Rozdział 13
Widok który tam zobaczyli był okropny...na środku polany leżały dwa martwe koty całe w krwi, a wokół nich dziesiątki lisów!
-Jak to możliwe że jest ich aż tyle?!-wydyszała Brunatna Łapa.
-Jak mamy je wszystkie pokonać?!- Podniebny Ptak krzykneła, a w jej głosie było słychać strach.
-Mroczny Ogonie!-zawołała do kocura przywódczyni-Musisz sprowadzić jeszcze-połyżyla nacisk na to słowo-więcej wojowników-sykneła, a jej mentor pobiegł. Brunatna Łapa widziała jak futra jej pobratymców się jeżą, a w ich oczach było widać strach. Za to lisy powoli, warcząc i wystawiając kły się do nich zbliżały.
-Nie ma czasu na wymyślanie planu..KLANIE WODY DO ATAKU!-rzuciła tylko przez ramię przywódczyni i rzuciła się na najbliższego lisa poczym wbiła kły w jego kark. Lis zaczął się kręcić próbując zrzucić przeciwniczkę ale przywódczyni przyszpiliła go do ziemi. Nagle Brunatna Łapa poczuła że jakieś pazury przeorały jej bark, sykneła i prędko się obruciła, a następnie rzuciła na lisa który jej to zrobił.Ugryzła go w ogon i szybko odskoczyła w bok, za to w miejscu gdzie chwilę temu się znajdowała kłapneły zęby lisa. Uczennica sama była zaskoczona tym że jej się udało, nie znała żadnych ruchów bitewnych, a to było coś co wymyśliła na poczekaniu ale nie tracąc dalej czasu pomyślała tylko: Ważne że się sprawdziło muszę iść dalej walczyć.
Zakręciła się w kułko, nigdzie nie było tego lisa z którym chwilę temu walczyła ale nagle jakaś ruda kita śmigneła jej przed oczami. Tutaj jesteś!-pomyślała i pobiegła w prosty na lisa, nagle skręciła a bok i przejechała pazurami bo boku zwierzęcia.Zachamowała obruciła się najszybciej jak sie dało i zanim lis zorientował się że już nie ma jej przed nim skoczyła na niego od tyłu i przycisneła go do ziemi. Zacisneła kły na jego karku a lis syknął z bólu. Ni z tąd nie z owąd otoczyło ja więcej lisów. Z jednym sobie porawdzę ale nie z tyloma!-pomyślała w panice i zaczeła rozglądać się za Mulistą Łapą bo oczywiście nikt inny by jej nie pomógł...
Jednak kocura nie było nigdzie w pobliżu. Lisy skoczyły na Brunatną Łapę i powaliły ja na ziemię.
-Pomlcy!-zdążyła tylko wykrzyknąć, a zwierzęta były przygotowane już do rozszarpania jej gdy nagle pojawił się Mulista Łapa i zwalił z niej lisa, a reszta też rzuciła się na ucznia. Kotka natychmiast wstała i pobiegła na pomoc przyjacielowi.Widziała jak jej pobratymcy również walczą ale widziała też że przegrywają! Jednak niespodziewanie w ostatnim momencie przybiegła weszta klanu, pełna siły jeszcze nie wyczerpana walką i rzuciła się na rude zwierzęta. Lisy wciąż miały przewagę liczebną ale niektóre z nich te bardziej wyczerpane spanikowły na widok kolejnych kotów i uciekły. Brunatna Łapa wskoczyła na jednego z lisów i wczepiła się w niego pazurami najmocniej jak potrafiła. Zwierzę stanęło na dwóch łapach chcąc zrzucić napastnika i tak się właśnie stało, uczennica spadła ale tak samo szybko się podniosła i po raz kolejny rzuciła na zwierzę kiedy nagle wszystkie te lisy zebrały się i zaczęły uciekać, a wojownicy pożegnali je wrogimi syknięciami.
-Nocna Skóro, Mroczny Ogonie,Migoczące Słońce i Żabi Skoku idźcie sprawdzić czy lisy na pewno opuściły terytorium naszego klanu-miauknął Jaskółcze Skrzydło.
-Dobrze-kiwnął głową na znak że zrozumiał Nocna Skóra i wojownicy już zaczęli biec w stronę w którą odeszły rude zwierzęta.
-Jarzębiniwa Gwiazdo! Gdzie jesteś?-zastępca zaczał się rozglądać w poszukiwaniu przywódczyni.
-Widze ją!- zawołała Blyszczący Konar.
Brunatna Łapa zaczęła iść w stronę matki, a jej przyjaciel Mulista Łapa szedł tuż za nią. Reszta klanu tak samo jak oni zaczęła zbliżać się w tamtą stronę.
-Jarzębinowa Gwiazdo!-wykrzyknął Jaskółcze Skrzydło, a wjehi głosie było słychać przerażenie i żal.
-Co się stało?!-zawołał ktoś z tyłu.
-Co z Jarzębinowa Gwiazdą?!-zapytała Stokrotny Ogon. Zastępca obrucił się do nich i zaczął:
-Jarzębinowa Gwiazda...ona...-przełknał śline-Nie żyje...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro