Prolog
Światło księżyca oświetlało całą polanę. Wiał lekki wiatr a w powietrzu było czuć zwierzynę. Do urwiska podeszły trzy koty z dużym umięśnionym kocurem na czele. Ten spojrzał w dół. Wskazał ogonem bezpieczne zejście po kilkunastu dużych kamieniach. Na terenie pełnym pagórków było mniej zwierzyny niż zawsze, gdyż dwunożni zabrali im ostatnio kawałek terenu i zbudowali na nim miejsce w którym bawili się mali dwunożni. Każda zwierzyna mieszkająca tam uciekła do miejsca z domostwami. Zdobycie zwierzyny było teraz trudniejsze. Mali dwunożni biegali po pagórkach odstraszając ją i niszcząc cenne zioła. Ich ambitny przywódca chciał zdobyć terytorium klanu Zielonych Liści ale nie skończyło się to dobrze ich zastępczyni została zabita przez jedną z wojowniczek a przywódca stracił trzy życia przez jednego ucznia, zastępce i wojownika.
Koty zeszły na dół urwiska które było zrobione przez dwunożnych. Mieli nadzieję że znajdą zwierzyna która często tu przesiadywała. Jeden z kotów poczuł zapach krwi, kociej krwi.
- Kamienna Wyrwo, Skowroni Locie też to czujecie?- spojrzał w stronę innych kotów
- Jeśli chodzi ci o krew to może coś tu zdechło. Szukaj czegoś świeżego- powiedział Kamienna Wyrwa
- Ale Kamienna Wyrwo to zapach kociej krwi
- Kociej czy nie kociej nie zjemy tego. Wracajcie do szukania. Jaskółcza Gwiazda nas zabije jeśli znowu wrócimy z niczym.
Kocur mimo tego co powiedział Kamienna Wyrwa poszedł zobaczyć. Zajrzał za skałę. Leżała tam dziwnie znajoma kotka z połową ciała przygniecioną skałę. Miała szare futro i podrapane oczy. Nie dawała już żadnego znaku życia. Dopiero gdy podszedł bliżej rozpoznał w niej Zmierzchową Gwiazdę przywódczynię klanu Zielonych Liści.
- Co ona robiła na naszym terytorium?- zapytał sam siebie
- Wieczorny Powiewie co ty tam tak długo robisz. Mama nadzieję że złapałeś coś dużego! I kto był na naszym terytorium. Jeśli to klan Zielonych Liści to osobiście ich zabije!- krzyknął Kamienna Wyrwa
- Już ktoś ci wyprzedził- powiedział Wieczorny Powiew
Koty weszły za skałę i spojrzały najpierw na ciało a potem na wojownika który próbował je wyciągnąć spod kamienia. Skowroni Lot podeszła do niego i ku pomogła. Udało im się po dłuższych staraniach. Nogi koty były mocno przygniecione a jedna z kości prawie przebijała się przez skórę. Mogła tak leżeć już parę dni. Na ziemi była plamą zaschniętej krwi.
- Jak ona śmiała spadać na naszym terytorium. Nie mogła spadać u siebie
- Czasami myślę że naprawdę wymieniłeś mózg na pulchne myszy. Jak miała spadać na leśnym terytorium. Przede wszystkim powinniśmy zostawić jej ciało na terytorium klanu Zielonych Liści aby mogli ją pochować- Skowroni Lot zarzuciła ciało przywódczymi na plecy i poszła w stronę kamieni po których tu zeszli- Wy zostańcie i poluje
- Chyba zapomniałaś kto tu rządzi- upomniał jej Kamienna Wyrwa
- Nikt tu nie rządzi- odpowiedziała zanim zniknęła za skałami
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro