Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

「Rozdział 16」

- Przepraszam - miauknęła Nocna Iskra, przeciskając się pomiędzy Drozdowym Skrzydłem, a Łanim Skokiem, chcąc dotrzeć do wyjścia z obozu, by ruszyć ku Liściastej Ścieżce, na której rósł podbiał, by uzupełnić zapasy.

  Pora spadających liści zbliżała się nieubłagalnie, a strach przez chmury na pewno nie wpływał pozytywnie na stan zdrowia jej pobratymców - kotka już teraz dorzucała do ziół na bóle stawów, również takie, które mogłyby zwalczyć pojawiający się chociażby kaszel. Miała również na oku karmicielki oraz kociaki i już raz przyniosła im krwiściąg, nie tylko dla Makowego Kwiatu. 

  Niestety tego poranka na polanie był dwa razy większy tłum niż zwykle, co było zaskakujące, bo od pojawienia się chmur, centrum obozu zawsze wydawało się zatłoczone - ale nie wystarczająco, jak stwierdziła nieco zdenerwowana medyczka. 

- Idziesz pozbierać zioła, Nocna Iskro? - spytał ją Łani Skok, kiedy ją przepuszczał, podczas gdy Drozdowe Skrzydło skinął jej jedynie na powitanie, po czym podszedł do Biała Stopy, kiedy usłyszał swoje imię. 

- Nie, coś ty. Idę łapać wiewiórki - odparła sarkastycznie, przystając na boku, by porozmawiać z kocurem, z którym jako mały kociak miała bardzo dobre relacje. 

  Łani Skok roześmiał się rozbawiony na te słowa, po czym pokręcił do siebie głową, a jego wąsy zadrgały. 

- To ja chętnie pójdę połapać z tobą te wiewiórki, zamiast zbierać zioła - miauknął z przewrotnym uśmiechem bladobrązowy kocur, po czym szybko dodał: - Jeśli oczywiście mogę. 

  Nocna Iskra pokręciła do siebie z rozbawieniem głową, jednak w gruncie rzeczy nie widziała problemu, aby Łani Skok pomógł jej pozbierać podbiał - im więcej go przyniesie, tym bardziej będą zabezpieczone ze Słoną Bryzą na porę spadających liści i nagich drzew. 

- Jeśli cię jeszcze do żadnego patrolu nie przypisali, to chodź - miauknęła, wzruszywszy ramionami, a zielone oczy kocura rozbłysły z zadowolenia. 

- Super! Pójdę szybko do Białej Stopy i zaraz wracam - odparł jej pośpiesznie, po czym zaczął się przeciskać pomiędzy gromadą wojowników, która otaczała zastępcę ze wszystkich stron. 

  Nocna Iskra odprowadziła spojrzeniem lodowych oczu nieco starszego od siebie wojownika, a wtedy mignęło koło niej złociste, pręgowane futro. Brat Łaniego Skoku, Słoneczne Serce właśnie szedł z patrolem, do którego został przydzielony, jednak na widok czarnej kotki, niemal przystanął. 

  Młoda medyczka widziała jego zawahanie na pysku oraz w bursztynowych oczach i zaraz dopadły ją wyrzuty - gdyby nie była taka ostra względem kocura przez ostatnie trzy księżyce, między nimi nie panowałaby taka dziwna atmosfera. Z drugiej strony zachowanie kocura było niebywale irytujące i ten musiał zrozumieć jej irytację przez ciągłe pytanie o Lamparcią Cętkę. 

  Jednak teraz dostrzegała znaczące zmiany w Słonecznym Sercu - ten musiał za pewnie mieć wątpliwości czy kremowo-brązowa wojowniczka wróci w ogóle do domu, czy może nie zginęła gdzieś daleko od znajomego terytorium. 

  Na tą myśl, sierść Nocnej Iskry uniosła się ze zdenerwowania i posłała krótkie, wściekłe spojrzenie złocistemu kocurowi, jakby to wszystko było jego winą. 

  Ten na szczęście tego nie dostrzegł, bo już przeciskał się przez przejście za resztą patrolu. Czarna kotka odprowadziła go spojrzeniem, zastanawiając się, jak było to możliwe, że ten złocisty wrzód na ogonie był bratem Łaniego Skoku. 

- Ziemia, do Nocnej Iskry! - krzyknął jej nagle ktoś do ucha, a zaraz po tym przed pyskiem kotki pojawiły się zielone oczy, iskrzące się tysiącem iskierek, widocznych doskonale w półmroku chmur. 

- Jestem, jestem - wymamrotała, kręcąc do siebie głową, by otrząsnąć się z zamyślenia. - Chodź, nie mamy czasu do stracenia - dodała, po czym żwawym krokiem wkroczyła do lasu, którego liście powolutku zaczynały przybierać żółtawe i pomarańczowe barwy. 

  Medyczka od razu ruszyła w kierunku granicy z Klanem Chmur, konkretnie na Liściastą Ścieżkę, z której po jednej stronie często korzystali jedni medycy, a po drugiej ci z drugiego klanu. Nocna Iskra miała cichą nadzieję, że spotka Motylową Łapę - chciała zapytać uczennicę czy w jej klanie jest wszystko w porządku, pamiętając o dziwnej śmierci Osetka oraz pozostałych kotów. 

  Cieszyła się, że szedł z nią Łani Skok, który nie robiłby problemu, gdyby spotkali kotkę z Klanu Chmur, a jego towarzystwo pozwalało jej uwolnić się choć na chwilę od nieprzyjemnych rozmyślań. 

  Dalej pamiętała sen sprzed niecałej połowy księżyca temu, kiedy to odbyło się jej mianowanie na medyczkę - widok matki, z którą nie mogła nawet porozmawiać, swoją złość na milczenie Klanu Gwiazdy czy nieznajome, jasne oczy zwiastujące coś niedobrego.

  Najbardziej jednak przerażała ją krótka wizja Lamparciej Cętki, pokrytej krwią oraz wycie wilka. 

- Nocna Iskro, uważaj! - miauknął nagle Łani Skok, ale było już za późno - medyczka potknęła się o wystający konary i poleciała na ziemie. 

- Uh - mruknęła niezadowolona, krzywiąc się lekko w niezadowoleniu, po czym powoli podniosła się na łapy, zdawszy sobie przy tym sprawę, że byli już właściwie na miejscu. - Już jesteśmy?! - miauknęła nieco zaskoczona, marszcząc lekko nos, po czym ruszyła na lewo, by znaleźć się w miejscu, gdzie rosła masa podbiału. 

- Totalnie odleciałaś przed chwilą - zauważyła Łani Skok, przekrzywiając na chwilę głowę, po czym ruszył za czarną kotką. 

- Zauważyłam - mruknęła cicho, czując na sobie baczne spojrzenie bladobrązowego wojownika. 

- Od kiedy odeszła Lamparcia Cętka strasznie się odsunęłaś - zaczął nagle ostrożnie Łani Skok, przyśpieszając, aby zrównać z nią kroku. - Starałem się zrozumieć twój strach o siostrę, ale mam ciągle nieodparte wrażenie, że od początku chodzi o coś innego. Szczególnie gdy pojawiły się te chmury - mówiąc ostatnie słowa, wskazał ogonem do góry na ciemne kłęby, zakrywające niebo. 

- Mam sporo na głowie i muszę być skupiona ma pomaganiu klanu, odczyty - zaczęła pośpiesznie oraz wymijająco kotka, ale bladobrązowy wojownik zaraz jej przerwał. 

- Odczytywaniu znaków od Klanu Gwiazdy i tak dalej i tak dalej. Zawsze tak mówisz od kiedy zostałaś uczennicą medyczki, kiedy chcesz się wymigać od odpowiedzi - prychnął, stając przed nią, kiedy znaleźli się koło podbiału. - Co się stało? Co się stało, że teraz nie chcesz sobie pomóc, ani nawet zwierzyć się komuś, kto był twoim przyjacielem od małego. Dalej jest - wymamrotał ciszej, a ból w zielonych oczach wojownika niemal zwalił ją z nóg. 

  Przez ostatnie trzy księżyce nie myślała o czymkolwiek innym poza ojcem, jego przyszłym przybyciu oraz wyruszeniu jej rodzeństwa. Dopiero kiedy Łani Skok wręcz wytyknął jej to, co kompletnie zignorowała, myślała, że rozłamie się na drobne kawałeczki z zażenowania i żalu.

  Przyjaźniła się z bladobrązowym kocurem od kociaka, a jako uczniowie byli dalej ze sobą blisko. Potem trochę się od siebie odsunęli, gdy pochłonęły go obowiązki wojownika, ale jeszcze pięć księżycy temu cierpliwie wspierała go po śmierci jego matki. 

  Jednak pretensje mogła mieć tylko do siebie. 

- Przepraszam - wymamrotała, pochylając głowę w zawstydzeniu, po czym westchnęła cicho, przymykając przy tym lodowe oczy. - Po prostu są pewne rzeczy, które muszę zachować dla siebie. Nie mam na to wpływu - mruknęła cicho, na chwilę spoglądając na pysk Łaniego Skoku, czując, jak ogarnia ją nieprzyjemne napięcie. 

  Nie spodziewała się, że krótka wyprawa po podbiał z bladobrązowym kocurem zmieni się w coś takiego, a granice wytrzymałości jej nerwów były w strzępkach - rozumiała jednak żal swojego przyjaciela. 

  Choć czekała na reakcję wojownika zaledwie parę uderzeń serca, czuła się, jakby miała zaraz odlecieć z wycieńczenia, kiedy z wyrazu twarzy jej rozmówcy nie była w stanie nic odczytać. 

- Nie tłumaczy to twojego unikania wszystkich - miauknął po chwili, westchnąwszy przy tym cicho. - Ale rozumiem. A już w szczególności twoje złośliwe parsknięcia w kierunku mojego brata kiedy pytał cię o Lamparcią Cętką - dodała, po czym nagle wybuchnął wesołym śmiechem. 

- Nie jesteś zły? - spytała nieco zdezorientowana kotka, a jej pytanie wywołała ponowne rozbawienie u kocura. 

- Jestem, ale się przyzwyczaiłem - odparł jej wesoło, po czym szturchnął ją w bark i spojrzał na podbiał. - Myślę, że ta tutaj ładna roślinka sama się nie zbierze - dodał beztrosko. 

  Nocna Iskra skinęła głową, zgadzając się z jego słowami, czując dalej lekkie napięcie związane z tą sytuacją, jednak szybko ono zniknęło i po chwili posłała uśmiech w odpowiedzi kocurowi. 

  Zapanowała między nimi cisza, podczas której oboje delikatnie zbierali po łodydze pełnej jeszcze w miarę świeżych liści. Nocna Iskra w tamtym momencie całkowicie zapomniała o swoich wielkich problemach, krzycząc na siebie w myślach za bycie tak okropną w stosunku do Łaniego Skoku, ale nie tylko do niego - większość jej pobratymców wydawała się jej przez ostatnie trzy księżyce jedną, zlaną plamą, chyba, że ktoś potrzebował jej pomocy. 

  Nie sądziła jednak, że ten dzień zostanie co najmniej jeszcze raz wywrócony do góry łapami, czemu zaprzeczyło nagłe szeleszczenie liści po stronie Klanu Chmur, a po chwili rozległ się czyjś krzyk. 

- Nocna Iskro! Oh, Nocna Iskro! Wiedziałam, że wreszcie tu przyjdziesz! - krzyknęła cała roztrzęsiona Motyla Łapa, która właśnie wtedy wbiegła z impetem na granicę pomiędzy dwoma klanami. - Codziennie tu przychodzę od pięciu wschodów! - dodała, łapiąc łapczywie oddech, chyba nie zauważając nieco zjeżonego Łaniego Skoku.

- O co chodzi? - spytała zaniepokojona medyczka, podchodząc do kotki, wcześniej dawszy znak bladobrązowemu wojownikowi, by wstrzymał się od atakowania. 

- Znowu - zaczęła Motyla Łapa, po czym przymknęła oczy i zamilkła, aby zrównać swój oddech. - Znowu to się wydarzyło - wyszeptała po chwili ciszy, a Nocna Iskra zmarszczyła lekko brew na te słowa, nie rozumiejąc o czym konkretnie mówi uczennica medyka z sąsiadującego klanu. 

- Co się wydarzyło? - spytała, czując powoli ogarniający ją lęk od środka, a chmur nagle stały się jakby ciemniejsze. 

- Ruda Plama umarła - wyszeptała cicho Motyla Łapa, a jej oczy zasnuła ciemna mgła z żalu i przerażenia. - Umarła tak samo, jak Kremówka czy Osetek - dodała ciszej, a Nocna Iskra cudem wstrzymała się przed okrzykiem przerażenia. 

- Tak mi przykro - miauknęła z żalem czarna kotka, przypominając sobie młodą wojowniczkę z Klanu Chmur. Zwiesiła głowę, czując przy tym bijący strach od Łaniego Skoku. 

- Coś dzieje się bardzo niedobrego - przyznała jej cicho racje Motyla Łapa i dopiero wtedy zauważyła obecność wojownika, a jej sierść delikatnie się uniosła. - Muszę już iść. Chciałam jedynie ci o tym powiedzieć, ale radzę tobie też wracać do obozu - dodała cicho rudo-czarna kotka.

- Rozumiem - miauknęła Nocna Iskra, kładąc na chwilę ogon na barku przyjaciółki. - Do zobaczenia - dodała, a Motyla Łapa skinęła jej oraz Łaniemu Skokowi głową. 

- Do zobaczenia - odparła jej pośpiesznie kotka, po czym zniknęła w zaroślach, prowadzących na jej terytorium, zostawiając tym samym dwójkę kotów z Klanu Lasu z całkowitym mętlikiem w głowach. 

  Nocna Iskra już chciała coś powiedzieć, jednak uprzedził ją bladobrązowy kocur, którego ogon drgał ze zdenerwowania. 

- Chodźmy już do obozu - wymamrotał ponuro, a medyczka z chęcią się zgodziła, czując przy tym dziwnie ogarniający ją lęk na myśl o zbliżającym się nieszczęściu. 

  Podzielili między siebie zebrany podbiał, po czym ruszyli szybkim truchtem z powrotem do obozu, tak jakby las się palił. Czarna kotka czuła w pysku gorzki smak strachu i widziała, jak Łani Skok próbuje z całych sił ukryć swoje własne przerażenie - umarł kolejny kot w ten przerażający sposób co Osetek nie tak dawno. 

  Przełknęła ślinę i kiedy dotarli do wejścia do obozu, weszła pośpiesznie przed swoim towarzyszem. 

  I to wtedy dotarł do niej ten znajomy zapach, od którego zakręciło się jej w głowie. 

  Smród okropnej mazi z Mrocznej Kotliny zamieszkiwanej przez jej ojca objął całą polanę w centrum obozu Klanu Lasu, gdzie stoczył się przerażony tłumek, w którym Nocna Iskra ledwie dostrzegła znajome futro swojej mentorki i Rdzawej Gwiazdy. 

  Położyła na boku podbiał, po czym zaczęła się przeciskać pomiędzy pobratymcami, aby zobaczyć co się dzieje i przez krótką chwilę cieszyła się, że ci nie protestują, ze względu, że była medyczką. 

  A potem ogarnęło ją przerażeniem na widok tego co zobaczyła. 

  Przed nią leżało znajome, rozciągnięte, szczupłe szare ciało w białe plamki, pokryte ogromną ilością czarnej substancji, na której widok ją zemdliło. Z pyska wojowniczki wypływała małym strumyczkiem maź, a jej szafirowe, otwarte oczy również były nią pokryte. 

  Przed Nocną Iskrą leżała martwa Szafirowy Strumień. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro