Rozdział 1
Dymna Łapa obudził się w ciemnym lesie. Wstał na równe łapy i rozejrzał się. Nigdy wcześniej nie był w takim miejscu. Nagle z cienia wyszła szylkretowa kotka o bursztynowych oczach. Kocur rozpoznał Klonowy Krzew. Kotkę, która zabiła jego matkę; Pierzastą Nadzieję podczas jednej z walk z Klanem Lodu. Dymna Łapa syknął z pogardą
—Co tu robisz? Gdzie ja jestem?— prychnął, a Klonowy Krzew wysunęła pazury
—Jesteś w Mrocznej Puszczy, Dymna Łapo. Będziemy uczyć się poprzez walkę. Jestem twoją nową mentorką
—Ale ja już mam mentora!— warknął także wysuwając pazury i wbijając je w ziemię
Kotka wywróciła oczami
—I co cię uczą te bezużyteczne
treningi? Będziemy walczyć! Tu i
teraz!— Klonowy Krzew skoczyła ma niego, a on zrobił unik
Dymna Łapa machnął łapą przyjeżdżając przeciwniczce po policzku. Kotka pisnęła, po czym znowu skoczyła na ucznia. Tym razem udało jej się przygwoździć go do ziemi. Kocur młócił pazur tylnich łap o brzuch kocicy w desperackiej próbie wyrwania się z jej uścisku. Jednak wojowniczka szybko ugryzła go w szyję. Dymna Łapa pisnął, przesuwając pazury tylnych łap, próbując wydostać się z jej kłów. Jednak bezskutecznie
Klanie Gwiazdy! Pomocy! Nie chcę tak umrzeć!— Błagał w myślach
W tej chwili ciężar z niego został zdjęty. Klonowy Krzew warknęła, a Dymna Łapa usiadł, liżąc futro na klatce piersiowej, czyszcząc ją z krwi z rany na szyi
—Klonowy Krzewie! Co tu robi Dymna Łapa?!— wrzasnął ciemno-brązowy pręgowany kocur o szerokich barkach. Szylkretowa kotka tylko wywróciła oczami i prychnęła z pogardą
—Tygrysia Burzo, no! Chcę go zabić, tak jak jego matkę!
—Ale nie możesz tak! Przynajmniej powinnaś go trenować!— burknął wysuwając pazury, po czym przejechał nimi po uchu wojowniczki
Klonowy Krzew pisnęła, odskakując od razu na bok. Po chwili syknęła, obnażając kły w wściekłym grymasie
—Chcesz walki, Tygrysia Burzo?! Ze mną to będzie miał wojnę!— kotka rzuciła się na kocura, zwalając go z łap
Dymna Łapa zrobił parę kroków w tył, patrząc jak walczące koty toczą się po ziemi w kłębku kłów i pazurów. Ciszę w Mrocznej Puszczy przerywały wściekłe syknięcia bólu, głównie Klonowego Krzewu. Uczeń wiedział, że to kocur ma przewagę. Na pewno był silniejszy od szylkretowej wojowniczki. Przez chwilę walczyli zaciekle. Jednak to się skończyło, gdy Tygrysia Burza przyszpilił Klonowy Krzew do ziemi. Ugryzł ją w szyję
Kotka pisnęła, aż w końcu jej ciałem wstrząsnął impuls i wojowniczka znieruchomiała. Jej oczy zawszy mgłą kiedy ostatni raz popatrzyła się na Dymną Łapę morderczym wzrokiem. W końcu rozpłynęła się w powietrzu. Tygrysia Burza warknął i odszedł w cienie. Uczeń tylko siedział na ziemi, patrząc się w miejsce, w którym przed chwilą było ciało Klonowego Krzewu wielkimi ze strachu oczami
Pierwszy raz doświadczył czegoś takiego. Po paru sekundach poczuł, że coś go szturcha w ramię. Obudził się w legowisku uczniów, a nad nim stała Mała Łapa
—Dymna Łapo! Obudź się! Zaspałeś na poranny patrol— miauknęła
Kocur od razu wstał ja równe łapy i pobiegł na polanę, gdzie stała Błękitny Pazur. Kotka wyglądała na złą, jednak rozluźniła się i popatrzyła się na ucznia. Od razu ujrzała jego ranę na szyi
—Klanie Gwiazdy! Co ci się stało w szyję, Dymna Łapo? Lepiej idź do Paprotkowej Sadzawki— uczeń przytaknął i udał się w stronę legowiska medyczki od razu wszedł do środka
—Paprotkowa Sadzawko?— miauknął
Po paru minutach czekania kotka ujawniła się, trzymając w pysku małe zawiniątko ziół. Położyła je na ziemi i podeszła do Dymnej Łapy
—Co ci się stało w gardło?— medyczka przechyliła głowę na bok
—Ja... Nie ważne. A co to za zioła?— ogonem wskazał na to zawiniątko ziół na ziemi
Paprotkowa Sadzawka powędrowała wzrokiem tam, gdzie uczeń
—Prędka Gwiazda idzie dzisiaj do Księżycowego Kamienia. Poczekaj tu, dam mu je i opatrzę ci rany— odparła, a później wzięła zioła i wyszła z legowiska
Dymna Łapa siedział w ciszy w legowisku medyczki, czekając na kotkę, aby ta opatrzyła mu ranę. Nie może nikomu powiedzieć, że był w Mrocznej Puszczy, że walczył z Klonowym Krzewem i widział jak wojowniczka umiera z łap Tygrysiej Burzy; dawnego zastępcy Klanu Lodu. Kocur próbował zabić przywódcę; Pierzastą Gwiazdę. Kocur westchnął cicho i oplótł ogon wokół przednich łap schludnie. Nagle rozległ się krzyk
Dymna Łapa odwrócił się i zobaczył Pokrzywę; zastępcę Samotników Ostrokrzewu. Wstał i popatrzył jak inni członkowie tej grupy rzucają się na członków klanu. Uczeń próbował wypatrzyć Płomienia, jednak przywódcy tu nie było. Wydał okrzyk bitewny i rzucił się w wir walki. Rzucił się na Pokrzywę, zwalając go z łap. Koty potoczyły się po trawie, aż starszy kot przyszpilił Dymną Łapę do ziemi
Pokrzywa nie czekając zatopił żeby w szyi kota klanowego, w tym samym czasie pogłębiając ranę, która i tak już była głęboka z powodu walki z Klonowym Krzewem. Uczeń pisnął, a pysk zalał mu się krwią. Myślał, że to już jest jego koniec
—Samotnicy Ostrokrzewu!— rozległ się głos Płomienia, który wskoczył na Wysoką Skałę razem z Prędką Gwiazdą —Co się tu na Srebrne Gwiazdy wyprawia?!
Pokrzywa uwolnił z uścisku Dymną Łapę, który dławił się krwią. Paprotkowa Sadzawka od razu podbiegła do niego i z pomocą Małej Łapy zaniosła krwawiącego ucznia do swojego lęgowiska. W tym czasie płomienno-rudy kocur popatrzył się na swojego zastępcę
—Co tu się wyprawia, Pokrzywo? Czemu atakujecie Klan Burzy?— warknął, zeskakując ze skały i podchodząc do drugiego kota
—W tym odcinku terytorium jest dużo zwierzyny— zaczął —Chciałem, abyśmy przegonili stąd ten Klan i żebyśmy przejęli ich obóz i tereny łowieckie! Mam dość mieszkania w tamtej skalnej, opuszczonej budowli Bezfutrzastych
Płomień syknął z pogardą
—To jest terytorium Klanu Burzy! My nie atakujemy bez powodu, pamiętasz?
—Tak, bo ja niby będę się słuchać jakiegoś durnego kodeksu— wywrócił oczami
—Wynoś się
Pokrzywę zmroziło w miejscu oraz oczy mu się rozszerzyły
—C-co..?— wydukał
—Wynoś się! Nie należysz już do Samotników Ostrokrzewu!— warknął, jeżąc się
Zastępca chciał coś powiedzieć, jednak się powstrzymał i wyszedł z obozu, wlekąc ogon po ziemi. Przywódca westchnął ciężko i odwrócił się do przywódczyni Klanu Burzy. Z szacunkiem i skruchą pochylił głowę
—Przepraszam za niego, Prędka
Gwiazdo— miauknął
Przywódczyni przytaknęła
—Nic się nie stało, Płomieniu— kotka także pochyliła głowę. Przywódcy ci się lubili i szanowali
Płomień zwołał Samotników Ostrokrzewu i wszyscy jeden za drugim wyszli z obozu Klanu Burzy, patrząc w dół ze skruchą, a ogony prawie wszystkich wisiały nisko, prawie szurając po ziemi
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro