Prolog
Dymna Łapa wrócił do obozu Klanu Burzy po patrolu nocnym. Resta klanu albo spała albo układała się do snu. Kocur wyczuł odpowiednią chwilę, gdy patrol rozszedł się. Szybko pobiegł za legowisko starszyzny i cicho wykradł się wcześniej przez siebie wydrążoną ścieżka prowadzącą do lasu. Dymna Łapa poczuł przypływ ekscytacji. W końcu mógł się wymknąć sam z obozu, zwiedzić las i odkryć jego tajemnice. Zaczął biec przez wszelkie krzewy jednak będąc czujnym na zagrożenie i inne koty. Przystanął na chwilę ściągając powietrze. Poczuł kwiaty, zioła i... Inne koty? Nie pachniały jak żaden z klanów. Czyżby samotnicy? Albo może włóczęgi? Dymna Łapa zesztywniał, jednak do chwili ukrył się w najbliższym krzaku, patrząc na przechodzące aktualnie koty, mając nadzieję, że go nie znajdą
—Na Srebrne Gwiazdy! Piorunie, też to czujesz?— spytał jeden z kocurów, a kot o imieniu Piorun zawęszył
—Tak! Jakby inny kot! Ale... Nie pachnie jak pieszczoch czy włóczęga. To musi być jeden z tych klanowych kotów, o których wspominał Płomień— warknął obnażając kły
Mały szylkretowy kocur prychnął
—Powinnyśmy powiedzieć o tym Płomieniowi. Chyba, że przyprowadzimy tego kocura razem z nami!— syknął, po czym skoczył do krzaków wprost na Dymną Łapę
Kot Klanu Burzy wyciągnął pazury i zaorał mu po pysku. Kocur pisnął, a potem wysunął pazury i prawie wbił je Dymnej Łapie w gardło
—Mały! Przestań!— krzyknął Piorun biorąc Małego za futro na karku i ściągając go z kota. Dymna Łapa zdołał podnieść się na równe łapy
Strząsnął z futra kropelki krwi drugiego kocura
—Chodźmy do Płomienia— podsunął kolejny kot stojący obok Pioruna i Małego
Grupa kotów zaczęła prowadzić Dymną Łapę do opuszczonego gniazda dwunożnych, natomiast sam on rozglądał się, jakby bał się, że to pułapka. Piorun powiedział coś do Małego, jednak szylkretowy kocur z klanu tego nie słyszał. I może dobrze, nikt nigdy nie wiedział co to jest. Po chwili znaleźli się w środku budynku, a wszystkie pary oczu skierowały się na nich. Dymna Łapa poczuł się w pewnym sensie jak w klanie. Nie do końca jak w domu, ale w klanie, a te koty nie wyglądały na złowrogo nastawionych. Przynajmniej tak mu się zdawało
Nagle z pod jakieś wielkiej szczeliny pod dużą skałą wyłonił się płomienno-rudy kocur. Źrenice Dymnej Łapy się rozszerzyły, a serce przyspieszyło. Ten kocur był piękny! Kocur popatrzył się na ucznia, po czym jego wzrok spoczął na ranie Małego, a później na Piorunie
—Piorunie? Chciałbyś mi wyjaśnić co tu się stało? A ty Mały idź do Leszczyny— Mały odwrócił się i odszedł, natomiast wzrok kocura spoczął spowrotem na kocie z klanu
—Płomieniu. Spotkaliśmy tego kota w krzakach przy Sędziwym Dębie. Nie pachnie jak pieszczoch czy coś
—Ach tak? Kim że jesteś więc? I co tutaj robisz?— Płomień jeszcze raz spojrzał na kocura
—N-nazywam się Dymna Łapa. I... Wybrałem się na taką wycieczkę na zwiedzanie lasu..— wyjąkał
Płomienno-rudy kocur zawahał się, a potem potrząsnął głową z dezaprobatą. Dymna Łapa myślał, że Płomień postanowi kazać mu go zabić czy coś. Przecież wszedł na ich terytorium! To jedyne sprawiedliwe wyjście
—Piorunie, idź sprawdź co z Małym. Ja porozmawiam z Dymną Łapą— przywódca zeskoczył zgrabnie ze skały i stanął obok ucznia. Prawie pysk w pysk z nim. W międzyczasie Piorun zdążył odejść —Chodźmy do mojego legowiska
Płomień wszedł pod kamień, a kocur z klanu podążył za nim. Gdy już tam byli przywódca usiadł na posłaniu z mchu i piór owijając ogon schludnie wokół przednich łap. Po chwili zakaszlał
—Więc. Z jakiego klanu pochodzisz?— spytał, a jego oczy wyrażały jedynie pustkę
Dymna Łapa odwrócił wzrok
—Ja... Ten... Z Klanu Burzy— wydukał z koniuszkiem swojego ogona poruszającym się nerwowo
—Hmm... Dobrze. W zasadzie uciekłeś z klanu?— zmrużył oczy podejrzliwie w małe szparki, jego źrenice wiercące dziurę w drugim kocie
—Nie.. to nie do końca tak! Ja tylko... Sam właściwie nie wiem.. Chciałem pozwiedzać las i..
—I co? To niebezpieczne w pojedynkę. Mogłeś się natknąć na włóczęgów, na borsuki albo gorzej, na lisa— syknął Płomień obniżając uszy
Dymna Łapa zakłopotany przebierał łapami po ziemi
—Poproszę Słońce i Pioruna by cię odprowadzili— po chwili wyszedł z legowiska i przywołał do siebie dwa wspomniane koty
Kocur był trochę zawiedziony. Mam nadzieję na spędzenie trochę więcej czasu z przystojnym płomienno-rudym kocurem, jednak nie było mu to dane. Z faktem nie wiedział czy gustuje w kotkach czy kocurach, albo w obu. Trudno mu to było określić. Miał nadzieję kiedyś znów go spotkać i może wtedy wyjawi rosnące do kocura uczucia. Dymna Łapa uświadomił sobie, że musiał by wybrać czy chciałby zostać w klanie czy odejść i zamieszkać tutaj z kotem, którego naprawdę pokochał
Westchnął patrząc na lekko rozkopaną ziemię pod jego łapami. Sam to zrobił pazurami i trochę czuł się zawstydzony
—Dymna Łapo!— z jego rozmyśleń wyrwał go głos Płomienia —Chodź!
Dymna Łapa jeszcze raz spojrzał na legowisko, po czym wyszedł z niego. Przywódca skinął głową w kierunku Pioruna i Słońca. Trzy kocury odeszły z obozu Samotników Ostrokrzewu dość szybko, a ich tempo chodzenia także takie było. Uczeń obniżył uszy i ogon stałe patrząc się w dół, kiedy szli tak przez las. Po paru chwilach zauważył to samo przejście, przez które wyszedł. Tak jak wcześniej znajdowało się za legowiskiem starszyzny. Chciał podziękować kotom za bezpieczną eskortę, jednak ci zdążyli się na tyle oddalić, że bieganie za nimi byłoby bez celowo i niepotrzebnie straciłby energię
Ciężkim krokiem wszedł do obozu i poszedł do legowiska uczniów, gdzie reszta już spała wtulona w siebie i wbita w jedną kulkę dużego futra. Dymna Łapa zwinął się w kulkę na posłaniu z mchu najdalej kłębka jak mógł i zasnął z nadzieją, że jeszcze kiedyś spotka płomienno-rudego kocura przywódcę o imieniu Płomień
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro