⌠Rozdział 18⌡
Śnieg prószył delikatnie, przedzierając się przed kłęby ciemnych chmur. Lamparcia Cętka czuła przeszywające zimno, stawiając łapę za łapą w białym puchu, który pokrył całe terytorium Klanu Lasu. Chłód wzmacniały silne podmuchy wiatru, gwiżdżące cicho pomiędzy wysokimi dębami i ogromnymi kasztanowcami. Widziała, jak z mijanych drzew co jakiś czas spadają małe zaspy, gdy przygnieciona gałąź nie wytrzymywała dłużej ciężaru. Cisza w lesie była jednak złudzeniem wraz z malowniczym obrazem przed oczami kotkami - na niebie kłębiły się ciemne chmury, rzucając półmrok na las, a za granicą kryło się niebezpieczeństwo. Idąc wzdłuż krańca terytorium wraz z pozostałymi kotami z patrolu wypatrywała jakichkolwiek zmian. Przy Długim Strumieniu nie napotkali żadnych wojowników oznajmiających atak klanu Wilczej Gwiazdy, jednak przy Liściastej Ścieżce mogło kryć się wiele niepokojących wieści.
Czuła, jak jej serce przyśpiesza, bijąc w nierównym rytmie, kiedy mijali krzewy, za którymi krył się Ostry Głaz. Obraz rytuału dalej tkwił w jej głowie, jakby miał miejsce zaledwie parę uderzeń serca temu. Choć minęło od tego czasu ponad pół księżyca, nie potrafiła uporać się z tamtym momentem. Jej umysł po paru wschodach od przebudzenia dalej żył tym wydarzeniem. Cały organizm kotki był zaalarmowany i niemal wyczekiwał, aż coś wyskoczy na nich z zarośli.
Wykrzywiła pysk i uciekła wzrokiem od krzewów, które kryły zbyt dobrze znany wojowniczce głaz. Tym samym poczuła, jak ktoś zrównuje z nią kroku i ociera się o jej ramię. Uniosła głowę do góry i ujrzała błyszczące oczy w kolorze bursztynu. Czuła, jak żołądek zaciska się od emocji, kiedy spojrzenie Słonecznego Serca przeszywało ją na wylot. Zdołała posłać mu delikatny uśmiech, jednak nim którekolwiek z nich zdołało otworzyć pysk, rozległ się głośny pisk pełen obruszenia.
We dwójkę wraz z Łanim Skokiem na przodzie patrolu spojrzeli w bok, gdzie przed chwilą podskakiwały dwie małe kule futra. Teraz jedna z nich, szylkretowa wylądowała w zaspie śniegu, a obok niej drżała ze śmiechu jasnoruda z białymi plamami. Lamparcia Cętka widziała, jak Słoneczne Serce mruży oczy, spoglądając z niezadowoleniem na swojego ucznia. Rozumiała jego niezadowolenie, jednak gdy patrzyła tak na Miodową Łapę i Lawendową Łapę nie była pewna, czy uczniowie w ogóle rozumieli co się tak właściwie działo. Czy wiedzieli jak trudne czasy nadeszły dla klanów? Czy zdawali sobie sprawę, że obchód granicy to nie zwykły patrol? Czy oni w ogóle wiedzieli jakim zagrożeniem był Wilcza Gwiazda?
Lamparcia Cętka nie była pewna czy odpowiedź na którekolwiek z tych pytań będzie twierdząca. Obserwują uczniaków, wiedziała, że dla nich dalej największą atrakcją był ich pierwszy śnieg. Po części miała nawet nadzieję, że świat pozostanie właśnie taki w ich umysłach - wiedziała jednak, że prędzej później coś się wydarzy i odbierze im dziecięcą beztroskę.
– Lawendowa Łapo – westchnął Łani Skok, kiedy kotka nieporadnie gramoliła się ze śniegu, zrzucając jak najwięcej zimnego puchu na stojącego obok brata. Miodowa Łapa odskoczył od razu od uczennicy i otrzepał swoje futro.
– Ale to on mnie wrzucił – zaprotestowała Lawendowa Łapa, kładąc uszy po sobie. Lamparcia Cętka stojąc obok widziała, jak Łani Skok sili się na powagę, jednak jego wąsy podrygiwały z rozbawienia.
– Więc bądź mądrzejsza i nie odpowiadaj na jego zaczepkę, rzucając w niego śniegiem – napomniał ją wojownik, jednak kremowo-brązowa wojowniczka wiedziała, że wojownik gdyby mógł, sam rzuciłby śniegiem w swojego brata, stojącego obok niej.
– Ha! Jestem mądrzejszy – zaświergotał wesoło Miodowa Łapa, a Słoneczne Serce spojrzał na niego z powątpiewaniem.
– Przypomnieć ci kto wrzucił Lawendową Łapę do śniegu? – spytał złocisty wojownik, a jego uczeń przeskoczył nerwowo z łapy na łapę.
– To był taki żart – odpowiedział pośpiesznie kocurek, a Lawendowa Łapa zmrużyła oczy.
– Rzucenie w ciebie śniegiem to też tylko taki tam żart – odpowiedziała mu szylkretowa kotka, przedrzeźniając go, po czym rzuciła w brata kolejną porcję białego puchu.
Lamparcia Cętka musiała stłumić w sobie chichot, słuchając tej wymiany zdań, jednak ta beztroska sprzeczka odciągała jej ciemne myśli, przypominające burzowe chmury. Było tak przyjemnie i zwyczajnie, kiedy dwójka uczniów broniła swoich racji, a ich mentorzy byli wobec tego bezradni - dalej pamiętała, jak Łani Skok i Słoneczne Serce robili dokładnie to samo, gdy byli młodsi. Domyślała się, że i oni to pamiętają - wystarczyło zauważyć, jak bracia wymieniają między sobą spojrzenia.
– Oh wystarczy tego dobrego – westchnął przeciągle Łani Skok, po czym podszedł do Lawendowej Łapy. Złapał kotkę za kark i wyciągnął ją z resztek zaspy, w których siedziała. – Musimy iść dalej. Jesteście uczniami, a nie kociakami, mam rację? – Obrzucił spojrzeniem rodzeństwo, a oni żywiołowo pokiwali głowami.
– A niedługo będziemy najgroźniejszymi wojownikami! – odpowiedział mu dumnie Miodowa Łapa, wypinając pierś. Słoneczne Serce trzepnął go ogonem w uchu, kręcąc przy tym głową.
– Jeśli będziesz tylko gadać, to czeka cię wiele księżycy treningów – miauknął z rozbawieniem wojownik i jasnorudy uczeń położył uszy po sobie.
Lamparcia Cętka widziała, jak Miodowa Łapa już otwiera pysk, by coś odpowiedzieć mentorowi, jednak w ostatniej chwili się powstrzymał. Zamiast tego podskoczył do góry i ruszył szybkim truchtem przed siebie, wznawiając marsz przy granicy. Łani Skok od razu ruszył za nim, zostawiając Lawendową Łapę z dwójką pozostałych wojowników.
– Lepiej chodźmy, bo zaraz nam twój brat ucieknie – odezwała się Lamparcia Cętka, machnąwszy ogonem do młodszej kotki, a ta poderwała się z entuzjazmem. W jej oczach zatańczyły iskierkę, kiedy ruszyła ramię w ramię obok wojowniczki, a tuż za ich ogonami szedł Słoneczne Serce.
Przez krótką chwilę uczennica milczała, skacząc wzrokiem pomiędzy śnieżnym krajobrazem, a kremowo-brązową kotkę. Lamparcia Cętka czuła dumę, która promieniowała od Lawendowej Łapy. Widziała, że młoda koteczka jest podekscytowana samym faktem, iż idzie koło wojowniczki. Kremowo-brązową kotkę rozczulało spojrzenie szeroko otwartych błękitnych oczu.
– Jesteś partnerką Słonecznego Serca? – spytała nagle Lawendowa Łapa z taką lekkością, jakby pytała o to co wojowniczka zjadła na śniadanie.
Lamparcia Cętka zakrztusiła się przełykaną śliną i wlepiła zaskoczone spojrzenie w uczennicę. Oczy szylkretowej kotki lśniły wesoło, kiedy przekrzywiła z zaciekawieniem głowę, oczekując odpowiedzi. Wojowniczka czuła, jak zaczyna palić ją skóra i nagle jej własne ciało stało się dla niej niezwykle niewygodne. Na jej plecach spoczywał wzrok Słonecznego Serca i nawet nie patrząc na niego, czuła intensywność jego spojrzenia.
Milczała, a cisza przedłużała się z każdym uderzeniem serca. Lamparcia Cętka próbowała otworzyć pysk albo spojrzeć na złocistego wojownika, jednak nie umiała zrobić ani tego ani tego. Ledwie stawiała dalej kroki, podążając za śladami łap Miodowej Łapy i Łaniego Skoku.
– Ja.. – zaczęła, ale urwała, nie wiedząc co ma powiedzieć. Znała odpowiedź na to proste pytanie, ale z jakiegoś powodu nie umiała jej z siebie wykrztusić.
Zaczerpnęła urwany oddech, po czym odwróciła głowę, by spojrzeć na Słoneczne Serce. Myślała, że jego wzrok nie mógł bardziej intensywny niż wtedy, gdy parę wschodów temu siedział z nią w legowisku medyczek - a jednak się myliła. Bursztynowe oczy pociemniały, wpatrując się w nią z taką intensywnością, od której mogło zakręcić się w głowie.
Wiedziała, że im dłużej milczała, tym cisza stawała się bardziej wymowna. Nie była partnerką Słonecznego Serca i już przed podróżą oboje wiedzieli, że nic z tego nie będzie. Po części to właśnie z tego powodu ich relacje się popsuły - a jednak teraz nie była pewna, co czuła do złocistego kocura. Nie była pewna wielu rzeczy, a Słoneczne Serce był tym, który często lubił zaprzątać jej myśli. Jednak nie tylko on - inny kocur też przypominał o sobie w jej głowie i to rozbijało ją jeszcze bardziej, stawiając w sytuacji bez wyjścia.
Uciekła wzrokiem od złocistego kocura i spojrzała na skonfundowaną uczennicę. Lawendowa Łapa przekrzywiła głowę, nie rozumiejąc dziwnego milczenia wojowniczki. Wojowniczka już otwierała pysk, by odpowiedzieć zgodnie z prawdą, kiedy rozległ się przeraźliwy wrzask z niedaleka.
Myśli krążące wokół dwóch kocurów natychmiast opuściły umysł Lamparciej Cętki, kiedy rzuciła się biegiem do źródła dźwięku. Tuż za nią podążył Słoneczne Serce z Lawendową Łapą, a powietrze przeszył kolejny przeraźliwy krzyk. Do uszu wojowniczki dotarł jakiś szelest tuż obok niej, jednak zignorowała go i przedarła się przez wysokie paprocie.
Znalazła się tuż obok jednego z drzew na Liściastej Ścieżce, wyznaczającej granicę. Tuż za smukłą lipą ujrzała wrzosowisko, na którym znajdował się Łani Skok i Miodowa Łapa - przygnieceni do ziemi przez koty Wilczej Gwiazdy.
– Uciekajcie... – Usłyszała ledwie słyszalny głos bladobrązowego kocura, po czym łapa Brunatnej Gwiazdy przycisnęła mocniej jego gardło do ziemi.
Lamparcia Cętka wstrzymała oddech i w pierwszej chwili jej instynkt chciał posłuchać słów pobratymca. Zrobiła jeden krok do tyłu, a Słoneczne Serce wpadł na nią, gwałtownie hamując - i w tym momencie skończyły się szanse na ucieczkę. Z zarośli wyskoczyli mroczni wojownicy, odcinając im jakąkolwiek drogę ucieczki.
Kremowo-brązowa wojowniczka czuła, jak powietrze ucieka jej z płuc, kiedy obserwowała te same pyski, które widziała pod Ostrym Głazem. Walczyła z potrzebą skulenia się, kiedy Słoneczne Serce stanął przed nią, gotowy osłonić ją własnym ciałem. Kotka wpół świadoma przywołała do siebie przestraszoną Lawendową Łapę i otuliła ją ogonem, chcąc jakoś dodać otuchy uczennicy.
W tej samej chwili rozbrzmiało zawodzenie i dopiero wtedy Lamparcia Cętka zorientowała się, że nie tylko oni zostali otoczeni przez koty Wilczej Gwiazdy. Niedaleko nich stał zgarbiony Drozdowe Skrzydło, który drżał na całym na ciele. Młody wojownik wpatrywał się w niewielką kulkę dokładnie naprzeciw siebie, którą przytrzymywała Mięta.
Lamparcia Cętka wstrzymała oddech, kiedy niemal od razu rozpoznała w łapach szylkretki jedno z kociąt liliowego kocura. Piaskowa koteczka kwiliła wyjątkowo głośno, jak na kocie liczące półksiężyca i kręciła jasnobrązową główką dookoła ze strachem. Dalijka drżała, stojąc chwiejnie na swoich małych łapkach. Resztki powietrza uciekły z płuc wojowniczki, gdy wpatrywała się w bezbronne kocie, którego ojciec był przytrzymywany przez jakiegoś włóczęgę.
Wojowniczka bardzo chciała wierzyć, że to wszystko to jeden z jej koszmarów - jednak dotyk uniesionego futra Słonecznego Serca, przerażony Miodowa Łapa i kwiląca Dalijka przeczyli wszystkiemu.
– Przyszłam po was pokojowo, kiedy Wilcza Gwiazda do nas powrócił – odezwała się niedbale Mięta i machnęła jakby od niechcenia ogonem.
Lamparcia Cętka zadrżała od jej złośliwie przesłodzonego głosu, dalej nie dowierzając jakiego kota tak naprawdę przyprowadziła do klanów. Szylkretka po śmierci Głaza zdawała się taka zdruzgotana i chętna odnaleźć swój dom. Na myśl, że grała, wojowniczce robiło się niedobrze - jednak Mięta nie była jedyna. Zmierzch też ją oszukał.
– Powiedziałam, że wzywa wszystkich swoich wojowników, których wytrwale trenowano w Mrocznej Kotlinie. Odmówiliście mu – kontynuowała Mięta, a jej głos przybrał rozdrażniony ton. Niedbale przygniotła do ziemi krążącą Dalijkę, a ta zakwiliła jeszcze głośniej.
– Nikt mu nie odmówił! – zaprotestowała oburzona Lamparcia Cętka, strosząc swoje futro. – Pszczele Futro od nas odszedł – dodała, czując gulę w gardle.
Pszczele Futro nie był jej całkowicie obojętny - w końcu to on przyłożył łapę do jej wychowania, kiedy po śmierci Jasnego Obłoku nie miał się kto zająć nią i Nocną Iskrą. Gdy walki dobiegł końca i Wilcza Gwiazda stał się przeszłością, wojownik upewniał się, że siostry mają się dobrze. Zaglądał do nich, jak do własnych córek, przejmując nad nimi opiekę wraz z Miodową Wolą. Nie był jej zwyczajnie obcy - i jego zdrada bolała. Nie umiała pojąć, jak ten dobry wojownik dał się znów omamić Wilczej Gwieździe. W jej głowie kłębiły się pytania, na które prawdopodobnie nigdy nie miała poznać odpowiedzi - bo jak ktokolwiek mógł trenować z jej ojcem po tym wszystkim co zrobił.
– Jesteś tego taka pewna? – spytała prowokacyjnie Mięta i wysunęła dolną szczękę. Lamparcia Cętka dostrzegła, jak stojący przed nią Słoneczne Serce spina barki i jego sierść uniosła się bardziej do góry.
– Tak – wykrztusiła, jednak pewność siebie powoli zaczęła opuszczać jej ciało. Przeskoczyła wzrokiem pomiędzy Słonecznym Sercem i Drozdowym Skrzydłem, i poprosiła przodków, by myliła się co do swoich przypuszczeń. Wzdrygnęła się na samą myśl, że nie tylko Pszczele Futro zawitał księżyce temu w Mrocznej Kotlinie.
– Niestety muszę cię rozczarować, złotko – westchnęła szylkretka i uśmiechnęła się szyderczo. – Twój dzielny, spuszony wojownik z wielką chęcią kotłował się ze mną w Mrocznej Kotlinie. Drozdowe Skrzydło był niemal tak samo zaciekły – kontynuowała i uniosła wyniośle podbródek.
Świat zawirował przed oczami Lamparciej Cętki, kiedy złocisty wojownik odwrócił głowę w jej stronę. Zacisnęła powieki, nie potrafiąc spojrzeć w bursztynowe oczy przepełnione poczuciem winy i żalem.
Słoneczne Serce był zdrajcą. Okłamał ją.
– Nie. – Tylko tyle była w stanie z siebie wykrztusić i pokręciła gwałtownie głową. Śmiech Mięty rozbrzmiał w jej uszach, przypominając dźwiękiem łamanie się lodu na jeziorze.
– Oh pewnie, że tak. A z odmową łączy się kara – zaświergotała szylkretka i machnęła z zadowoleniem głową.
– Nic nam nie zrobicie – warknął Słoneczne Serce, kładąc uszy po sobie. – Popełniłem błąd, ale do was nie dołączę. Nie jestem jego kotem.
– Oh nie rozśmieszaj mnie, słoneczko. Jesteś jego wojownikiem od momentu, gdy po raz pierwszy przekroczyłeś granicę Mrocznej Kotliny. Ty i Drozdowe Skrzydło jesteście kotami Klanu Wilka – miauknęła dźwięcznie w odpowiedzi.
– Nie zmusicie nas byśmy do was dołączyli – wychrypiał Drozdowe Skrzydło, którego wzrok bez przerwy spoczywał na przygniecionej, skomlącej Dalijce.
– Jesteś pewien? – odpowiedziała zaczepnie samotniczka, jednak nim ktokolwiek mógł coś z siebie wykrztusić, przecięła pazurem delikatną skórę na szyi drobniutkiej koteczki.
Wrzask Drozdowego Skrzydła zadzwonił w uszach Lamparciej Cętki, kiedy jej oczy zaszły łzami. Widziała niewyraźnie, jak z ciała Dalijki niezwykle szybko ucieka życie, kiedy przyskoczył do niej jej ojciec. Mięta odsunęła się od nich z niesmakiem i wbiła chłodny wzrok w liliowego kocura. Kremowo-brązowa wojowniczka przytuliła do siebie drżącą na całym ciele Lawendową Łapę, nie potrafiąc nic z siebie wykrztusić na pocieszenie.
– W waszym obozie mamy jeszcze całą twoją rodzinkę, jeśli jej śmierć ci nie wystarcza – miauknęła szylkretka i strzepnęła krew z łapy. – Bratkowa Łodyga zainwestowała w ciebie swój czas i nie będzie marnować twoich nowych umiejętności. Jesteś gotowy do drogi do nowego obozu? – kontynuowała z szyderczą nutą, kiedy tuż przed nią Drozdowe Skrzydło tulił do siebie martwe ciało córeczki.
Piaskowy kocur uniósł głowę, by spojrzeć na samotniczkę. Jego pysk wykrzywił się w bólu, jednak podniósł się chwiejnie, kiedy jasna szylkretka za nim z odpadającym ogonem dźgnęła go pazurem. Nic nie odpowiedział - pochylił tylko głowę, jak przegrany i ruszył niepewnym krokiem przed siebie, prowadzony przez swoją mroczną mentorkę.
Mięta odprowadziła wzrokiem Drozdowe Skrzydło, po czym wbiła spojrzenie bursztynowych oczu w Słoneczne Serce. Złocisty wojownik drżał na całym ciele ze złości i Lamparcia Cętka czuła uścisk w żołądku z niepokoju. Nie wiedziała co chodziło po głowie jej przyjaciela, ale domyślała się, że nic dobrego.
– Pójdę z wami, tylko wypuście Miodową Łapę i Łaniego Skoku – odezwał się pełnym frustracji głosem, a śmiech Mięty podrażnił wrażliwe uszy Lamparciej Cętki.
– Jaki ty jesteś zabawny, słoneczko – westchnęła i stanęła pomiędzy dwójką mrocznych wojowników, którzy przygniatali dwójkę kotów z Klanu Lasu. – Oczywiście, że z nami pójdziesz, jednak najpierw Jeżynowy Ogon zdecyduje, kto zapłaci za twój bunt. Wilcza Gwiazda nie toleruje takich zachowań.
– Proszę... – zaczął ściśniętym z emocji Słoneczne Serce, ale wtedy większość otaczających ich kotów parsknęła gromkim śmiechem.
– Słonko, tutaj nie znamy takiego słowa. Trzeba było wcześniej pomyśleć, gdy mi odmawiałeś. Teraz... cóż, pożegnaj się z jednym z nich – odpowiedziała mu z rozbawieniem Mięta i skinęła głową do czarnego kocura o białej szyi, który przytrzymywał Miodową Łapę.
– Najchętniej zabiłbym ciebie, Słoneczne Serce, jednak jesteś moim uczniem, którego wytrenowałem dla Wilczej Gwiazdy – zaczął Jeżynowy Ogon i obnażył zęby w grymasie. – Mogę jednak z przyjemnością odebrać życie twojemu uczniowi.
– Nie! – Przerażony okrzyk Słonecznego Serca był za pewne ostatnim dźwiękiem, jaki rozbrzmiał w uszach przerażonego, młodego ucznia.
Miodowa Łapa zdążył zaledwie raz nieporadnie wierzgnąć łapami, a Jeżynowy Ogon nachylił się nad jego szyją - i bez zawahania przegryzł ją. Krew trysnęła na pysk mrocznego wojownika, jednak ten jedynie oblizał się leniwie i puścił wiotczejące ciało uczniaka. Lamparcia Cętka stłumiła w sobie okrzyk zgrozy i skupiła się na Lawendowej Łapie, która opadła na nią całym ciałem.
Chwyciła ostrożnie drżącą uczennicę za kark, kiedy jakiś włóczęga przepchnął się koło niej i popchnął do przodu Słoneczne Serce. Złocisty wojownik zgarbił się nieco, jednak przez chwilę po prostu stał w miejscu. Odwrócił się do Lamparciej Cętki i widziała swój ból odbijający się w jego oczach. Nie chciała by odchodził, nawet jeśli trenując w Mrocznej Kotlinie zdradził klany.
– Proszę, Słoneczne Serce... – zaczęła ze łzami w oczach, jednak włóczęga przerwał jej wściekłym syknięciem i popchnął ponownie wojownika. Złocisty kocur zachwiał się i ledwie ustał na własnych łapach. Powoli ruszył przed siebie, wymijając ciało wykrwawiającego się ucznia.
Nie wznosił już protestów. Szedł niepewnym krokiem przed siebie, zerkając co jakiś czas na wiotczejącej ciało Miodowej Łapy. Nawet z pewnej odległości Lamparcia Cętka widziała na jego pysku poczucie winy.
– To nauczka i przesłanie do wszystkich czterech klanów. – Rozbrzmiał dźwięczny głos Mięty, kiedy ta przeszła po krwi kałuży Miodowej Łapy do podnoszącego się z ziemi Łaniego Skoku. – Rządy Wilczej Gwiazdy niedługo nastaną w całym lesie, a każda próba bunty i brak współpracy będzie równała się przykrymi konsekwencjami – kontynuowała i przejechała ogonem pod brodą bladobrązowego kocura.
Łani Skok od razu od niej odskoczył i zmrużył zielone oczy.
– Dość już dziś zrobiliście – warknął, kładąc uszy po sobie. – Idźcie sobie stąd. Macie to co chcieliście.
– Oh kochany, mamy znacznie więcej niż byśmy chcieli – westchnęła z zadowoleniem szylkretka i spojrzała prosto na drżącą Lamparcią Cętkę. – Tatuś cię pozdrawia wraz z rodzeństwem. Może się skusisz i dołączysz? Zmierzch i Słoneczne Serce na pewno się ucieszą.
Kremowo-brązowa wojowniczka zadrżała na te słowa i świat rozmazał się od łez, które zaczęły spływać po jej pysku.
– Lamparcia Cętko... – Usłyszała zaniepokojony głos Łaniego Skoku, jednak zignorowała go.
– Idź sobie stąd, kupo lisiego łajna! – krzyknęła, jednak zamiast złości usłyszała w swoim głosie rozpacz. – Idź stąd! Nienawidzę was wszystkich!
Śmiech Mięty był czymś co jedynie dobiło roztrzęsioną wojowniczkę. Zrobiła parę chwiejnych kroków w stronę szylkretki, zostawiając płaczącą Lawendową Łapę pomiędzy drzewami, a oczy byłej samotniczki rozbłysły z zachwytu.
– Przekaże wszystkim pozdrowienia – zaświergotała prowokacyjnie Mięta, a wściekły warkot wybrzmiał z gardła Lamparciej Cętki.
– Ty mała, przebrzydła lizusko – wysyczała, spinając mięśnie do skoku, jednak nim zdążyła skoczyć w stronę szylkretki, poczuła czyjś chwyt na swoim karku.
– Lamparcia Cętko, dość. – Usłyszała stłumiony przez futro stanowczy głos Łaniego Skoku, który pociągnął ją odrobinę do tyłu. – Dość już rozlewu krwi na dziś.
– Puść mnie... – warknęła z frustracją, jednak nie miała nawet siły wyrwać się z uścisku wojownika. W jej uszach rozbrzmiał rechot Mięty.
– Może następnym razem mnie złapiesz! – krzyknęła, po czym pełnym gracji krokiem ruszyła za resztą mrocznych wojowników, idących ogromnym stadem przez wrzosowisko.
Lamparcia Cętka wpatrywała się w coraz mniejszą szylkretową plamę, która w pewnym momencie zlała się z resztą wojowników Wilczej Gwiazdy. Na myśl, że gdzieś w tym tłumie jest zgarbiony, rozżalony Słoneczne Serce chciała ruszyć za nim pędem i błagać o pozwolenie by do niej wrócił.
Wilcza Gwiazda odebrał jej matkę. Odebrał jej rodzeństwo. Podsunął pod nos fałszywego przyjaciela, po czym zabrał go od niej. Teraz zabierał jej prawdziwego, starego przyjaciela.
Jej pysk opuściło ciche zawodzenie, kiedy kolejne łzy spłynęły po jej policzkach.
– Nie... – wychrypiała i jej wzrok napotkał puste, martwe oczy Miodowej Łapy. – Nie, nie, nie! – zawyła i jej ciałem wstrząsnął dreszcz.
– Lamparcia Cętko – zaczął Łani Skok, jednocześnie ją puszczając, by podejść do Lawendowej Łapy, która skuliła się koło ciała brata. Ciałem szylkretki wstrząsał szloch i wojowniczka wiedziała, że powinna pocieszyć uczennicę albo podnieść martwe ciało Dalijki, jednak nie miała na to siły.
Bo choć Słoneczne Serce nie umarł, idąc przez wrzosowisko, odszedł od Lamparciej Cętki. A kotka nie mogła znieść straty kolejnego bliskiego kota - już tak wiele jej odebrano.
– Słoneczne Serce! – zawyła i chciała ruszyć biegiem przez otwartą przestrzeń, jednak Łani Skok od razu odskoczył od Lawendowej Łapy, aby zagrodzić drogę wojowniczce.
– Lamparcia Cętko, proszę, nie mogę się z tobą szarpać – wyszeptał i dopiero kiedy spojrzała w jego zielone oczy, dostrzegła ogrom bólu kocura. – Chcę zadbać o moją uczennicę i o ciebie, jednak nie jestem w stanie się rozdzielić. Proszę, zachowaj siły, aż dotrzemy do obozu. Mamy dwa ciała do przeniesienia i roztrzęsioną uczennicę.
– Ale...
– Słoneczne Serce odszedł – miauknął łagodnie, z nutą goryczy Łani Skok. – Musiał tak postąpić, jeśli chciał ocalić nasze życia. Biegnąc za nim, jedynie pogorszysz sytuację.
– Ale... – zaczęła ponownie i zaczerpnęła oddech. – Jak możesz być taki spokojny, kiedy świat rozsypuje się na naszych oczach!? – krzyknęła i pociągnęła nosem.
Intensywnie zielone oczy wojownika pociemniały i położył uszy po sobie.
– Bo tylko dzięki opanowaniu możemy ocalić Nocną Iskrę, Słoneczne Serce i pozostałych. Odbijemy ich, obiecuję.
– Ja nie chcę ich odbijać... Ja po prostu chcę, aby nigdy tak naprawdę odeszli – wyszeptała ze ściśniętym gardłem i poczuła, jak Łani Skok delikatnie opiera swoją głowę na jej.
– Wiem... Ale zobaczysz, kiedyś do nas wrócą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro