Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

「Prolog」

  Przez jeden z wielu wąskich, kamiennych tuneli przebiegał dość sprawnie muskularny, czarny kocur, którego jasne, lodowe oczy lśniły w dość przytłaczających ciemnościach. Kierował się w kierunku większej jaskini, która była tą główną w całym tym skamieniałym labiryncie. Każdy stawiany przez niego krok na zimnej powierzchni, rozbrzmiewał echem po tunelu. Czarne uszy miał postawione, wyczulone na każdy dźwięk. 

  Gdy jasny blask pojawił się na końcu tunelu, świadczący, że jest już blisko jądra kamiennego labiryntu, przyśpieszył, tak, że jego szybki oddech można było usłyszeć odbijający się echem wśród skalnych ścian. Spiął mięśnie - z ekscytacji, ale i ze zdenerwowania. Lodowe oczy błyszczały w mroku, choć z każdą chwilą prawie niewidzialna mgła zdenerwowania się na nie nasuwała. 

  Wbiegł do sporych rozmiarów jaskini, hamując przy tym gwałtownie, przez co był zmuszony do wysunięcia pazurów, tak, że ich zgrzyt na skale rozniósł się po całej grocie. Przełknął szybko ślinę, po czym uniósł wzrok  ze swoich przednich łap - jednej czarnej, drugiej białej - i spojrzał na jeszcze dwa inne kocury. 

  Jeden z nich przybrał skwaszoną minę na jego widok i przewrócił oczami. Jego długa sierść w kolorach brązu i rudego była już delikatnie skołtuniona oraz w lekkiej warstwie kurzu. Lewy bark zdobiła sporych rozmiarów blizna po jakiejś walce. Długi ogon z białym zakończeniem owinął wokół swoich łap, tak samo jak jego rozmówca, a bursztynowo zielone oczy pobłyskiwały pewnością. Po bokach jego uszu sierść kręciła się w śmieszny sposób, odstając przy tym i prawie niewidocznie jedno z nich(to naderwane), drgnęło. 

  Drugi z kocurów był wyższy o jasnokremowym futrze z brązem, cały w cętkach i z wieloma bliznami. Szerokie barki sprawiały wyrażenie, że wizualnie był jeszcze bardziej potężny niż można było pomyśleć. Lodowe oczy przyglądały się przybyłemu bez żadnych konkretnych emocji. 

- Cieszę się, że dotarłeś, Lodowe Spojrzenie - odezwał się bezbarwnym tonem ten wyższy z kocurów, zwracając się do tego o czarnej sierści. Podniósł się powoli z pozycji siedzącej i podszedł do wojownika, który łapał jeszcze oddech po długim biegu. Na jego pysku zawitało skrzywienie - coś na wzór uśmiechu. 

- Wybacz ojcze, że pojawiłem się później niż zwykle, ale nie miałem szansy wcześniej - odparł szybko Lodowe Spojrzenie, po czym nabrał już spokojnie powietrza, po złapaniu oddechu. Na te słowa brązowo-rudy kocur wykrzywił pysk w grymasie i niechętnie podążył za tym kremowo-brązowym. 

- Nie musisz się tłumaczyć, wszystko widziałem i rozumiem - miauknął spokojnie kocur, skinąwszy głową, a jego lodowe oczy na chwilę zabłysły. Lodowe Spojrzenie na te słowa pokiwał łbem, jednak nic nie odpowiedział, przyglądając się przez jakiś czas towarzyszowi swojego ojca. 

- Wiem, że mój wygląd jest zniewalający, ale nie musisz gapić się jak jakaś sowa - prychnął nagle brązowo-rudy kocur i uniósł wysoko głowę, a czarny wojownik na te słowa przewrócił oczami. 

- Widziałem go już parę razy tutaj, Wilcza Gwiazdo, ale dalej nie umiem zapamiętać kim on tak właściwie jest. Wygląda, jak cień przy tej ścianie - powiedział Lodowe Spojrzenie, kierując swoje słowa do kremowo-brązowego kocura, przy czym wskazał ogonem jedną z kamiennych ścian, która otaczała całą trójkę. 

- Taki stary jesteś, że kłopoty z pamięcią już są? - nim odezwał się Wilcza Gwiazda, pierwszy był brązowo-rudy kocur, który uśmiechnął się w kpiący sposób. Zaraz jednak jego zadziorna mina znikła, gdy ten kremowo-brązowy posłał ostre spojrzenie pełne lodu zarówno mu, jak i swojemu synowi. 

- Nie wiem, czy tego już się nauczyłeś, Zmierzchu, ale bardzo nie lubię gdy ktoś wpycha swoje wąsy gdzie ich nie potrzeba - warknął Wilcza Gwiazda, mrużąc gniewnie lodowe oczy, a kocur, do którego były skierowane słowa, szybko skinął głową. 

  Lodowe Spojrzenie przez jakiś czas milczał, przyglądając się zarówno ojcu, jak i temu drugiemu, którego niezbyt dobrze znał. W tym czasie kremowo-brązowy kocur zdążył się już zirytować tym milczeniem syna i syknął podirytowany, na co od razu zareagował czarny wojownik. 

- Czyli nazywa się Zmierzch? - miauknął, chcąc się upewnić i zarówno Wilcza Gwiazda, jak i brązowo-rudy kocur prychnęli zirytowani. 

- Nie, wiesz co, Świt jestem - warknął sarkastycznie kocur, strzepnąwszy ogonem, jednak od razu został zsunięty w kąt przez dwa spojrzenia lodowych oczu. 

- Dzięki za informację, mało mnie interesuję imię kolejnej irytującej kuli futra - żachnął się Lodowe Spojrzenie, a Wilcza Gwiazda wydał cichy syk na te słowa i machnął ogonem. 

- Co wy jesteście? Kociaki? Jeśli tak to co wy tu robicie i czemu marnuję na was czas? - warknął podirytowany kremowo-brązowy kocur, mrużąc lodowe oczy. Zmierzch przełknął nerwowo ślinę i położył uszy po sobie, a pewność siebie, jaka lśniła w jego bursztynowo zielonych oczach trochę wyblakła. Lodowe Spojrzenie schylił głowę na te słowa z pokorą. 

- Wybacz ojcze - mruknął cicho i kolejne prychnięcie należące do tego samego kota rozniosło się po kamiennej jaskini, który przeszedł parę kroków wokół dwóch kocurów. 

- No, skoro koniec z zabawą w kociaki, wreszcie mogę was wtajemniczyć - miauknął już spokojnym - aż nawet za bardzo - głosem Wilcza Gwiazda, przyglądając się uważnie Lodowemu Spojrzeniu i Zmierzchowi. 

  Żaden z nich nie odpowiedział, co chyba pasowało przemawiającemu, bo na jego twarzy ponownie zawitał ten charakterystyczny krzywy uśmiech. 

- Powiedzmy, że to będzie coś w stylu misji specjalnej, która w wielkim stopniu przybliży mnie do zrealizowania mojego wielkiego planu - mówił dalej, a jego lodowe oczy skakały pomiędzy czarnym, a brązowo-rudym pyskiem. 

- A wyjawisz nam co to ten przeogromny pla - Zmierzchowi nie dane było dokończyć swojej uwagi, bo przerwał mu kremowo-brązowy kocur. 

- Milczy! - warknął, a w lodowych oczach zabłysło wściekłość. Brązowo-rudy kocur od razu wycofał się parę kroków do tyłu i położył uszy po sobie, podczas gdy ten dziwny spokój ponownie zapanował w jasnych ślepiach Wilczej Gwiazdy. 

- Jak już ci mówiłem Zmierzchu jakiś czas temu, Lodowe Spojrzenie jest teraz na tej wyprawie. Mijał przy tym miejsce, które ty zamieszkujesz - kremowo-brązowy kocur ponownie wrócił do wyjaśnienie tego co zaplanował. - Jesteś mi bardzo potrzebny przy moim planie, który musi odbyć się na terytoriach klanów, o których też ci mówiłem, dlatego Lodowe Spojrzenie wracając, zabierze cię ze sobą - zakończył, a zaskoczenie zapanowało w dwóch parach oczu - lodowych i bursztynowo zielonych. 

- Czemu mam iść z nim! - krzyknął poddenerwowany Zmierzch, zrywając się z cienia, w który powoli się wtapiał. - Ja go nie znam i nie zamierzam poznawać! - dodał, a biała końcówka jego długiego ogona zadrżała. 

- Przecież nie jestem sam na tej wyprawie! Jak mam go ze sobą zabrać, skoro jest ze mną ten rybi pysk! - dodał zdenerwowany Lodowe Spojrzenie, a złość jaka zabłysła w jego jasnych oczach szybko zniknęła, przygaszona przez ostre spojrzenie należące do jego ojca. 

- Nie interesuje mnie  czy podoba się tobie to Zmierzchu czy nie, taki jest plan! Chciałeś się bardzo przydać to proszę bardzo, o to oferta - warknął Wilcza Gwiazda, wpierw zwracając się do brązowo-rudego kocura. Potem jego spojrzenie lodowych oczu wylądowało na jego synu. 

- Nie jestem przecież głupi, Lodowe Spojrzenie. Mam nadzieję, że tego nie sugerowałeś - żachnął się kremowo-brązowy kocur, uważniej przyglądając swojemu synowi, który nerwowo przełknął ślinę. 

- Nie, nie, nie miałem tego na myśli - zaprotestował szybko czarny wojownik, kręcąc głową, czując na sobie kpiące spojrzenie Zmierzchu, które postanowił po prostu zignorować.

- To dobrze - miauknął krótko Wilcza Gwiazda i powolnym krokiem okrążył dwa kocury. - O tym też pomyślałem. Zmierzch będzie po prostu musiał udawać biednego, wykończonego, że u niego nie ma szansy przeżyć, a słyszał o dalekich klanach i że chce do nich dołączyć i po problemie. A ty Lodowe Spojrzenie sprawisz, że reszta zgodzi się na przyjęcie do paczki Zmierzchu - dodał spokojnym tonem, a na pysk czarnego kocura wkradła się niepewność, podczas gdy grymas na twarz brązowo-rudego. 

- Przecież ja u siebie to króluję - prychnął Zmierzch, nim odezwał się Lodowe Spojrzenie, a Wilcza Gwiazda przewrócił oczami na te słowa. 

- To będziesz sobie królował w Klanie Lasu, bo to do niego dołączysz. Jest tam moja córka, Lamparcia Cętka. Masz sprawić, że tobie zaufa i będzie chciała byś z nią poszedł do jej klanu, a później przeciągniesz ją na naszą stronę - odpowiedział kremowo-brązowy kocur, wyraźnie siląc się na spokojnym ton. 

- Dlaczego ja tego nie mogę zrobić? To moja siostra! - prychnął Lodowe Spojrzenie, z urażeniem błyszcząc w lodowych oczach. 

- Bo to zadanie przydzieliłem Zmierzchowi, koniec dyskusji - uciął krótko, tonem nieznoszącym sprzeciwu Wilcza Gwiazda, a jego syn pochylił głowę, nie zamierzając już chyba niczego więcej podważać. 

- Czyli wszystko zrozumiałe? - powiedział kremowo-brązowy kocur, przyglądając się dwóm kocurom, a na jego twarzy pojawił się uśmiech satysfakcji. 

- Tak - odparli jednocześnie, posyłając sobie przy tym połowicznie wrogie spojrzenia, które Wilcza Gwiazda po prostu zignorował. 

- W takim razie to tyle na dziś. Trening będzie następnym razem i radzę wam oswoić się z myślą, że teraz zdecydowanie częściej będzie się tu spotykać - dodał jeszcze kremowo-brązowy kocur, widząc, że obaj szykują się do odejścia. Na jego słowa, na dwóch pyskach - czarnym i brązowo-rudym - zawitał grymas. 

- Obyś był dobrym aktorem, inaczej rybi pysk ci nie uwierzy i plan zniknie, jak zwierzyna w podszyciu - warknął Lodowe Spojrzenie, kierując swoje słowa do Zmierzchu. Nie zaczekał jednak na odpowiedź, tylko zniknął w tunelu, z którego przybył i pochłonęła go ciemność. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro