Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ Rozdział 8 ~

  Nocna Łapa nakryła swój nos ogonem i westchnęła cicho. Jej siostra chwilę temu opuściła obóz Klanu Lasu by wyruszyć na wyprawę w nieznane. I choć rozumiała, że jest to ważne, było jej przykro, że Lamparcia Cętka tak po prostu odeszła i to zdecydowanie - jak dla niej - za szybko. Cieszyła się, że przynajmniej wojowniczka powiedziała jej prawdę za nim odeszła, ale smutne było to, że chwilę przed podróżą.

  Gdyby dowiedziała się szybciej, może jakoś bardziej pomogła siostrze, a tak to mogła jej jedynie powiedzieć parę informacji o niewielkiej ilości ziół, trzymając się małej nadziei, że to wystarczy. Po za tym, jedyne co jeszcze mogła zrobić, to przygotować mieszankę ziół na podróż, co jej siostra przyjęła z ogromną ulgą oraz wdzięcznością i za pewnie podzieliła ją na cztery koty.

  Klanie Gwiazdy, proszę nie odbierz mi siostry - pomyślała i uniosła wzrok, by spojrzeć przez zasłonę liści na rozgwieżdżone niebo. Gwiezdni przodkowie już pojawili się na nieboskłonie, oświetlając ciemne niebo w nocy. Zastanawiała się czy jej przodkowie wiedzą co robią i starała nie dopuścić do siebie myśli, że tamta czwórka kotów została właśnie skazana na tak właściwie pewną śmierć.

  Spojrzała na posłanie swojej mentorki - Słona Bryza już dawno spała, a jej bok unosiły się w równy rytm. Sama z chęcią też by tak położyła się spać, ale świadomość, że jej jedyna żywa część rodziny idzie w miejsce, które brzmiało zbyt wymyślnie, by być prawdziwe, nie dawała jej spokoju.

  Mimo to, wiedziała, że musi zasnąć, by potem być w stanie pomóc swojemu klanowi gdyby była taka potrzeba, a przecież Wrzosowe Spojrzenie lada dzień mogła się okocić. Zamknęła swoje oczy, mimo, że nie do końca tego chciała i pozwoliła swojemu zmęczonemu umysłowi odpocząć.

  Kraina snów tylko na to czekała, bo od razu ją pochłonęła i pozwoliła w miarę się wyspać, bez żadnych dręczących snów. Dlatego też następnego ranka, gdy obudził ją głos jej mentorki, nie przybyło jej nowych zmartwień, ku jej ogromnej uldze.

  No może nie licząc małego wyjątku, że jej pobratymcy niedługo zauważą zniknięcie Lamparciej Cętki i mogą zacząć zadawać niewygodne pytania.

- Nocna Łapo, nie możesz tyle spać, są obowiązki - miauknęła pogodnie, ale jednocześnie stanowczo jej mentorka, patrząc na nią. Słysząc jej głos, leniwie otworzyła oczy, po czym ziewnęła. Po chwili podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na stojącą przy ziołach Słoną Bryzę. Przejechała językiem po swoim futrze podczas, gdy medyczka kontynuowała.

- Dziwne, ale jak dziś sprawdzałam nasze zapasy, zauważyłam że mamy mniej ziół używanych na podróż - miauknęła, marszcząc na krótką chwilę nos i uważnie obserwując przy tym swoją uczennice zielonymi oczami. - Będziemy musiały pójść i je nazbierać. Są jednak potrzebne z uwagi na to, że powoli zbliża się połowa księżyca - dodała, wspominając przy tym dzień, w którym razem z medykami z innych klanów, idą do Gwieździstego Wodospadu, by podzielić się językami z przodkami.

  Nocna Łapa kiwnęła głową na słowa kotki, jednak skutecznie unikała kontaktu wzrokowego z mentorką.

- Jasne, możemy pójść od razu, prawda? - odparła, podnosząc się i otrzepując z mchu. Słona Bryza pokiwała twierdząco głową i powiedziała:

- Tak, myślę, że to dobry pomysł, a przy okazji zbierzemy liść maliny i ogórecznik. Myślę, że niedługo przywitamy w naszym klanie nowych członków - miauknęła pogodnie, a czarna kotka pokiwała głową, zgadzając się z swoją mentorką, po czym wyszła za nią z legowiska medyczek.

  Klan powoli budził się ze snu - koty zbierały się w grupki, by wyruszyć na patrole czy wykonać inne obowiązki wojowników. Ku nieszczęściu Nocnej Łapy, przy legowisku wojowników dostrzegła błysk złocistego futra i mimowolnie przyśpieszyła kroku, ku zdziwieniu swojej mentorki.

  Była stuprocentowo pewna, że Słoneczne Serce już zauważył dziwny brak Lamparciej Cętki, a ona nie miała zamiaru nic mu wyjaśniać.

  Miała nadzieję, że jeszcze jej nie zauważył i poczuła dziwną ulgę, gdy udało się jej wyjść z obozu nie będąc zatrzymaną. Spojrzała za siebie, gdzie w jej kierunku szła ciemnoszara, prawie czarna medyczka z wymalowanym zdziwieniem na pysku.

- Co tak szybko wyszłaś z obozu? Zachowałaś się jakbyś stado lisów zobaczyła, które zaczęło cię gonić - powiedziała lekko rozbawiona Słona Bryza, a jej wąsy zadrżały z zaintrygowania. Nocna Łapa wzruszyła ramionami i odparła:

- Po prostu nie mam ochoty znów gadać ze Słonecznym Sercem o mojej siostrze - wymamrotała pośpiesznie to co było w rzeczy samej prawdą. - Jak chce to niech sam z nią pogada - dodała z grymasem na twarzy, a jej mentorka zamruczała rozbawiona, słysząc jej słowa.

- Wszystko jasne. - Słona Bryza pokiwała głową, po czym machnęła ogonem. - No to chodźmy, bo mam wrażenie, że on cię już zauważył, a ja nie życzę sobie, by ktokolwiek zawracał ogon mojej uczennicy nie potrzebnymi jej do życia problemami - dodała raźno medyczka, a jej uczennica uśmiechnęła się lekko i podreptała za nią w las.

  Szły chwilę w ciszy, którą w końcu przerwała Słona Bryza, gdy zbliżały się do miejsca, gdzie znajdowały się potrzebne zioła.

- Wreszcie pora zielonych liści - westchnęła z błogim wyrazem pyska starsza z kotek. - Odpoczniemy trochę od chorób - nareszcie - a klan urośnie w siłę - dodała z zadowoleniem, a Nocna Łapa pokiwała głową, zgadzając się z tymi słowami i przyśpieszyła trochę kroku, by iść na równi z mentorką.

- Racja, a nowe kociaki to jedynie dobry znak - dopowiedziała wesoło kotka, a Słona Bryza pokiwała głową.

- Dokładnie - zgodziła się z nią starsza, rozejrzawszy się przy tym na boki. - Wrzosowe Spojrzenie okoci się lada dzień, więc musimy być gotowe - zamruczała cicho i spojrzała na swoją uczennicę, po czym dodała: - Jestem dumna, gdy patrzę na jak świetną i pomocną medyczkę wyrastasz - powiedziała z dumą, a w jej zielonych oczach zabłysły ciepłe iskierki.

  Słysząc jej słowa, Nocna Łapa zastrzygła uchem, zaskoczona - a jednocześnie rozczulona - takimi słowami od swojej mentorki.

- Oh, dziękuję, Słona Bryzo - wymamrotała trochę zawstydzona. - Staram się po prostu robić najlepiej to co powinnam. Po za tym bez takiej mentorki, jak ty, nic bym nie zdziała - dodała z lekkim uśmiechem, a starsza medyczka spojrzała na nią czule.

  Nocna Łapa musiała przyznać przed samą sobą, że traktowała Słoną Bryzę trochę, jak drugą matkę, szczególnie po śmierci Jasnego Obłoku. Ciemnoszara medyczka zawsze była dla niej wyrozumiała i dobra, zupełnie, jak jej rodzicielka. Gdy Klan Gwiazdy zabrał z świata żywych mamę czarnej kotki, Słona Bryza pomogła jej się z tym faktem uporać i jeszcze nigdy nie wypomniała jej kim był ojciec.

  Była to dla niej bardzo miła odmiana, bo nawet najbardziej życzliwy kot, jakim chociażby był Łani Skok, raz wspomniał niezbyt grzecznie o Wilczej Gwieździe w ich rozmowie.

  Zaraz jednak ta przyjemna rozmowa, jaka rozpoczęła się między medyczkami, dobiegła końca.

  Jeszcze nie zdążyły dojść do odpowiednich ziół, które miały zebrać, gdy Słona Bryza nagle przystanęła przed kępą pokrzywy otoczonej kamieniami i najeżyła sierść.

  Z początku, Nocna Łapa była tym zaskoczona, jednak potem zrozumiała, że Klan Gwiazdy musiał ukazać jej mentorce jakiś znak, którego jej nie dane było zobaczyć czy nawet usłyszeć. Ciemnoszara medyczka stała przez krótką chwilę spięta, a jej uszy były wysoko postawione, jednak po chwili (jakby) wróciła do świata żywych, ciągle będąc przy tym spięta.

- Słona Bryzo.. - zaczęła niepewnie Nocna Łapa. - Co ukazał ci Klan Gwiazdy? - spytała cicho uczennica, mają nieodparte wrażenie, że było to związane w jakiś sposób z wyprawą jej siostry. Medyczka spojrzała na nią jedynie przez moment, po czym wbiła wzrok gdzieś w przestrzeń.

- Ciemne chmury i burze - wymamrotała cicho i zaraz po tym, nie mówiąc nic więcej, zaczęła wracać do obozu, zostawiając trochę zaskoczoną Nocną Łapę.

  Na pewno ukazało się jej coś więcej, ale z jakiegoś powodu nie chcę mi powiedzieć co.. - pomyślała kotka i zaraz zrozumiała co mogło być tego powodem. Poczuła nieprzyjemne ukłucie w sercu na tą myśl, ale powoli poszła za mentorką, by zaraz zrównać z nią kroku i dopytać o cały ten znak.

- Ukazał ci się w tej burzy wilk, prawda? - spytała cicho, znając już tak właściwie odpowiedź na to pytanie. Jej mentorka słysząc pytanie, gwałtownie odwróciła się w jej kierunku.

- Nie.. - zaprotestowała od razu Słona Bryza, ale Nocna Łapa jedynie upewniła się w ten sposób, że dobrze myślała.

  Spojrzała z przygnębieniem na mentorkę, która widząc jej nagły smutek, westchnęła przeciągle i pokręciła do siebie głową.

- Usłyszałam wycie wilka - kontynuowała niezbyt chętnie ciemnoszara kotka, przykuwając tymi słowami uwagę swojej uczennicy. - Nigdy nie osądzałam cię o twojego ojca i nigdy nie sądziła, że po jego śmierci masz z nim jakikolwiek kontakt, ale jestem niemalże pewna, że to wycie wilka jest przenośnią do imienia Wilczej Gwiazdy więc.. Wiesz może co tym razem wymyślił? - spytała na koniec cicho, szokując tym samym swoją uczennicę.

  Nocna Łapa chwilę milczała, a w tym samym czasie przeszedł ją dreszcz, gdy przypomniała sobie ten dziwny sen z udziałem jej ojca, który miała zaledwie kilka wschód słońca po zgromadzeniu. Nie mogła jednak nic o tym powiedzieć komukolwiek, bo zbyt dobrze pamiętała groźbę swojego ojca, oraz jego szaleńcze spojrzenie i tak samo przerażający uśmiech.

  Pokręciła przecząco głową, po czym miauknęła:

- Nie mam najmniejszego pojęcia - wymamrotała. Nie wiem skąd miałabym to w ogóle wiedzieć - dodała niechętnie, a Słona Bryza westchnęła cicho i o nic więcej nie zapytała.

  Obie kotki ruszyły z powrotem do obozu, a Nocna Łapa była pewna dwóch rzeczy - pobratymcy na pewno zauważyli już zniknięcie Lamparciej Cętki, oraz było oczywiste, że Słona Bryza poinformuje Rdzawą Gwiazdę o swojej dopiero co ujrzanej wizji.

  Klanie Gwiazdy, co mój ojciec znów szykuję?! Czy wyprawa na którą wysłaliście moje rodzeństwo jest związana właśnie z nim? - zadała w myślach bezgłośne pytania do przodków, unosząc na chwilę głowę by spojrzeć na błękitne niebo, na którym widniało jasne słońce. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro