Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⌠Rozdział 10⌡

  Mięso myszy sprawiało wrażenie, jakby smakowało drewnem i piachem. Takie przynajmniej miała wrażenie Nocna Iskra, wgryzając się w niewielkie zwierzątko, podczas gdy z różnych stron obozu posyłano jej wrogie spojrzenia. Śniadanie, do którego zmusiła ją Słona Bryza, powodowało uczucie mdłości i pustą pełność w żołądku. Ledwie była w stanie przełknąć mały kęs i mięso przeleciało przez przesuszone gardło. 

  Spojrzała na ledwie nadgryzionego gryzonia, czując, jakby okradała klan z jedzenia. Czyżby krew, jaka łączyła ją z ojcem, miała pozbawić ją przynależności do klanu? Było to pewną możliwością, biorąc pod uwagę, jakim w tej chwili obdarzył ją spojrzeniem Jabłkowy Pazur. Choć część medyczki bolała ta widoczna nienawiść pobratymców, nie dziwiła się im. Przez jej ojca wiele kotów straciło życie - nawet w ostatnich księżycach. Jednym z takich kotów był zmarły synek brązowego wojownika. Może i Nocna Iskra nie zabiła go osobiście, ale nie uratowała też życia kociakowi. 

  Wiedziała wiele o miejscu w jakim przebywał ojciec. Widziała, jak rośnie w siłę, a jednak niewiele z tą wiedzą zrobiła. W końcu wszystko, o czym się dowiedziała, było kontrolowane przez Wilczą Gwiazdę - upewniał się, by zobaczyła tyle, ile miała zobaczyć. Siał w niej strach, który ją zniewolił i powoli doprowadzał do jej upadku. Przerażał ją fakt, że częściowo czuła się wypruta z emocji i nie potrafiła zmienić tego stanu. 

 Słysząc cichy syk Jabłkowego Pazura, wzdrygnęła się i odwróciła wzrok. Jej spojrzenie ponownie spoczęło na nadgryzionej myszy i kula podjechała do gardła kotki. Wiedziała, że jeśli kolejny kawałek mięsa przejdzie przez jej przełyk, zwróci nie tylko śniadanie, ale i resztki posiłku sprzed wczorajszego zgromadzenia. 

– Nocna Iskro? – Niepewny głos z boku wybił ją z przygnębiających rozmyślań. – Mogę chwilę z tobą porozmawiać?

  Medyczka wzdrygnęła się od niepewności młodej wojowniczki, która stanęła tuż obok niej. Spojrzała w szeroko otwarte, zielone oczy Cynamonowego Płomienia i nie umiała powstrzymać się od wykrzywienia pysku w grymasie. 

– Nie wolisz pogadać ze Słoną Bryzą? Ona nie jest córką Wilczej Gwiazdy – wyrzuciła dość gniewnie, nie kryjąc się ze swoją goryczą. Przemęczenie, jakie ciążyło na medyczce od paru księżycy, dawało o sobie znać. 

  Cynamonowy Płomień położyła uszy po sobie, ale nie cofnęła się. Całe ciało wojowniczki było spięte, a jej ogon podrygiwał nerwowo, jednak Nocna Iskra zorientowała się po chwili, że na nerwowy stan kotki nie wpłynęły ostatnie informacje ze zgromadzenia. Nawet jeśli miała negatywne uczucia do medyczki, coś musiała od niej chcieć. 

– Z nią też będę musiała porozmawiać. Nie tylko z nią, ale... – urwała i podrapała łapą w ziemi. – Mam wrażenie, że ty wykażesz się największym zrozumieniem. Potrzebuje go – wymamrotała ciszej i wbiła wzrok w ziemie. 

  Ten dziwny strach, jaki wyczuła od młodej wojowniczki, spowodował, że cały umysł medyczki został zaalarmowany. Przejechała zaniepokojonym wzrokiem po brązowo-rudej kotce, szukając w niej oznak jakieś choroby - jednak na pierwszy rzut oka niczego nie dostrzegła. 

– W takim razie, z uwagą cię wysłucham - zapewniła ją Nocna Iskra, zmiękczając swój ton do maksimum. – Co się dzieje, Cynamonowy Płomieniu?

  Wojowniczka jęknęła cicho, po czym zgięła łapy, zmuszając kończyny do pozycji siedzącej. Rozejrzała się dookoła, po czym nachyliła się w kierunku medyczki, ponad nadjedzoną myszą. Dopiero wtedy czarna kotka dostrzegła w zielonych oczach pobratymki panikę. 

– Oh Klanie Gwiazdy... – jęknęła cicho Cynamonowy Płomień i wzdrygnęła się. – Nie dam rady. Nie jestem w stanie tego z siebie wydusić – miauknęła płaczliwie i pokręciła głową. Jej ogromne, jak spodki oczy, zaszkliły się, niepokojąc jeszcze bardziej czarną kotkę. 

– Spróbuj wziąć dwa głębokie wdechy – odpowiedziała łagodnie medyczka. – Nie masz się czym denerwować. Jesteś bezpieczna, a ja zawsze pomogę. 

  Cynamonowy Płomień wykrzywiła pysk w grymasie, ale usłuchała rady koleżanki. Wzięła dwa urwane wdechy, które nie należały do głębokich, po czym wlepiła przestraszony wzrok w Nocną Iskrę. 

– Spodziewam się kociąt. 

  W pierwszych uderzeniach serca, medyczka była przekonana, że jest to nieśmieszny żart, jaki młoda wojowniczka wymyśliła z Drozdowym Skrzydłem. Wciągnęła gwałtownie powietrze, gotowa wściekle prychnąć, jednak wtedy dostrzegła, jak Cynamonowy Płomień zaczyna drżeć. Z każdym mrugnięciem, brązowo-rudym ciałem wstrząsały silniejsze spazmatyczne dreszcze, które zaczęło cicho zawodzić. 

– O Klanie Gwiazdy, nie żartujesz – wyszeptała przerażona i nachyliła się nad roztrzęsioną wojowniczką. – Jesteś pewna?

– Tak – zawyła cicho Cynamonowy Płomień i ukryła pysk w łapach. 

  Nocna Iskra przełknęła ślinę i przywołała wymagany spokój. Brązowo-ruda wojowniczka potrzebowała jej pomocy - i to nie tylko przy ataku paniki, ale przez najbliższe księżyce. Na myśl w jakich czasach młoda kotka ma przejść przez ciążę, sama miała ochotę się rozpłakać. To był najgorszy moment na takie informacje. 

– Jestem pewna. One zginą. On je zabije. Moje kociątka nie przeżyją – zachlipała cicho wojowniczka, a Nocna Iskra poczuła nieprzyjemny uścisk w sercu.

– Nie mów tak – wyszeptała medyczka i pogładziła delikatnie ogonem bok Cynamonowego Płomienia. – Wszystko się ułoży zobaczysz. Ja i Słona Bryza pomożemy ci. I nie tylko my - cały klan będzie was wspierać. Zapewnimy wam ochronę, jednak teraz musisz się uspokoić. Takie emocje ci nie służą. 

– Nie potrafię – zawyła cicho Cynamonowy Płomień i zaczęła zawodzić coraz głośniej. – Jak nie on, to ja je zabije. Będę okropną mamą! 

  Zawodzenie zrozpaczonej wojowniczki stawało się coraz głośniejsze, skupiając uwagę niektórych pobratymców na dwóch kotkach. Nocna Iskra czuła ich palące spojrzenia, zupełnie jakby właśnie skrzywdziła Cynamonowy Płomień. 

– Nieprawda. Będziesz cudowna w tej roli – zaprotestowała łagodnie, wołając w myślach Słoną Bryzę, która znajdowała się w ich legowisku tuż obok. 

– Ale j-ja jestem za młoda i n-nie będę wiedziała co mam zrobić – wychlipała w odpowiedzi, wpadając w coraz silniejszą histerię. 

  Nocna Iskra otworzyła pysk, szukając na szybko odpowiedniej odpowiedzi, nawet jeśli zgadzała się w kwestii wieku wojowniczki. Cynamonowy Płomień była od niej młodsza, a zaraz miała zostać matką i to jeszcze w okropnych czasach. Wiedziała, że najbliższe księżyce okażą się jednymi z najtrudniejszych w życiu brązowo-rudej wojowniczki - i mogła jej tylko współczuć. 

– Co się dzieje? – Przed odpowiedzią uratowała ją Słona Bryza, wychylając się z ich legowiska. 

– Cynamonowy Płomień ci wyjaśni, ale najpierw musi się uspokoić. Jak najszybciej – miauknęła pośpiesznie do mentorki, kładąc nacisk na ostatnie słowa. Nie wiedziała, czy Słona Bryza wyczuła aluzje, ale zaraz pojawiła się z jagodami jałowca i nachyliła się nad roztrzęsioną kotką. 

– Chodź, Cynamonowy Płomieniu. Położysz się u nas i trochę odpoczniesz. Nic ci się nie dzieje. Jesteś bezpieczna – miauknęła łagodnie starsza medyczka i otoczyła ogonem wojowniczkę. 

  W odpowiedzi uzyskała zawodzenie młodej kotki, która po chwili zdołała zrobić parę chwiejnych kroków i wejść do legowiska medyczek. Nocna Iskra odprowadziła je roztargnionym spojrzeniem, czując, jak niewielki ilości jedzenia w jej żołądku zaczynają cofać się, wspinając się do góry w gardle. 

– Co ty jej zrobiłaś!? – Wściekły syk, jaki rozbrzmiał po jej prawej stronie, sprawił, że omal nie wyskoczyła ze skóry. 

  Zjeżyła sierść na karku i odwróciła się w bok, by spojrzeć w rozjarzone oczy Drozdowego Skrzydła. Bursztynowe ślepia kocura jarzyły się wściekłością, która wytrąciła z równowagi medyczkę - nie spodziewała się tak negatywnego uczucia od kocura, z którym wychowała się w żłobku. Byli niemal, jak rodzeństwo - więc skąd wzięła się ta wściekłość?

– Raczej to ty powinieneś zadać sobie to pytanie – odparowała, nie mając siły, by zabrzmieć życzliwie i z pokorą. 

– Ja?! – parsknął kocur, a Nocna Iskra wbiła nerwowo pazury w wilgotną po deszczu ziemię. – To nie przeze mnie płacze! 

– Przeze mnie też nie!

– Bo ci uwierzę – parsknął ironicznie Drozdowe Skrzydło, a medyczka ugryzła się w ostatniej chwili w język, by nie wykrzyczeć powodu płaczu brązowo-rudej wojowniczki. 

– Lepiej uwierz, bo Cynamonowy Płomień sama podeszła do Nocnej Iskry już będąc blisko łez – odezwał się ktoś inny, a Nocna Iskra omal nie rozpłakała się z ulgi na widok Łaniego Skoku. 

– A po co miałaby do niej podchodzić? To córka Wilczej Gwiazdy – parsknął Drozdowe Skrzydło, jednak Nocna Iskra nie usłyszała zawiści w zarzucie jakim w nią rzucił. Czyżby wojownik nie obwiniał jej za powrót Wilczej Gwiazdy, a jedynie zmartwił się o partnerkę?

– Czy ty siebie słyszysz!? – Uniósł głos Łani Skok, a jego ogon przybrał dwa razy większy rozmiar. – Nocna Iskra to nie Wilcza Gwiazda! Jest doskonałą medyczką, która nie skrzywdziłaby muchy!

– Więc skoro jest taka nieskazitelna, czemu ty ją bronisz!? 

– Bo mnie na ciebie szkoda gardła – wtrąciła się Nocna Iskra, siląc się na chłodny, równy ton. – Powinieneś też uszanować swoje i zamiast wyżywać się na mnie, to pójść do Cynamonowego Płomienia. Myślę, że twoja obecność doda jej otuchy – kontynuowała i przymrużyła oczy. 

  Była niższa od piaskowego wojownika, jednak w tej krótkiej chwili czuła, jak nad nim góruje. Obserwowała, jak wściekłość powoli wyparowuje z jego bursztynowych ślepi, zastąpiona przez niepokój. 

– Głupio, co? – rzucił złośliwie Łani Skok, a Drozdowe Skrzydło położył uszy po sobie. 

– Nieważne – burknął niewyraźnie wojownik i podkulił ogon. Nie mówiąc nic więcej, wbiegł do legowiska medyczek, w którym cichły zawodzenia Cynamonowego Płomienia. 

  Nocna Iskra wypuściła powietrze z płuc, po czym rozejrzała się po polanie. Większość kotów przyglądała się jej z pewnego dystansu, a na ich pyskach migało tysiące różnych emocji - przeważnie tych negatywnych. Czuła, jak pomiędzy nią, a całym klanem pojawia się szrama nieufności i niechęci, z którą w tej chwili nie miała siły walczyć. Ich wrogość nie była w porządku, ale nikogo to nie obchodziło. 

  Piekło jeszcze nie zstąpiło na ziemię, a już zaczął się koszmar. 

– Wszystko dobrze? – Usłyszała pełne niepokoju miauknięcie przyjaciela i w ostatniej chwili powstrzymała się by na niego nie prychnąć. 

– Nie teraz, Łani Skoku. Nie mam siły – odpowiedziała wymijająco, nie patrząc w oczy wojownika. – Muszę się przejść. Przekaż Słonej Bryzie, że wychodzę. 

– Jesteś pewna, że nie chcesz bym ci towarzyszył? 

– Nie. I tak tego nie zrozumiesz. 

– Ale...

– Nie zrozumiesz w taki sposób, jakbym chciała. Nie jesteś w tej samej sytuacji co ja. – Zmusiła się, by unieść głowę i spojrzeć w oczy Łaniego Skoku. – To nie twój ojciec jest mordercą, a mój. – Żal przebił się przez jej sztucznie chłodny ton. 

– Nocna Iskro...

– Później – wyszeptała i zdołała unieść ogon, by dotknąć jego końcem barku przyjaciela. – Proszę? To walka, którą toczę ja z rodzeństwem. 

  Wiedziała, że większość pobratymców przysłuchuje się ich wymianie zdań. Nawet nie kryli się ze swoją wścibskością - a Nocna Iskra nie miała siły na nią reagować. Przynajmniej dzięki temu, miała pewność, że jej słowa słyszy jeden konkretny kot. 

  Wraz z ostatnimi słowami, odnalazła w obozie jarzące się jasno ślepia swojej siostry, siedzącej przy legowisku wojowników wraz ze Zmierzchem. Przed zgromadzeniem złożyła byłemu samotnikowi obietnice, że porozmawia z siostrą - i zamierzała spełnić dane słowo. Wiedziała też, że Lamparcia Cętka przeżywała podobny koszmar - jak nie gorszy. 

– W porządku – odpuścił dość niechętnie Łani Skok, dostrzegając, jak kremowo-brązowa wojowniczka powoli wychodzi z obozu, a medyczka jej się przypatruje. 

  Nocna Iskra skinęła z wdzięcznością głową, po czym zmusiła spięte mięśnie do ruchu. Wychodząc z obozu, czuła, jak pobratymcy odprowadzają ją wzrokiem i zaczynają szeptać, ale miała to w nosie. Wypełniała sumiennie swoje obowiązki, a jeśli chcieli podważać jej autorytet, to była ich sprawa. Jeśli tylko tego chcieli, mogli sami leczyć swoje choroby i rany. 

– Nocna Iskro?

– Jeśli dzisiaj ktoś jeszcze zacznie tak swoją wypowiedź, to przysięgam, że wyrwę wszystkim wszystkie wąsy – warknęła wściekle medyczka, podchodząc do stojącej pod dębem siostry. 

  Lamparcia Cętka otworzyła szerzej oczy i podrapała nerwowo w ziemi łapą. 

– Myślałam, że chcesz ze mną porozmawiać, ale jeśli źle cię przed chwilą zrozumiałam to... – Nie zdążyła dokończyć, bo w słowo weszła jej czarna kotka. 

– Dobrze zrozumiałaś. Już dawno powinnyśmy pogadać, przepraszam – odparła nieco milej, w pełni szczerze i ruszyła przez las pogrążony w mroku chmur. – Jestem po prostu bardzo zmęczona. 

– Drozdowe Skrzydło potraktował się niesprawiedliwie – żachnęła się wojowniczka, a jej siostra wzruszyła ramionami. 

– Żeby to on pierwszy którąś z nas tak potraktował – westchnęła i niedbale machnęła ogonem. – Zresztą nim nie kierowała bezpośrednia nienawiść do Wilczej Gwiazdy, a po prostu niepokój o Cynamonowy Płomień. 

– I tak nie usprawiedliwia to jego zachowania – zauważyła trzeźwo kremowo-brązowa kotka. 

– Lamparcia Cętko, naprawdę będziemy omawiać teraz nieważną awanturę sprzed chwili? – przerwała jej nieco rozdrażniona i zatrzymała się w pół kroku. – Nie widziałyśmy się pięć księżycy, na litość Klanu Gwiazdy!

  Wojowniczka zatrzymała się dokładnie naprzeciw niej, spoglądając na nią tymi samymi oczami, jakie posiadała medyczka. Czarna kotka w ostatniej chwili powstrzymała się przed wzdrygnięciem, kiedy po raz pierwszy od rozstania przyjrzała się pyskowi siostry - i dostrzegła w nim pysk Wilczej Gwiazdy. 

– To ty nie chciałaś ze mną rozmawiać – zauważyła cicho, z nutą żalu Lamparcia Cętka. – W pierwszych chwilach zdawałaś się szczęśliwa na mój widok, ale potem coś się zmieniło...

– To nie twoja wina – wymamrotała niewyraźnie Nocna Iskra i uciekła wzrokiem w bok. 

– Więc co się stało?! – spytała z żalem wojowniczka. – Wiedziałaś przecież, że musiałam odejść! To była wola przodków, a ja ją wypełniłam! Przyniosłam wiadomość o ojcu, a ty nawet słowem tego nie skomentowałaś! 

– Po prostu...

– Co po prostu?! Tak trudno zamienić parę słów z siostrą, której klan nie ufa już przez samo odejście, a co dopiero przez informację jaką przyniosła!? Tak ciężko szczerze ucieszyć się na mój widok!? – Potok cierpkich słów, jaki wylał się z Lamparciej Cętki, godził medyczkę w serce z celnością godną wspaniałego wojownika. – Co spowodowało, że nie jesteś w stanie patrzeć mi w twarz!? Zraniłam cię w jakiś sposób?!

  Nocna Iskra zwalczyła chęć ucieczki czy skulenia się na ziemi. Zwalczyła też chęć zamachnięcia się pazurami na siostrę - ten dziwny odruch, jaki obudził się w jej podświadomości, przeraził ją. Zamiast tego, wbiła pazury w ziemie i wpatrywała się w siostrę, czując, jak resztki prawdziwej Nocnej Iskry uciekają z niej. 

– Ja to wszystko wiem od dawna... – Zdołała wyszeptać. 

  Oczy Lamparciej Cętki przybrały rozmiary dwóch zamrożonych sadzawek. 

– Co?

– Ja to wszystko wiem od kiedy odeszłaś – załkała cicho Nocna Iskra i przymknęła oczy. – Ojciec nawiedza mnie od wtedy na jawie. Początkowo rzadko, raczej tylko mamrotał dziwne sentencje, ale w ostatnim czasie moje przymusowe wizyty nasiliły się. 

– Nocna Iskro..

– Daj mi skończyć. – Medyczka słyszała, jak drży jej głos i zaczerpnęła głębszy oddech. – Zmusza mnie do walki z jakimiś samotnikami, którzy nie mają umiaru. Kieruje nimi rządza krwi, podczas gdy ja nawet nie umiem się dobrze bronić. On mnie niczego nie uczy - tylko obserwuje, jak ledwie walczę o swoje życie. Sen stał się dla mnie koszmarem. Więc nie, to nie trudne ucieszyć się na twój widok. Ja jestem po prostu wykończona.

  Ledwie skończyła, a poczuła, jak siostra przywiera do niej bokiem i otula ogonem. Znajome ciepło, z którym znała się od zawsze spowodowało, że Nocna Iskra pozwoliła sobie na jedną łzę. 

– Tak mi przykro – wyszeptała Lamparcia Cętka. – Nie wiedziałam, że ojciec ma aż taką siłę, by docierać do cudzych snów. 

– On nie tylko ma na to siłę. Umie odebrać komuś życie, jeśli taka będzie jego zachcianka.

  Zawahała się, nie wiedząc, czy powinna dodawać coś więcej. Mogła zakończyć na tej chwili i pozwolić, by siostra wygadała się z tego, co ją dręczyło  w ostatnich czasach - jednak sumienie medyczki nie pozwoliło jej na to. 

– To nie wszystko – wymamrotała niechętnie. 

– Co jeszcze? – spytała ze szczerym niepokojem Lamparcia Cętka, a Nocna Iskra pożałowała, że jednak nie może wycofać się z tej deklaracji. 

– Nasz brat – zaczęła i zmusiła się, by wyrównać oddech. – Trenuje w Mrocznej Kotlinie. Pod okiem ojca.

– Nie...

– Nie tylko on – kontynuowała, siląc się, by zachować spokój i siłę. Wiedziała, że jej opanowanie za chwilę się przyda. 

– Kto jeszcze? – Lamparcia Cętka obróciła głowę w bok, nachylając się w jej stronę. 

– Na pewno jest więcej takich kotów, ale ja poza naszym bratem, jestem pewna jeszcze jednego. 

– Kogo?

  Nocna Iskra zmusiła się, by nie przerwać kontaktu wzrokowego z siostrą. 

– Zmierzcha. 

  Drętwa cisza, jaka nastała po tym słowie, dla Nocnej Iskry była nie do zniesienia. Wiedziała, jednak że musi wytrzymać i obserwować, jak do jej siostry dociera po co tak naprawdę były samotnik przyszedł do lasu. Nie dlatego, że chciał odnaleźć swoje miejsce, albo dlatego, że ich polubił - nie, o tym wszystkim zadecydował ich ojciec. Tak, jak zawsze. 

– Proszę, powiedz, że żartujesz – wyszeptała zduszonym głosem Lamparcia Cętka, a Nocna Iskra sztywno pokręciła głową. 

– Naprawdę chciałabym, ale nie w tej kwestii. Widziałam go tam i nawet skonfrontowałam ostatniego wieczoru – odpowiedziała, podczas gdy oczy jej siostry zaszkliły się. – Prosił bym ci nie mówiła, ale to przez niego nie potrafiłam z tobą rozmawiać. Nie mogłam znieść tego, jak wykorzystuje twoje dobre serce. Tak bardzo cię przepraszam. 

– Nie masz za co – miauknęła niemrawo Lamparcia Cętka i pociągnęła nosem. – Po prostu byłam naiwna, że mogę odmienić czyjeś życie na lepsze. Udowodnić, że jestem dobra. Oczywiście, że to nie jest prawdą – rzuciła gorzko. 

– Nawet nie próbuj tak myśleć. Jesteś dobra do szpiku kości! To on jest lisim łajnem, które dało się zmanipulować Wilczej Gwieździe – zaprotestowała od razu Nocna Iskra. 

– To znaczy, że i mną manipulował ojciec – wyszeptała zgorszona wojowniczka i wzdrygnęła się. – Dziękuję, że mi powiedziałaś. Jakoś sobie z tym poradzę. 

  Medyczka widziała, jak jej siostra próbuje zagrać silną i gotową do konfrontacji. Jednak w głębi serca, Lamparcia Cętka była całkowicie połamana, zraniona po raz kolejny do głębi. Nocna Iskra wiedziała, że dobrze zrobiła, mówiąc prawdę, jednak to spowodowało rozpacz u wojowniczki. 

  Kiedy kremowo-brązową kotką zaczęły wstrząsać dreszcze, przytuliła się do niej i wyszeptała:

Przepraszam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro