「Rozdział 14」
Kiedy przed czwórką podróżujących wyłoniła się spomiędzy krzewów znajoma, szylkretowa kotka, zapanowało nieprzyjemne milczenie, podczas którego koty z klanów gryzły się w myślach, jak zareagować na jej widok.
A przynajmniej część z nich nie była skora do przyjaznego powitania, ponieważ sierść Lamparciej Cętki szybko opadła, a jej twarz pojaśniała - co wprowadziło Lodowe Spojrzenie w jeszcze gorszy nastrój.
- Cześć Mięto! - miauknęła na powitanie kremowo-brązowa kotka, wychodząc na przód grupy, po czym skłoniła głowę na powitanie.
Samotniczka wykonała dokładnie to samo, po czym obiegła wzrokiem pozostałych, a jej wąsy lekko zadrgały.
- Tym razem zastaje was w o wiele lepszym stanie niż gdy pierwszy raz na siebie wpadliśmy - odparła szylkretowa kotka, a spojrzenie jej bursztynowych oczu tuż po tych słowach spoczęło na Leszczynowym Cieniu. - Jeszcze nie skończyło ci się kocięce gderanie? - spytała z rozbawieniem, a spytany wojownik położył uszy po sobie.
I jak Lodowe Spojrzenie nie przepadał za kocurem z Klanu Wody, tak poczuł kłującą go irytacje, słysząc otwartą kpinę z ust zwykłej samotniczki, skierowanej do kota klanowego.
Wiedział jednak, że nie powinien tu odcinać się za bursztynookiego wojownika, skoro ten sam potrafił porządnie odparować ze swoim ostrym językiem.
- A wy dalej żyjecie w tej nędznej szopie, co? - prychnął Leszczynowy Cień, podchodząc bliżej Mięty, a jego ogon zadrgał delikatnie.
Wyraz pyska szylkretowej samotniczki momentalnie się zmienił, a z jej ust wymsknęło się ciche westchnienie. Odwróciła głowę, spoglądając bursztynowymi ślepiami na nieco widoczny budynek, w którym mieszkała ona oraz Głaz.
- Niestety tak - westchnęła, po czym machnęła ogonem. - Mieliśmy stąd odejść przez szczury już księżyc temu, ale... - przerwała nagle, a jej spojrzenie spoważniało. - Naprawdę cieszę się, że akurat teraz się pojawiliście. Chodźcie szybko - dodała, a jej nieco władczy ton nie spodobał się Lodowemu Spojrzeniu.
Lamparcia Cętka skinęła głową i razem z Łaciatym Futrem prędko ruszyła za szylkretową kotką, jednak wojownik z Klanu Mroku nie był przekonany do tego pomysłu.
- Za kogo ona się uważa? - spytał ze złością na głos Leszczynowy Cień, kiedy to samo pytanie Lodowe Spojrzenie wypowiedział w myślach.
- A któż to wie - prychnął cicho Lodowe Spojrzenie, nie zastanawiając się, czy jasnobrązowy kocur w ogóle oczekiwał odpowiedzi. Poczuwszy na sobie nieco zirytowane spojrzenie towarzysza, ruszył nieśpiesznym krokiem za siostrą i resztą, chcąc dowiedzieć się, co takiego ważnego było w szopie według Mięty.
Odór szczurów z jednego uderzenia serca na drugie stawał się coraz bardziej wyczuwalny i czarnemu kocurowi nie mieściło się w głowie, jak dwójka samotników była w stanie mieszkać w tej okolicy.
Muszą mieć popsute nosy - przeleciało mu przez myśl, a wtedy koło niego zaszeleścił cicho krzew paproci. Nastawił uszy, napinając mięśnie, spodziewając się ataku szczurów.
I rzeczywiście, jeden, ogromny gryzoń wbiegł wprost na niego, jednak nie wyglądał na skorego do walki - był raczej zagubiony, co dało przewagę Lodowemu Spojrzeniu. Wojownik szybko machnął łapą podrzucając szczura do góry, po czym wgryzł mu się w kark.
Ciałko zwierzątka zwiotczało, a jego okropny odór wdarł się do nosa czarnego kocura. Ten skrzywił się nieznacznie, jednak ruszył razem z martwym zwierzątkiem w stronę szopy, stwierdzając, że lepiej nie zostawiać tego ciałka samego sobie, bo nieboszczyk na pewno miał wielu krewnych w okolicy.
- Po co to złapałeś? - usłyszał za sobą ciche mruknięcie Leszczynowego Cienia, kiedy był już blisko wejścia do szopy.
- Bo wbiegł na mnie i skąd miałem wiedzieć, czy nie zaatakuje? - odparł mu niewyraźnie, przez futro gryzonia, Lodowe Spojrzenie, mrużąc swoje jasnobłękitne oczy.
Jasnobrązowy wojownik na te słowa, wzruszył nieznacznie ramionami, po czym przepchnął się koło towarzysza, aby wejść przed nim do dziwnego, opuszczonego budynku, zbudowanego przez dwunożnych.
- Zwariowałeś?! - usłyszał nagle wściekły syk Mięty, która wyłoniła się z cienia, strosząc futro. - Łapać szczura, kiedy mają przewagę, co mogą odebrać, jako atak?! - parsknęła.
- Wbiegł na mnie - odparował z lekką irytacją czarny wojownik, kładąc ciało gryzonia pod swoimi łapami.
- To trzeba go było puścić! - warknęła szylkretowa samotniczka, strosząc futro, a jej bursztynowe oczy przybrały rozmiar szparek. - Panuje wśród nich potworna zaraza oraz chęć walki i do dlatego Głaz jest teraz tak blisko śmierci - dodała, a jej głos przy końcu wypowiedzi nieco zadrżał.
Słysząc jej słowa, oczy Lodowego Spojrzenia przybrały dwa razy większe rozmiary, bo nie spodziewał się by biało-szary samotnik umierał, a już tym bardziej przez zakażenie od szczurów, kiedy Mięta tak dobrze znała się na medycynie, nieco innej niż tej klanowej.
To wtedy do jego nosa dobił się kwaśny zapach, który do tej pory był tłumiony przez smród gryzoni i woń siana. Lodowe Spojrzenie omiótł wzrokiem wnętrze szopy i wtedy dostrzegł dwie kotki pochylające się nad czymś w ogromnym stogu siana.
Po jego kręgosłupie przebiegł nieprzyjemny dreszcz, a on sam skrzywił się z niechęci - nie chciał podchodzić do Głaza skoro ten był chory. Nie chciał jednak wyjść na kogoś nieuprzejmego, szczególnie, że nawet Leszczynowy Cień pomaszerował w tamtym kierunku powolnym krokiem.
Czarny kocur westchnął cicho i już miał podejść do zbiorowiska, kiedy ujrzał zaskakujący wyraz na pysku Mięty.
Bursztynowe oczy szylkretowej kotki nie miały w sobie ani odrobinki żalu, którą jeszcze przed chwilą były przepełnione. Kiedy na nią spojrzał, ujrzał w nich satysfakcję, gdy patrzyła w kierunku stogu siana, a jej ogon zadrgał, jakby z irytacji.
Lodowe Spojrzenie szybko odwrócił wzrok, czując jak ogarnia go coraz to większy niepokój, po czym poszedł do pozostałych kotów z klanu. Lamparcia Cętka widząc go, odsunęła się nieco w bok, aby miał szansę przywitać się z Głazem, ale czarnego wojownika kompletnie zatkało na widok biało-szarego kocura.
Na barku samotnika rozciągała się ogromna, zaropiała rana przykryta toną pajęczyny i mnóstwem nagietka, jednak to ewidentnie nie pomagało. Kolejna rana, mniej głęboka i poważniejsza, znajdowała się na boku brzucha oraz na policzku. Zielone oczy kocura były przymknięte, sierść pozlepiana w wielu miejscach, a do tego towarzyszył temu wszystkiemu kwaśny, okropny odór.
Czarny wojownik cudem powstrzymał się od skrzywienia i cofnięcia, jednak nie był w stanie nic powiedzieć.
W jego głowie uporczywie rozbrzmiewało jedno pytanie - Jak Mięta była w stanie do tego doprowadzić przy swojej wiedzy medycznej?
Coś musiało pójść bardzo nie tak, a choroba szczurów musiała być mega poważna - zaraz pojawiła się w nim ochota przepłukania pyska skoro jednego przed chwilą trzymał w buzi.
- Powinniście się od niego odsunąć - z zamyślenia wyrwał go spokojny, zatroskany głosy Mięty, kiedy samotniczka nagle podeszła od tyłu do kotów z klanów. - Nie chcę żeby ktoś się zaraził, poza tym przyda wam się odpoczynek nim ruszycie w dalszą drogę. Najlepszy stóg siana znajduje się o tutaj - kontynuowała, po czym wskazała ogonem zaciszne miejsce niedaleko wyjścia ze stodoły.
Leszczynowy Cień od razu ruszył w tamtym kierunku, garbiąc nieco ramiona, a Łaciate Futro ruszyła zaraz za nim, mówiąc coś do niego, a w jej granatowych oczach było widoczne przerażenie.
- Mogę ci pom - zaczęła Lamparcia Cętka, ale Mięta zaraz jej przerwała.
- Nie - warknęła tak ostrym tonem, że sierść na grzbiecie Lodowego Spojrzenia nieco się uniosła. - Chcę zająć się nim w samotności, ale jak będzie potrzebna mi pomoc to cię zawołam - dodała już miększym tonem, a w jej bursztynowych oczach zabłyszczała niema prośba, pomieszana ze smutkiem.
Lodowe Spojrzenie widział, że jego siostra przybiera sceptyczną minę, gotowa za pewnie do pozostania przy swoim pomyśle, dlatego położył końcówkę swojego ogona na jej barku i miauknął:
- Chodź do pozostałych - rozbrzmiała jego krótka wypowiedź i natychmiast został obdarowany wdzięcznym spojrzeniem Mięty, choć wyczuwał w nim jeszcze jakiś przekaz, którego nie był w stanie odszyfrować.
- Niech będzie - mruknęła niechętnie kremowo-brązowa kotka, po czym ruszyła powolnym krokiem w kierunku klanowych kotów.
Lodowe Spojrzenie szedł tuż za nią, jednak spojrzał jeszcze raz przez ramię na samotników - Mięta pochylała się nisko nad Głazem, mrucząc coś przyciszonym głosem, jednak nie był w stanie nic zrozumieć. Był jednak pewny, że dziwne zachowanie kotki jest spowodowane jej strachem o przyjaciela, który wisiał na krawędzi życia i śmierci.
- Będzie ciężko coś tu zjeść, skoro są tu tylko szczury - miauknęła Lamparcia Cętka, kiedy znaleźli się razem w małej grupce, kładąc w sianie, za którym Lodowe Spojrzenie niezbyt przepadał. Uważał, że inne materiały są lepsze na legowisko.
- Dlatego najlepiej, jakbyśmy już ruszyli - parsknął Leszczynowy Cień. - Po co my tu w ogóle się zatrzymaliśmy? - prychnął przyciszonym głosem, a czarny wojownik musiał zgodzić się w tym momencie z kocurem z Klanu Wody.
- Powinniśmy sobie pójść, najlepiej zaraz - poparł go Lodowe Spojrzenie, bo chciał jak najszybciej znaleźć Zmierzch, gdyż Wilcza Gwiazda zaczynał się denerwować.
- Zwariowaliście!? - prychnęła na nich oburzona Łaciate Futro, strosząc futro na karku. - Głaz właśnie umiera, a wy chcecie Mięte zostawić. Jesteście okropni - syknęła, pacnąwszy ogonem w pysk Leszczynowy Cień, po czym dodała: - Powinniśmy zostać tu na jedną noc i ją wesprzeć.
- I fakt, że on umiera nie daje nic ci do myślenia? - odparł jej zgryźliwie jasnobrązowy kocur, marszcząc pysk. - Musimy wrócić do klanów żywi, a nie jako kolejne duchy z Klanu Gwiazdy, o ile on nad nami teraz czuwa - parsknął, trzepnąwszy ogonem.
- Nie sądzę byśmy mieli zarazić się zakażeniem od Głaza - miauknęła nieco zamyślonym tonem Lamparcia Cętka, spoglądając przelotnie na dwóch samotników w cieniu. - Powinniśmy tu zostać na noc i ich wesprzeć. Oni nam pomogli, kiedy znaleźliśmy się w ciężkiej sytuacji - dodała po krótkiej chwili ciszy, posyłając znaczące spojrzenie jasnobrązowemu kocurowi.
Lodowe Spojrzenie widział zawahanie na pysku Leszczynowego Cienia - ten po chwili wzruszył przesadnie ramionami, prychnął i położył się tyłem do wszystkich w sianie, zakrywając nos ogonem.
- Tobie nie przeszkadza tu zostanie na jedną noc, prawda? - spytała Lamparcia Cętka z lekką nutą satysfakcji, zwracając się do swojego brata.
Czarny kocur wiedział, że nie ma sensu wznosić protestu, więc pokiwał lekko głową i już miał otworzyć pysk, by odpowiedzieć, kiedy usłyszał powolne szuranie łap za swoimi plecami.
Odwrócił się, a jego oczom ukazała się powoli idąca w ich kierunku Mięta ze zgarbionymi barkami. Spodziewał się tego co chciała właśnie powiedzieć, jednak wtedy tuż za szylkretową kotką zamigotał migotliwy kształt, a Lodowe Spojrzenie wciągnął gwałtownie powietrze, rozpoznając kota.
Wilcza Gwiazda wpatrywał się w niego, a kiedy pochwycił spojrzenie syna, jego wzrok nagle wylądował na zgarbionej samotniczce, idącej w kierunku kotów z klanu.
Nie ignoruj tego, co podsyłam ci pod nos - rozbrzmiał w głowie czarnego kocura głos jego ojca, od którego się skrzywił, a lodowe oczy klanowego kota przybrały dwa razy większe rozmiary.
Nie zdołał jednak przetrawić zbyt dobrze słów widmowego kocura, bo wtedy Mięta uniosła głowę i choć w jej bursztynowych oczach migotał żal, Lodowe Spojrzenie dostrzegł też cień nikłego zadowolenia.
A potem rozbrzmiał ciche, zduszone miauknięcie samotniczki.
- Odszedł.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro