Rozdział 9
Noc była dla Lotosowej Bryzy tylko kilkoma drzemkami. Kociaki które domagały się jedzenia i kopiąc w jej brzuch w poszukiwaniu mleka budziły ją. Rano karmicielka obudziła się niewyspana. Jak tylko otworzyła oczy by znowu nakarmić kociaki do żłobka wszedł Lodowa Łapa.
- Co tu tu robisz tak wcześnie?- zapytała patrząc na niego zaspanym wzrokiem
- Nie mogłem już spać. Cześć maluchy- Lodowa Łapa dotknął nosem każdego z nich
Kociaki tylko lekko się poruszyły.
- Czemu mi nie odpowiedziały?- zapytał
- Są jeszcze bardzo małe
Uczeń pokiwał głową. Zauważył zmęczenie matki i zaproponował
- Jeśli chcesz mogę sobie z nimi poleżeć a ty się prześpisz. Widać że jesteś zmęczona
- No nie wiem...
- Proszę będe ostrzożny
- No dobrze- zgodziła się kotka nad która zmęczenie wzięło górę. Wstała powoli a na jej miejscu położył się Lodowa Łapa. Ona sama zwinęła się w kłębek w posłaniu które kiedyś należało do Charlotte
Uczeń otulił rodzeństwo ogonem i coś cicho do nich szeptał. Czarno biała kotka wiedziała że kociaki są w dobrych łapach. Zamknęła oczy i nawet nie poczuła gdy zasnęła. Obudziła się w lesie Mrocznej Puszczy.
- Czemu teraz?- wymruczała pod nosem
Tym razem na gałęziach drzewa nie było nikogo. Karmicielka obróciła się i spojrzała na ciemność za nią. Wyłonił się z niej kształt kota którego się przestraszyła. Odeszła parę kroków dalej. Nagle jej nogi nie chciały iść dalej. Lotosowa Bryza poczuła jakby wrosły jej w ziemie.
- Nagle się mnie boisz?- odezwała się Jeżynowy Kieł
Lotosowa Bryza nie odezwała się ani słowem.
- Rozumiem. Jak tam kociaki?
- Mają się dobrze
- Idealne do gnębienia- zmarła chyba nie zdawała sobie sprawy że powiedziała to na głos
- Ani mi się wasz! Jeśli tylko dostaniesz się do ich snów to ci pokażę!
- Jak ja się ciebie nie boję. Nic mi nie zrobisz.
Nic nie odpowiedziała ponieważ nie wiedziała co ma powiedzieć. Była wobec jej bezbronna. Jeżynowy Kieł uśmiechnęła się szyderczo.
- Tak myślałam
- Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? Zmierzchowa Gwiazda nie żyje. Nikt z rodziny Okopconego Pyska nie żyje.
- Nie wiem może po prostu lubię nawiedzać koty nawet jeśli nie są mi do niczego potrzebne ale dobrze nie nadajesz się już do niczego. Po narodzinach kociaków w twoim życiu jest za dużo szczęścia. Pójdę do ucznia w klanie Wysokich Drzew. Ostatnio zginął jego ojciec i matka. Ten to dopiero jest smutny- kotka rozpłynęła się w powietrzu ale Lotosowa Bryza się nie obudziła.
Postanowiła pochodzić trochę po lesie. Rozejrzała się i poszła w stronę najbliższych drzew. Nie widziała prawie nic szła tylko na słuch i węch. Nagle jej oczy oślepiło jedne światło jakby patrzyła prosto na słońce w upalny dzień. Dopiero po chwili ujrzała kilka kotów siedzących z boku. Bała się trochę do nich podejść więc została tam gdzie była i pozostała tylko na patrzeniu. Usłyszała swoje imię z ust jednego z kotów. Podeszła kilka małych kroków dalej. W jednym z kotów poznała Zakurzona Chmurę. Reszta była całkiem obca.
- Nie bój się podejdź- powiedziała spokojniejszym niż za życia głosem
- Zakurzona Chmura co ja tu?...
- Nie wiem jak się tu dostałaś ale to Klan Gwiazdy. Miałam poczekać by powiedzieć to Jabłkowej Skórze ale skoro ty tu jesteś. Słuchaj mnie zwierzę...
Była medyczka jak i wszystko dookoła zniknęło a Lotosowa Bryza zobaczyła Lodową Łapę który próbował ją obudzić.
- Mamo kociaki płaczą. Chyba są głodne
- Już- kotka wstała i przeszła do legowiska w którym były jej dzieci i dała im jedzenie. Zastanawiała się co mogła powiedzieć jej Zakurzona Chmura i jak wogóle się tam znalazła. Czy z Mrocznej Puszczy było przejście do Klanu Gwiazdy? Jeśli tak było to czemu koty z Mrocznej Puszczy nie dostały się tam? Może ona pierwsza to odkryła.
- Mamo słuchasz mnie?- z jej zamysleń wyrwał jej Lodowa Łapa
- Trochę się zamyśliłam. Mów dalej
- Kędzierzawy Zachód mówi że świetnie poluje i jestem bardzo czujny. Mówił że taki powinien być każdy wojownik
- Dobrze że sobie radzisz
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro