「Rozdział 25」
Nocna Iskra, gdy tylko kamienna przestrzeń z ojcem i bratem zniknęła jej z oczu, zmieniając się w ciemną plamę, zerwała się ze swojego posłania w legowisku medyczek.
W pierwszych uderzeniach serca ciągle miała wrażenie, że znajduje się w Mrocznej Kotlinie i rozejrzała się z paniką po pogrążonym w ciemnościach miejscu.
Kiedy dojrzała skulone ciało z boku swojej mentorki, ulga, że koszmar dobiegł końca, gwałtownie ją zalała - a wraz z tym uczuciem pojawiło się zaniepokojenie o brata.
Jej oczy zaczęły nieprzyjemnie szczypać i czarna medyczka nie zauważyła nawet kiedy jej oddech przyśpieszył, a pierwsze łzy zaczęły opuszczać jej lodowe, szeroko otwarte ślepia.
Próbowała tłumić swój szloch, by nie obudzić Słonej Bryzy, ale rozpacz, która drążyła w niej dziurę od pierwszego pojawienia się w Mrocznej Kotlinie, tej nocy przebiła ją całkowicie - emocje wzięły nad nią górę i po jakimś czasie przestała ukrywać się z uczuciami przed całym legowiskiem medyczek - nie zamierzała jednak by coś po za tym miejscem wiedziało o jej chwilowym podłamaniu emocjonalnym.
Słona Bryza niemal od razu obudziła się, gdy pierwsze, głośniejsze szlochy zaczęły opuszczać usta młodszej kotki o czarnym futrze z paroma białymi plamami. Ciemnoszara medyczka z początku rozejrzała się zdezorientowana i zaspana dookoła, ale już po chwili znalazła źródło łkania - a wtedy od razu pojawiła się przy boku swojej uczennicy.
- Nocna Iskro, co się dzieje? - spytała Słona Bryza, pochylając się z zaniepokojeniem nad czarną kotką, która zakrywała łapami oczy.
- Ja już dłużej tak nie pociągnę - wyszeptała niewyraźnie Nocna Iskra tak właściwie do siebie. - Nie chce brać udziału w tym, cokolwiek to ma być - dodała, po czym zsunęła łapy z pysku i spojrzała z rozżaleniem na swoją mentorkę.
- Nie za bardzo rozumiem o czym mówisz, ale możesz mi wszystko powiedzieć, tylko weź kilka głębokich oddechów by się uspokoić - usłyszała łagodną wypowiedź Słonej Bryzy, której ogon powoli zaczął głaskać jej plecy.
- Nie, nie mogę powiedzieć - wydukała Nocna Iskra, przypominając sobie groźbę ojca przy ich pierwszym spotkaniu sprzed trzech księżycy.
- Oczywiście, że możesz mi powiedzieć! - żachnęła się ciemnoszara medyczka, a jej zielone oczy zabłyszczały surowością w ciemnościach. - Możesz mi powiedzieć, jak zaufanej przyjaciółce, ale również, jako swojej medyczce, która chce ci pomóc - dodała spokojniej, ale z lekką nutką ostrości.
- A-a jeśli stanie ci się coś złego? A-albo komuś innemu? - odparła w odpowiedzi z goryczą czarna kotka. - A jeśli Lodowe Spojrzenie zginie przeze mnie? - dodała ciszej, sama nie wiedząc, czy Wilcza Gwiazda byłby w stanie zabić syna aby ukarać córkę.
To byłoby chore - próbowała przebić się racjonalna myśl na przód jej głowy. Wszystko co on robi jest chore - zagłuszyła natychmiast inna myśl tą poprzednią, w niczym nie pomagając roztrzęsionej kotce.
- Dam sobie jakoś radę - zapewniła ją ciepło mentorka, a Nocna Iskra pokręciła przecząco głową.
- I umrzesz, jak Osetek i Szafirowy Strumień? - spytała, a głucha cisza po tych słowach wręcz zadźwięczała w legowisku medyczek.
Słona Bryza na chwilę przerwała ją głaskać po plecach, tak jakby coś ją zamroziło. Wpatrywała się w przestrzeń swoimi zielonymi oczami, podczas gdy jej uczennica spoglądała na nią z rozgoryczeniem w załzawionych, lodowych ślepiach.
- Chyba im nic nie powiedziałaś co mogłoby doprowadzić do czegoś takiego - odparła jej po chwili ciszy ciemnoszara medyczka, a czarna kotka przełknęła najbliższe łzy.
- Nie, ale skąd mam wiedzieć czy tobie coś takiego się nie przytrafi? - wymamrotała, a wzrok jej mentorki poważniał z każdym uderzeniem serca.
- Nie dowiemy się, jeśli nic nie wyjaśnisz - mruknęła Słona Bryza, a potem pochyliła głowę, zgarbiwszy się lekko i westchnęła. - Chcę żebyś to ty powiedziała mi co się dzieję, a nie że będziesz potwierdzała moje pytania, Nocna Iskro. Wyduś z siebie to co zmywa ci sen z powiek - dodała ciut łagodniej, ale jej głos ciągle miał poważne brzmienie.
Kiedy te słowa dotarły do czarnej kotki, zdołała zdusić swój kolejny szloch, wciskając pysk w mech od swojego posłania. Przed oczami zamigotały jej zęby Modliszki, dając znać o ranach, które jakoś przeniosły się ze snu do realnego życia oraz o mroku kryjącym się w ślepiach jej ojca.
A potem pojawiło się zażenowane i przestraszone spojrzenie jej brata.
- Wilcza Gwiazda rośnie w siłę prawdopodobnie od kiedy umarł. Trenuje masę kotów w miejscu, które zwie się chyba Mroczna Kotlina. I jestem tam mój brat. Wilcza Gwiazda szkoli Lodowe Spojrzenie. A on nie widzi, że czyni źle, stojąc po tej stronie. I jeszcze mój ojciec ma swoich popleczników. N-nie wiem co dokładnie planuje, ale on tu wróci w takiej czy innej formie . I... - wydusiła z siebie wszystko na jednym oddechu nim zdołała się wycofać, ale kiedy miała powiedzieć o walce, której się nie spodziewała, nie była w stanie wypowiedzieć tego na głos.
W następnej chwili miękkie ciało przywarło do jej boku, pozwalając się skryć przed światem koło ciepłej klatki piersiowej Słonej Bryzy, której ogon oplótł ją dookoła.
Nocna Iskra doskonale zdawała sobie sprawę, że cała drży i za mocno reaguje na tą sytuacje, ale skutków wybuchu nie była już w stanie powstrzymać. Chciała dokończyć swoją wypowiedź, ale kiedy otworzyła pysk, czubek ogona mentorki dotknął jej ust nakazując milczenie.
Czarna kotka posłusznie usłuchała, pozwalając się poczuć znów, jako kociak - wtedy po śmierci matki pocieszała ją właśnie Słona Bryza.
Córka Wilczej Gwiazdy nigdy nie zastanawiała się zbytnio nad tym, dlaczego postanowiła zostać medyczką, ale kiedy siedziała tak skulona w mroku, przytulona do mentorki, zdała sobie sprawę, że to właśnie czułość ciemnoszarej medyczki zachęciła ją do takiego wyboru. W końcu nie miała pełnych pięciu księżycy, gdy Jasny Obłok opuściła ten świat, zostawiając swoje dzieci w świecie, gdzie nie raz i nie dwa były oceniane.
- Naprawdę chciałabym zrozumieć co ona wtedy w nim dojrzała - wymamrotała nagle Słona Bryza, a Nocna Iskra wiedziała, że ta mówi o jej matce. - Chyba nigdy ci nie mówiłam, że była moją przyjaciółką od kiedy mój ojciec zginął w pożarze. To było tak dawno temu - westchnęła, a czarna kotka nastawiła uszy, złakniona jakiejś opowieści, która na pewno miała odwrócić jej uwagę - znała swoją mentorkę nie od dziś, a ta miała różne pomysły w zanadrzu.
- Zaledwie została uczennicą kiedy pożar zalał tereny Klanu Chmur i Klanu Lasu. Gdyby nie deszcz, pożoga pochłonęłaby też Klan Mroku. Jasny Obłok miała niedługo zostać wojowniczką i lubiła się z tego powodu puszyć - spokorniała właśnie po tej tragedii, a ja wtedy zaczęłam dostrzegać jej dobre cechy, które zaczęły w niej rozkwitać - zaczęła swoją opowieść Słona Bryza, głaszcząc delikatnie ją po grzbiecie. - Ojciec zaklinował się między palącymi się kłodami, kiedy uciekaliśmy z obozu, a ja głupia uparłam się, że mu pomogę. Ziarnisty Wąs pognał po pomoc, nie wiedząc co ma zrobić i wtedy pojawiła się Jasny Obłok. Ojciec błagał żeby mnie stamtąd zabrała, ponieważ dla niego nie było ratunku. Wiedziałam, że ma rację, ale nie chciałam się poddać. Jasny Obłok chwyciła mnie za kark i dosłownie wlokła przez całe terytorium, a ja krzyczałam - jednak głośniej krzyczał mój ojciec, gdy ogień go dotknął. Księżycami prześladowały mnie jego wrzaski, tyle, że on tego nie robił celowo - ostatnie słowa wyszeptała Słona Bryza, a dreszcz przeszedł Nocną Iskrę.
- Nic nie mogł- zaczęłam cicho czarna kotka, ale mentorka weszła jej w słowo.
- Zmierzam do tego, że choć mnie też ojciec nawiedzał, nie robił tego celowo. Zdołałam przezwyciężyć traumę, by rozwinąć skrzydła. Ale to lisie łajno, które zniszczyło tyle niewinnych żyć i jeszcze przypieczętowało ciężkim losem swoich potomków, robi wszystko z rozmysłem - powiedziała dość ostro Słona Bryza, a jej gardło opuścił krótki warkot. - Od kiedy nawiedza cię w snach przenosząc do Mrocznej Kotliny?
Nocna Iskra przez chwilę milczała, zastanawiając się kiedy to miało miejsce.
- Przed odejściem Lamparciej Cętki i pozostałych - miauknęła, odetchnąwszy przy tym cicho i dopiero po chwili do niej dotarło, że łzy przestały szczypać ją w oczy, a dreszcze zmalały.
- Powiedziałaś jej nim poszła? - spytała Słona Bryza, a Nocna Iskra pokręciła przecząco głową. - A Lodowe Spojrzenie tam trenuje i wie, że tam bywasz od kiedy pierwszy raz znalazłaś się w Mrocznej Kotlinie?
- N-ie - wydukała cicho czarna kotka i od razu wyczuła, że jej mentorka jest zaskoczona. - Ja wiem od księżyca, kiedy raz ujrzałam ich wspólny trening. Tuż po tym Lamparcia Cętka i pozostali musieli dotrzeć do miejsca, które było ich celem, jeśli dobrze zrozumiałam rozmowę. Ale dziś w nocy znalazłam się na takim ogromnym placu, gdzie walczyła masa kotów. Pierwszy raz ujrzałam tak wiele w Mrocznej Kotlinie - przyznała, a na wspomnienie pazurów Modliszki zadrżała.
- Wtedy spotkaliście się pysk w pysk? - spytała ostrożnie Słona Bryza, a grymas wykrzywił pysk młodszej z medyczek.
- Można tak powiedzieć - wymamrotała, po czym odsunęła się od swojej mentorki i pokazała ranę na policzku oraz swoich bokach. - Jeden z popleczników Wilczej Gwiazdy założył, że u nich trenuje i zmusił do walki. Ojciec zainterweniował po czasie, nie wiem czemu to zrobił, ale przy nim był Lodowe Spojrzenie z kimś jeszcze - kontynuowała cicho, a na myśl, że będzie musiała jeszcze niektóre rzeczy powtórzyć Rdzawej Gwieździe, poczuła posmak żółci na języku.
- Na pewno nie było to coś przyjemnego - miauknęła ciemnoszara medyczka, a Nocna Iskra niemrawo pokiwała głową. - Pamiętasz może, jak nazywał się ten poplecznik?
- Sokoli Cierń chyba - mruknęła niepewnie i widziała, jak Słona Bryza mruży swoje zielone oczy z niezadowoleniem.
- Znam to imię, choć kota już niekoniecznie. Mój mentor, Mrówczy Wąs na początku mojego treningu mocno zaznaczył, że nie mogę wybrać kogoś na swojego następcę, jeśli choć minimalnie będzie chciwy i zły, albo przyniesie to zagładę naszemu klanu, jak to było w Klanie Wody za czasów, gdy żył w nim Sokoli Cierń - odparła po chwili ciszy ciemnoszara medyczka. - Wiem i rozumiem, że jest ci ciężko skupić się przez ciągłe koszmary związane z ojcem, ale próbuj walczyć z jego widmem, gdy będzie pojawiać się w twojej głowie w ciągu dnia - dodała, odsuwając się od uczennicy, by podejść do ich zapasów ziół.
- Staram się - wymamrotała cicho Nocna Iskra. - Muszę jeszcze poinformować Rdzawą Gwiazdę, bo pewnie chciałby wiedzieć, że niektóre klanowe koty trenują w Mrocznej Kotlinie, gdzie czułam nikłe zapachy każdego z klanów. Nawet Klanu Lasu - dodała, a Słona Bryza zesztywniała na te słowa.
- Wypadałoby mu to przekazać - przyznała cicho starsza kotka, po czym wzięła w pysk odpowiednie zioła. - Ale teraz powinnaś odpocząć. Opatrzę ci rany, a ty weź trochę tymianku z makiem - dodała, a Nocna Iskra pokręciła głową na te słowa.
- Mogę wziąć ziarno maku, ale bez tymianku sobie poradzę. Przyda się nam kiedy indziej - miauknęła, a Słona Bryza westchnęła przeciągle.
- Niech ci będzie. Mam nadzieję, że resztę nocy prześpisz - odparła jej z troską ciemnoszara medyczka, podczas gdy jej uczennica przeżuła gorzkie ziarno, układając się tak na swoim posłaniu, by jej mentorka miała swobodny dostęp do każdej rany. - Ja pójdę po nagietek o wschodzie i poproszę kogoś by do ciebie zajrzał w ciągu dnia. A gdy będziesz gotowa i wypoczęta, pójdziemy do Rdzawej Gwiazdy - kontynuowała.
Ostatnie słowa Słonej Bryzy ledwie docierały do wykończonego umysłu Nocnej Iskry, którą senność natychmiast zaczęła dotykać wraz ze zmęczeniem.
Gdy zamknęła oczy, odpłynęła w nicość, której nie przerwał żaden sen.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro