Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1 (edytowany)

Do zielonych oczu Płomyczki wpadał słaby blask słońca gdy uczepiała się z całych sił pazurkami brązowego futra ojca. Skręcony Ogon- brązowy kocur o skręconym ogonie i dużych bursztynowych ślepiach trząsł rudą córką próbując ją z z siebie zrzucić.

Płomyczka kurczowo trzymała się grzbietu kocura, nie chciała wyjść na słabą szczególnie przy rodzeństwie. Świat nagle zawirował gdy Skręcony Ogon zaczął się kręcić i trząść coraz bardziej. Wreszcie zatrzymał się i ściągną koteczkę z grzbietu. Gdy znalazła się na zimnym gruncie, dopiero uświadomiła sobię, że to koniec borsuczej przejażdżki.

- Kto teraz?- zapytał ojciec hihocząc pod nosem
-Ja! Ja, ja! Weź mnie Skręcony Ogonie!- nalegał Burza i machał buntowniczo czarnym puszystym ogonkiem. W odpowiedzi ojciec schylił się by maluch mógł wskoczyć
- To nie jest sprawiedliwe! - biało-czarna koteczka mrużyła gniewnie niebieskie oczy - Burza jechał już przedtem a ja ani razu!
- Nie marudź Sroko, też nie jechałem ani razu- odezwał się Płatek
-Dobrze więc... Najpierw Sroka a potem Płatek.- mruknął ojciec kociąt przysłuchując się krótkiej wymianie zdań. Kucnął a uradowana Sroka wskoczyła mu na grzbiet. Płomyczka wywróciła oczami.

Zabawa jest super... Ale po pewnym czasie nudzi. Poza tym dlaczego zawsze bawimy się w jedno i to samo? Borsucza przejażdżka to gra w którą bawimy się codziennie.
"Może Czarne Pióro ma dla mnie fajną zabawę"- pomyślała Płomyczka, gdy przypomniała sobie o czarnym nakrapianym kocie. Tak więc Płomyczka udała się do niego.

Poszła do legowiska medyka klanu. Legowisko kryło się pod rozłożystymi gałęziami sosny, a jej zapach przyjemnie koił nozdrza Płomyczki. Oprócz zapachu sosny poczuła jednak jeszcze jeden Lekki... Bardzo delikatny i przyjemny. Źródło tego zapachu było na pewno w środku legowiska medyka. Płomyczka na chwilę się zamyśliła.

A jak mnie okrzyczy i da mi karę?- myślała mając w głowie obraz wielkiego zdenerwowanego czarnego kocura syczącego na nią. Aż się wzdrygnęła. Jednak przełamała strach i weszła do środka.

Nikogo tam nie zastała, tak jak się spodziewała. Nic tu nie było z wyjątkiem wielu ziół, legowiska Czarnego Pióra i kilku pojedynczych kamieni. Jest!- Płomyczka kątem oka zauważyła sześć drobnych liści ułożonych na stosiku na końcu legowiska. To one tak nieziemsko pachniały. Z tego co kojarzyła były to liście kocimiętki. Już wyobraziła sobie uradowane pyszczki rodzeństwa patrzące z ochotą na kocimiętkę, uśmiechające się od ucha do ucha...

Rodzeństwo wreszcie potraktowało by mnie poważnie- pomyślała- może wezmę im troszkę? Tak tylko ociupinkę? Przecież nikomu nic się nie stanie... To dobry pomysł.
Po tak długim namyśle wzięła w pyszczek zioło i już chciała wychodzić ale nad nią zawisł wielki czarny niczym najmroczniejsza noc cień...

💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞

Hejaaa♥️ Mam nadzieję, że się wam podobało :) Sorki jak coś jest źle. Napiszcie co sądzicie.  Za niedługo rozdział drugi!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro