Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⌠Rozdział 24⌡

  Krew zaschła na policzku Lodowego Spojrzenia nim zdążył wyjść z legowiska Sokolego Ciernia. Czuł, jak zlepiona sierść naciąga delikatną skórę, ale nie miał siły, aby pozbyć się brudu z pyska. Siedział z pustym wzrokiem wlepionym w piaszczystą ścianę nory, kiedy biały kocur zmieniał mu opatrunki. Świeże rany z poranka już dawno powinny zostać opatrzone, jednak wojownik był zbyt wykończony, aby zajrzeć do Sokolego Ciernia wcześniej. Dopiero kiedy uświadomił sobie, że dzień zbliżał się ku końcowi, ruszył się z miejsca na skraju obozu do legowiska mrocznego wojownika. Lodowe Spojrzenie wiedział, że to była kwestia uderzeń serca nim ojciec zacznie z nim kolejny męczący trening. 

  Zacisnął zęby nie od szczypania na karku, ale od frustracji i zmęczenia, jakie przepływały przez jego ciało. Od kiedy Wilcza Gwiazda powrócił, było ciężko, jednak przy ostatniej ćwierci księżyca, minione wcześniej wschody wydawały się niebem. Od ataku wojowników Klanu Chmur w obozie Klanu Wilka panowało czyste piekło. 

  Wilcza Gwiazda był wściekły. Już z daleko było widać jego furie, kiedy chodził po obozie ze zmrużonymi oczami, wydając kolejne rozkazy. Przywódca nie krył się ze swoją złością, zmieniając obecne życie swoich kotów w koszmar. Treningi stały się brutalniejsze. Wojownicy z Mrocznej Kotliny zmuszali do przelewania większej ilości krwi i narzucali o wiele więcej walk. Koty w ćwierć księżyca straciły większość siły, będąc całkowicie wykończone. 

 Nawet Lodowe Spojrzenie odczuwał zmianę w przemęczonych mięśniach i wielu ranach, które otrzymał podczas ataku. Wiedział - i jego ojciec też - że nie wszystkie obrażenia otrzymał od kotów Klanu Chmur. Czarny wojownik pod koniec walk zmęczony wyrzutami sumienia, pomógł Jastrzębiemu Wzrokowi i zabił Asterie jednym szybkim przeciągnięciem pazurów po gardle włóczęgi. Potem walczył z innymi włóczęgami, gotowy odebrać im życia. 

  Wilcza Gwiazda to widział. Widział, jak zabija nie tego kota co powinien. Czarny wojownik pozwolił sobie na sprzeciw, jak reszta klanowych kotów. Znieważył go, mimo że był synem przywódcy. Poniżył niczym Nocna Iskra, która zdołała uciec. Cieszył się, że jego siostra uciekła z tego piekła. Ulga omal nie zwaliła go z łap, kiedy dowiedział się, że uciekła. On nie był w stanie jej ocalić, ale Łani Skok zdołał. Był wdzięczny wojownikowi z Klanu Lasu. 

  Sam za to cierpiał niemal tak samo bardzo, jak wszystkie klanowe koty. Jaskrowa Łapa, Śnieżny Wąs i Słoneczne Serce zdołali uciec, jednak reszta wojowników z klanów nie miała tego szczęścia. Drozdowe Skrzydło był już poza obozem, kiedy złapali i zaciągnęli go na wpół żywego do jednej z małych norek. Zrobili tam więzienie dla liliowego wojownika i dwóch innych kotów - Zarannej Bryzy i Łaciatego Futra.  

  Na samą myśl o wojowniczce z Klanu Chmur, która stała się więźniem przez to, że za późno wycofała się, pomagając Liściastemu Blaskowi, skrzywił się. Wzrok Lodowego Spojrzenia, wychodzącego z legowiska Sokolego Ciernia, momentalnie powędrował w kierunku pilnie strzeżonych więzień przez Szerszenia i Bratkową Łodygę. Dostrzegł zmatowiałe, biało-czarne futro, które zwisało wraz ze skórą z wychudzonego ciała kotki. Wystarczyła ćwierć księżyca, aby Wilcza Gwiazda doprowadził do skrajnego wygłodzenia swoich więźniów. 

  Przywódca mścił się za zniewagę. Mścił się za bunt. Mścił się za kradzież córki. Mścił się za zdradę syna. Za wszystko, co weszło mu pod skórę. Rozcinał to wszystko ze wściekłością. Lodowe Spojrzenie wiedział, że dopiero teraz ukazała się prawdziwa twarz ojca. Do tej pory Wilcza Gwiazda był łagodny i cierpliwy - jednak te czas dobiegły końca. 

  Wykrzywił pysk w grymasie, ciągle wpatrując się w wychudzoną koleżankę z podróży. Łaciate Futro leżała tuż przy wejściu obok nory, a jej granatowe oczy były lekko otwarte. Dopiero po chwili zorientował się, że patrzyła prosto na niego. Skóra zapiekła go pod wzrokiem kotki i wzdrygnął się, zupełnie, jakby po jego ciele przebiegł szczur. Ich spojrzenia spotkały się na chwilę, po czym Łaciate Futro obróciła głowę w stronę Zarannej Bryzy. 

  Lodowe Spojrzenie obserwował, jak jasnobrązowa wojowniczka z pochyloną głową próbuje wygrzebać coś ze szczątek królika. Wzrok pobratymki był pusty i w pierwszej chwili nawet nie zareagowała na niesłyszalne dla wojownika słowa Łaciatego Futra. Zaranna Bryza dopiero po chwili drgnęła, po czym uniosła głowę. Spojrzenie zmęczonych, niebieskich oczu kotki spowodowało, że chciał uciec, jak najdalej. 

  Odwrócił głowę, nie będąc w stanie dłużej patrzeć na cierpienie kotek i tym samym stanął pysk w pysk z Sójczym Sercem. 

– To niesprawiedliwe – powiedziała na powitanie jasnoszara kotka, której delikatnie cętkowana sierść uniosła się do góry. – Nie powinien ich tak traktować. To są żywe koty – kontynuowała, kiedy wojownik milczał, a ona spoglądała przez jego ramię na dwie więźniarki. 

– Dobrze wiesz, że mógł wszystkie klanowe koty tak potraktować – odparł jej cicho, rozglądając się dookoła. Wiedział, że teraz wszystkie pary oczu, które nie należały do klanów lub dawno straciły żywy blask, przyglądały się mu z uwagą. 

  Sójcze Serce odsłoniła zęby w grymasie i posłała mu pełne wyrzutu spojrzenie. 

– A w czym niby jesteśmy lepsi? Zachowaliśmy się dokładnie tak samo, jak oni – parsknęła z rozdrażnieniem srebrzysta wojowniczka, a Lodowe Spojrzenie zacisnął zęby. 

  Jego przyjaciółka była podburzona i zdenerwowana, a to nie stanowiło dobrego połączenia w obecnej sytuacji. Nie mogli sobie pozwolić na konspiracyjne szepty, jeśli chcieli przeżyć do następnego dnia - a w wypadku ich dwójki liczyła się tylko Sójcze Serce. Czarny kocur wiedział, że ojciec nie zabije go, póki będzie mu potrzebny. O swojej przyjaciółce nie mógł powiedzieć tego samego. 

– Nie przyłapali nas na gorącym uczynku. Tylko w tym jesteśmy lepsi – wymamrotał cicho, pochylając pysk w jej stronę. Niebieskie oczy przybrały rozmiary dwóch ogromnych jezior.

– Jak możesz tak mówić?! – warknęła, przysuwając tak blisko pysk, że na chwilę dotknęli się nosami. Tuż po tym dotyku cofnęła się o krok, a jej oczy zamigotały zakłopotaniem. 

– Sójcze Serce... – zaczął, starając się, aby jego głos brzmiał spokojnie. Rozejrzał się dookoła, po czym trącił ją głową w bark, kierując w stronę ubogiego stosu zwierzyny. – Jadłaś coś dzisiaj?

– Tylko trochę królika. Resztę zaniosłam Drozdowemu Skrzydłu – odparła cicho, a wojownik poczuł uścisk w sercu. 

  Zdrowie kocura z Klanu Lasu było w stanie krytycznym od ataku na obóz. Praktycznie nie wychodził z więzienia, od kiedy przywlekli go na wpół żywego. Lodowe Spojrzenie widział go tylko raz, kiedy liliowy kocur zdołał wyczołgać się z własnego więzienia. 

  Drozdowe Skrzyło podczas swojej ucieczki, gdy został złapany, walczył zażarcie o swoją wolność. Nie zdołał jednak pokonać ogromnej liczby przeciwników, podczas niesprawiedliwej walki tuż przy obozie Klanu Wilka. Koty Wilczej Gwiazdy praktycznie go tam rozszarpały i przed śmiercią uratowało go tylko to, że poddał się w ostatniej chwili. Kiedy zaciągnięto go do obozu, był mocno ranny i posiadał wiele głębokich ran. Został zdegradowany do roli więźnia, co spowodowało, że Sokoli Cierń zaglądał do niego sporadycznie. Biały kocur nie przykładał się, aby poprawnie opatrzyć rannego więźnia. Z brakiem opieki medycznej oraz posiłków, Drozdowe Skrzydło marniał w oczach. 

  Wilcza Gwiazda nie wybrał egzekucji, jako śmierci dla zdrajcy. Nie, tym razem śmierć do zdrajców miała przyjść powoli i boleśnie. Mieli stracić chęć do życia, które marniało im w oczach wraz z ich ciałami. Kara była wyrachowana i brutalna. Gorsza niż szybka śmierć Rybiej Łapy. 

– Chodź – mruknął stanowczo, kierując Sójcze Serce do stosu zwierzyny, na którym znajdował się wychudły wróbel, malutka mysz i dwa żylaste króliki. – Musisz coś jeść – dodał, widząc skwaszoną minę przyjaciółki. 

– Wiem, po prostu... – urwała i westchnęła przeciągle. – To nie jest sprawiedliwe – powtórzyła ze wściekłym sykiem. 

  Lodowe Spojrzenie ledwie pokiwał głową na te słowa, a jego wzrok powędrował na chwilę z powrotem do więźniów. Łaciate Futro dalej leżała tuż obok Zarannej Bryzy, która teraz wpatrywała się tępo w przestrzeń. Po Drozdowym Skrzydle nie było śladu. 

– Pozwolili ci go nakarmić? – spytał cicho, kiedy Sójcze Serce wzięła ze stosu jednego z królików dla ich dwójki. 

– Niechętnie. Miodowe Ucho mnie wyśmiał, po czym stwierdził, że jak chcę się głodzić, to mogę równie dobrze dołączyć do więźniów – wymamrotała niewyraźnie przez niesione pożywienie, a sierść na karku kocura momentalnie uniosła się do góry. 

– Ten obrzydliwy sierściuch. Przysięgam, kiedyś go rozszarpię – wysyczał cicho, a Sójcze Serce oparła koniuszek ogona na jego barku.

– Daj spokój, szkoda na niego strzępić języka – miauknęła łagodnym tonem, kładąc na ziemi królika. Lodowe Spojrzenie spojrzał na nią bez przekonania i usiadł obok kotki z boku obozu. 

– Przed chwilą sama narzekałaś, że wszystko jest niesprawiedliwe – zauważył, a wąsy kotki nieznacznie drgnęły z krótkiego rozbawienia. 

– Ale nie obiecywałam nikomu śmierci. Po prostu stwierdziłam fakt – odparła z ledwie słyszalnym rozbawieniem i trzepnęła go łapą w policzek. – Ale jeśli któregoś dnia rzucisz się na jego gardło jako wielki i potężny wojownik, nie będę stała ci na drodze – dodała z psotnym błyskiem w oczach. 

  Lodowe Spojrzenie uśmiechnął się na chwilę, po czym nachylił się nad królikiem i jego pysk znalazł się tuż przed pyskiem wojowniczki. 

– Już jestem wielkim i potężnym wojownikiem – wymruczał cicho z błyskiem w jasnych ślepiach. 

  Sójcze Serce parsknęła krótkim śmiechem i wywróciła oczami na jego słowa. Otworzyła pysk, jakby chciała coś powiedzieć, jednak po chwili rozmyśliła się. Pochyliła się nad królikiem i w ciszy wgryzła się w żylaste mięso. Lodowe Spojrzenie przyglądał się kotce w milczeniu, podczas gdy ona wzięła kolejny kawałek zwierzyny. 

– Przestań się patrzeć, tylko jedz – parsknęła, spoglądając na niego znad posiłku. 

– Jak zjesz pół to dołączę – odparł jej z nutą wyzwania w głosie i Sójcze Serce zmrużyła z niezadowoleniem oczy. 

– Niech będzie – westchnęła i skubnęła kolejny kawałek królika. Przełknęła go, po czym ponownie przerwała ciszę. – Jak myślisz, gdzie się podział Zmierzch? 

  Lodowe Spojrzenie skrzywił się na to pytanie i uciekł wzrokiem od srebrzystej kotki. Nie tylko trójka klanowych kotów zniknęła z obozu Klanu Wilka podczas ataku. Zmierzch również ulotnił się wraz z końcem walk. Czarny kocur zgadywał, że były samotnik uciekł, skoro w kotlinie nie leżało jego martwe ciało, gdzieś obok Ziołowego Wąsa, który wykrwawił się na śmierć. 

  Wojownik nie wiedział jednak, dlaczego Zmierzch postąpił, jak postąpił. Na początku znajomości z rudo-brązowym kocurem uważał go za głupiego i zadufanego w sobie kota, który zbyt przeceniał swoją wartość. Potem przyszli do klanów i choć zachowywał się dziwnie, wypełnił rozkazy Wilczej Gwiazdy. A jednak zniknął wraz z pierwszą możliwością, jaka przyszła - i Lodowe Spojrzenie nie wiedział dlaczego. 

  Nie potrafił znaleźć żadnego wytłumaczenia. Nie umiał nazwać żadnych motywów Zmierzcha - ani tych, które kierowały nim, kiedy dołączył do Wilczej Gwiazdy, ani tych, które skłoniły go do ucieczki. Były samotnik po prostu zniknął, a to jedynie było kolejną palącą się gałązką, która wzmacniała pożar wściekłości przywódcy Klanu Wilka. 

– Nie wiem – przyznał cicho i dostrzegł szylkretową kotkę, która akurat wychodziła z legowiska Wilczej Gwiazdy. – Próbowałem porozmawiać o nim z Miętą, ale ona nazwała go zdrajcą i ucięła rozmowę. 

  Sójcze Serce westchnęła i również spojrzała na byłą samotniczkę, która powoli szła przez obóz. Tuż po tym praktycznie wsunęła w łapy Lodowego Spojrzenia królika i pod jej palącym spojrzeniem, ugryzł niewielki kawałek zwierzyny. 

– Myślisz, że znali się nim w snach powołał ich Wilcza Gwiazda? – spytała po chwili i przełknęła kolejny kawałek królika. 

– Na pewno. – Odpowiedź niemal od razu opuściła pysk Lodowego Spojrzenia. – Nigdy nic przy mnie nie mówili, ale wystarczyło zobaczyć z jaką niechęcią na siebie patrzą. Wiesz, poza klanami też rozgrywają się różne nieciekawe historie. Być może jedna z nich wydarzyła się właśnie u nich. 

  Jasnoszara kotka pokiwała powoli głową, po czym oparła ją o bark kocura i westchnęła cicho. 

– Pewnie tak – wymamrotała i przymknęła lekko oczy. – Zmierzch był w porządku, wiesz? Irytujący, ale tak naprawdę nie chciał źle. Widziałam, jak raz celowo oszukiwał, aby Nocna Iskra wygrała z nim w pojedynku.

  Lodowe Spojrzenie przez chwilę milczał. Miał nadzieję, że na jego pysku nie odmalowało się ogromne zaskoczenie, jakie ogarnęło go na słowa kotki. Nie był świadkiem tamtej sytuacji, jednak informacja o niej powodowała, że nie mógł patrzeć na Zmierzcha całkowicie w czarnych barwach, tak jak było wygodniej. 

– Nie wiedziałem – przyznał niechętnie i zmrużył oczy, zauważając, że Mięta zmierza w ich kierunku. – To jednak nie ma znaczenia. Nie ma go tu. Uciekł, a my nie. 

– Lodowe Spojrzenie... – zaczęła jasnoszara kotka, spoglądając na niego kątem oka, jednak nie zdążyła skończyć. 

– Przykro mi, że muszę wam przerwać, zakochane wróbelki, ale Wilcza Gwiazda wzywa Lodowe Spojrzenie – zaszczebiotała celowo przesłodzonym głosem Mięta i posłała czarnemu kocurowi złośliwy uśmiech. Sierść na karku wojownika momentalnie uniosła się z irytacji. 

– Nie jesteśmy – zaczął ze złością, czując, jak pali go skóra, jednak w słowo weszła mu Sójcze Serce. 

– Idź. Nie każ ojcu czekać. 

– Właśnie, nie każ ojcu czekać, kochany – powtórzyła z perfidnym uśmieszkiem była samotniczka i Lodowe Spojrzenie odsłonił zęby w grymasie. 

– Daj mi spokój – warknął, podnosząc się i dotknął przelotnie ogonem barku Sójczego Serca w ramach chwilowego pożegnania. Wiedział, że czekał go kolejny długi trening. 

– Czyżby nasz synek przywódcy był zbyt zmęczony albo słaby, aby zmierzyć się z wredną, okropną wojowniczką? – odezwała się Mięta za plecami kocura, kiedy postawił pierwsze kroki w kierunku legowiska Wilczej Gwiazdy. 

  Czarny ogon wojownika drgnął, po czym gwałtownie odwrócił się przodem do szylkretki. Bursztynowe ślepia kotki iskrzyły się od satysfakcji, a pysk wygiął się w szerokim, nienaturalnym uśmiechu. 

– Nie martw się, Mięto. Już od dawna jesteś na liście tych, którzy oczekują śmierci z moich pazurów – odparł jej bezbarwnym głosem, pochylając pysk w jej stronę i wymuszając by cofnęła się o krok do tyłu. – Jedno twoje słowo, a upewnię się, że będziesz na niej pierwsza. 

  Śmiech szylkretki, który opuścił jej gardło podrażnił swoim wysokim dźwiękiem uszy Lodowego Spojrzenia. Mimo to, stał w miejscu, wpatrując się z irracjonalnym spokojem w samotniczkę. Nie znosił jej całym sercem, ale nie zamierzał rzucić się na nią z pazurami - a przynajmniej nie bez odpowiedniej okazji. 

– Jaki ty jesteś uroczy, a twoja nienawiść upajająca – westchnęła z rozmarzeniem, a jej oczy błysnęły niepokojącym blaskiem. – Czekam, kiedy na reszcie zawalczysz o moją śmierć i swoje życie, Lodowe Spojrzenie. Jednak teraz lepiej pędź do tatusia. 

 Zmrużył oczy, jednak nic nie odpowiedział szylkretce. Zamiast tego odwrócił się do niej tyłem i ruszył do ojca, który wynurzył się ze swojego legowiska. Widział grymas na pysku Wilczej Gwiazdy, kiedy powoli szedł po grubej warstwie śniegu. Nowe porcje białej pierzyny wytrwale przybywały co noc, jakby pogoda próbowała ukryć ślady krwi. Nic to nie dawało. Lodowe Spojrzenie dalej pamiętał o każdej czerwonej plamie, która kryła się pod nieskazitelną bielą.

– Ojcze. – Skinął głową, kiedy znalazł się naprzeciwko Wilczej Gwiazdy. Przywódca spojrzał na niego z góry i machnął niedbale ogonem. 

– Poranny pojedynek z Miodowym Uchem nie poszedł ci tak, jak powinien – przywitał go chłodem kremowo-brązowy kocur, po czym ruszył powolnym krokiem w kierunku wyjścia z obozu. 

  Ucho Lodowego Spojrzenia drgnęło, kiedy poszedł za ojcem. Nie rozumiał dlaczego wychodzili z kotliny, ale powodów mogło być wiele. Nieodgadniony wyraz pyska mógł zarówno zwiastować po prostu kolejny trudny trening, jak i ogłoszenie, że zaraz ruszą z atakiem na kolejny klan. Wilcza Gwiazda nigdy nie był przewidywalny. Podważenie jego siły spowodowało, że nawet pyszałkowate koty powinny niepokoić się o swoje życie. 

– Gdzie idziemy? – spytał, kiedy zostawili za plecami barierę z wrzosów i borówek. Przed oczami kocura ukazała się otwarta przestrzeń, cała ukryta za bielą. W oddali widniała pierwsza linia drzew, gdzie krył się Klan Lasu i Klan Mroku. Jego byłe domy. 

– Zaplanowałem dla ciebie specjalny trening – odparł zdawkowo Wilcza Gwiazda, nawet nie spoglądając na syna. – Zawiodłeś mnie podczas ataku na nasz obóz. Nie na takiego wojownika cię wytrenowałem. 

  Wytrenowałeś mnie na zabójcę - przeleciało mu przez myśl, ale zdołał powstrzymać się przed tym komentarzem. To nie był czas na jego żale. Dokonał swojego wyboru. Liczyło się tylko to, że jego siostry znów były bezpieczne na terytorium Klanu Lasu.

– Walczyłem – zaczął, jednak nie dane było mu skończyć. 

– Zabiłeś Asterię. To była twoja pobratymka – warknął ze wściekłością Wilcza Gwiazda, gwałtownie odwracając się w stronę czarnego wojownika. Jasne oczy przywódcy były rozmiarów szparek. – Zabiłeś ją i uratowałeś jakiegoś kocura, który napadł na nasz obóz. 

– Oni nie wiedzieli co... – Nieumiejętnie próbował się obronić zamiast ugryźć się w język tak, jak zawsze.

– Lodowe Spojrzenie, powinieneś gnić w tym więzieniu wraz ze wszystkimi klanowymi kotami – wysyczał przywódca, zniżając nieco głowę. – Powinniście skończyć tak samo marnie, jak Rybia Łapa, ale jest wojna i muszę dokonywać rozsądnych decyzji. Jesteście moimi kotami i cierpliwie poczekam, aż znajdą się inne sytuacje na pozbycie się prawdziwych zdrajców. Jednak ty nie będziesz jednym z tych kotów. Rozumiesz?!

  Lodowe Spojrzenie czuł suszę w swoim gardle, kiedy stał naprzeciw ojca. Wzrok Wilczej Gwiazdy palił go w skórę, kiedy nerwowo przełknął ślinę. Już dawno nie czuł tak obezwładniającego strachu przy kremowo-brązowym kocie.

– Rozumiem – wychrypiał, pozwalając tylko końcówce ogona drgnąć delikatnie z nerwów. 

– Twoje słowo mi nie wystarczy – parsknął z rozdrażnieniem Wilcza Gwiazda i okrążył syna, jakby ten był zwierzyną. 

– To co mam zrobić? – spytał, napinając mięśnie karku. Czuł, że zadając to pytanie, zszedł na niezwykle niebezpieczną ścieżkę. Utwierdził go w tym niepokojący uśmiech satysfakcji ojca. 

  Wilcza Gwiazda machnął niedbale ogonem, po czym spojrzał przez ramię Lodowego Spojrzenia. Czarny kocur od razu odwrócił się w tamtą stronę, słysząc czyjeś ciche, niezrozumiałe pomiaukiwanie. Kiedy spojrzenie jasnych oczu wojownika spoczęło na trójce zmierzających w ich stronę kotów, poczuł, jak krew odpływa z jego ciała. 

  Mięta i Ciernisty Mróz szli w ich stronę, niosąc na pół żywą Łaciate Futro. Biało-czarna kotka co jakiś czas próbowała wyszarpnąć się z silnego uścisku biało-rudego kocura, jednak jej próby schodziły na niczym. Szylkretka szła z wysoko uniesioną głową tuż obok, asekurując mrocznego wojownika, a jej bursztynowe oczy błyszczały, jak dwie gwiazdy. 

– Jesteśmy, tak jak prosiłeś – zamruczała na powitanie Mięta, zatrzymując się tuż przed ojcem i synem. Wilcza Gwiazda nawet na nią nie spojrzał. 

– Zauważyłem. Oczu nikt mi nie wydrapał – parsknął z rozdrażnieniem i machnął ogonem. – Zostaw ją tu, Ciernisty Mrozie. Wszyscy wiemy, że nie ucieknie. Nie uciekniesz, prawda? – Ostatnimi słowami zwrócił się bezpośrednio do spiętej, wychudzonej wojowniczki. 

  Lodowe Spojrzenie ze zgrozą obserwował, jak rzucona na ziemie kotka drży na całym ciele, spoglądając szeroko otwartymi oczami na Wilczą Gwiazdę. Jego koleżanka z podróży była całkowicie bezbronna. Ledwie zdołał stłumić w sobie chęć stanięcia w jej obronie. Odwrócił wzrok od ciała Łaciatego Futra i tym samym ujrzał zadowolenie wymalowane na pysku Mięty. Musiała dostrzec ten krótki moment, kiedy chciał przeciwstawić się ojcu. 

– Nie ucieknę – wyszeptała drżącym głosem biało-czarna kotka, a Ciernisty Mróz uśmiechnął się szeroko. 

– Mądra decyzja, koteczko – zaświergotał wesołym głosem mroczny wojownik i przejechał ogonem po policzku Łaciatego Futra. – Będę w obozie dopóki nie wrócicie. Potem powrócę do Mrocznej Kotliny, tak jak sobie życzysz – kontynuował, zwracając się do Wilczej Gwiazdy. 

– Dobrze. Zostawcie nas samych. – Padła w odpowiedzi krótka komenda i już po chwili Mięta oraz Ciernisty Mróz zmienili się w niewielkie punkty, zbliżające się do obozu.

  Lodowe Spojrzenie odprowadził ich wzrokiem, nie będąc w stanie spojrzeć w stronę Łaciatego Futra. Nie musiał na nią patrzeć, aby czuć jej obecność - znajomy zapach pobudzał receptory węchowe kocura, powodując, że powracały do niego wspomnienie z podróży. Zacisnął zęby, nie rozumiejąc w co pogrywał ojciec. 

  Jednak w cokolwiek grali, była to niebezpieczna gra. 

– Dlaczego ją tu przyprowadzili? – spytał cicho, spoglądając na Wilczą Gwiazdę. Na pysku kocura rozlał się rozleniwiony uśmiech zadowolenia. 

– Masz ją zabić. 

  Powietrze uciekło z płuc Lodowego Spojrzenia. Nie był w stanie ukryć przerażenia, które ogarnęło go po usłyszanych słowach. Wiedział, że jego ojciec to dostrzegł - kiedy wojownik milczał, przywódca odsłonił zęby w grymasie. 

– Zawiodłeś mnie, Lodowe Spojrzenie. Zabiłeś moją wojowniczkę. Teraz zabij mojego wroga – warknął kremowo-brązowy kocur, a kiedy Łaciate Futro spróbowała w panice unieść się z ziemi, przygniótł ją łapą, jakby była jednym z kolorowych liści podczas pory spadających liści. – Udowodnij mi swoją lojalność. Jesteś moim synem. 

  Świat kręcił się przed oczami czarnego kocura. Słyszał każde słowo ojca, jednak nie potrafił żadnego z nich przetworzyć. Nie potrafił po prostu wykonać tego rozkazu. Nie mógł. Nie chciał. 

– Zabij ją, Lodowe Spojrzenie – wysyczał ze wściekłością Wilcza Gwiazda, kiedy czarny kocur stał w bezruchu, milcząc. – Nie jest nikim ważnym. Nie jest po naszej stronie. Masz ją zabić. 

  Wojownik widział, jak ojciec powoli wysuwa pazury, wbijające je w delikatną skórę Łaciatego Futra. Kotka kwiknęła, a jej granatowe oczy wyglądały, jak ogromne, głębokie jeziora. Widział i czuł strach koleżanki, którym przesiąkła. Jej przerażony wzrok palił skórę Lodowego Spojrzenia. 

  Otworzyła pysk, jakby chciała coś powiedzieć. Wojownik pragnął usłyszeć jej głos. Krótkie błaganie, które utrzyma go przy prawdziwej rzeczywistości.  Po dobrej stronie, po której zawsze powinien stać. Jednak żadne słowo nie opuściło ust Łaciatego Futra.  

  Lodowe Spojrzenie przełknął nerwowo ślinę, wpatrując się z obezwładniającym przerażeniem w koleżankę. Nigdy nie przyznałby przed sobą, jednak wiedział, że nigdy nie byłby w stanie zabić żadnego kota z podróży. Nie liczyło się, że byli z innych klanów. Łączyła ich więź, na której zależało Klanowi Gwiazdy. Nawet z Leszczynowym Cieniem. 

  Miał na swoim sumieniu życia innych, ale to nie były niewinne koty. To nie były koty bezbronne, tak, jak leżąca przed nim Łaciate Futro. 

  Nie chciał mieć jej krwi na swoich łapach. 

  Wiedział jednak, że jego pragnienia nie miały większego znaczenia. Nie dla Wilczej Gwiazdy. Przeciwstawienie się było niebezpieczne. Zdawał sobie sprawę, że lada chwila skończy z kolejną porcją krwi na łapach. Tak musiało być. 

– Powiedziałem: ZABIJ JĄ! – ryknął ze wściekłością Wilcza Gwiazda, mrużąc oczy do rozmiarów małych szparek. – Udowodnij lojalność względem mnie i zabij kotkę, której przyjaciela udawałeś. Możesz skończyć z udawaniem. Możesz ją zabić. Pokaż, że jesteś moim synem. – Każde kolejne słowo kocura było niczym pazur przecinający skórę Lodowego Spojrzenia. 

– Ja... – zaczął, jednak umilkł pod zirytowanym spojrzeniem ojca. 

– Zabij ją, Lodowe Spojrzenie. – Cichy syk opuścił usta Wilczej Gwiazdy, który w tej samej chwili zdjął łapę z Łaciatego Futra.

  Kotka zaczerpnęła łapczywie oddech, jednak jej głowa niezmiennie leżała bezwiednie na ziemi. Granatowe oczy wpatrywały się z przerażeniem w Lodowe Spojrzenie i do kocura dotarło, że ta czekała na wyrok. Na swój koniec lub ratunek. Czuł nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej, kiedy zrobił parę kroków i stanął tuż przed drobną wojowniczką. 

  Zacisnął zęby i spojrzał w znajome ślepia Łaciatego Futra. Lubił ją. Bardzo ją lubił. Dopiero w tej chwili dotarło do niego, jak doceniał jej optymizm podczas podróży. Była jego koleżanką. Przyjaciółką jego siostry. Nie chciał jej zabić. Musiał jednak to zrobić. Instynkt i wola przetrwania były silniejsze. 

  Przepraszam - chciał jej to powiedzieć, kiedy spojrzał na nią przepraszająco. 

  Znał wiele sposób na zabicie drugiego kota - zarówno tych bolesnych, jak i błyskawicznych. Zamierzał zapewnić szybką śmierć koleżance jednym szybkim ruchem szczęk zaciskających się na karku, kiedy ktoś nagle zwalił go z nóg z bojowym okrzykiem. 

  Lodowe Spojrzenie sapnął z zaskoczenia, tracąc równowagę. Tuż przed oczami mignęło mu znajome, jasnoszare futro, które rzuciło się z nieokrzesaną furią na jego ojca. 

  Głowa czarnego wojownika odwróciła się w zwolnionym tempie w kierunku Wilczej Gwiazdy i Sójczego Serca. Mógł tylko biernie obserwować, jak ojciec parska z zaskoczenia, po czym odrzuca od siebie smukłą wojowniczkę. Kotka upadła z hukiem na ziemię, a przywódca strzepnął z niezadowoleniem ogonem. 

  Nim Lodowe Spojrzenie mógł zareagować, pazury jego ojca przejechały po gardle Sójczego Serca. 

  Rozległ się głuchy charkot, przerażony wrzask i beznamiętne słowa Wilczej Gwiazdy, który spoglądał bez emocji na ciało srebrzystej wojowniczki. 

– Mówiłem wiele razy. Zdrajców czeka śmierć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro