⌠Rozdział 19⌡
Cichy stukot kamyka wpadającego do ciasnej, ciemnej nory wzbudził czujność w skulonej w kącie Nocnej Iskry. Drgnęła niespokojnie, czekając, aż wąski strumień światła zasłoni pysk pełen blizn jakiegoś włóczęgi, który posłusznie służył Wilczej Gwieździe. Im dłużej przebywała na wrzosowisku, tym coraz więcej obcych kotów zauważała w obozie - wychudzonych, zapchlonych samotników i duchy mrocznych wojowników skąpane w szkarłatnej poświacie. Klan Wilka powiększał się o jego dawnych, jak i o nowych członków, a medyczka mogła tylko cicho modlić się o życie kotów ukrytych w lesie.
Cokolwiek miała przynieść przyszłość, zapowiadała się przepełniona krwią. Widziała, że ojciec jest bardziej zmobilizowany do zapanowania we wszystkich klanach - a jednocześnie o wiele bardziej cierpliwy. Nie robił nieprzemyślanych ruchów i wszystko wyliczał z godną precyzją. Nawet kary nieposłusznym kotom zadawał z rozmysłem.
Na myśl o dwójce malutkich kociaków z Klanu Lasu, których grupa kotów zamordowała tuż przy Liściastej Ścieżce czuła, jak zbiera jej się na wymioty. Nie mogła znieść myśli, że Wilcza Gwiazda nie miał żadnych pohamowań, nawet względem ledwie narodzonego kociaka. Jakiekolwiek instynkty, które przejawiał ostatnim razem, teraz go opuściły. Wiedziała, że Drozdowe Skrzydło i Słoneczne Serce zapłacili o wiele surowszą karę niż na to zasłużyli. Za każdym razem, kiedy mijała ich w obozie, widziała w ich oczach poczucie winy. Medyczka wiedziała, że tamte śmierci już na zawsze zostaną w ich pamięci, obrośnięte ogromem wyrzutów sumienia.
Piekło, jakie toczyło się przed oczami kotki było nie do zniesienia. W śnie biegała po prawie pustych tunelach w Mrocznej Kotlinie. W dzień tonęła we wrzaskach walczących kotów, niekiedy sama zmuszana do walki. Zwykle mierzyła się z brutalnymi przeciwnikami, którzy nie dawali jej takich samych forów, jak Zmierzch. Samotnik dalej zmieniał opatrunki na świeżych ranach, jakie zadała mu medyczka jakiś czas temu. Nie była w stanie patrzeć na kocura - czuła się winna, a jednocześnie skonfundowana. Nie wiedziała do czego tak naprawdę dążył samotnik.
– Nocna Iskro?
Ciche syknięcie rozbrzmiało w uszach kotki i niemal od razu rozpoznała właściciela głosu. Drgnęła lekko, kiedy w wejściu ujrzała znajomy pysk pokryty dłuższą sierścią w kolorach rudego i brązu. Zrobiła parę kroków stronę wejścia, podczas gdy kocur przesunął się lekko w bok.
– Nie wychylaj się z jamy. – Usłyszała kolejne słowa Zmierzcha i jego pysk w tej samej chwili zniknął. – Wolałbym rozmawiać z tobą w pysk w pysk, ale jest to dość niebezpieczne. Będzie ci przeszkadzać, jeśli dalej będę siedział z boku, jako twoja straż?
– A ma to jakieś znaczenie? – parsknęła z o wiele większym rozdrażnieniem niż się tego spodziewała. Położyła uszy po sobie, podczas gdy tuż przed wyjściem z nory opadł miękki ogon kocura. – Sam mnie pilnujesz?
– Tak. Na chwilę. Mżysty Cień poszedł się przywitać z jakimś nowym kocurem. Nie pamiętam go z Mrocznej Kotliny.
– Bo na pewno wszystkich pamiętasz z Mrocznej Kotliny – prychnęła ironicznie Nocna Iskra i usłyszała przeciągłe westchnienie Zmierzcha.
– Myślałem, że zostanę nieco milej przywitany, ale każdy czasami może się rozczarować – mruknął cicho samotnik, a medyczka nie potrafiła powstrzymać się przed pogardliwym prychnięciem.
– Jeszcze powiedz mi, że oczekiwałeś pochwał. Niby za co?
– Za to, że pomogłem ci w tamtej walce...? – Niepewność w głosie Zmierzcha zbiła z tropu kotkę. Spodziewała się wielu rzeczy po kocurze, ale na pewno nie braku pewności siebie.
– Zwariowałeś?! To było już jakiś czas temu i nic to nie zmieniło. Dalej jestem wronią karmą do treningów, bo nie wydobyłam swojego potencjału – warknęła z irytacją, czując unoszącą się do góry sierść. – Poza tym to przez ciebie odbył się rytuał! Rozpoczęło się piekło i moja siostra prawdopodobnie nie żyje!
Widziała, jak końcówka ogona kocura zaczyna delikatnie podrygiwać ze zdenerwowania i usłyszała, jak wierci się w skrzypiącym śniegu.
– Lamparcia Cętka żyje. Rozmawiałem ze Słonecznym Sercem. – Usłyszała cichy szept kocura i na te słowa serce Nocnej Iskry zabiło szybciej.
Wypuściła tłumiony oddech i pozwoliła po raz pierwszy od dawna nowej porcji powietrza zapełnić jej całe płuca. Ogromna ulga, jak zalała ją od środka okazała się tak silna, że niemal zwaliła ją z nóg. Na myśl, że Lamparcia Cętka żyła i odzyskiwała siły, miała ochotę podskoczyć do samego nieba i podziękować przodkom.
– Dziękuję, że mi powiedziałeś – wyszeptała szczerze wzruszona, kiedy zdołała zebrać swoje myśli.
– Nie ma sprawy. Nocna Iskro... – Zmierzch nagle urwał i jego ogon napuszył się od zdenerwowania. – Wilcza Gwiazda idzie. – Cichy syk samotnika ledwie dotarł do uszu medyczki.
Wystarczył jednak sam dźwięk imienia ojca, a kotka drgnęła niespokojnie i wycofała się na sam koniec jamy. Kremowo-brązowy kocur zwykle nie przychodził pod jej legowisko, zawsze czekając na nią gdzieś w obozie. Coś musiało się stać, skoro Wilcza Gwiazda szedł do jamy Nocnej Iskry.
– Nie ma co tu dzielić wąs na trzy. Po prostu chciałbym się z nią przywitać. To moja rodzina – Usłyszała czyjś apatyczny głos kota powoli zbliżającego się w stronę nory, przy której stał Zmierzch. Nocna Iskra z niepokojem zastrzygła uchem.
W odpowiedzi usłyszała zirytowane warknięcie Wilczej Gwiazdy, jednak jej uszy nie wyłapały konkretnych słów przez skrzypiący śnieg, po którym szła dwójka kotów.
– Już mówiłem. Zostawiłem Ciernisty Mróz, by kontrolował ataki na Klan Gwiazdy. Wszystko jest pod kontrolą. – Padła przepełniona znudzeniem odpowiedź i rozległo się ciche szuranie, kiedy czyjś ogon przejechał po warstwie śniegu.
– Zmierzchu, możesz odejść. – Rozbrzmiał władczy głos Wilczej Gwiazdy i niemal od razu rozległo się ciche strzelanie śniegu, kiedy odprawiony samotnik zaczął się oddalać. – Niech będzie, skoro już jesteś. I tak już długo tam siedzi. – Zwrócił się do swojego rozmówcy z nutą niezadowolenia.
Nocna Iskra czuła, jak wszystkie mięśnie w jej ciele spinają się, kiedy z zewnątrz do jej uszu dotarł odgłos powoli stawianych łap. Ledwie nabierała urwane oddechy, przygotowując się na spotkanie z kolejnym mrocznym wojownikiem - kotem, który nazwał się jej rodziną.
Już po chwili wejście zasłonił czyjś pysk, ledwie widoczny przez ogólnie panujący mrok.
– Pobudka, iskierko. Czas najwyższy byśmy poznali się osobiście. – Rozległo się drwiące miauknięcie i dostrzegła błysk obcych oczu w półmroku. – Widzę, że nie śpisz. Twoje oczy wyglądają, jak dwie ogromne sadzawki. No już, ruchy, ruchy. – Ironia i beztroska w tonie nieznanego kocura budowały większe napięcie w medyczce niż otwarta wrogość.
Zdołała się przekonać, że właśnie tacy niedbali wojownicy Wilczej Gwiazdy są tymi o najwyższym stanowisku. Nieprzewidywalna Wiśniowa Skóra i wyrachowany Sokoli Cierń byli niemal na równi ze swoim przywódcą. Kimkolwiek był ten kocur, znał swoje miejsce i stacjonował na wysokim stanowisku.
Kiedy pysk kocura zniknął w przejściu, dając Nocnej Iskrze możliwość wyjścia, medyczka zmusiła swoje mięśnie do ruchu i lekkiego rozluźnienia. Wolała potulnie wykonywać rozkazy kotów Wilczej Gwiazdy niż płacić za nieposłuszeństwo słoną cenę. Przywódca bardzo szybko pokazał, że nie będzie się z kimkolwiek cackać - dowodem byli Słoneczne Serce i Drozdowe Skrzydło.
Powoli wyczołgała się z jamy i rozprostowała każdą ze spiętych kończyn. Rozejrzała się dookoła, czując ciężkie krople deszczu i zimne płatki śniegu spadające na jej plecy. Całe wrzosowisko zdawało się płakać nad niedolą czterech klanów. Wzdrygnęła się od tej myśli i odwróciła się przodem do ojca, czując nową woń, która należała do obcego kota.
Przeskoczyła wzrokiem ze skrzywionego pyska Wilczej Gwiazdy na kocura obok niego. Był smuklejszy i nie tak muskularny, jak przywódca, jednak kotka widziała pod jego skórą silne mięśnie wojownika. Jego ciemnoszare futro zdobiły ciemne cętki, a tylna, lewa łapa była praktycznie cała czarna. Blizna na jednym z ciemnozielonych oczu dodawała mu niebezpiecznego wyglądu i choć był niższy od ojca medyczki, emanował siłą. Kimkolwiek był, znał swoją wartość.
– Już nawet nie wiesz kim jesteś – westchnął z niezadowoleniem kocur, przyglądając się z uwagą Nocnej Iskrze. – Nie, że się dziwie. Koty wolały wyprzeć mnie i pozostałych z pamięci.
Medyczka przeskoczyła z łapy na łapę, nie wiedząc do czego zmierza kocur. Czuła w podświadomości, że powinna wiedzieć kim on jest, jednak nie umiała przywołać żadnego imienia pasującego do wojownika.
– Jaka szkoda, że moja siostra zginęła nim zdążyła wam o mnie opowiedzieć. Tyle straciliście – kontynuował z udawanym smutkiem, a kotka struchlała na te słowa.
– Siostra...? – powtórzyła cicho kotka, otwierając szerzej oczy.
Dostrzegła dziki błysk w ciemnozielonych ślepiach kocura, po czym ten uśmiechnął się z z zadowoleniem. Machnął niedbale ogonem i spojrzał przelotnie na znudzonego przywódcę.
– Jesteś to niej bardzo podobna – westchnął, przejeżdżając niedbale ogonem pod brodą medyczki. Nocna Iskra ledwie powstrzymała się przed ugryzieniem go w koniec kity. – Ona jednak nie miała tej siły co ty. Zdradziła nas, a zdrajców spotyka kara. Z bólem serca muszę przyznać, że Jasny Obłok była słaba.
Wszystkie włoski na ciele Nocnej Iskry uniosły się na te słowa.
– Moja matka nie była słaba! – warknęła, a w odpowiedzi otrzymała chichot ciemnoszarego kocura.
– Miałeś rację. Jest idealna – miauknął z zadowoleniem wojownik, po czym spojrzał na Wilczą Gwiazdę.
– Oczywiście, że miałem rację. Miałeś wątpliwości? – parsknął w odpowiedzi rozdrażniony przywódca, a jego rozmówca natychmiast pokręcił przecząco głową.
– Pewnie, że nie, jednak zawsze miło upewnić się na własne oczy – zamruczał z nonszalancją ciemnoszary wojownik i jego wzrok ponownie spoczął na zdenerwowanej kotce. – Nie ma co się puszyć, iskierko. Długo odwlekaliśmy to spotkanie, ale nareszcie mogę ci się osobiście przedstawić - nazywam się Aroniowy Cień i jestem twoim wujkiem.
Nocna Iskra z automatu chciała zaprotestować. Stojący przed nią kocur nie mógł być jej wujkiem - i jednocześnie mrocznym wojownikiem. To się zwyczajnie nie zgadzało. Nie mógł być bratem jej matki, która przecież była ucieleśnieniem dobra w głowie medyczki.
Jednak tak naprawdę wszystko było możliwe. Znała niewielki skrawek przeszłości swoich rodziców, których straciła zaraz po swoich narodzinach. Wiedziała kim byli, ale kim była ich rodzina - już niekoniecznie. Poza krwawą historią ojca i drastyczną śmiercią Jasnego Obłoku tuż po tym, jak uciekła z Klanu Wilka, niewiele wiedziała.
A kiedy tak patrzyła na Aroniowego Cienia, wiedziała, że nie kłamał. Widziała podobieństwo między nim, a swoją matką, nawet jeśli różnili się zarówno spojrzeniem, jak i wyglądem. Był jednym z kotów przeszłości, o którym nigdy wcześniej nie słyszała. Nikt nigdy nie wspomniał o jej wujku - i mogła tylko zgadywać czemu.
Widząc ciemnoszarego kocura na śniegu, który wchłonął wiele krwi mogła domyślić się odpowiedzi - i wzdrygnęła się. Nie sądziła, że jakieś koty nawet po śmierci pozostały lojalne Wilczej Gwieździe. Myślała, że mroczni wojownicy pochodzili z zamierzchłych czasów - jednak tym razem również się myliła. Dotarło do niej, że w gruncie rzeczy tak naprawdę nic nie wie.
Przeszła wzrokiem z Aroniowego Cienia na Wilczą Gwiazdę. Pysk kremowo-brązowego kocura maskował wszelkie emocje i kotka mogła tylko zapytać w duchu ile jeszcze tajemnic chował przed nią ojciec. Ile jeszcze kotów powinna znać z przeszłości, których imiona gdzieś zniknęły pomiędzy opowieściami starszyzny?
– Miło mi poznać – wykrztusiła z siebie sztuczną odpowiedź, a Aroniowy Cień ponownie parsknął śmiechem.
– Darujmy sobie te kurtuazje, iskierko. – Uśmiechnął się z leniwym zadowoleniem i machnął ogonem. – Jeśli Wilcza Gwiazda się zgodzi, z chęcią nauczę cię paru przydatnych ruchów. W tym tłumie zaciętych wojowników trzeba umieć się wyróżnić – zamruczał, a kremowo-brązowy kocur zmrużył z niezadowoleniem oczy.
– Nie powinieneś się tu panoszyć. Masz swoje zadania – warknął z niezadowoleniem przywódca, jednak Aroniowy Cień zdawał się ignorować jego irytacje.
– Nie dasz mi nawet chwili z moją siostrzenicą? – rzucił zaczepnie mroczny wojownik, a Wilcza Gwiazda odsłonił zęby w grymasie.
– Jeśli chcesz zetrzeć się w pojedynku z którymś z moich dzieci, myślę, że Mżysty Cień z chęcią odstąpi ci Lodowe Spojrzenie – parsknął kocur, a jego lodowe oczy na chwile rozbłysły dumą. – Nie znoszą go. Jest najlepszy.
– Oh na pewno jest i niedługo się o tym przekonam – zamruczał przymilnie Aroniowy Cień, a jego spojrzenie świdrowało spiętą Nocną Iskrę, która przeskakiwała wzrokiem między dwójką kocurów. – Jednak najpierw chce poznać twoją iskierkę. Kotki mają pierwszeństwo, prawda?
Medyczka widziała, jak sierść na karku Wilczej Gwiazdy unosi się delikatnie od irytacji. Zgadywała, że jej ojciec walczy z chęcią skoczenia kocurowi do gardła. Nonszalancja Aroniowego Cienia musiała grać na jego nerwach - i kotka czekała na moment, aż ten wybuchnie. Tak się jednak nie stało. Widziała moment, w którym Wilcza Gwiazda wypuścił dłuższy oddech, po czym rozluźnił spięte mięśnie. Machnął lekko ogonem i spojrzał przelotnie na córkę.
– Niech będzie. Nauczą ją czegoś, co spowoduje, że nie będzie tak niezdarna. Ja powoli tracę siły – parsknął rozdrażniony, a niebezpieczny uśmiech rozkwitł na pysku Aroniowego Cienia.
– Wybornie – zamruczał kocur i machnął ogonem na Nocną Iskrę. – Chodź, nie ma co zwlekać.
Niemal od razu po tych słowach ruszył przez zatłoczony obóz, nawet nie spoglądając przez ramię na zdenerwowaną medyczkę. Nocna Iskra niechętnie stawiała kroki tuż za ciemnoszarym kocurem, czując palący wzrok ojca na plecach. Nie wiedziała co takiego zaplanował sobie Aroniowy Cień, jednak wolała się nie dowiedzieć - po raz pierwszy zapragnęła pozostać przy Wilczej Gwieździe. Jej ojciec był w miarę do przewidzenia.
– Rybia Łapo! – Czyjś przerażony wrzask zatrzymał w połowie marszu Nocną Iskrę i Aroniowego Cienia.
Ciemnoszary kocur odwrócił się z niezadowoleniem w ciemnozielonych oczach w kierunku źródła dźwięku, a medyczka zrobiła to razem z nim. Początkowo kotka nic nie dostrzegała w zbiorowisku kotów tuż przy wyjściu z obozowiska. Po chwili powtórzył się ten sam krzyk, a wtedy z tłumu wybiegła przerażona Nakrapiane Ucho. Ciemna szylkretka miała nacięte lewe ucho, z którego płynęła krew i zjeżoną sierść, kiedy ze strachem wpatrywała się w coś w tłumie. Po chwili Wiśniowa Skóra popchnęła ją w bok, jakby młoda wojowniczka z Klanu Wody nic nie ważyła.
Nakrapiane Ucho zachwiała się i ugięły się pod nią łapy. Skuliła się na ziemi, wpatrując się w Sokoli Cierń, który przecisnął się przez zgromadzone koty. Biały kocur zaciskał zęby na karku młodego kocurka, który uparcie wierzgał łapami. Nocna Iskra struchlała, obserwując, jak Rybia Łapa nieudolnie wyrywa się w silnym uścisku, kiedy w ich stronę powolnym krokiem zmierzał Wilcza Gwiazda.
– Ale będzie zabawa. Zdrajcy są zawsze najśmieszniejsi. – Rozbrzmiał tuż koło niej rozbawiony głos Aroniowego Cienia.
– Rybia Łapa to nie zdrajca – wyszeptała ze zgrozą Nocna Iskra, obserwując, jak młody uczeń krwawi z paru świeżych draśnięć, zadanych dość powierzchownie. To nie były precyzyjne rany, zadane w pojedynku, a rany odniesione w szamotaninie. Sokoli Cierń miał parę podobnych przecięć na skórze, jednak dużo mniejszych.
– Chcesz oszukiwać siebie czy kogoś innego? – spytał z błyskiem rozbawienia w oczach mroczny wojownik.
Nocna Iskra chciała otworzyć pysk i coś odpowiedź, jednak powstrzymała się. Aroniowy Cień prawdopodobnie miał rację i cokolwiek zrobił Rybia Łapa, miało okazać się jego zgubą. Uczeń ledwie oddychał, kiedy Sokoli Cierń rzucił go na ziemię. Biało-rudy kocurek drżał na całym ciele, a parę czarnych plamek przykrywała lepka krew. Ledwie uniósł głowę, by spojrzeć na Wilczą Gwiazdę.
– Chodź. – Aroniowy Cień machnął na nią ogonem i ruszył nieśpiesznym krokiem w stronę zgromadzenia. Nocna Iskra czuła strach paraliżujący jej kończyny. Nie była w stanie ruszyć za wujkiem i dopiero pod przeszywającym wzrokiem kocura zdołała zrobić parę ociężałych kroków.
Im bliżej byli Rybiej Łapy, tym zapach krwi stawał się bardziej drażniący. Choć obóz przesiąkł już dawno wonią szkarłatnej cieczy, medyczka dalej nie potrafiła się do niej przyzwyczaić. Szczególnie, że tym razem ta woń mieszała się z zapachem strachu. Widziała, jak w niebieskich oczach ucznia maluje się przerażenie, podczas gdy obok niego Sokoli Cierń splunął krwią z irytacją.
– Próbował uciec z obozu. – Rozległo się oskarżycielskie warknięcie białego kocura, kiedy spojrzał na Wilczą Gwiazdę. – Udało mi się go złapać.
– Zdrajca! – Wrzasnęła Bratkowa Łodyga, a połowa jej ucha odpadła płatem tuż obok niej wraz z plamą czarnej mazi.
– On nie chciał! To nie tak! – załkała przestraszona Nakrapiana Ucho, a Śnieżny Wąs złapał pobratymkę za kark nim ruszyła do skulonego ucznia.
– Lepiej zamilcz, jeśli nie chcesz podzielić losu kolegi – warknęła w jej stronę Wiśniowa Skóra i Nakrapiane Ucho położyła uszy po sobie. Szylkretka odwróciła głowę w bok, przyciskając pysk do boku Śnieżnego Wąsa.
W uszach Nocnej Iskry rozbrzmiał szyderczy śmiech Aroniowego Cienia. Spojrzała na stojącego tuż obok niej kocura, którego oczy jarzyły się ekscytacją. Ciałem kotki wstrząsnął dreszcz, kiedy wpatrywała się w wojownika, będącego jej rodziną. Nie chciała uwierzyć, że kolejny kot spragniony krwi należał do jej bliskich - zupełnie, jakby Wilcza Gwiazda nie wystarczał.
Uciekła wzrokiem od Aroniowego Cienia i napotkała puste oczy Lodowego Spojrzenia. Jej brat stał dokładnie naprzeciwko niej, a tuż obok niego stała zjeżona ze strachu srebrzysta kotka, która częściowo opierała się na wojowniku. Wiedziała, że to była jedna z wojowniczek Klanu Mroku, jednak teraz nie umiała przypomnieć sobie jej imienia. Nocna Iskra była zbyt skupiona na wyglądzie brata - widziała jego zmierzwione futro i lekkie draśnięcie na policzku, zupełnie jakby dopiero co przerwał walkę. Prawdopodobnie tak było.
– Byłem litościwy dla lekkich nieporozumień – zaczął bezbarwnym głosem Wilcza Gwiazda, a jego spojrzenie przelotnie spoczęło na Słonecznym Sercu i Drozdowym Skrzydle. – Jednak moja wyrozumiałość ma swoje granice. Zdrajców nie czeka tylko kara - czeka ich śmierć.
Nocna Iskra miała wrażenie, że powietrze uciekło jej z płuc. Po polanie przetoczyło się westchnięcie, częściowo pełne zaskoczenia, a częściowo ociekające zadowoleniem. Aroniowy Cień znów zachichotał, tak jakby był nie w pełni rozumu.
– Przepraszam! Ja... Ja nie chciałem... – załkał żałośnie Rybia Łapa, spoglądając ze strachem na Wilczą Gwiazdę.
– Nie znam tego słowa. Trzeba było wcześniej pomyśleć – prychnął pogardliwie Wilcza Gwiazda i uczeń skulił się, kiedy kocur pochylił się w jego stronę. – Nocna Iskro, podejdź. – Rozległo się ciche warknięcie przywódcy zamiast zduszonego odgłosu Rybiej Łapy, którego kocur powinien już zabić według własnego werdyktu.
Medyczka miała ochotę zapaść się pod ziemię, kiedy spojrzenia wszystkich kotów spoczęły na niej. Czuła ich palący wzrok, kiedy Aroniowy Cień popchnął ją w stronę centrum zgromadzenia. Nie czuła stawianych kroków, jednak słyszała skrzypiący śnieg, kiedy przemierzała krótką, dzielącą ją od ojca odległość.
– Tak? – Nie rozpoznała swojego zachrypniętego głosu, kiedy zmusiła się, by spojrzeć w oczy Wilczej Gwiazdy. Lodowe ślepia jarzyły się dziwną satysfakcją, kiedy spoglądał na córkę.
– Zabij go.
Nocna Iskra była przekonana, że się przesłyszała. Usłyszała zduszone westchnięcie, za pewne należące do któregoś z klanowych kotów. Wlepiła przestraszony wzrok w ojca, a ten jedynie uśmiechnął się w ten sam dziki sposób, jak wcześniej Aroniowy Cień.
– Ja...
– Zabij go albo dopilnuję, by umierał wiele dni od ran, jakie zada mu ktoś inny – sprecyzował Wilcza Gwiazda i machnął niedbale ogonem.
– Ja nie mogę – wykrztusiła ze strachem, czując, jak ciało odmawia jej posłuszeństwa, garbiąc się bardzo podobnie, jak Rybia Łapa.
Wilcza Gwiazda zbliżył tak bardzo pysk do jej pyska, że niemal stykali się nosami. Jego lodowe oczy jarzyły się, jak dwa jasne kryształy.
– Zabijesz go – powtórzył z naciskiem i jego usta drgnęły w perfidnym uśmieszku. – Nawet nie musisz toczyć pojedynku. Jeśli chcesz, Wiśniowa Skóra go dla ciebie przytrzyma.
– Ja...
Świat wirował przed oczami Nocnej Iskry, kiedy na miękkich łapach odwróciła się przodem do leżącego na ziemi kocura. Był od niej niewiele młodszy i czekało go jeszcze wiele wspaniałych księżycy - a przynajmniej powinno, gdyby nie źle podjęta decyzja. Wiedziała, że Wilcza Gwiazda dotrzyma słowa i Rybia Łapa zginie w taki czy inny sposób.
Jednak Nocna Iskra nie chciała przykładać do tego swojej łapy. Była medyczką, a nie mordercą. Nie była swoim ojcem. Nie była też Sokolim Cierniem.
– Tik, tak, córeczko – zamruczał z leniwą nutą tuż obok jej lewego ucha Wilcza Gwiazda. – Moja cierpliwość się kończy.
Nocna Iskra przełknęła ślinę i spojrzała prosto w szeroko otwarte oczy ucznia. Rybia Łapa wpatrywał się z nią ze strachem, jednak widziała, że spina mięśnie, zupełnie jakby szykował się do walki.
– A jeśli wygram pojedynek? – Rozbrzmiał piskliwy głos biało-rudego kocura.
– I tak zginiesz – parsknął zirytowany Wilcza Gwiazda i popchnął do przodu medyczkę. – Nocna Iskro, jaka jest twoja decyzja?
Czarna kotka otworzyła pysk, jednak nie była w stanie odpowiedzieć. Wpatrywała się w ucznia, w którego oczach zgasła ostatnia iskierka nadziei. Jego niebieskie ślepia stały się nienaturalnie puste i rozluźnił spięte mięśnie.
– Zabij mnie – miauknął ledwie słyszalnie Rybia Łapa, tak, że Nocna Iskra nie byłaby pewna czy to powiedział, gdyby nie widoczny ruch jego warg. – Nie każ mi umierać w męczarniach. Jesteś medyczką. Twoim zadaniem jest skracanie cierpienia.
– Ale nie zabijanie... – wyszeptała ledwie słyszalnie i usłyszała wściekły syk obok siebie.
– Nie mam całego dnia, Nocna Iskro – warknął Wilcza Gwiazda i machnął ogonem.
Medyczka zaczerpnęła urwany oddech i posłała przepraszające spojrzenie Rybiej Łapie. Uczeń uśmiechnął się blado w odpowiedzi, kiedy Wiśniowa Skóra przygniotła go do ziemi. Nie wyrywał się, kiedy Nocna Iskra powoli zmniejszała odległość między nimi. Kotka miała wrażenie, jakby cały świat dookoła zniknął i ucichł - była tylko ona i niepokojąco spokojny uczeń, którego biało-rude futro powoli stawało się jedną plamą krwi.
Chciała przeprosić ucznia za wszystko, jednak wiedziała, że nie powinna. W Klanie Wilka i tak wiedzieli, że była słaba - gwałtowna rozpacz w niczym by nie pomogła. Kiedy poczuła pod łapami lepką krew z ran Rybiej Łapy, powstrzymała się przed chęcią ucieczki.
Po raz ostatni spojrzała w niebieskie oczy kocura, w których zatliła się panika. Zamachnął się parę razy łapami, jakby dotarło do niego co się działo. Jednak na wycofanie się już dawno było za późno - i Nocna Iskra wiedziała o tym o wiele za dobrze.
Odgoniła strach i przywołała to samo dziwne uczucie, które ogłuszyło ją podczas pojedynku ze Zmierzchem. Ta drobna cząsteczka, o którą tak zażarcie walczył Wilcza Gwiazda, odezwała się w niej. Mroczna, uciszona część niej, o której nie chciała pamiętać. Przedarła się do niej zaledwie parę razy, jednak im dłużej siedziała w Klanie Wilka, tym częściej o sobie przypomniała. Teraz też wychodziła na wierzch i Nocna Iskra pozwoliła by zawładnęła nią, tak jak podczas walki ze Zmierzchem. Jeśli chciała przetrwać, musiała pogodzić się z tą cząsteczką siebie.
Nie czuła strachu, kiedy nachylała się nad karkiem Rybiej Łapy. Nie czuła nic, kiedy zatapiała zęby w delikatnej skórze ucznia, przygryzając z łatwością jego kark. Kocur momentalnie zwiotczał w jej pysku, a krew trysnęła jej w twarz. Wiśniowa Skóra odsunęła się, kiedy Nocna Iskra puściła martwe ciało Rybiej Łapy na ziemię. Sama jednak się nie cofnęła. Tkwiła w szkarłatnej kałuży, tępo wpatrując się w ucznia, z którego gwałtownie uleciało życie.
Zabiła go.
Powstrzymała dreszcz i chęć rozpłakania się. Odruchowe zachowania zniknęły, stłamszone przez cichą uciechę, jaką w duchu czerpała z zadanej śmierci. Krew na jej łapach i pysku nie brzydziła jej. Wydała jej się czymś dziwnie normalnym. Czymś naturalnym.
– Nie jesteś już medyczką. – Usłyszała cichy głos ojca pełen zadowolenia w swoim prawym uchu. – Medyczki nie ranią. Nie zabijają.
Powinna się wzdrygnąć. Powinna jakkolwiek zareagować i pokazać, że dalej jest sobą. Walczyła sama ze sobą, by wzbudzić w sobie strach, który jeszcze przed chwilą płynął w jej żyłach. Jednak ta głucha pustka nie chciała jej opuścić. Ta niepokojąca satysfakcja próbowała wyrwać się na jej pysk w postaci uśmiechu. Jedyne co słyszała medyczka to krew lejącą się z przegryzionego karku Rybiej Łapy i cichy śmiech Wilczej Gwiazdy.
– Doskonale. Teraz jesteś wojowniczką.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro