「Epilog」
Nocne niebo zdobiła niezliczona ilość drobnych gwiazdek, które wraz z księżycem będącym prawie w pełni, oświetlały czarny nieboskłon. Niestety, koty mieszkające w lesie były pozbawionego tego spokojnego widoku, jako że ciemne chmury zwisały nad nimi bez przerwy już prawie trzeci księżyc.
Pośród poszycia leśnego, w jednym z obozów siedziała czarna kotka z paroma białymi plamami na sierści, spożywając swój wieczorny posiłek. Jej lodowe oczy błyszczały w pół mroku, kiedy ta swoje spojrzenie miała utkwione w przestrzeni przed sobą.
Myśli kotki latały wokół krótkiego widzenia, które przytrafiło jej się dzisiejszego dnia - był to błysk znajomych ślepi w tym samym odcieniu, które ona posiadała i tło jej terytorium. Wizja była krótka i na pierwszy rzut oka niewiele mówiła, ale medyczka wiedziała o co chodziło - jej siostra była już blisko.
Nie chciała przyznać przed sobą, że bałam się ich ponownego spotkania po tak długim czasie rozłąki. Ten czas zmienił je obie - i nie wiedziała czy znów zdołają znaleźć w sobie siostrzane oparcie.
Westchnęła cicho, po czym pochyliła się by zjeść ostatni kawałek spożywanej myszy.
W tej chwili do jej uszu dotarł coraz głośniejszy stukot łap, gdy jakiś kot zmierzał w jej kierunku. Uniosła głowę, będąc pewna, że idzie do niej albo jej przyjaciel albo jego brat, ale zamiast tego jej oczom ukazał się rudo-brązowy kocur o błyszczących, bursztynowych oczach.
- Rdzawa Gwiazdo - zaczęła, skinąwszy krótko głową przywódcy.
Powoli zaczynała się przyzwyczajać do tego, że kocur przychodzi do niej w różnych momentach, zwykle by porozmawiać o tym co nadchodziło. Te rozmowy z czasem przestawały być sztywne i kotka nie krzywiła się już na jego widok, wiedząc, że zaraz poruszą temat jej ojca.
- Coś się stało? - spytała, przekrzywiając głowę na bok i jednocześnie podnosząc się z pozycji leżącej.
- Sam nie wiem. Cały dzień dręczy mnie sen, który miałem - zaczął przywódca, wzdychając cicho.
- Chcesz o nim porozmawiać, prawda? - zadała po raz kolejny pytanie i strzepnęła ogonem z lekko ogarniającego ją znużenia.
Jej życie w ostatnim księżycu zaczęło się robić monotonne - leczenie pobratymców, ciągłe walki we śnie i omawianie przeżyć z Mrocznej Kotliny z jej mentorką oraz przywódcą.
- Tak, dobrze byłoby o tym pomówić - przyznał jej rację Rdzawa Gwiazda, a ta westchnęła cicho.
- Mam iść po Słoną Bryzę? - spytała, odwracając przy tym głowę w stronę miejsca, gdzie siedziała ciemnoszara kotka w towarzystwie biało-czarnej wojowniczki.
- Nie, niech zje spokojnie posiłek. Wystarczy, że z tobą to wpierw omówię, Nocna Iskro - zaprzeczył, kręcąc głową, a jego słowa sprawiły, że sierść czarnej medyczki uniosła się z niepokoju. - Lepiej wyjdźmy poza obóz, żeby nikt nie podsłuchał. Nerwowe koty są w stanie wiele zrobić, żeby dowiedzieć się czegoś więcej - dodał nieco cichszym głosem, a ta skinęła głową na znak zrozumienia.
- Oczywiście - miauknęła i dostrzegła w bursztynowych oczach kocura wyraz wdzięczności, kiedy ten odwracał się w stronę wyjścia z ogrodzonej przez rośliny polany.
Czarna kotka ruszyła za rudo-brązowym przywódcą w ciszy, nie zamierzając przerywać milczenia póki on tego nie zrobi.
W ten sposób brak rozmowy między dwójką kotów trwał przez większość ich podróży przez zacienione terytorium ich klanu. Nocna Iskra uważnie obserwowała otaczające ją drzewa, jakby podejrzewała, że w każdej chwili zza któregoś z nich wyskoczy zgraja spragnionych krwi kotów.
Wzdrygnęła się na wspomnienia pazurów na swoim ciele z poprzedniej nocy, gdy po raz kolejny była skazana na przegraną walkę przez własnego ojca.
Ciche westchnienie opuściło jej usta i to spowodowało, że wzrok idącego koło niej kocura o rudo-brązowej sierści natychmiast spoczął na jej osobie. Przez chwilę Rdzawa Gwiazda przyglądał się jej po prostu w milczeniu, po czym nagle się zatrzymał.
Czarną kotkę zdziwił ten ruch, jednak sama w porę zahamowała - tuż przed jej łapami pojawił się wartki strumień, oznaczający granicę z klanem, do którego należał jej brat.
- No dobrze, co ci się śniło, Rdzawa Gwiazdo? - spytała, widząc, że jej przywódca nagle stracił język, jakby wcale nie chciał mówić o swoim śnie.
Przez chwilę rudo-brązowy kocur milczał, wlepiając wzrok w wodę Długiego Strumienia, który przepływał koło nich. Następnie cicho westchnął i wykrzywił pysk w lekkim grymasie.
- To był bardziej realny sen niż jakikolwiek, który miałem. A miałem ich sporo - zaczął Rdzawa Gwiazda, owijając ogon wokół swoich łap, a czarna kotka zrobiła to samo zaraz po nim.
- Odnosił się do Wilczej Gwiazdy, prawda? - spytała z niechęcią, wbrew samej sobie.
- Właśnie tego nie umiem stwierdzić. Prawdopodobnie tak. Jednak nic nie wskazywało na jego bezpośrednią obecność - zaczął kocur, a jego słowa sprawiły, że medyczka otworzyła szerzej jasne oczy. - To był, jak wgląd w coś co ma się stać, a mnie nie ma tam być. Było to koło Ostrego Głazu i byłaś tam ty oraz twoje rodzeństwo. Tego jestem pewien. Widziałem twój pysk pełen przerażenia przez chwilę.
Słuchając powoli opowiadającego kocura, Nocna Iskra czuła, jak jej żołądek zaczyna przewracać się na drugą stronę. Nawet nie wiedziała czemu zaczęła czuć ten ogarniający ją niepokój, ale miała świadomość, że ten sen nie mógł być po prostu snem.
W momencie, gdy jej ojciec był przeciwnikiem, nic nie było przypadkiem i po prostu czymś.
- To były takie urywki, ale przez ten czas czułem zapach krwi i w pewnym momencie była pod moim łapami - kontynuował Rdzawa Gwiazda i nagle jego pysk opuścił niski charkot, a przywódca gwałtownie się zachwiał.
Nocna Iskra wlepiła zdezorientowane spojrzenie w rudo-brązowego kocura i niepewnie podeszła do niego, nie rozumiejąc czemu ten zamarł.
- Rdzawa Gwiazdo? - miauknęła zdenerwowana, dotykając lekko łapą jego barku.
W odpowiedzi usłyszała kolejny dziwny charkot, jakby przywódca się dusił, choć nie miał czym. Serce kotki momentalnie zaczęło szybciej bić i ta wzdrygnęła się, dostrzegając dziwnego rodzaju pustkę w bursztynowych oczach przywódcy.
- Wszystko będzie w porządku, Rdzawa Gwiazdo - powiedziała głucho, nachylając się nad jego klatką piersiową.
Nie wiedziała co się dzieje, ale nie chciała dopuścić do siebie myśli, że rudo-brązowy kocur w jakiś niewyjaśniony sposób właśnie traci życie.
Słyszała jego urwany, nerwowy oddech i szybkie bicie serca, jakby był w trakcie sprintu - lub walki.
Na to stwierdzenie poczuła, jak łapy się przed nią nieznacznie uginają i jej spojrzenie spoczęło na pysku przywódcy. Dostrzegła małą plamę znajomej czarnej mazi i w następnej chwili jej pysk opuścił okrzyk grozy.
- Nie możesz umrzeć. Nie możesz - wyszeptała rozgorączkowana, potrząsając kocurem, mając nadzieję, że gdziekolwiek teraz przebywała jego podświadomość, była daleko od śmierci.
Wtedy rozległ się kolejny charkot Rdzawej Gwiazdy, a potem ten wziął głębszy oddech.
Nocna Iskra odskoczyła od niego zaskoczona i wlepiła pełne nadziei spojrzenie lodowych oczu w kocura.
Czyżby jej przywódca zdołał odepchnąć od siebie jej ojca i nie stracił swojego ostatniego życia?
Już miała otworzyć pysk i zapytać rudo-brązowego kocura czy wszystko w porządku, kiedy ten podniósł się z ziemi i spojrzał w jej stronę.
A spojrzenie jego bursztynowych oczu praktycznie zwaliło ją z nóg - znała je aż za dobrze.
- Zawsze był z niego głupi kociak. Chyba nie sądził, że pozwolę mu o tym co mu się śniło opowiedzieć. Jeszcze niespodziankę zepsuje - odezwał się Rdzawa Gwiazda głuchym tonem, którego barwa po chwili się zmieniła.
Nocną Iskrę brzmienie tego głosu utwierdziło w przerażającym fakcie - to nie był już jej przywódca.
A przynajmniej nie w pełni.
- Wilcza Gwiazda - wyszeptała jakby do siebie i wzdrygnęła się, gdy dojrzała w zwykle ciepłych bursztynowych oczach błysk chłodnej satysfakcji.
- We własnej osobie. No prawie, bo to ciało jest beznadziejne - prychnął kocur, spoglądając z niezadowoleniem na rudo-brązowe futro. - Nie martw się, nie zamierzam długo gościć w ciele twojego małego przywódcy. Po prostu musi wiedzieć, że się o wszystkim nie plotkuje z moją córką - kontynuował, wzruszając nienaturalnie ramionami, po czym zrobił dwa kroki w kierunku przerażonej kotki.
- Co ty robisz?! Zostaw nas wszystkich w spokoju! - krzyknęła, zaciskając zęby i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, jak desperacko zabrzmiały jej słowa.
- Kiedy ty się zorientujesz, że ja mam swoje plany do zrealizowania. Nie powiem, trochę mi ciebie żal, marnujesz potencjał na bycie wielką wojowniczką - powiedział kocur, przybliżając pysk do pyska Nocnej Iskry. - Cicha woda brzegi rwie. Dusisz w sobie swój potencjał. Na całe szczęście ja pomagam ci go wyzwolić - kontynuował, po czym jego spojrzenie pobiegło w stronę strumienia obok nich.
- Jestem medyczką, bo to od zawsze było moje powołanie! Nie zmienisz mnie! - warknęła, unosząc wargi w grymasie, tym samym pokazując swoje zęby.
Chropowaty, nienaturalny śmiech opuścił pysk jej rozmówcy. Czarnej kotce było dziwnie rozmawiać z ojcem w ciele jej przywódcy, a ten chłód w znanych, bursztynowych oczach był odpychający i nieprzyjemny.
- Ja już cię zmieniam, Nocna Iskro - wyszeptał z dziwnym zadowoleniem w głosie, ponownie skupiając spojrzenie na córce. - Kiedy będzie trzeba, wiem, że mi pomożesz - kontynuował, a na te słowa w kotce się zagotowało.
- Nie pomogę ci! Nie jestem Lodowym Spojrzeniem! On też się wreszcie opamięta! - krzyknęła ze złością.
Nie zdążyła nawet pożałować tych słów, bo rudo-brązowy kocur zaraz na nią skoczył i przygniótł do ziemi.
- Każdy z was ma rolę do wykonania. Wykonasz ją, Nocna Iskro. Nie będziesz miała wyboru - wysyczał Wilcza Gwiazda, nachylając się tuż nad nią.
Otworzyła pysk, by coś odpowiedzieć, ale jej gardło było zbyt ściśnięte z przerażenia, by opuścił je choćby jeden, samotny dźwięk. Wlepiała po prostu przestraszone spojrzenie w opętane ciało jej przywódcy i błagała w myślach Rdzawą Gwiazdę, by odzyskał kontrolę nad własnym ciałem.
- W język się ugryzłaś, że nie masz już nic więcej do powiedzenia, co? - prychnął przyciskający ją kocur.
Zacisnęła ze złością zęby na te słowa i zmrużyła lekko swoje lodowe oczy.
- Nienawidzę cię. Zostaniesz powstrzymany - wyrzuciła z siebie na jednym oddechu nim zdołała się wycofać.
Była na łasce swojego ojca, który siedział w ciele jej przywódcy i właśnie przekroczyła bezpieczną linię - ale nie miała już siły gryźć się w język. Kocur parsknął chropowatym śmiechem na jej słowa, po czym nagle uścisk na niej zelżał.
Już myślała, że ktoś niespodziewanie ich znalazł i przyszedł jej na pomoc - ale to była złudna nadzieja.
Nagle została zepchnięta w dół, prosto do wody, w którą uderzyła z głuchym pluskiem.
- Jak zamierzasz mnie powstrzymać, gdy wrócę, kiedy nawet teraz nie umiesz? - usłyszała warknięcie swojego ojca przy uchu, kiedy podnosiła głowę, by nie zakrztusić się wodą.
Chciała na niego spojrzeć ze złością, mając nadzieję, że w ten sposób ukryje swój strach, jednak wtedy ciężka łapa zaczęła przygniatać ją do dna Długiego Strumienia.
Panika zalała ją dwa razy szybciej niż woda zaczęła zalewać jej drogi oddechowe oraz widok, kiedy większość jej głowy znalazła się pod wodą.
- Jesteś słaba i nawet nie wiesz, jak mnie to boli, droga córko. Niestety, jesteś mi niezmiernie potrzebna i nie mogę się ciebie pozbyć - słyszała, jak przez mgłę głos swojego ojca, kiedy szarpała się pod jego uściskiem w wodzie. - Ale czasami zatrzymanie słabego ogniwa wcale nie jest błędem. Jest fantastyczną zasadzką.
Nie chciała słyszeć jego głosu, kiedy zaczynała się topić, zalewana przez chłodną wodę potoku, ale jej ojciec trzymał ją tak, że każde słowo mogła usłyszeć.
- Nie możesz mi się stawiać. Nie umiesz mnie nawet zranić, Nocna Iskro. Bądź posłuszna, a te wszystkie nieprzyjemne chwile znikną - usłyszała szept tuż przy uchu.
- Kl-miesz - chciała krzyknąć, otwierając pysk, ale jej usta opuścił niewyraźny bulgot, a jej gardło zalała fala wody przez nieprzemyślany ruch.
Zaczęła się krztusić, co spowodowało, że jej strach wzrósł dwa razy bardziej i zaczęła się mocniej szarpać.
- Ja powracam, córeczko. Już niedługo - rozległy się jego kolejne słowa, tym razem wypowiedziane dziwnie łagodnie, jakby przemawiał do niesfornego kociaka. - Niedługo wszyscy ujrzą moją potęgę. I nikt nie zdoła mnie powstrzymać. Niedługo, obiecuję.
Wraz z ostatnim słowem uścisk na niej zelżał i natychmiast odepchnęła od siebie ciężar kocura.
Chwilę znajdowała się pod wodą, będąc wyzuta z energii, jednak jakimś cudem zdołała wreszcie odbić się od dna i wypłynąć na powierzchnię niezbyt głębokiego strumienia, robiącego za granicę. Gdy jej pysk owiał chłodny wiatr, zaczęła jednocześnie kaszleć i łapczywie łapać oddechy.
Nie utopiła się - tylko ten fakt liczył się w tej chwili dla kotki.
Jednak szczęście, że nic jej nie jest, szybko zmieniło się w strach o przywódcę, którego nigdzie nie widziała.
Nie wiedziała co się stało, że jej ojciec nagle ją puścił, ale zgadywała, że już opuścił ciało jej przywódcy.
- Rdzawa Gwiazdo?! - zawołała słabym głosem, kiedy wyszła na brzeg Długiego Strumienia i zaczęła rozglądać się z niepokojem dookoła.
- Tutaj - usłyszała czyjś zachrypnięty głos i dopiero po chwili ujrzała wilgotne, rudo-brązowe ciało pod krzewem ostrokrzewu.
Natychmiast podbiegła chwiejnym krokiem do swojego przywódcy, ignorując swoje zmęczenie. Była zbyt skupiona na tym, by upewnić się, że Rdzawej Gwieździe nic nie jest.
- Wszystko w porządku? - spytała, nachylając się nad kocurem i westchnęła cicho z ulgą, gdy usłyszała jego w miarę równy oddech.
- Tak, teraz już tak - wycharczał Rdzawa Gwiazda, podnosząc się powoli do pozycji siedzącej.
Nocna Iskra spojrzała z niepokojem na przywódcę, dostrzegając wyraźne zmęczenie w jego bursztynowych oczach oraz zaschniętą maź w kąciku jego ust.
- Na pewno? - spytała, przyglądając się mu uważniej.
- To raczej ja powinienem spytać czy wszystko dobrze. Przed chwilą prawie się utopiłaś, Nocna Iskro - miauknął rudo-brązowy kocur, a czarna kotka skrzywiła się na te słowa.
- Nie zabiłby mnie. Z jakiegoś powodu jest zmuszony trzymać mnie przy życiu, nawet jeśli mnie nie chce - mruknęła cicho z grymasem na pysku.
Ciągle słyszała szum wody w uszach, kiedy znajdowała się pod nią, dusząc się, a jej ojciec przemawiał do niej z jakąś złością wymieszaną z satysfakcją.
Rdzawa Gwiazda pokiwał lekko głową i przez chwilę milczał, jakby nie umiał znaleźć odpowiednich słów na odpowiedź.
- Jest bardzo źle - mruknął wreszcie, a Nocna Iskra skrzywiła się na te słowa.
- A my jesteśmy praktycznie bezradni wobec jego potęgi - dodała cicho i wlepiła wzrok w swoje łapy.
Chmury wiszące nad lasem już długi czas były zaledwie zapowiedzią koszmaru dla klanów i czarna kotka zdawała sobie z tego sprawę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro