Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

「Rozdział 24」

  Chłodne powiewy wiatru przedzierały się pomiędzy gałęziami drzew, zbierające pierwsze suche, kolorowe liście tego sezonu pory opadających liści. Nocna Iskra z żalem obserwowała powoli usychającą naturę, zwiastującą nadchodzące mrozy w przyszłych księżycach, które wraz ze sobą miały przynieść więcej zmartwień. 

  Niektóre zioła powoli przestawały puszczać nowe liście i zaczynały usychać, dlatego Słona Bryza wysyłała swoją uczennicę praktycznie codziennie po nowe zapasy od połowy księżyca. Okazało się, że podczas dzielenia się językami z przodkami przy Gwieździstym Wodospadzie, starsza medyczka została poinformowana o nadchodzącej, dwa razy cięższej porze nagich drzew. 

  Nocna Iskra nieco zazdrościła swojej mentorce, która nie dostawała jakiś dziwnych, niezrozumiałych przekazów od gwiezdnych kotów, które ciągle mówiły jej o ojcu, tak jakby ta o nim nie pamiętała.

  Ciągle dźwięczały jej słowa Srebrzystej Mgły w głowie, jednak nie umiała ich zrozumieć, a co za tym szło - nie mogła zbytnio poprosić Słonej Bryzy o pomoc, ponieważ ta zawsze jej powtarzała, że najpierw to ona musi zrozumieć sens słów gwiezdnych kotów. 

  A jeśli coś źle odczytam i nieuchronnie przed katastrofą klanów? - spytała się w myślach i zacisnęła zęby z ogarniającej jej złości, przez co poczuła gorzki posmak szczawiu, którego jeden liść właśnie zerwała. 

  Westchnęła cicho i oderwała mniejszy fragment od nadgryzionej części, po czym pozostałość położyła na sporej kupce, którą udało się jej zebrać z niewielkich pozostałości rośliny przy Długim Strumieniu. Była niedaleko granicy, więc mocny zapach Klanu Mroku nieco drażnił jej nos, jednak przestawał dla niej istnieć, gdy skupiała się na zbieraniu. 

  Słyszała stamtąd głosy patrolu, który akurat sprawdzał tą granicę o zachodzie słońca i dopiero po chwili dotarło do niej, że powinna się zbierać. Miała jeszcze zajrzeć do Lwiego Mrozu i sprawdzić jego bolące stawy, które wraz z pierwszymi przymrozkami zaczęły dawać o sobie znać. 

- Może powinnam też sprawdzić, jak ma się Makowy Kwiat i jej kociaki - dodała na głos, zastanawiając się, po czym urwała jeden z ostatnich zielonych liści szczawiu. 

  Kociaki szylkretowej karmicielki miały niecały księżyc i jak na razie miały się w miarę dobrze, jednak medyczki nie spuszczały z nich oka, ciągle ich doglądając - wiedziały, że zapowiadają się trudne sezony, które nie raz zbierały żniwa w żłobkach. Ostatnia pora nagich drzew zabrała z pomocą zielonego kaszlu siostrę i matkę Drozdowego Skrzydła oraz dwójkę starszych. 

  Na wspomnienie słabych, nieżywych ciał przysypanych małą warstwą białego śniegu, Nocną Iskrę przeszył dreszcz i ta skupiła całą swoją uwagę na resztkach szczawiu, powtarzając sobie, że najmłodsza czwórka jej pobratymców jest silna i przetrwa wszystko. 

- Tu jesteś! - usłyszała nagle czyjś okrzyk, który spowodował u niej lekki podskok, po czym ta spojrzała w bok, gdzie spomiędzy paproci spoglądała na nią para zielonych oczu. 

- Coś się dzieje w obozie? - spytała, od razu zrywając się z pozycji siedzącej, kiedy dostrzegła, że Łani Skok jest nieco zziajany. 

- Nie, nic się nie dzieje - zapewnił ją z przyjaznym uśmiechem bladobrązowy kocur, wychodząc z zarośli, a zapach świeżej zwierzyny przybył na jego futrze do nosa medyczki. - Słona Bryza zaczęła się martwić, że długo nie wracasz ze szczawiem i poprosiła mnie oraz Słoneczne Serce, żeby podczas polowania się za tobą rozejrzeć - kontynuował, a kotkę zalała ulga, że w klanie było ciągle spokojnie. 

- Trochę się zasiedziałam - przyznała, wygładzając lekko podniesioną sierść na karku. - Skoro już jesteś, to weźmiesz trochę szczawiu? - dodała, a Łani Skok posłał jej przepraszające spojrzenie. 

- Wziąłbym, ale mamy sporo zwierzyny do wzięcia ze Słonecznym Sercem - westchnął, a Nocna Iskra pokiwała głową. 

- Skoro tak, to muszę sobie jakoś dać radę - odparła, po czym trzepnęła lekko ogonem kocura w bark. 

- Jesteś naszą super medyczką, zawsze sobie świetnie radzisz, więc przeniesienie samodzielnie szczawiu jest ci nie straszne - powiedział wesoło, a czarną medyczkę zalało przyjemne ciepło, kiedy uświadomiła sobie, że jej przyjaciel pamięta nazwę rośliny, którą zbierała. 

- Pamiętasz - wyszeptała z rozczuleniem, pochylając się, by wziąć szczaw do pyska. 

- Oczywiście - zamruczał z dumą, prostując swój ogon, a w tym samym momencie paproć zaszeleściła i dwójce kotów ukazała się złocista głowa Słonecznego Serca. 

- O, znalazłeś zgubę Słonej Bryzy - miauknął wojownik, spoglądając na czarną medyczkę, po czym kiwnął w jej kierunku na powitanie, czym ona była jedynie w stanie odpowiedzieć, ponieważ w pysku miała zioła. 

- Zgadza się, więc możemy wracać i zaprosić do ucztowania cały klan - odparł wesoło bladobrązowy kocur, a oczy jego brata rozbłysły na te słowa.

  Już po chwili we trójkę dochodzili do obozu, a że każdy trzymał coś w pysku, towarzyszyła im cisza, która okazała się być niezwykle przyjemna. 

  Nocna Iskra nie była świadoma, jak może brakować jej bliskości z pobratymcami, póki nie dotarło do niej, jak towarzystwo dwójki braci jej pasuje. 

  Kiedy znaleźli się w obozie, medyczka szybko się z nimi pożegnała, po czym poszła do legowiska medyczek, by odnieść szczaw oraz wziąć trochę żywokostu dla Lwiego Mrozu. Nie wiedziała, czy zdoła zajrzeć jeszcze do Makowego Kwiatu, ponieważ zaczęło dopadać ją zmęczenie i zamykać jej oczy. 

- Witaj Lwi Mrozie - miauknęła, wchodząc do zacisznego legowiska starszych z boku obozu. Mijała w wyjściu Oszronionego Wąsa, a Zamglone Wspomnienie drzemała blisko starszego, który na dźwięk swojego imienia, spojrzał zmęczonym wzrokiem na medyczkę. 

- Oh, witaj Nocna Iskro - zamruczał ochrypniętym głosem muskularny, złocisty kocur, którego pysk delikatnie przyprószyła mała siwizna - kotka dalej pamiętała tego silnego wojownika, którym jeszcze niedawno był ten starszy. 

- Przyniosłam trochę żywokostu, aby ulżył ci na stawy - miauknęła, a ten westchnął cicho z ulgą. 

- Bardzo ci dziękuję - odparł, podczas gdy czarna kotka przycupnęła przy nim i zaczęła przeżuwać na papkę przyniesiony, niewielki korzeń. - Jesteś naprawdę dobrą medyczką. Klan Lasu ma ogromne szczęście do talentów na medyków - dodał, a Nocna Iskra spojrzała na niego z wdzięcznością. 

- Miło mi to słyszeć - odparła, wiedząc, że ten zna ją z różnych stron, skoro jego synowi byli w żłobku wtedy co ona. - Staraj się już dzisiaj nie ruszać i poczekać, aż papka się całkowicie wchłonie. I pokaż gdzie najbardziej boli - dodała, a Lwi Mróz od razy wykonał to, o co poprosiła kotka. 

  Kiedy skończyła nakładać papkę z żywokostu i opuściła legowisko starszyzny, wiedziała, że nie da rady odwiedzić żłobka tego wieczoru - słyszała wesołe piski zza jego ścian, co jej na ten dzień wystarczyło, by mieć pewność, że wszyscy są tam zdrowi. 

  Powłóczyła łapami w kierunku legowiska medyczek, czując, jak jej oczy coraz bardziej zaczynają się kleić. 

  Kiedy weszła do środka gniazda dzielonego ze Słoną Bryzę, otoczył ją przyjemny zapach ziół, a swoją mentorkę ujrzała z boku, przyglądając się ich zapasom. Na dźwięk lekkiego szelestu, który towarzyszył rozchyleniu się bluszczu przy wejściu Nocnej Iskry, starsza medyczka uniosła głowę i spojrzała na swoją uczennicę. 

- Pójdę już spać, a o wschodzie mogę pójść po nagietek - miauknęła niewyraźnie czarna kotka, zmierzając do swojego legowiska. 

- Go akurat - zaczęła Słona Bryza łagodnie, ale uczennica jej przerwała. 

- Zawsze nam się przyda - wymamrotała, nie wiedząc nawet czemu to powiedziała, ale tuż po tym wszystko zlało się jej w czerń, gdy położyła głowę na mchu od swojego posłania. 

  A potem rozległy się przeraźliwe wrzaski walki. 

  Te odgłosy momentalnie zerwały ze snu młodą kotkę, a wtedy ta uderzyła głową o twardy, kamienisty sufit i z przerażeniem zrozumiała, gdzie się znajduje. 

  Mroczna Kotlina witała ją po raz kolejny. 

  Nie zapomniało o mnie to miejsce - uświadomiła sobie zgorszona Nocna Iskra, a wtedy powietrze przeszył kolejny wściekły okrzyk walki z niedaleka. 

  Od tego dźwięku czarną medyczkę zemdliło i po chwili dotarło do niej, kto mógł walczyć - Lodowe Spojrzenie. 

  Na tą myśl, chłód zalał ją od środka, ponieważ dalej widziała swojego brata rozmawiającego z ich ojcem, jakby wszystko było normalne - a w tym nic nie było ani normalnego ani dobrego. 

  Przełknęła nerwowo ślinę, odmawiając w myślach modlitwę do Klanu Gwiazd aby mieli w opiece ją oraz jej brata - nie wiedziała jednak czy z tego miejsca usłyszy ją jakikolwiek gwiezdny przodek. Kiedy wykonała tą szybką czynność, odetchnęła cicho i ruszyła przed siebie, podążając za głośnymi okrzykami walki - skoro już tu była, chciała dowiedzieć się czegokolwiek, co pozwoliłoby dowiedzieć się czegoś o planach Wilczej Gwiazdy. 

  W końcu to obiecała Rdzawej Gwieździe - i praktycznie samej sobie. 

  Ciemność otaczała ją przez jakiś czas ze wszystkich stron, a pod łapami czuła co jakiś czas tą lepką maź, jednak stała się to ignorować. Gdy lekkie światło zaczęło przebijać się na końcu korytarza, ledwie powstrzymała się przed wybiegnięciem do oświetlonego miejsca - wiedziała, że to tam toczy się walka. 

  Powoli i najciszej jak potrafiła, doczołgała się praktycznie do samego wyjścia, po czym przycupnęła w cieniu kamienistego korytarza i skupiła się na rozgrywające się przed nią scenie. 

  Ogromna, kamienista przestrzeń była zapełniona przeróżnymi kotami, których zapach i krew mieszała się ze sobą, kiedy co chwilę ktoś stykał się ze sobą w pojedynku. Nocna Iskra w ostatniej chwili powstrzymała się przed krzyknięciem z przerażenia, kiedy przyglądała się temu przerażającemu widokowi. 

  Nagle tuż przed tunelem, w którym się kryła, przetoczyły się dwa skotłowane futra, a jedno z nich rozpoznała - była to Jaskrowa Łapa, którą kojarzyła ze zgromadzeń. Młoda uczennica z Klanu Chmur ugryzła w bark dwa razy większą kocicę od siebie, po czym odskoczyła, a jej rywalka natychmiast na nią naskoczyła - i potoczyły się dalej. 

  Medyczka odwróciła wzrok i skierowała spojrzenie na przeciwległy kraniec tego miejsca - a wtedy ujrzała ojca. 

    Wilcza Gwiazda siedział na półce skalnej, która była w całości pokryta mazią spływającą po stromych szczytach, będących dookoła. Jego lodowe oczy były skupione na dwóch kotach poniżej, a jednego z nich zaraz rozpoznała - był to Lodowe Spojrzenie. Drugiego, o brązowo-rudej sierści nie kojarzyła i wydawało się jej, że był to jakiś samotnik spoza terenów klanów.

- Lodowe Spojrzenie, zauważ jakie kroki stawia Zmierzch i to wykorzystaj - dotarło do niej warknięcie kremowo-brązowego kocura pomiędzy wrzaskami, a jego syn wykrzywił pysk w grymasie, po czym skoczył w kierunku lewej łapy swojego rywala, a ten od razu runął na ziemię.

  Czarny wojownik natychmiast wskoczył na brązowo-rudego kocura, wbijając w niego pazury i pochylił pysk, że praktycznie stykali się nosami, a ich pyski opuszczało ciche warczenie.

  Nocna Iskra zacisnęła mocno swoje oczy, wiedząc, że nie jest w stanie dłużej się temu przyglądać - przerażała ją brutalność, jaką okazywał jej brat, którego pamiętała jako spokojnego kociaka.

  Ale Lodowe Spojrzenie nie jest kociakiem. Zmienił się - zrugała się zaraz w myślach. Tuż po tym oblał ją nagły chłód przerażenia, gdy poczuła ogarniający ją specyficzny zapach należący do kota, który pojawił się za nią. 

- A kto tu się kryje w półmroku - usłyszała cichy szept i poczuła ciepły oddech na swoim policzku.

  Powoli przekręciła głowę, a wtedy na chwilę błysnęły jej pomarańczowe ślepia - potem poczuła ból na policzku od drapnięcia pazurami oraz mocne pchnięcie, gdy została wypchnięta ze swojej kryjówki. 

- Nikomu niewolno się lenić, kiedy jest pora treningów - warknął biały kocur z brązową plamą pod okiem, który wepchnął ją w ogromny wir walczących. Nocna Iskra straciła z oczu ojca oraz brata, ponieważ ci walczyli w innej części tego miejsca, ale niemal czuła na plecach wzrok kremowo-brązowego kocura. 

- To nie t - spróbowała z siebie wydusić jakieś zaprzeczenie, ale kocur natychmiast jej przerwał. 

- Nie znam cię, pewnie podlegasz komuś innemu, ale dziś ja poprowadzę twój trening, skoro Miętę i Sójcze Serce wzięła Wiśniowa Skóra - powiedział kocur chłodnym głosem, po czym uderzył bokiem w walczące koty najbliżej nich. - Mżysty Cieniu, chyba nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli Modliszka pokaże tej tutaj co potrafi - dodał, a ciemnorudy kocur uniósł głowę znad przysadzistej kocicy, którą przygniatał do ziemi. 

- Z rozkoszą zobaczę, jak sobie radzi ta drobinka - zamruczał widmowy kot, a jego bursztynowe oczy rozbłysły. - Wiesz kto ją szkoli? - dodał, spoglądając na medyczkę, a biały kocur wzruszył ramionami. 

- Zaraz się dowiemy po tym, jak walczy - odparł mu obojętnym tonem, podczas gdy Nocną Iskrę zaczęła ogarniać panika. 

  Przecież ja znam zaledwie podstawowe ciosy! - miała ochotę krzyknąć, ale wiedziała, że ci się tym nie przejmą, zbyt spragnieni krwi. 

  Wlepiała przerażone spojrzenie w dwóch widmowych kocurów, a jej rywalka powoli podnosiła się z ziemi - i wystarczyło jedno spojrzenie, by czarna kotka miała pewność, że to koniec jej żywota.

  Modliszka była przysadzista i miała szersze barki oraz lekko zgarbione plecy. Jej bursztynowe oczy ukazywały czyste szaleństwo, pysk miała splamiony krwią, a krótkie wąsy sterczały na wszystkie strony. 

- Przecież to chuchro się połamie po jednym ciosie - miauknęła nieco niezadowolona kocica, a pieczenie na policzku medyczki od pazurów białego kocura od razu się odezwało. 

- To o jedno słabsze ogniwo mniej. A teraz walcz - warknął Mżysty Cień, a Modliszce nie trzeba było dwa razy powtarzać - natychmiast skoczyła na Nocną Iskrę, która ledwie zdążyła odskoczyć. 

  Pysk jasnoszarej kocicy opuścił śmiech, podczas gdy medyczka czuła, jak drżą jej łapy. Jej rywalka ponownie przymierzała się do skoku, więc żeby zrobić cokolwiek w swojej obronie, to czarna kotka pierwsza skoczyła - zdołała wylądować na barkach krępszej od siebie, ale nie była w stanie wysunąć pazurów i jej zranić. 

  Jestem medyczką, a ta walka nie jest konieczna - pomyślała zgorszona, a w następnej chwili została zrzucona przez Modliszkę i brutalnie przygnieciona do ziemi. 

  Poczuła, jak pazury boleśnie zaczynają się wbijać w jej ciało i powstrzymała się przed okrzykiem bólu - wiedziała, że to wzbudzi jedynie podniecenie w pozostałych. Jasnoszara kocica pochyliła się tuż nad jej pyskiem, po czym jej usta opuścił śmiech. 

- Żartujesz sobie ze mnie, złotko - powiedziała z rozbawieniem, a jej kwaśny oddech uderzył  w pysk medyczkę. 

  Chciała jakoś wydostać się z tego uścisku - a najlepiej z tego miejsca - jednak strach wymazał jej z pamięci wszystkie umiejętności walki oraz racjonalne myślenie. 

  A potem ktoś nagle ściągnął z niej cały ciężar Modliszki i usta Nocnej Iskry opuściło ciche westchnienie. 

- Sokoli Cierniu, jeszcze nie prosiłem o zaczęcie szkolenia moich córek. Chyba wyraziłem się jasno, kiedy co ma się zacząć - rozległ się znajomy głos, który spowodował pojawiające się łzy w oczach czarnej kotki.

  Uniosła powoli głowę, by zobaczyć kto ją otacza i szybko zorientowała się, że leży tuż pod łapami ojca, a Modliszka z Mżystym Cieniem zniknęli gdzieś w wirze walczących obok. 

- To jest - zaczął nieco zdezorientowany biały kocur, który stanął po drugiej stronie medyczki, która powoli próbowała się podnieść. 

- Nocna Łapa?! - wykrztusił nagle Lodowe Spojrzenie, przerywając Sokolemu Cierniu, gdy znalazł się koło ojca z brązowo-rudym samotnikiem. 

  Nocna Iskra, czując jak siły całkowicie ją opuszczają przy każdym ruchu, spojrzała na brata i dojrzała w kącikach jego oczu przerażenie. 

  Chciała coś odpowiedzieć, jednak powstrzymywał ją przed tym ból otrzymanych ran oraz nagły śmiech Wilczej Gwiazdy.

- Oh Lodowe Spojrzenie - zamruczał ze śmiechem kremowo-brązowy kocur, a niebezpieczny błysk w jego lodowych oczach powodował, że czarna kotka miała ochotę się rozpłynąć. - Przykro mi to mówić synu, ale jesteś niedoinformowany odnośnie zmiany pozycji i imienia swojej siostry. Teraz to jest Nocna Iskra, a nie Nocna Łapa - kontynuował, a medyczkę przeraził fakt, że ten doskonale wie, co dzieje się w jej życiu. 

- Oh - wymsknęło się z ust Lodowego Spojrzenia, którego jasne oczy wyrażały zmieszanie, ale też strach i przerażenie. - Gratulacje, pewnie super ci idzie, jako medyczka - dodał ciszej, uciekając wzrokiem, a za jego plecami rozległo się parsknięcie.

- Czy to jest jakieś słabe rodzinne spotkanko podczas walki? Może ja zaproszę tu Lamparcią Cętkę i sobie pójdę, bo nic tu po mnie, ewidentnie trening się skończył - prychnął brązowo-rudy kocur, polizawszy się po ranach od pazurów, które miał na bokach.

- Zamilcz Zmierzchu, albo twoja osoba w Mrocznej Kotlinie przestanie być mile widziana - warknął kremowo-brązowy kocur, a samotnik położył uszy po sobie.

- Wybacz mi pomyłkę Wilcza Gwiazdo, ale czaiła się w cieniu, przyglądając się treningom, więc założyłem, że tu się szkoli, tylko unika obowiązków - wtrącił się z grymasem biały kocur, mrużąc swoje pomarańczowe oczy. 

- Pomyłki się zdarzają, ta jeszcze niczego nie zepsuła - mruknął z lekką irytacją kremowo-brązowy kocur, podczas gdy czarna kotka kuliła się między nimi, drżąc. 

  Czuła na sobie spojrzenie brata, którego dezorientacja, tym że tu jest, mieszała się ze strachem. Mimo to, wyczuwała też u niego coś w rodzaju zawstydzenia, co ją niezbyt zdziwiło. 

  Spojrzała na Lodowe Spojrzenie, ale kiedy ich spojrzenia się spotkały, nie była w stanie ukryć zawodu - bolał ją fakt, że ten jest po stronie ich ojca.

  Dlaczego? - pragnęła go spytać, dowiedzieć się czemu trenuje w tym okrutnym miejscu, ale żadne słowa nie chciały przejść jej przez gardło.

  Szok nagłą walką i stanięcie pysk w pysk z bratem w tym miejscu, robiło swoje. 

- W takim razie mam was zostawić, tak? - spytał Sokoli Cierń, ale Nocna Iskra przestała interesować się rozmową dwójki widmowych kotów, zbyt skupiona na bracie.

- Trafiłeś w sedno, mój drogi - zamruczał z zadowoleniem Wilcza Gwiazda, po czym wskazał od niechcenia na Zmierzcha stojącego z boku. - Weź go ze sobą. Nie mam ochoty go dzisiaj już widzieć - dodał, a medyczka widziała, jak brązowo-rudy kocur o długiej sierści próbuje ukryć urazę oraz rozczarowanie. 

- Oczywiście - odparł od razu Sokoli Cierń, po czym ruszył w sam środek walczących, nie spoglądając na samotnika. - Ruszaj się - warknął jeszcze nim zniknął w tłumie, a wezwany po chwili za nim ruszył.

  W ten oto sposób Nocna Iskra została sama z ojcem i bratem. 

  Koty wokół praktycznie nie zwracały na nich uwagi, ale trzymały odpowiedni odstęp, jakby bały się zbliżyć do Wilczej Gwiazdy - a ona wcale się im nie dziwiła, że zachowują ten dystans. 

- Pewnie się za sobą stęskniliście, ale przecież już niedługo się zobaczycie - powiedział leniwie kremowo-brązowy kocur, przyglądając się swoim dzieciom. - Myślę, że miło byłoby znów pogadać w rodzinnym gronie, ale my musimy wrócić do treningu z Lodowym Spojrzeniem, Nocna Iskro - kontynuował, a jego spojrzenie przeszyło w tym momencie medyczkę. 

- Oh, oczywiście - wydukała z siebie pośpiesznie, niezgrabnie podnosząc się ze zgiętych łap. 

- Ale niedługo znów się zobaczymy, córeczko - odparł jej Wilcza Gwiazda, a potem obraz zaczął rozmazywać się Nocnej Iskrze. 

  Zdążyła jeszcze raz spojrzeć na brata ze strachem i zawodem - a potem wszystko zlało się w jedną plamę. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro