Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Płonąca przytaknęła jej. Chociaż nie znała kocura taki jej się wydawał.

*

Czarny kocur z bliznami na ciele przedzierał się przez krzaki. Oblizał wargi i rzucił się w pogoń za liściem, aby podszlifować swoje łowieckie umiejętności. Wiatr zawiał akurat wtedy, gdy miał szykować się do skoku i porwał ten liść, który upatrzył sobie kot. Westchnął i schował się w zarośla. Nie potrafił polować zbyt dobrze.

— Nienawidzę żyć na tym świecie. Dlaczego wszystko musi utrudniać moje treningi? — prychnął.

Wrócił się w kierunku, z którego przyszedł. To tam czekała na niego Stodoła. Jego dom. Od zawsze tam mieszkał i zaciekle walczył o każdy kęs mięsa.

*

Smuga krzyknęła wrogo na Ognia:
— Nie pozwalasz nam tu przebywać? Skoro tak, to sobie pójdę. Popatrz, jesteśmy głodni i wychudzeni! O Porze Opadających Liści jest tak zimno, że możemy umrzeć!

Płonąca patrzyła na tę scenę. Przyprowadziła tutaj rodzinę, aby się ogrzała i mogła zamieszkać w Stodole.

Wieczór był chłodny. Dzisiejszy dzień przeminął szybko. A co się stało z Muffinem? Uciekł.

Ogień nastroszył ogon i wygiął grzbiet w łuk. Wyciągnął pazury gotowy do walki. Smuga skuliła się, postawiła uszy do tyłu i syknęła. Deszczyk wraz z Cytruskiem oraz Kroplą skoczyli w siano. Rzucali się nim pokazując, że wspaniałe się bawią i nie trzeba się nimi przejmować.

Kruk stała przy kotach całkiem spokojna. Nie ruszyła nawet koniuszkiem ogona.

— Dlaczego walczycie? To nie ma sensu. Przecież możecie żyć w zgodzie. Możecie uchronić swoje śmierdzące ogony od ran i bólu. Zrozumiano?! — warknęła wściekła. Była obudzona na dobre.

Płonąca patrzyła z daleka na Śnieżycę. Muskularna kocica siedziała przy swoich kociakach i pielęgnowała je. Jarzębina i Rudzik byli pięknymi młodziakami. Kocięta miały rude futro z bielą na łapach, ogonie i pyszczku. Były bardzo podobne.

— Mamo! A co to za czarny kot? Ten z bliznami? — Rudzik zauważył obcego.

Śnieżyca tego obawiała się najbardziej. Kociaki w końcu dorosną. Jej oczy także spojrzały w kierunku drzwi Stodoły. Wyłonił się stamtąd dorodny kocur. Jego oczy lśniły w blasku księżyca, a zdobycz w pysku ociekała kroplami deszczu jak sam kot.

Tamten podszedł do stosu. Zanim odłożył mysz rzuciło się na niego kilka głodnych kotów. Pragnęły świeżego jedzenia, nie takiego przestarzałego. Jarzębina schowała się, a Rudzik z zaciekawieniem przyglądał się całej sytuacji.

Czarny kocur powiedział swoim pół żeńskim i pół męskim głosem:
— Oto co udało mi się złowić. Więcej nie mam, niestety. Musi wam to wystarczyć.

Miauknął tylko tyle i uciekł. Ponieważ nie przepadał za przebywaniem w tłumie wybiegł z Stodoły.

Minął się wtedy z Harpunem. Otarli się ogonami, przez co Smuga zachichotała. To było takie zabawne!

— Ale śmieszne — skomentowała Śnieżyca bez odrobiny uśmiechu po czym zabrała się do dalszego pielęgnowania młodych.

Ogień szybko wybiegł ze Stodoły. Wydawał się wystraszony i zaskoczony. Miauknął tylko tyle:
— Muszę iść coś załatwić, zaraz wracam!

*

Płonąca spacerowała z Smugą i jej ślicznymi kociętami. Było to na terenie Stodoły. Gdy usłyszały jakiś krzyk, pobiegły w jego kierunku. Na wszelki wypadek Smuga kazała kociakom zostać i bawić się w sianie.

I cóż tam zobaczyły? Ciekawe…

— Ogniu! Co to… — Smuga wyglądała na przerażoną. Zalała się łzami, gdy to ujrzała.

Ogień miał łapy całe umazane w krwi. Pochylał się nad martwym kotem i go "opłakiwał".

— Wiem, że to ty! Ty go zabiłeś! — nie powstrzymała się od krzyku piękna ruda kotka. Smuga rzuciła się na Ognia i zaczęła z nim walczyć.

— Teraz nas nie oszukasz! No już, wynocha! Do Stodoły! — warknęła Płonąca.

*

Kremowy niebieskooki kocur wylegiwał się w sianie.

— Muffinie! Musimy ci coś… pokazać! — Smuga przybiegła za Płonącą trzymając za ogon Ognia.

— Co na Klan Gwiazd się dzieje? Ogniu, dlaczego masz takie brudne łapska? Natychmiast mów! — Muffin się zdenerwował nie na żarty.

Ogień wydawał się zmieszany. Nie wiedział jak to powiedzieć.

— Zabiłem go. Zabiłem naszego wroga od lat. Pamiętasz tego płowego kocura? — Ogień zamilkł, gdyż wszyscy członkowie Stodoły skierowali na niego wzrok. Wściekły wzrok. — Pa… pamiętasz go?

— Dosyć tego! Nie będziesz już moim następcą! — warknął. — Śnieżyco, chodź no tu!

Muskularna biała kocica była zmuszona przerwać odpoczynek.

— Co znowu?

Muffin szepnął jej do ucha:
— Idź poszukać Harpuna. To pilne. Kociakami zajmą się Płonąca i Smuga.

Śnieżyca skinęła głową.

— Jasne. Już się robi!

*

Po jakimś czasie byli widać Ognia uwięzionego w skrzyni bez jednego boku. Koty owinęły to miejsce bluszczem na tyle mocnym, aby więzień się nie wydostał.

— Każdy kot w stodole niech zbierze się pod Skrzynią! I to natychmiast!

Róża potknęła się o wystającą deskę i jęknęła. Sztorm szybko to zauważyła i podniosła kremową pręgowaną kotkę.

— Nic ci się nie stało? — zapytała zmartwiona.

— Nie, nic takiego. Chyba tylko wbiłam sobie drzazgę w łapę. — miauknęła niewzruszona.

— Daj, obejrzę. Jeśli będzie, to musimy pójść do zielarza… o, wszystko dobrze. To tylko małe otarcie!

Muffin stał na Skrzyni i czekał.

— Smuga i Płonąca odkryły dziś straszną prawdę. Ta rzecz miała miejsce tutaj, niedaleko Stodoły.

Wilk wpadł do drewnianego budynku cały spocony.

— Morderca! Ktoś zabił Orzecha! — wysapał.

— Wiemy. Ogień był winny. Kocice widziały go w krwi, gdy były na spacerze. — Muffin nie był wyraźnie zadowolony.

— Dlatego poproszę Harpuna, aby tu podszedł. Harpunie, mianuję cię następcą. Gdy odejdę ze Stodoły będziesz sprawował funkcję przywódcy. Twoja władza będzie wspaniała — wypowiedział te słowa i zamilkł.

Każdy kot skandował imię nowego następcy:
— Harpun! Harpun! Niech żyje Harpun!

Harpun był wyraźnie zadowolony, ale miauknął:
— Przestańcie! Uszy i głowa mnie boli od tego wrzasku!

Lecz nikt nie ucichł. Każdy się radował nowym następcą.

Róża jeszcze raz popatrzyła na Harpuna i odeszła. To samo zrobiła Sztorm.

— Niech żyje Harpun! — powiedział cicho Wilk i uciekł od pozostałych.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #coś#nic