Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Był już ranek. Po ucieczce z Stodoły Płonąca ponownie zmieniła imię na Kicia. Przywiązała się do niego. Miało ono dla niej szczególne znaczenie. Pomarańczowe, złociste,czerwone i brązowe liście spadały z drzew na Kicię.

Szylkretowa kotka nie spała przez tę noc. Bolała ją głowa i prawdopodobnie okaleczyła sobie łapę. Spokojnie obejrzała ją ze wszystkich stron, ale nic na niej nie znalazła. Na szczęście.

Ujrzała mysz biegnąca przez rozrzucone siano. Wkoło było pełno liści. Kotka szybko je odsunęła, jakby szykowała się do skoku. Ustawiła się w pozycji łowieckiej i celnie skoczyła na lekkie i delikatne ciało ofiary. Wbiła w jej cieniutką szyję kły. Po trawie rozbryzgała się krew. Szkarłatny odcień pokrywał także zęby oraz pysk Płonącej. Tamta odnalazła miętę i ją przeżuła, aby ukryć zapach martwej zdobyczy.

Zastanowiła się czy wrócić do Stodoły z myszą czy samemu ją zjeść. Wybrała drugą opcję. Była przecież tak bardzo głodna!

Szybko zatopiła zęby w pożywieniu. Na języku poczuła soczysty smak mięsa. Po zjedzeniu śniadania zaczęła swoją poranną toaletę. Gdy usłyszała dobiegający zza niej szelest zatrzymała łapę zawieszoną nad uchem. Szybko schowała lekko wystawiony język i odwróciła się z napiętymi mięśniami, gotowymi do ucieczki. Był to tylko królik. Nieduży, szary królik.

Kotka odskoczyła w bezpieczne miejsce. Opracowała świetny nowy plan na złapanie ofiary. Szybko skoczyła przed szaraka i biegła. Gdy próbował biec w prawo - odskakiwała w prawo. W lewo? Nie ma problemu - skoczyła w tym kierunku!

Zastawiała drogę królikowi, aż ten znalazł się w zagłębieniu pobliskiej uliczki. Teraz nie miał drogi do ucieczki. Płonąca oblizała się i zasłoniła wyjście królikowi. Ofiara była wystraszona.

Szylkretowa kocica upolowała szaraka i odetchnęła z ulgą. Teraz tylko musiała wrócić do Stodoły.

Poznała drogę po swoim zapachu i prędko znalazła się przy stosie zdobyczy, która zawierała tylko i wyłącznie dwie myszy oraz wiewiórkę. Królik musiał bym pożywieniem dla przynajmniej pięciu kociaków i jednego dorosłego kota. Płonąca była z siebie dumna.

Gdy tylko jej zdobycz upadła na stos, cała gromada kotów rzuciła się na niego. Wygrała jedna kotka. Odepchnęła kilka kotów, a na pozostałe syknęła.

Czarna kotka zajadała się królikiem. Widać było, że głodowała przez kilka dni.

- Witaj! Smakuje Ci? - zapytała Płonąca pogodnie.

Przerwała posiłek. Pół miauknęła i prychnęła:
- Zostaw mnie. Lepiej idź po coś dla reszty. Też chcesz być głodna, a później umrzeć?

Tamta zamyśliła się przed wypowiedzeniem słów. Nareszcie coś wymyśliła!

- A ty myślisz, że tylko ty tu jesteś? Każdy chce coś zjeść, nie tylko jeden kot. A tak w ogóle jakie masz imię?

- Kruk. A teraz proszę, odejdź. - znowu gryzła świeże mięso.

Płonąca popatrzyła ze smutkiem na koty, które z żalem odchodziły od Kruka.

*

Wieczorem kotka udała się na polowanie. Nie. Nie mogła zostawić tych kotów samych. To ona była odpowiedzialna za wszystkich. Jedna mała zdobycz oznaczała jedno nakarmione kociątko. Potrzebowała więcej pożywienia, aby nakarmić całą Stodołę, a przecież w Porę Opadających Liści było go mało.

Miała świetny pomysł! Może wzięłaby kilka ziół, które zaspokajają głód?

- Nie... nie da się tak. - szepnęła do siebie z powątpiewaniem.

Wtem z nikąd wyskoczył niebieski pręgowany kociak.

- Chciałaś polować? Ja ci pokażę jak to się robi! - krzyknął i ruszył się w pogoń za losową myszą, którą wyczuł z pobliska.

Płonąca zaśmiała się cicho, aby kotek jej nie usłyszał. Przerwała, gdy zobaczyła tego samego kociaka z myszą w pysku. Upolował ją!

- O! Dzięki bardzo, chcesz mi pomagać? - zdumiona kocica popatrzyła na młodziaka.

- Tak, chętnie! A tak przy okazji jestem Cytrusek. A ty pewnie jesteś tą kotką z Wielkiego Miasta! - Cytrusek był podekscytowany.

- Nie, teraz należę do Stodoły. Wcześniej nie miałam imienia, mówili na mnie po prostu "kicia", a teraz jestem Płonąca. Chcesz przyjść do...

Zza zarośli wyszła piękna ruda kotka z kociętami.

- Cytrusku! Gdzie się podziewałeś? Oh, przepraszam bardzo za niego. Mam nadzieję, że nie przeszkadzał.

- Nic nie szkodzi! Jestem Płonąca, mieszkam w Stodole. A Cytrusek jest bardzo pomocny. Upolował dla mnie mysz!

Kocica popatrzyła uśmiechnięta na synka.

- Mamo, możemy odwiedzić Płonąca? Proszę! - jedna z szylkretowych koteczek miauknęła.

- Jasne, jeśli chcesz, możemy tam zostać.

I odeszli.

*

- Ogniu! Muffinie! Mamy gości!

Muffin obudził się. Przeciągnął się i podszedł do Płonącej wraz z nieznajomymi.

- Oto Cytrusek, jego matka i rodzeństwo. - zadowolona z siebie usiadła i owinęła ogon wkoło łap. Skinęła głową do rudej kotki na znak, że tamta ma mówić.

- Nazywam się Smuga, a to są moje kociaki. Ten nazywa się Cytrusek - wskazała niebieskiego pręgusa - ta zwie się Kropla, a czarna kotka obok Kropli to Deszczyk. - kończąc swą wypowiedź polizała kocurka za uchem.

Muffin nie był zbytnio zadowolony. Przywołał Ognia głośnym miauknięciem. Tamten także miał zły wyraz pyska.

- Płonąco! Co to ma znaczyć?

Malutka Kropla schowała się za Deszczyk.

- Nie krzycz na nią! To nasza... - przerwała Deszczyk - przyjaciółka! - wykrzyknęła jak najgłośniej umiała po chwili ciszy.

Kruk usłyszała kłótnię. Obudzona krzykami zeskoczyła z wygodnego posłania z siana.

- Możecie to skończyć? Może lepiej byłoby, gdybyście pozwolili mi się przespać? - z zirytowaniem machnęła ogonem zamiatając kilka źdźbeł siana.

- Kruku, nie wtrącaj się w cudze wątki. Od teraz musisz polować do czasu, gdy księżyc będzie w pełni. - Ogień dołączył się do rozmowy.

- Świetnie. Po prostu... świetnie. Dziękuję bardzo, że mi to zrobiliście.

Odeszła i zaczęła układać swoje legowisko szykując się do dalszego snu.

Błękitny kocur o imieniu Harpun szybko wbiegł do Stodoły ze zdobyczą w pysku. Rzucił ją na stos i krzyknął:
- Ta młodzież to nic nie robi tylko odpoczywa! Tylko ja, mistrz polowania i walki coś tutaj robię!

Płonąca zachichotała słysząc słowa kota, którego nie znała.

- A coś ty za jeden? - dalej się śmiała.

Harpun szybko wybiegł ze Stodoły. Płonąca wraz z przybyszami myśleli, że pewnie po kolejne pożywienie.

- Zabawny jest, co nie? - Smuga potarła powiekę łapą.

Płonąca przytaknęła jej. Chociaż nie znała kocura taki jej się wydawał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #coś#nic