「Rozdział 7」
- Osetek! Osetek! Osetku!
Głośny krzyk przerażenia dobiegający ze żłobka przebiegł przez cały obóz Klanu Lasu, zrywając przy tym wszystkich jego mieszkańców na równe łapy. Nocna Łapa nie była wyjątkiem wśród pobratymców, gdy o wczesnej porze dnia została zerwana ze snu przez lament jednej z karmicielek.
Z początku był zdezorientowana, nie wiedząc co się dzieję, bo jedną łapą była dalej w swoim koszmarze, którego już nie pamiętała. Półmrok, jaki bez ustanku panował nad lasem ani trochę nie pomagał jej się przebudzić i dopiero opanowany głos Słonej Bryzy przebudził ją do końca.
- Nocna Łapo musimy sprawdzić co się stało - odezwała się medyczka, podchodząc do czarnej uczennicy. Kotka zamrugała parę razy, by dostatecznie się obudzić i spojrzała na ledwie widoczną w cieniu twarz swojej mentorki.
Wtem uświadomiła sobie dokładnie, że nie powinna tu jeszcze tkwić, tylko być już w żłobku i sprawdzać co się stało z Osetkiem - kociakiem Księżycowego Serca.
- Oh racja! Wybacz - wymamrotała pośpiesznie i spojrzała z zakłopotaniem na Słoną Bryzę. Medyczka pokręciła do siebie głową, po czym popchnęła swoją uczennicę w stronę wyjścia z ich legowiska.
- Leć już sprawdzić co się stało. Ja wezmę coś na uspokojenie dla Księżycowego Serca i może jakieś standardowe zioła - odezwała się ciemnoszara kotka, a Nocna Łapa natychmiast skinęła jej głową i wybiegła pędem na polanę obozu.
Choć była pewna, że coś musiało być nie tak z Osetkiem, to lekki dreszcz ekscytacji przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa - wiedziała, że Słona Bryza dała jej szanse wykazać się swoimi umiejętnościami, wycofując się na jakiś czas na bok. Wzięła głęboki oddech, lawirując między zdezorientowanymi pobratymcami, którzy nie wiadomo po co pchali się do żłobka.
- Przepraszam - mruknęła cicho, przepychając się między Iskrzącym Piórem, a Ziarnistym Wąsem, którzy torowali jej przejście. Na dźwięk jej głosu natychmiast ją przypuścili, a ciemnoszary kocur spojrzał na nią przelotnie, po czym krzyknął:
- Przepuście Nocną Łapę, by mogła przejść! - rozległ się jego głos po całej polanie. Od razu, jak jeden kot, wszyscy odsunęli się na tyle, że czarna uczennica sprawnie dotarła do wejścia od żłobka.
Pośpiesznie wpadła co pogrążonego w większym półmroku legowiska, w którym zwykle panowało przyjemne ciepło. Mimo to, nieprzyjemny zapach, który kojarzył się kotce tylko z jednym, przebijał się nad wszystkimi innymi.
Minęła Rdzawą Gwiazdę, który siedział z boku, z oczami zasnutymi mgłą, obserwując przy tym srebrzystą karmicielkę pochylającą głowę nad małą, brązowo-białą kulkę. Tuż obok Księżycowego Serca siedział jej partner, Jabłkowy Pazur, otulający ogonem swoje drugie kocie - Sówkę.
Im Nocna Łapa była bliżej, tym większy ogarniał ją lęk, gdy rozpoznawała ten znajomy, ale okropny zapach czarnej mazi z Mrocznej Kotliny, w której żył jej ojciec. Odór tej substancji mieszał się z nieprzyjemną, ale znaną już kotce wonią śmierci. Podeszła powoli do drżącej na całym ciele srebrzystej karmicielki i tylko cudem zdławiła w sobie okrzyk przerażenia.
Przy piersi Księżycowego Serca leżała na plecach mała kuleczka z rozłożonymi szeroko łapkami. Z lekko otworzonej buzi kociaka wypływała znajoma już dla niej ciesz, a jego brązowo-biała sierść również była w mazi. Nie widziała żadnych ran na jego ciele, jednak z tym wolała się upewnić.
Przepchnęła nieco na bok Jabłkowego Pazura z Sówką, by jej nie przeszkadzali i nic nie mówiąc do zrozpaczonej karmicielki, pochyliła się nad jej martwym kociakiem. Choć Nocna Łapa była pewna, że Osetek nie żyję, trzymała się jednak złudnej nadziei, że może ujrzyj jeszcze unoszącą się małą klatkę piersiową.
Nachylała się nad piersią leżącego kociaka przez dłuższą chwilę, błagając w myślach Klan Gwiazdy, żeby pozwolił ujrzeć jej malucha łapiącego jeszcze jeden oddech. Nic się jednak nie wydarzyło i musiała przyznać, że Osetek już dawno odszedł - chłód od jego ciała bił nieprzyjemnie po twarzy uczennicy.
Spojrzała przelotnie na Księżycowe Serce, która wlepiała w nią przerażone, pomieszane z błaganiem spojrzenie, jakby i ona miała jakąś złudną nadzieję. Nocna Łapa szybko uciekła od niej wzrokiem, wiedząc, że woli dokończyć badanie nim poda diagnozę - choć była pewna, że kociak nie żyje, chciała jeszcze znaleźć wiarygodną przyczynę nagłej śmierci.
Ostrożnie obwąchiwała praktycznie każdy włosek biało-brązowego futra, szukając czegoś co mogło wydać się jej niepokojące i wskazywać na przyczynę zgonu. Czarna maź jednak wszystko skutecznie zakrywała, więc nawet jeśli nikła woń krwi dotarła do nosa kotki, ta nie umiała zbytnio zlokalizować żadnej rany.
W tym samym momencie liście przy wejściu do żłobka zaszeleściły i do nosa Nocnej Łapy doleciał mocny zapach tymianka, który ze sobą za pewnie wzięła Słona Bryza dla Księżycowego Serca. Po chwili tuż przy niej znalazła się jej mentorka i do jej uszu dotarły ciche słowa medyczki:
- Oh Klanie Gwiazdy.. - wyszeptała cicho ciemnoszara kotka, przyglądając się przy tym małemu ciałku Osetka. Po tych słowach spojrzała na swoją uczennicę, która właśnie podnosiła głowę znad kociaka z widocznym żalem w lodowych oczach. Nocna Łapa wymieniła krótkie spojrzenia ze swoją mentorką, po czym spojrzała na srebrzystą karmicielkę, której zielone oczy przybrały dwa razy większe rozmiary.
- Przykro mi Księżycowe Serce, ale Osetek nie żyje - wyszeptała cicho czarna kotka, a kocica do której skierowała te słowa zawyła cicho po tych słowach i zadrżała.
- Wiecie co.. się stało? - rozległo się ciche pytanie Jabłkowego Pazura po prawej stronie uczennicy, który ciągle przytulał do siebie przerażoną Sówkę. Nocna Łapa pokręciła przecząco głową, po czym jej spojrzenie powędrowało do stojącego w rogu Rdzawej Gwiazdy.
On jakby na to czekał, bo wtedy skinął jej głową i wyminął Wrzosowe Spojrzenie, która przytulała do siebie swoje trzy małe kociaki. Rudo-brązowy przywódca powoli podszedł do zbiorowiska wokół legowiska Księżycowego Serca i powiedział:
- Bardzo mi przykro z powodu waszej straty - wymruczał cicho, jednak srebrzysta karmicielka jakby go nie słuchała, utkwisz swój wzrok w jakimś punkcie, którego nikt inny nie widział. Ciemnoszara medyczka pośpiesznie podsunęła kotce tymianek wraz z ziarnami maku, podczas gdy Rdzawa Gwiazda mówił dalej:
- Pragnę z wami porozmawiać w moim legowisku, Słona Bryzo - miauknął, a jego spojrzenie spoczęło przez chwilę na Nocnej Łapie, która wiedziała, że i ona ma się tam pojawić. Dalej nie przywykła, że przywódca darzył ją szacunkiem i brał na ważne rozmowy ze starszymi wojownikami, ale w końcu była uczennicą medyczki, prawda?
Nim jednak ona czy jej mentorka się odezwały, rudo-brązowy kocur mówił dalej:
- Z tobą też Jabłkowy Pazurze. Przyjdźcie do mojego legowiska, jak już ze wszystkim się uporacie, a ja pójdę po jeszcze paru wojowników - dodał, kończąc swoją wypowiedź i skinął krótko głową brązowemu wojownikowi, po czym opuścił żłobek.
Zapanowała chwila krótkiej ciszy, podczas której Słona Bryza obserwowała uważnie powoli zasypiającą karmicielkę. Nocna Łapa w tym czasie przykucnęła przy przerażonej Sówce, którą odsunęła od jej zamyślonego ojca.
- Proszę - miauknęła cicho do małej srebrzystej, pręgowanej kotki, podsuwając jej pod nos jedno ziarenko maku wraz z jagodą jałowca na uspokojenie. Widząc, że ta nie jest zbyt chętna do przyjęcia podanych ziół dodała: - Spokojnie, nic ci się nie stanie. Jest słodkie - miauknęła, nieco naginając prawdę, jednak to wystarczyło i Sówka niechętnie wzięła to co jej uczennica podsunęła.
Srebrzysta koteczka już chciała pewnie wznieść pisk pełen oburzenia, bo wcale zioła nie były słodkie, jednak zamiast tego zatoczyła się ze zmęczenia, a powieki jej nieco opadły. Nocna Łapa ostrożnie popchnęła ją w kierunku Księżycowego Serca, która zapadła już w płytki sen, uważając by Sówka nie położyła się zbyt blisko ciała Osetka.
Westchnęła cicho, po czym spojrzała na Słoną Bryzę, której oczy zasnuła lekka mgła. Nim jednak zdążyła coś powiedzieć, uprzedził ją Jabłkowy Pazur.
- Idźcie już. Ja pożegnam się tylko z.. Osetkiem i wezmę go na polanę - wymamrotał cicho, schylając głowę i podszedł ociężałym krokiem do ciała swojego syna. Medyczka posłała mu współczujące spojrzenie, jednak skinęła głową i odpowiedziała:
- Jeśli sobie tego życzysz to oczywiście - miauknęła ze spokojem, po czym ruszyła do wyjścia ze żłobka, a Nocna Łapa zaraz za nią. Spojrzała jeszcze przez ramię na pogrążoną w rozpaczy rodzinę Osetka, czując nieprzyjemny uścisk w gardle, po czym pośpiesznie przebiegła koło Makowego Kwiatu i wyszła ze żłobka.
Idąc za Słoną Bryzą do legowiska Rdzawej Gwiazdy, widziała pytające spojrzenia swoich pobratymców, którzy za pewnie dalej nie wiedzieli co się tak właściwie stało. Uznała jednak, że lepiej będzie jak wyjaśni im to ktoś inny, dlatego pośpiesznie wyminęła Drozdowe Skrzydło, gdy ten już otwierał pysk, by zadać jej pytanie.
Gdy tylko znalazła się w pogrążonym w półmroku legowisku przywódcy, które było nieco przyciasne w tym momencie, westchnęła z ulgą i rozejrzała się po wojownikach, których wziął ze sobą Rdzawa Gwiazda. Był rzecz jasna Biała Stopa i Ziarnisty Wąs, Szafirowy Strumień - była mentorka Lamparciej Cętki - Oszroniony Wąs oraz Iskrzące Pióro.
Najbliższi wojownicy przywódcy - przemknęło przez myśl Nocnej Łapie, która w ich towarzystwie czuła się dziwnie mała.
Nikt się jednak nie odzywał i dopiero gdy uczennica zajęła miejsce koło swojej mentorki, a do legowiska wszedł zdruzgotany Jabłkowy Pazur, Rdzawa Gwiazda przemówił.
- Już od jakiegoś czasu chciałem porozmawiać z wami wszystkimi o ostatnich wydarzeniach, a dzisiejszy zdarzenie przyśpieszyło jedynie to wszystko - odezwał się, spojrzawszy przy tym na skulonego w boku brązowego kocura. - Słona Bryza już jakiś czas temu otrzymała krótki znak od Klanu Gwiazdy mówiący o powrocie Wilczej Gwiazdy - kontynuował, a wśród wojowników od razu zawrzało, podczas gdy Nocna Łapa schowała się nieco za swoją mentorką.
- Wybacz mi Rdzawa Gwiazdo, ale z całym uszanowaniem, Wilcza Gwiazda nie żyje. Więc o jakim powrocie mówimy? - odezwał się Oszroniony Wąs, mrużąc przy tym podejrzliwie oczy.
- Chciałabym przypomnieć, że obiecał nam zemstę i na pewno jego dusza wciąż żyje, jak pozostałych gwiezdnych wojowników - odpowiedziała mu ze spokojem Słona Bryza. - Ten znak ostrzegł mnie przed jego przyjściem. Te chmury to zwiastun jego powrotu. A śmierć Osetka, jak mniemam, to groźba i przypomnienie o jego potędze - dodała z powagą, strzepnąwszy lekko ogonem i jej słowa na chwilę zatkały wszystkich wojowników.
- Czyli te chmury.. to jego sprawka, tak? - spytał, upewniając się Ziarnisty Wąs, a Słona Bryza skinęła mu głową. - Miałoby to sens.. Podejrzewałem, że to nie wina Klanu Gwiazdy - oni już dawno by się tego pozbyli - dodał, dumając, a Nocna Łapa zgodziła się z ciemnoszarym kocurem w myślach.
- Zgadza się. Wilcza Gwiazda za pewnie chce tu powrócić ze spektakularnym wejściem, które jak widać dość szybko i dobrze zaplanował - odpowiedział mu Rdzawa Gwiazda.
- Ale co z tym wszystkim wspólnego miał Osetek?! Nic mu nigdy nie zrobił! - zapytał z goryczą Jabłkowy Pazur, drapiąc nerwowo ziemie jedną łapą.
- Zupełnie nic. To była przypadkowa ofiara, którą wytypował Wilcza Gwiazda - miauknął cicho rudo-brązowy kocur, zwieszając głowę.
Zapadła chwila ciszy, podczas której Nocna Łapa obserwowała ojca zmarłego kociaka. Nie była zdziwiona jego złością i żalem - stracił dziecko, a na dodatek Osetkowi tak nie wiele brakowało do otrzymania imienia ucznia.
- I co mamy w tym przypadku zrobić? Jak mamy obronić się przed czymś niewidzialnym dla nas!? A jeśli wybije nas po kolei? - spytała nagle Szafirowy Strumień ze strachem. Dreszcz przerażenia przeszedł wzdłuż kręgosłupa Nocnej Łapy, gdy usłyszała okropną - ale niekoniecznie głupią - wizję odnośnie planów jej ojca.
Cisza, która przed chwilą została przerwana, teraz ponownie zapanowała między kotami - jednak tym razem była zdecydowanie bardziej niekomfortowa dla Nocnej Łapy. Czuła spojrzenia starszych wojowników na sobie, z których nie za wiele umiała odczytać. Nagle odchrząknął Biała Stopa.
- Nie sądzę. Kiedyś też zabił w naszym klanie kociaki by nas zastraszyć. Może podjął podobną taktykę? - powiedział z wyczuwalną ostrożnością w głosie, patrząc przy tym na Rdzawą Gwiazdę, który milczał.
- Jest to możliwe - miauknął krótko przywódca, skinąwszy głową do swojego zastępcy.
- W takim razie skąd wzięła się ta maź na Osetku! I jak go tak właściwie zabił!? - spytał zdenerwowany Jabłkowy Pazur, jeżąc lekko sierść. Nie otrzymał odpowiedzi, a czarna uczennica przestąpiła z łapy na łapę słysząc to pytanie, bo domyślała się trochę, skoro widziała Mroczną Kotlinę.
Zamiast jednak coś powiedzieć, Nocna Łapa spojrzała przelotnie na Słoną Bryzę i Rdzawą Gwiazdę, chcąc uzyskać ich zgodę - chciała wyprowadzić z legowiska Jabłkowego Pazura, który z rozpaczy nie był w najlepszym stanie. Zdaniem uczennicy kocur powinien, jak najszybciej opuścić to legowisko, spożyć tymianek i odpocząć, by oswoić się ze śmiercią syna. Krótkie skinienie głową, jakie otrzymała od przywódcy wystarczyło jej i szybko pomknęła do Jabłkowego Pazura.
- Chodź, trzeba odpowiednio pożegnać Osetka - wymamrotała, popychając delikatnie starszego wojownika do wyjścia z legowiska przywódcy. Kocur posłał jej nieco otępiałe spojrzenie i powoli powlókł się we wskazanym kierunku bez żadnych protestów, ku uldze Nocnej Łapy.
Poszła szybko za nim, a wychodząc skinęła krótko głową wszystkim tam zebranych, którzy obserwowali ją w ciszy z zatroskanymi lub zaniepokojonymi spojrzeniami.
Gdy znalazła się na polanie, westchnęła z ulgą, bo ją samą rozmowa zaczynała przytłaczać. Popychając Jabłkowego Pazura, prowadziła go do legowiska medyczek, by podać mu odpowiednie zioła. Gdy mijała zbiorowisko wokół Osetka nie czuła już ani zapachu mazi ani śmierci tylko mięty i lawendy - zioła za pewnie wtarły w niego dwie pozostałe karmicielki.
Przygnębienie ogarnęło cały klan, a ich strach był zdecydowanie większy niż by tego kotka się spodziewała. Widziała na ich pyskach, że chcąc coś z tego wszystkiego zrozumieć - nie mieli jednak, jak i miała nadzieję, że Rdzawa Gwiazda w krótce wyjaśni im to chociaż trochę.
Jeśli jednak jej pobratymcy nie dostaną nawet małych wyjaśnień.. - Nocna Łapa obawiała się, że wtedy strach podzieli jej klan zdecydowanie szybciej niż zrobi to Wilcza Gwiazda.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro