Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⌠Rozdział 26⌡

– Mówiłem wiele razy. Zdrajców czeka śmierć.

  Słowa Wilczej Gwiazdy ledwie dotarły do Lodowego Spojrzenia, kiedy młody kocur wlepiał przerażone spojrzenie w smukłe ciało przyjaciółki. Czarny wojownik miał wrażenie, jakby powietrze uciekło z jego płuc, a cały świat zatrzymał się w momencie, kiedy pazury przecięły delikatną skórę na gardle Sójczego Serca. Widział krew, która plamiła futro srebrzystej kotki, jednak odrzucał od siebie myśl, że wojowniczka umierała. 

  Sójcze Serce nie mogła umrzeć. 

– Pamiętaj o tym, synu. Nie będę więcej powtarzał – kontynuował beznamiętnie kremowy przywódca i machnął niedbale ogonem. Jego spojrzenie przeniosło się z dławiącej się wojowniczki na Lodowe Spojrzenie i Łaciate Futro. – Na razie daruje życie tej kotce, bo zdrajczyni zapłaciła za nie swoim. 

  Czarny kocur wiedział, że te słowa oznaczały łaskę w ustach Wilczej Gwiazdy, jednak nie umiał ich do siebie przyjąć. Nie chciał ich zrozumieć. Nie potrafił nawet nabrać głębokiego oddechu, kiedy nieprzerwanie wlepiał wzrok w Sójcze Serce. W kotkę, która nigdy nie patrzyła na niego, jak na kogoś obcego. W wojowniczkę, której zaufał. 

– Sójcze Serce... – Cichy szept opuścił usta Lodowego Spojrzenia bez świadomości kocura. Tuż po tym usłyszał zirytowane prychnięcie Wilczej Gwiazdy. 

– Pójdę po kogoś, żeby zabrał stąd jej ciało. Przyprowadzisz naszego więźnia z powrotem do obozu – kontynuował z rozdrażnieniem w głosie i strzepnął z łapy krew umierające wojowniczki. 

  Lodowe Spojrzenie otworzył pysk, aby odpowiedzieć, ale żaden dźwięk nie przepłynął przez jego gardło. Nie potrafił zebrać swoich myśli. Jedyne na czym był skupiony, to odgłosach dławienia. Sójcze Serce ledwie łapała kolejne urwane oddechy. Krew tworzyła kałużę wokół jej ciała, a wzrok kotki stawał się rozbiegany. 

– Lodowe Spojrzenie, rozumiesz co do ciebie mówię?! – Wściekłe syknięcie Wilczej Gwiazdy spowodowało, że wojownik wzdrygnął się i spojrzał na ojca. Był jednak zbyt rozkojarzony by skupić się na rysach przywódcy, które przecinała wściekłość. 

– Przyprowadzę Łaciate Futro. Za chwilę. – Nie poznawał własnego, pustego głosu, kiedy odpowiadał ojcu. Kłamał. Kłamał, jak największy kłamca. Wiedział jednak, że jeśli śmierć Sójczego Serca nie była tylko kolejnym koszmarem, nigdy więcej nie będzie mógł postawić łapy w obozie Klanu Wilka.

  Nigdy więcej nie będzie mógł stanąć tuż obok Wilczej Gwiazdy i wyprostować głowę, jako jego wierny syn. Nie mógł być już jego zabójcą i wojownikiem. Nie, kiedy ojciec zabił mu najbliższą przyjaciółkę, która dała mu nadzieję i wsparcie. 

– Masz wrócić nim wysłane przeze mnie koty tutaj przyjdą – warknął opryskliwie i zmrużył oczy, przyglądając się skulonej łaciatej kotce. – Spróbuj uciec, a możesz pożegnać się z resztą swojej rodziny. 

  Łaciate Futro wzdrygnęła się na te słowa i schowała głowę w łapach. Trzęsła się na całym ciele, nie kontrolując cichego skomlenia. Wilcza Gwiazda parsknął z rozbawieniem i machnął po raz kolejny ogonem. Tuż po tym ruszył powolnym krokiem do obozu, zostawiając Lodowe Spojrzenie tuż przy morzu krwi. 

  Ciemnoczerwona ciecz powoli płynęła w stronę kocura, przypominając o jego dziedzictwie.

– Sójcze Serce... – wyszeptał po raz kolejny czarny wojownik i dopiero wtedy zdołał przekroczyć dzielącą go odległość od drżącego ciała przyjaciółki. – Sójcze Serce, proszę. Proszę, nie zostawiaj mnie.

  Po pysku srebrzystej kotki przebiegł cień uśmiechu. Uniosła drżącą łapę do góry, którą ledwie musnęła bark kocura z raną po rytuale, po czym kończyna opadła z powrotem na ziemie. Lodowe Spojrzenie widział, jak życie ucieka coraz szybciej z ciała wojowniczki. Wojownikiem wstrząsnął szloch, kiedy poczuł nieprzyjemne szczypanie w oczach. 

– Sójcze Serce, proszę cię, nie odchodź! Nie opuszczaj mnie! – wychrypiał z dławiącą rozpaczą i opadł tuż przy ciele kotki, ignorującą otaczającą ich krew. Czuł, jak ciecz wsiąka w jego futro, kiedy trącił policzek wojowniczki. – Sójcze Serce...

  Nie dokończył, a ciało kotki zadrżało gwałtownie. Słyszał, jak nabiera ostatni chrapliwy oddech, przekręcając głowę w jego stronę. Ich nosy dotknęły się, nim zamknęła ogromne niebieskie oczy, wypuszczając resztki powietrza z płuc. Ciało kotki znieruchomiało, pozwalając krwi wypływać spokojnie i nieprzerwanie na piaszczystą ziemię wrzosowiska. 

  Sójcze Serce umarła. 

  Lodowe Spojrzenie nie był stanie się w poruszyć, dalej czując ciepło od dotykającego go nosa kotki. Wojowniczka przestała się poruszać, a jej ciało leżało bezwiednie na ziemi. Niebieskie tęczówki zniknęły za zamkniętymi powiekami, na zawsze znikając ze świata kocura. Nie słyszał już oddechu przyjaciółki. Nie słyszał własnych myśli - dookoła wybrzmiewała jedynie cicho pluskającą krew i płacz Łaciatego Futra. 

– Sójcze Serce... – zaczął cicho, a jego oddech musnął futro na pysku nieruchomej kotki. Jej jasnoszara sierść na policzkach delikatnie zafalowała. – Proszę... – wychrypiał, ale wiedział, że ta prośba nigdy nie zostanie spełniona. Jego przyjaciółka nie żyła. 

  Zacisnął zęby i pozwolił paru nieproszonym łzom spłynąć po policzkach. Zamknął oczy i przycisnął nos do nosa Sójczego Serca. Nie chciał przerwać tego dotyku i żałował, że dopiero teraz uderzyły w niego uczucia, jakie czuł do kotki. W momencie, kiedy na wszystko było już za późno. Kiedy stracił swoją szansę. 

  Z westchnieniem odsunął pysk od pyska Sójczego Serca i pozwolił przeciągłemu skowytowi opuścić jego usta. Przytulił pysk do futra kotki i na krótką chwilę skupił się na własnej rozpaczy. Na cierpieniu, które zalało go od środku. Na bólu, na który nie był przygotowany. Na stracie, której nigdy nie powinien odnieść. 

  A potem potrząsnął głowę i wyprostował sztywną szyję. Nie mógł rozpaczać w nieskończoność na wrzosowisku, jeśli zamierzał opuścić Klan Wilka. Musiał odejść, jak najszybciej - szczególnie, jeśli chciał zaprowadzić w bezpieczne miejsce Łaciate Futro i zabrać ze sobą ciało Sójczego Serca. 

  Wykrzywił pysk od bólu, po czym podszedł do skulonej na ziemi koleżanki z podróży. Delikatnie dotknął łapą barku wojowniczki, a ta drgnęła nerwowo. Wlepiła przerażone spojrzenie granatowych oczu w czarnego kocura. 

– Musimy iść. Odprowadzę cię do granicy Klanu Lasu – wymamrotał cicho, starając się utrzymać spokojny głos. 

  Musiał utrzymać nerwy na wodzy. Na jakiś czas. Potem miała przyjść obezwładniająca rozpacz. Jednak nie teraz. Jeszcze nie. 

– Powiedział, że zabije moją rodzinę. L-lodowe Spojrzenie, ja nie mogę odejść – wyszeptała zdławionym głosem Łaciate Futro, gwałtownie kręcąc głową. Wzrok wojownika złagodniał i delikatnie oparł ogon na barku koleżanki. 

– Nie mogę cię tu zostawić na pewną śmierć. Straciłem dzisiaj już jedną przyjaciółkę. Nie stracę również ciebie – odparł cicho, opierając ogon na barku kotki. Łaciate Futro wzdrygnęła się od dotyku czarnego wojownika. 

– Nie dotykaj mnie. Byłeś gotowy mnie zabić – warknęła, ale w jej głosie nie było słychać woli walki. Leżała, wpatrując się z czystym przerażeniem w Lodowe Spojrzenie. Kocur skrzywił się na jej słowa. 

– Możemy to przedyskutować, kiedy będziemy już przy granicy z Klanem Lasu? – spytał cicho, a łaciata sierść kotki uniosła się lekko do góry. 

– Jeśli stąd odejdę, Wilcza Gwiazda zabije moją rodzinę! Muszę ich chronić! – Panika wybrzmiała w głosie kotki wraz z mobilizacją, kiedy Łaciate Futro uniosła się drętwo z ziemi. Lodowe Spojrzenie zacisnął z irytacją zęby, wiedząc, że tracą cenne uderzenia serca na ucieczkę.  

– Myślisz, że jeśli nie uciekniesz, twoja rodzina będzie bezpieczna? – spytał, wiedząc, że pozwala sobie na zbyt dużą bezpośredniość i brutalność. W obecnej sytuacji to była jedyna opcja. – Łaciate Futro, nikt nie jest obecnie bezpieczny. Teraz zwłaszcza my.

  Biało-czarna kotka poderwała się z ziemi i stanęła dokładnie naprzeciw wojownika. Dalej drżała od emocji, ale Lodowe Spojrzenie widział, jak walczy ze strachem. 

– Boisz się, że tatuś wróci i rozszarpię cię na kawałki? – warknęła, odsłaniając zęby w grymasie. – Powinien. Zdrajcy i tchórze nie powinni nazywać się wojownikami.  

– Łaciate Futro... – Nabrał urwany oddech, czując, jak słowa kotki uderzają w niego o wiele mocniej niż mógłby się spodziewać. – Boję się i ty też. – Wojowniczka już otwierała pysk, aby wejść mu w słowo, ale nie dał jej głosu. – Nie mamy czasu. Zaprowadzę cię do granicy i tam możesz obrzucić mnie błotem. Chcę tylko mieć pewność, że jesteś bezpieczna i, że ciało Sójczego Serca zostanie pochowane z szacunkiem na jaki zasłużyła. 

  Dopiero ostatnie słowa Lodowego Spojrzenia spowodowały, że z twarzy Łaciatego Futra zniknął grymas. Granatowe oczy zamigotały smutkiem, kiedy spojrzała na smukłe ciało martwej wojowniczki tonącej w kałuży własnej krwi. Biało-czarna kotka westchnęła cicho i pokiwała drętwo głową. 

– W porządku. Pomogę ci ją przenieść do granicy – wymamrotała i podeszła do ciała Sójczego Serca. 

  Lodowe Spojrzenie przełknął ślinę i powoli ruszył za koleżanką. Czuł ciężar każdego stawianego kroku, kiedy łapy zapadały się w zimnym śniegu. Chłód był przeszywający, jednak nie tak bardzo, jak ból, jaki powodował widok martwej przyjaciółki. 

– Lodowe Spojrzenie? – Miękkie brzmienie głosu Łaciatego Futra spowodowało, że potrząsnął głową w rozproszeniu. – Przykro mi – wymruczała cicho, kiedy pochylił pysk przy ciele Sójczego Serca. 

– Mi też – odparł, kierując te słowa nie tylko do wojowniczki z Klanu Chmur, ale i do kotki, której oczy powinny błyszczeć pełnią życia. 

  Zaczerpnął urwany oddech, a Łaciate Futro musnęła jego bark nim pomogła wojownikowi położyć ciało Sójczego Serca na jego plecach. Stanęła tuż obok niego, przejmując część ciężaru ciała na siebie i ruszyli w drętwej ciszy w stronę lasu. 

  Lodowe Spojrzenie narzucił nierówne i szybkie tempo, skupiony na rosnących w oczach koronach drzew. Już wiele księżyców temu opuścił znajome terytorium Klanu Lasu, jednak wiedział, że już na zawsze będzie miał sentyment do tego miejsca. Lubił zapach drzew liściastych i łagodne światło, które wpadało do niego pomiędzy zielonymi gałęziami. Myśl, że to tam kryło się bezpieczne schronienie dodawała sił i odpychała rozpacz. 

  Ostry Głaz w końcu ukazał się na horyzoncie, ukryty za wysokimi drzewami, tworzącymi koniec Liściastej Ścieżki. Lodowe Spojrzenie skrzywił się na wspomnienie rytuału, a rana na barku dała o sobie znać. Wypuścił powietrze przez zaciśnięte zęby, kiedy w milczeniu przechodził z Łaciatym Futrem po ziemi niczyjej. To miejsce niosło co pełnie pokój, jednak kocur dalej pamiętał ilość krwi, jaką tu przelano - nie był pewien czy jeszcze kiedykolwiek spojrzy na to miejsce w ten sam sposób. 

– Dalej pójdę sam. – Przerwał milczenie, przystając przy granicy Klanu Lasu i Klanu Mroku, którą wyznaczał Długi Strumień. Łaciate Futro spojrzała bez przekonania na lekko zmrożoną wodę, a potem na kocura. 

– Dasz radę przenieść ją przez potok? – spytała, przekrzywiając głowę. 

– Tak. Tam jest stabilna, stara kłoda, które uniesie nasz ciężar – odparł, wskazując na stary kawałek drewna, który tworzył przejście nad wąskim strumieniem. – Myślisz, że koty Klanu Mroku moczą swoje futra co księżyc, aby dotrzeć na zgromadzenie? Nie jesteśmy rybami. 

  Suchy śmiech opuścił pysk Łaciatego Futra. 

– Dobrze, że Leszczynowy Cień cię nie słyszy. 

  Lodowe Spojrzenie zdołał przywołać na pysk blady uśmiech, słysząc słowa kotki i westchnął przeciągle. Tuż po tym westchnienie opuściło pysk Łaciatego Futra i wojowniczka spojrzała z boku na wojownika, ciągle podtrzymując część ciała Sójczego Serca. 

– Dlaczego chciałeś mnie zabić, Lodowe Spojrzenie? – spytała cicho, a czarny kocur skrzywił się na te słowa. 

– To nie tak, że chciałem – zaczął, wiedząc, jak żałośnie wybrzmią te słowa w jej oczach. – Ja po prostu nie miałem wyboru. 

– Zawsze jest wybór – odparła cicho, co spowodowało, że wojownik skrzywił się. 

– Mylisz się, Łaciate Futro. Czasami nie mamy wyboru. Czasami musimy postąpić tak, by ochronić najbliższych. Tak, by przetrwać. – Głos Lodowego Spojrzenia brzmiał dziwnie pusto i odlegle, kiedy pozwalał kolejnym słowom wypływać z gardła. Zwiesił głowę i westchnął cicho. – Nie zawsze możemy wykazać się heroicznością. Nie zawsze możemy być dobrzy.

– Lodowe Spojrzenie...

– Nic mi nie jest. Nie pocieszaj mnie, tylko uciekaj w bezpieczne miejsce – przerwał jej i spojrzał na koleżankę. – Sójcze Serce poświęciła się za naszą wolność. Nie możemy tego zmarnować. 

– Wiem. – Łaciate Futro skinęła głową i odsunęła się od kocura, tak, że ciężar martwego ciała znalazł się tylko na jego barkach. 

  Wojowniczka podeszła do krzewów, za którymi krył się bezpieczny las, kiedy zatrzymała się i odwróciła się z powrotem do Lodowego Spojrzenia. 

– Gdyby to wszystko potoczyło się inaczej... Gdyby Sójcze Serce nie wyskoczyła, czy... – urwała, a a smutny uśmiech zawitał na pysku wojownika, kiedy zrozumiał dokąd zmierzała Łaciate Futro. 

– Nic byś nie poczuła. – Pochylił głowę, nie będąc w stanie patrzeć w ogromne oczy kotki. 

– Dziękuję. – Ciche miauknięcie wojowniczki zabrzmiało niczym szum wiatru. – Do zobaczenia, Lodowe Spojrzenie. 

– Niech Klan Gwiazdy ma cię w opiece – odpowiedział niewyraźnie, po czym skierował się w stronę własnego terytorium. 

  Ciężar, który czuł w klatce piersiowej był znacznie trudniejszy do udźwignięcia niż smukłe ciało Sójczego Serca. Z każdym kolejnym krokiem odnosił wrażenie, jakby martwa wojowniczka traciła na wadze i kurczyła się. Krew przestała spływać z rozciętego gardła, wcześniej pozlepiawszy czarne kosmyki na skórze kocura. Dopiero kiedy przekroczył granicę, do nosa dotarł nieprzyjemny zapach śmierci. 

  Wykrzywił pysk w grymasie i wszedł ostrożnie na starą kłodę. Drewno cicho trzasnęło pod ciężarem, kiedy Lodowe Spojrzenie stawiał kolejne kroki po przetartej powierzchni. Skupił wzrok na ciemnej powierzchni, pod którą kryła się zamrożona woda. Długi Strumień zwykle był spokojnym potokiem, jednak ostatnie czego brakowało wojownikowi, to zimna kąpiel pod lodem, z którego mógłby się nie wydostać. 

  Miał jedno zadanie - donieść ciało Sójczego Serca do domu - i zamierzał je wykonać. Co miało stać się później na razie go nie obchodziło. Wiedział, że Klan Mroku nie przyjmie go z otwartymi łapami, ale liczył, że przynajmniej godnie pochowają jego przyjaciółkę. Wiedział, że była zdrajczynią, jak on - jednak to on był synem, który dobrowolnie szedł w ślady ojca. 

  Zatrzymał się przed Drogą Grzmotu i na chwilę odłożył ciało przyjaciółki na ziemię. Spojrzał w jej spokojną twarz, która tak kłóciła się z krwistą rysą na szyi. Bez szkarłatu wyglądałaby, jakby spała. Lodowe Spojrzenie dałby wszystko, żeby tak właśnie było. 

– Przepraszam, Sójcze Serce – wyszeptał cicho, trącając nosem futro na karku kotki tuż przy bliźnie po Mrocznej Kotlinie. Tuż po tym po ciemnej drodze przejechał potwór. 

  Smród stworzenia o jaskrawych oczach zalał nos Lodowego Spojrzenia, jednak wojownik wolał ten zapach niż odór śmierci. Wychylił się spomiędzy paproci, aby upewnić się, że przejście jest bezpieczne, po czym podniósł ciało Sójczego Serca i przebiegł po asfaltowej powierzchni na drugą stronę.

  Odetchnął, kiedy sosny zasłoniły go swoimi gałęziami, a śnieg zaskrzypiał pod łapami. Rozglądał się z uwagą, szukając znajomych pysków, jednak błotniste terytorium tonęło w ciszy, jakby wyczekiwało, aż w samotności dotrze do obozu. 

  W duchu miał nadzieje, że jednak na kogoś wpadnie - wtedy zmierzenie się z kolejną porcją wrogości nie byłoby tak trudne. Przekazanie informacji o śmierci Sójczego Serca nie byłoby niczym kamień do zgryzienia. Los był jednak złośliwy. Lodowe Spojrzenie szedł w samotności przez bagienne terytorium, słysząc w tle pojedynczego ptaka. 

  Kiedy przed sobą dostrzegł niewielkie przejście pomiędzy gęsto rosnącymi ostrokrzewami, przystanął. Serce przyśpieszyło od niepokoju, którego nie umiał się pozbyć. Nie miał żadnej gwarancji, że Czarna Gwiazda przyjmie go z powrotem. To był drugi raz w krótkim czasie, kiedy odszedł z klanów. Wtedy miał sensowne wyjaśnienie - teraz nie miał nic na swoją obronę. 

  Zgrzytnął zębami i zaczerpnął głębszy oddech, odganiając ponure myśli. Pochylił lekko głowę i wszedł do cienkiego tunelu, uważając, aby ciało Sójczego Serca zahaczyło o jak najmniejszą liczbę gałązek. 

  Znajome zapachy pobratymców zalały nos kocura, kiedy wyłonił się po drugiej stronie gęsto rosnącej bariery. Rozejrzał się dookoła, dostrzegając wiele znajomych pysków. Koty rozmawiały ze sobą, dzieląc się ostatnim skromnym posiłkiem bądź czyściły futra na wychudzonych przez porę nagich drzew ciałach. 

  Nikt w pierwszych uderzeniach serca zdawał się nie zauważyć powrotu Lodowego Spojrzenia - do momentu, aż spod kępy jeżyn zerwała się z krzykiem brązowa, pręgowana kotka. 

– Czy to Sójcze Serce?! – pisnęła Przepiórcze Skrzydło, podbiegając do czarnego kocura. Wlepiał przestraszone spojrzenie ciemnych, bursztynowych oczu w wojownika, oczekując, aż ten zaprzeczy. – To nie jest ona, prawda...?

  Głos ugrzązł w gardle Lodowego Spojrzenia, kiedy wpatrywał się w pobratymkę. Nie był w stanie nic odpowiedzieć, jedynie położył delikatnie na ziemi ciało Sójczego Serca i pochylił głowę przed kotką, której matka wychowała martwą wojowniczkę. Wiedział, że jego przyjaciółka traktowała Przepiórcze Skrzydło, jak prawdziwą siostrę, nawet gdy nie łączyła je kropla krwi. 

– Co się stało?! – Do dwójki kotów podbiegła Mysia Skóra i zatrzymała się gwałtownie tuż przed ciałem Sójczego Serca. Oczy ciemnoszarej kotki przybrały dwa razy większe rozmiary, kiedy spojrzała na martwą wojowniczkę. 

  Lodowe Spojrzenie nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Widział, jak druga z przybranych sióstr Sójczego Serca przygląda się z niedowierzaniem rozcięciu na gardle. Po chwili Mysia Skóra uniosła głowę i wlepiła oskarżycielski wzrok w czarnego kocura. 

– Zabiłeś ją?! – warknęła, kładąc uszy po sobie. Bursztynowe oczy błyszczały od bólu i wrogości, kiedy wpatrywały się w Lodowe Spojrzenie. – Przyszedłeś pochwalić się, że zabiłeś moją siostrę?! 

  Futro na karku wojownika uniosło się do góry, kiedy Mysia Skóra powtórzyła swoje oskarżenie. Odsłonił zęby w grymasie i zmrużył oczy, odpowiadając równie wściekłym spojrzeniem ciemnoszarej kotce. 

– Kpisz sobie ze mnie?! – warknął i zrobił chwiejny krok w stronę wojowniczki. Czuł, że adrenalina powoli z niego schodzi, powodując, że gwałtownie tracił siły. Musiał jednak wytrzymać jeszcze trochę, by zmierzyć się z tą wrogością.

– Odsuń się od niej, zdrajco! – parsknął Jarzębinowy Cierń nim Mysia Skóra zabrała głos i wcisnął się pomiędzy nią, a Lodowe Spojrzenie. Czarny kocur spojrzał z rozdrażnieniem na wojownika, a jego ogon zadrżał z irytacji. 

– Możesz mnie nazywać, jak chcesz, ale nie pozwolę, aby ktoś zarzucał mi zabójstwo Sójczego Serca – odparował, kładąc uszy po sobie. 

  Czuł na sobie palące spojrzenia innych pobratymców, kiedy wpatrywał się w Jarzębinowego Ciernia - i wiedział, że to kwestia czasu, kiedy głos zabierze Czarna Gwiazda. Był niemal pewny, że przywódca przygląda się temu z boku, pozwalając wojownikom nawarczeć na zdrajcę - tym razem nie zamierzał ochłodzić ognia wściekłości swoich kotów. Lodowe Spojrzenie to rozumiał. 

– To niby kto ją zabił? – parsknął opryskliwie Jarzębinowy Cierń, zasłaniając swoim ciałem Mysią Skórę, której uniesiona sierść powodowała, że wyglądała na dwa razy większą. 

– Wilcza Gwiazda. – Słowa ledwie przeszły przez gardło Lodowego Spojrzenia i skrzywił się, widząc przerażenie w oczach Przepiórczego Skrzydła, która kucała przy ciele Sójczego Serca. 

– Dlaczego ją zabił? – spytała cicho brązowa wojowniczka, unosząc wzrok znad martwej kotki. – Dlaczego wróciłeś, Lodowe Spojrzenie? 

  Czarny wojownik nie zdążył odpowiedzieć pobratymce, bo został uprzedzony przez rudego kocura, który zbliżył się do wyjścia z obozu. Czarna końcówka ogona przywódcy podrygiwała od niezadowolenia, kiedy stanął z boku, zawieszając spojrzenie niebieskich oczu na młodym kocurze. 

– To doskonałe pytanie, Przepiórcze Skrzydło, na które z chęcią poznałbym odpowiedź – warknął Czarna Gwiazda, mrużąc ślepia. – Co ty razem masz na swoją wymówkę, Lodowe Spojrzenie?

– Czarna Gwiazdo, przepra... – zaczął nerwowo, jednak przywódca przerwał mu w pół słowa. 

– Daruj sobie przeprosiny i lepiej szybko znajdź sensowne wyjaśnienie na własną zdradę. Nie jestem dziś w nastroju na udręczone zawodzenie kociaka. 

  Lodowe Spojrzenie przełknął ślinę i uciekł wzrokiem z pyska przywódcy. Nie był w stanie patrzeć na niego, kiedy tuż obok leżała Sójcze Serce. To na jej zamkniętych powiekach zawiesił wzrok, szukając jakiegokolwiek wsparcia w znajomym pysku. Wiedział, że wojowniczka jest teraz na Srebrnej Skórze, bezpieczna i daleko od wszelkiego cierpienia. Ta myśl dawała pocieszenie. 

– Na swoją zdradę nie mam żadnego innego wyjaśnienia, jak poza tym, że okazałem się pszczelim móżdżkiem, który dał się zmanipulować – zaczął i przymknął oczy. Wiedział, że wszystkie koty w obozie wsłuchują się z uwagą w każde z jego słów. – Ponoszę winę za przywołanie Wilczej Gwiazdy do życia i przyprowadzenie do klanów Mięty. Przyczyniłem się do ogromnego cierpienia, za które szczerze żałuję i nie oczekuję natychmiastowego przebaczenia.

– Więc czego oczekujesz? – odezwał się bezbarwnym głosem Czarna Gwiazda. 

– Chciałbym pochować godnie Sójcze Serce na terytorium, które było jej domem. Popełniła błąd, ale nie zasłużyła, by Wilcza Gwiazda potraktował jej ciało, jak wronią karmę – odparł cicho i spiął mięśnie na karku. – Chciałbym wrócić do Klanu Mroku. Zdaję sobie sprawę, że proszę o wiele, Czarna Gwiazdo. 

– Cieszę się, że nie muszę ci tego przypominać – mruknął cierpko przywódca, a czarny kocur spojrzał na niego kątem oka. – Zdradziłeś moje zaufanie, Lodowe Spojrzenie. Zdradziłeś swój klan. Zdradziłeś Klan Gwiazdy, który wysłał cię w ważną misję. Powiedz mi, dlaczego miałbym przyjąć cię z powrotem do mojego klanu? 

  Wojownik zmusił się przenieść wzrok z martwej przyjaciółki na przywódcę. Intensywność spojrzenia przywódcy paliła go w skórę, ale to było niczym w porównaniu z ilością emocji, jakie ledwie trzymał na wodzy. 

– Mogę pomóc w pokonaniu Wilczej Gwiazdy nie tylko dlatego, że Klan Gwiazdy wysłał mnie w podróż. Mój ojciec poznał mnie na wylot na przestrzeni księżycy, ale ja mogę pochwalić się równie dużą wiedzą o nim. Wiem, jak obecnie działa, jakie ma plany i jak wygląda obóz Klanu Wilka. – Każde słowo dobierał ostrożnie nim pozwalał wybrzmieć mu w obozie. – Za moją pomoc proszę o ostatnią szansę. Postaram się udowodnić, że dalej jestem godny miana wojownika Klanu Mroku. 

  Widział, jak futro na karku Czarnej Gwiazdy powoli opada, kiedy przemawiał. Spojrzenie przywódcy dalej było harde, ale wojownik mógł przysiąc, że dostrzegł błysk ulgi w znajomych ślepiach. Rudy kocur rozejrzał się po obozie, spoglądając na każdego ze swoich kotów nim ledwie widocznie skinął głową. 

– W porządku. Dajemy ci ostatnią szansę, Lodowe Spojrzenie. Mądrze ją wykorzystaj – miauknął po chwili Czarna Gwiazda. 

– Dziękuję – odparł cicho wojownik, pochyliwszy głowę, a przywódca podszedł do niego i przelotnie dotknął ogonem jego barku. 

– Jarzębinowy Cierniu, Mysia Skóro, przenieście ciało Sójczego Serca na środek obozu. Dzisiejszej nocy odbędzie się czuwanie przy ciele naszej wojowniczki – miauknął Czarna Gwiazda i dwójka wywołanych wojowników pokiwała głowami. 

  Przecisnęli się obok Przepiórczego Skrzydła i delikatnie unieśli smukłe ciało martwej kotki. Koło Lodowego Spojrzenia przeszedł Sosnowa Pręga, który ruszył do ukrytego za zasłoną iglastych gałęzi legowiska medyków. Przy wejściu czekał już na niego Jaszczurzy Kieł, który pustym wzrokiem wpatrywał się w ciało Sójczego Serca. 

– Kiedy odpoczniesz, przyjdź i opowiedz dokładnie o tym co się stało – odezwał się cicho Czarna Gwiazda, spoglądając na koty, które powoli szły do swojej martwej pobratymki. – I o tym co dzieje się na wrzosowisku.

  Lodowe Spojrzenie spojrzał na swojego byłego mentora i dostrzegł niepokój w kącikach oczu przywódcy. Wiedział, że rudy kocur był na niego zły, jednak i tak dotknął nosem jego barku. 

– Zaranna Bryza prawie im uciekła. Jeszcze żyje, ale trzeba pomóc jej i pozostałym klanowym kotom – wyszeptał cicho, po czym cofnął się o krok w bok od przywódcy. Czarna Gwiazda skrzywił się i pochylił głowę. 

– Pomożemy im. Musimy – wymamrotał niewyraźnie rudy kocur i odszedł mozolnym krokiem w stronę swojego legowiska. 

  Lodowe Spojrzenie odprowadził wzrokiem Czarną Gwiazdę nim ruszył powoli do ciała Sójczego Serca. Wokół martwej kotki zebrało się już parę kotów, które po raz ostatni dzieliły z nią języki. Jałowcowa Łapa lawirował między nimi, wcierając z największą ostrożnością w srebrzyste, lekko cętkowane futro lawendę. Mentor ucznia, Jaszczurzy Kieł siedział z boku, tępo wpatrując się w ciało kotki, zupełnie, jakby nie dowierzał w śmierć wojowniczki. Lodowe Spojrzenie zbliżając się do medyka, dostrzegł jego zaszklone oczy - był zaskoczony, że ciemnobrązowy kocur aż tak przeżywał odejście pobratymki. 

– To była dobra wojowniczka. – Usłyszała obok siebie miękki, przepełniony żalem głos, kiedy usiadł przy ciele Sójczego Serca. 

  Spojrzał kątem oka na Przepiórcze Skrzydło, która siedziała tuż obok niego. Spojrzenie bursztynowych oczu zawiesiła na ciele martwej kotki, podczas gdy jej ojciec, Sosnowa Pręga oparł nos na barku Sójczego Serca z drugiej strony. Mysia Skóra siedziała z boku, skulona tuż przy Jarzębinowym Cierniu, płacząc cicho. Ciałem Lodowego Spojrzenia wstrząsnęło na ten widok, kiedy dotarło do niego, że nie on jedyny opłakiwał śmierć jasnoszarej kotki - jej przybrana rodzina cierpiała równie mocno. 

– Była najlepszą przyjaciółką – wychrypiał w odpowiedzi i zgarbił barki, pochylając głowę. 

– Byłeś dla niej całym światem, wiesz? – odparła cicho Przepiórcze Skrzydło i przysunęła się bliżej wojownika, tak by ich futra stykały się ze sobą. 

– Teraz już wiem – przyznał z niechęcią, a w jego głos wdarły się emocje, których nie potrafił dłużej w sobie tłumić. – Powinienem ją zauważyć nim wyskoczyła na mnie i Wilczą Gwiazdę. Powinienem ją powstrzymać. Nie powinna zginąć – kontynuował, a pierwsze z łez spłynęły po jego pysku. 

– Nie powinna – przyznała cicho Przepiórcze Skrzydło, a Lodowe Spojrzenie spiął się na te słowa. – Jednak znając Sójcze Serce, świadomie podjęła tą decyzję. Wiedziała, że zginie, ale na pewno poświęciła się w dobrej wierze. 

– Poświęciła się za Łaciate Futro. – Ledwie usłyszał wypowiedziane przez siebie słowa i jego ciałem wstrząsnął dreszcz. 

– Zginęła jako bohaterka – zamruczała łagodnie Przepiórcze Skrzydło i schyliła głowę, by delikatnie dotknąć nosem ciała Sójczego Serca. – Tak ją właśnie zapamiętamy - jako bohaterkę, oddaną wojowniczkę i wspaniałą przyjaciółkę. 

  W odpowiedzi otrzymała zduszony szloch Lodowego Spojrzenia, który opadł do ziemi i wtulił pysk w futro Sójczego Serca. Znajomy zapach kotki zniknął, schowany gdzieś pod odorem śmierci i wonią lawendy. Kocur zacisnął zęby od bólu i pozwolił, aby rozpacz wzięła nad nim górę. Cierpienie zawładnęło jego ciałem, kiedy zrozumiał, że po Sójczym Sercu pozostały tylko wspomnienia. 

  Po kotce, którą kochał i którą stracił. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro