Rozdział 1
Brunatka obudziła się jak co wschód słońca obok Srebrnej Kory którą uważała za matkę. Odkąd została oddana minęły dwa księżyce i kotka nie pamiętała Koniczynowego Ogona. Otworzyła oczka i rozejrzała się w poszukiwaniu Śnieżka, jej brata,przybranego ale ona o tym nie wie.Biały kocurek podszedł do niej.
-Hej!-miałknął-Jelonka i Głazek cię szukają, chcą się bawić-ciągnął.
-Już idę-powiedziała z uśmiechem, polubiła Jelonkę i Głazka którzy urodzili się pół księżyca temu i teraz nie była już najmłodsza w żłobku!Wyszła i poczuła lekki,ciepły wietrzyk pory nowych liści.Potruchtała w stronę młodszych kociaków.
-W co się bawimy?-zapytała brunatna kotka.
-W Borsuczycą Przejażdżkę!-pisneła Jelonka -Prędki Lot obiecał że jak wróci z patrolu pobawi się w to z nami!-dodała i wskazała wojownika ogonem-Właśnie wraca!-miałkneła podekscytowana kotka.Głazek kiedy tylko usłyszał co powiedziała siostra pognał do kocura i uczepił mu się ogona,podciągnął się i wbił malutkie pazurki w grzbiet Prędkiego Lotu.Od razu za nim wspinała się już Jelonka, a Brunatka również do nich dobiegała aby przyczepić się do kota.Śnieżek jednak został z boku, niedługo zostanie mianowany uczniem i uważał że nie powinien już się tak bawić.
*
Po zakończonej zabawie Brunatka siedziała przy żłobku i grzała się w słońcu, nagle usłyszała piski kociaków.
-Teraz ty jesteś kotem Klanu Słońca!-pisneła Jelonka.
-Ale ja byłem ostatnie dwa razy!-mruknął niezadowolony Głazek.
-Nie prawda!
-Prawda!
-Głazku,Jelonko! Przestańcie się kłócić!-zawołała jedna z karmicielek.Migoczące Słońce.Ich matka.
-Hej! Ja mogę być kotem z klanu słońca!-zawołała Brunatka biegnąc do nich.Wskoczyła na Głazka i przeturlali się oboje.Jelonka patrzała na nich przez chwilę a kiedy Głazek wyczołgał się spod brunatnej kotki,rzuciła się na nią.Przytrzymała przy ziemi, a potem brat do niej dołączył.
-Wygraliśmy!Wygraliśmy!-zawołali podekscytowani.
-Jest was dwóch! To niesprawiedliwe!-miałknęła Brunatka wydostając się spod ciężaru Jelonki i Głazka.Zobaczyła że Śnieżek idzie w ich stronę.
-Co robi...-urwał i nastrzoszył sierść widząc cień dużego ptaka,popatrzał w niebo i ujrzał jastrzębia.-Uciekajcie! Jastrząb!-zawołał i popchnął Brunatkę ogonem ku żłobku.Głazek i Jelonka byli tuż za nimi ale kiedy się obrócił zobaczył że ptaszysko łapie jasno-brązową kotke i odlatuje.Wojownicy biegli w jej stronę i reszty kociaków ale jastrząb już odleciał.Słychać było tylko skowyczenie w oddali.
-Jelonko! Nie! Proszę nie!-załamała się Migoczące Słońce, z jej oczy poleciały łzy, pobiegła z powrotem do żłobka,spadła na swoje posłanie i otuliła z płaczem Głazka który jej został.Zastępca rozesłał patrole na poszukiwania ale mogli już jej nie znaleźć...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro