Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

「Rozdział 28」

  Mgła opadła na las wraz z deszczem w dniu zgromadzenia, utrudniając dodatkowo poruszanie się klanowcom w powoli znanym półmroku. 

  Czarna kotka tego dnia skupiała się na doglądaniu pobratymców, ponieważ ze swoją mentorką miały spore zapasy, a Miodek oraz Lwi Mróz zaczęli pokaszliwać, przynosząc na myśl biały i zielony kaszel. Nocna Iskra obawiała się, jak te choroby mogą wpłynąć pozytywnie na siły jej ojca, więc uparcie próbowała odrzucać co chwile te dręczące obrazy wyobraźni. 

  Jednak ślad po ujrzeniu brata i walce w Mrocznej Kotlinie ciągle był silny. 

- Au! - syknął Drozdowe Skrzydło, kiedy rozkojarzona medyczka za mocno złapała za cierń w jego poduszeczce, naruszając go. 

- Przepraszam - wymamrotała czarna kotka, po czym ostrożniej zaczęła wyciągać złapany szpikulec, by nie podrażnić bardziej bolącej łapy wojownika. 

- Nic się nie stało - mruknął piaskowy kocur, po czym westchnął cicho. - Nornice zaczynają wykazywać się większym sprytem i wbiegają w te jeżyny, jak zwariowane, a ja pobiegłem za jedną z nich, jak mysi móżdżek - dodał, a Nocna Iskra posłała mu współczujące spojrzenie. 

- Każdemu się zdarza - miauknęła, po czym odłożyła wyjęty cierń z łapy. - Wyliż ją i powinno być dobrze. Jednak gdyby krew ciągle ciekła, to przyjdź i założę opatrunek, by się zakażenie nie wdało - dodała. 

- Dzięki wielkie. Jesteś cudowna - odparł jej z błyskiem wesołości w bursztynowych oczach, po czym zaczął ostrożnie wylizywać zranioną poduszkę. 

  Medyczka odwróciła się do piaskowego wojownika tyłem, by znaleźć gwiazdnicę - dobry, nieco słabszy zamiennik kocimiętki, której na razie nie chciała podawać przeziębionym. Pragnęła jedynie zapobiec rosnącej chorobie albo zatrzymać ją co najwyżej na białym kaszlu, który nie przynosił ze sobą śmierci. Wygrzebała z odpowiedniej kamiennej wnęki parę jagód jałowca i podzieliła wyjęte zioła na dwie kubki, gdy do legowiska medyczek wbiegł nagle zdyszany kot. 

- Słona Bryzo! Nocna Iskro! - wydyszał zdenerwowany Jabłkowy Pazur i obie medyczki natychmiast uniosły głowy z niepokojem. 

- O co chodzi? - spytała starsza z kotek, odchodząc od drzemiącego Lwiego Mroza, który stwierdził, że woli przenieść się do medyczek od razu, by nie przenieść na swoich towarzyszy z legowiska choroby. 

- Biała Stopa... Biała Stopa przestał się nagle poruszać, a p-potem... - zaczął pręgowany kocur, a jego bursztynowe oczy otworzyły się szerzej z przerażenia. 

- Co się stało potem? - spytała zaniepokojona Nocna Iskra, podczas gdy jej mentorka wyszła szybkim krokiem z legowiska, nie czekając na ich dwójkę. 

- Pojawiła się ta maź w jego pysku... - wyszeptał Jabłkowy Pazur, a fala strachu niemal zwaliła z łap medyczkę w tej chwili. 

  Jesteś już na tyle potężny by atakować wojownika w środku dnia? - spytała w myślach z przerażeniem, po czym wybiegła z legowiska, wiedząc, że niewiele może teraz pomóc z mentorką zastępcy klanu. 

  Brązowy wojownik ruszył tuż za nią, a do nosa medyczki dolatywał zapach jego strachu - po chwili przypomniała sobie, że przecież kocur stracił już w ten sposób syna, a Biała Stopa był jego bratem. 

  Chciała błagać w myślach Klan Gwiazdy, by ocalił tego dobrego wojownika, jednak wiedziała, że to w tym wypadku to nic nie da - Wilcza Gwiazda dla zachcianki odbierał życie wspaniałemu zastępcy, podłamując morale Klanu Lasu. 

  Od razu dojrzała swoją mentorkę oraz tłumek składający się z paru pobratymców, którzy pochylali się nad dławiącym się mazią kocurze o brązowej sierści. 

  Przepchnęła się między kotami, by dotrzeć do Słonej Bryzy, która w ciszy przytrzymywała drżące ciało zastępcy, a ból w jej zielonych oczach był doskonale widoczny. 

- Niech śmierć przyjdzie po niego szybko, aby się tak nie męczył - usłyszała szept mentorki, gdy znalazła się koło niej. 

  Nocna Iskra, krzywiąc się, pokiwała posępnie głową na te słowa, bo wiedziała, że nie są w stanie pomóc Białej Stopie. Ten fakt kłuł kotkę od środka niczym pazury Modliszki, a wyrzuty sumienia od bezsilności zaczęły powodować zawroty głowy u medyczki. 

  Bardzo chciała pomóc pobratymcowi, ale jedyne co mogła to patrzeć na jego cierpnie - ten widok sprawiał, że chciała stanąć pysk w pysk z ojcem i krzyczeć na niego bez końca.

  Ale to wychodziło poza jej możliwości. 

  Widziała, jak stojąca niedaleko Cynamonowy Płomień, odwróciła zgorszona wzrok, po czym odeszła, a w jej kierunku zaraz ruszył Drozdowe Skrzydło. Iskrzące Pióro delikatnie dotknęła łapą boku umierającego kota, po czym ruszyła pośpiesznym krokiem do żłobka - widząc to, Nocna Iskra wzdrygnęła się, przypomniawszy sobie o czwórce kociaków Białej Stopy, która miała zaledwie jeden przeżyty księżyc za sobą. 

  Co ty chcesz ojcze? - spytała cicho w myślach i zdało jej się, że doleciała do niej ledwie słyszalna odpowiedź - Zemsty! Władzy!

  Skrzywiła się i już miała spytać mentorkę, czy ma może pomysł, jak ulżyć zastępcy w cierpieniu, gdy ten przestał dygotać, a polane rozdarł krzyk bólu. 

- Biała Stopo! - krzyknęła rozżalona karmicielka o szylkretowym futrze, przeciskając się do swojego partnera pomiędzy medyczkami, po czym jej usta opuścił głośny szloch i wtuliła pysk w brązowe futro zmarłego. 

- Nic nie mogłyśmy zrobić - wyszeptała cicho z goryczą Słona Bryza, kładąc czubek ogona na barku Makowego Kwiatu, a zdezorientowane piski kociaków kotki zaczęły docierać do zebranych, gdy najmłodsi pobratymcy opuścili żłobek. 

  Nocna Iskra przeniosła pusty wzrok znad ciała Białej Stopy i spojrzała na najstarszego z kociaków, który rozglądał się z dezorientacją. Po chwili przed Mirtka przepchał się jego brat Sopelek, ale nim ich dwie siostry zdołałby pokazać swoje noski, dopadła je Wrzosowe Spojrzenie, pośpiesznie zaganiająca ich z powrotem do ciepłego legowiska. 

  Czarną kotkę bolał fakt, że ta mała czwórka nie wie o co chodzi, choć właśnie straciła na pewno wspaniałego ojca - i miała ochotę utłuc za to swojego własnego rodziciela, który nigdy nie okazał ani jej ani jej rodzeństwu ani wąsa ciepła. 

  Nie licząc oczywiście jego cudownych treningów z Lodowym Spojrzeniem.  

- Musimy poinformować Rdzawą Gwiazdę i przygotować ciało do czuwania - miauknęła cicho do mentorki. 

  Słona Bryza spojrzała na nią roztargnionym spojrzeniem, westchnąwszy przy tym cicho. 

- Idź go poinformować. Ja.. pójdę po zioła, żeby przygotować ciało do pochówku - wymamrotała niewyraźnie starsza kotka, garbiąc się przy tym. 

  Nocna Iskra wlepiła w mentorkę zaniepokojone spojrzenie, widząc, jak bardzo przygniotła kocicę śmierć zastępcy. 

- Wszystko będzie dobrze - wyszeptała do Słonej Bryzy, przelotnie kładąc swój ogon na jej barku, po czym pobiegła do legowiska przywódcy, który powinien się właśnie tam znajdować. 

  Nie zdołała dobiec do swojego celu, a jej oczom ukazała się sylwetka przywódcy, wyłaniająca się z cienia. Rdzawą Gwiazdę musiały wywołać zdenerwowane pomiaukiwania pobratymców, ponieważ jego bursztynowe oczy błyszczały zaniepokojeniem. 

- Nocna Iskro? - spytał z lekkim zdziwieniem, gdy medyczka zahamowała przed nim gwałtownie. - Co się dzieje? - dodał, spoglądając na sporą grupę kotów w jednym miejscu. 

- Wilcza Gwiazda ponownie zaatakował - wymamrotała, a spojrzenie jej przywódcy natychmiast stwardniało. 

- Kogo tym razem? - spytał, a brzmienie jego głosu ujawniała jego napięcie. 

- Białą Stopę... - wymamrotała cicho, wbijając wzrok w ziemie, jak tylko dostrzegła falę bólu w oczach przywódcy. 

- To niemożliwe - wyszeptał, a gdy medyczka mu nie odpowiedziała, podbiegł do grupy pobratymców, przeciskając się między nimi, by wreszcie ujrzeć brązowe ciało w czarnej mazi. 

  Nocna Iskra skrzywiła się, obserwując, jak Rdzawa Gwiazda garbi się, gdy dociera do niego utrata zastępcy, a jego spojrzenie zasnuwa cień. Wiedziała, że Biała Stopa dobrze spełniał się w swoich obowiązkach, a jego utrata była bolesna dla każdego - i coś takiego na pewno chciał osiągnąć Wilcza Gwiazda. 

  Westchnienie opuściło jej usta, po czym ruszyła powolnym krokiem do legowiska medyczek. Wiedziała, że Makowemu Kwiatu może się przydać trochę tymianku po śmierci partnera, bo nawet z daleka było widoczne, w jak wielkim szoku znajduje się karmicielka. 

  Minęła się ze swoją mentorką, niosącą mięte i lawendę, by ukryć odór śmierci. Spojrzenie jej mentorki były nieobecne, co trochę niepokoiło Nocną Iskrę - ostatnie co było teraz potrzebne, to zwątpienie medyczek w swoje umiejętności, nie ważne jak skutecznie doprowadzał do tego Wilcza Gwiazda. 

  Kochasz, jak wszystko się wokół ciebie kręci, prawda?! - spytała z frustracją ojca w myślach, biorąc trochę tymianku, po czym ruszyła szybszym krokiem do Makowego Kwiatu. 

  Przeciśnięcie się do karmicielki nie było już takie trudne, ponieważ część kotów odsunęła się od ciała zmarłego, patrząc na nie z przygnębieniem i strachem. Szylkretowa karmicielka miała przyciśnięty nos do zimnego ciała kocura, podczas gdy Słona Bryza z Jabłkowym Pazurem ostrożnie wcierali zioła, by ukryć odór śmierci. 

  Nocna Iskra przykucnęła przy pogrążonej w rozpaczy kotce i podsunęła jej pod pysk tymianek, mówiąc:

- Proszę, zjedz to, a będzie trochę lepiej - miauknęła łagodnie, choć wiedziała, że w pewien sposób kłamie - jak mogłoby być lepiej, skoro ta właśnie straciła partnera i ojca swoich kociąt? 

  Makowy Kwiat spojrzała na nią z widoczną rozpaczą w oczach, po czym bez słowa zaczęła powoli przeżuwać podsunięte zioła przez medyczkę. 

  Mimo wszystko, czarna kotka poczuła ulgę, że karmicielka nie stawia oporu przy pomocy sobie. Położyła czubek ogona na barku skulonej kotki i spojrzała z żalem na martwe ciało Białej Stopy. 

  Był dobrym pobratymcem, zastępcą, partnerem i ojcem. 

  Kiedy to do niej dotarło, zalała ją fala bólu i wstydu - jej rodziciel nigdy nie był taki w żadnej z tych ról. 

  Pożarło go pragnienie władzy i krwi, ściągając na ścieżkę, z której nie było już powrotu. 

- Niech wszystkie koty na tyle dorosłe, by samodzielnie polować, zbiorą się pod Wysokim Kamieniem na zebranie Klanu! - rozległo się nagle wezwanie Rdzawej Gwiazdy, który już stał na głazie, pod którym kryło się jego legowisku. 

  Jego zwołanie zebrania oznaczało jedno - wybór nowego zastępcy. 

  Nocna Iskra nie była w stanie ukryć zdziwienia, jak ten szybko podjął decyzję, ale zaraz dotarło do niej jedno - przywódca nie chce,  by klan całkiem zwątpił, szczególnie, że tej nocy było jeszcze zgromadzenie. 

  Ruszyła z resztą pobratymców pod Wysoki Kamień, zostawiając Makowy Kwiat pod opieką swojej mentorki, która przykucnęła przy zrozpaczonej karmicielce. 

- Każdy z was wie, czemu się zbieramy dzisiaj, tuż przed zgromadzeniem. Biała Stopa, mój lojalny zastępca odszedł od nas, jak paru naszych pobratymców w ostatnich księżycach - zaczął Rdzawa Gwiazda, a przy imieniu zmarłego pochylił lekko głowę na znak szacunku, co za nim powtórzyła reszta kotów. - Będzie nam go bardzo brakować, bo był dobrym wojownikiem, jednak nie mogę zostawić nas dalej bez jego godnego następcy. Musimy pokazać siłom zła oraz pozostałym klanom, że jesteśmy silni. 

  Jego ostatnie słowa wyrwały piorunujący efekt - Nocna Iskra widziała, jak jej pobratymcy - choć niepewnie - zaczynają kiwać głowami na zgodę i wymieniając zdeterminowane spojrzenia między sobą. 

- Dlatego też te słowa wypowiadam w obecności Klanu Gwiazdy, by duchy naszych przodków wysłuchały mojej decyzji i zatwierdziły ją. Nowym zastępcą przywódcy będzie Ziarnisty Wąs - kontynuował, a na ostatnie słowa wszystkie spojrzenia spoczęły na zaskoczonym kocurze o ciemnoszarym futrze. 

  Nowo powołany zastępca powoli podniósł się z pozycji siedzącej koło Iskrzącego Pióra, po czym zrobił parę kroków naprzód. 

- Dziękuję Rdzawa Gwiazdo - zamruczał Ziarnisty Wąs, skłaniając głowę. - Nie sądziłem, że dostąpię tego zaszczytu, ale mam ogromną nadzieję, że choć w połowie dorównam Białej Stopie, jako zastępcy. 

  Rudo-brązowy kocur skinął głową swojemu nowemu zastępcy, po czym przez polanę potoczył się zgodny pomruk, zamieniając się po chwili w nawoływanie imienia kocura.

- Ziarnisty Wąs! Ziarnisty Wąs! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro