Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ Rozdział 21 ~

  Wszystko zawirowało wokół Nocnej Łapy, gdy zniknęła już całkiem pod czarną mazią. Nie umiała się w niej poruszać, wszystko było sklejone, a jedyny zapach jaki czuła to tej specyficznej substancji wymieszanej z zapachem padliny, którym się krztusiła. Jedyne co chciała w tym momencie to wydostać się z tego snu i wrócić na swoje miękkie, wyłożone mchem legowiskiem.

  I jakby jej prośby zostały wysłuchane, bo do jej uszu zaczął docierać lekki szum liści, a zamiast zapachu mazi wraz z padliną, mogła poczuć przyjemny, choć mocny, zapach ziół. Zerwała się natychmiast ze swojego legowiska, a gdy jej oczom ukazało się znajome legowisko medyczek i jej pysk opuściło westchnienie pełne ulgi. Chyba nawet nie zdawała sobie sprawy, jak wczesna była pora, zbyt podekscytowana tym, że udało się jej wydostać ze snu, to też była zaskoczona gdy usłyszała zaspany głos należący do jej mentorki. 

- Nocna Łapo? - z swojego posłania wstała Słona Bryza i spojrzała lekko zaskoczona na swoją czarną uczennicę z białymi plamkami na sierści. Kotka spojrzała na swoją mentorkę trochę zaskoczona, bo ciemnoszara medyczka wyglądała, jakby przed chwilą została obudzona. 

- Obudziłam cię? - spytała trochę przestraszona Nocna Łapa, bo nigdy nie chciała dopuścić do takiej sytuacji. Słona Bryza spojrzała na nią z rozbawieniem w oczach i pokręciła głową, po czym powiedziała:

- Nie, nie, choć jestem trochę zaskoczona, że już nie śpisz. Dopiero zaczyna świtać, a przy tych chmurach jest właściwie tak samo ciemno, jak w nocy - miauknęła jej mentorka, strzepując z sierści kawałki mchu, które się w nią wplątały. Nocna Łapa wyjrzała przez zasłonę z liści na polane i ze zdziwieniem stwierdziła, że jej mentorka miała rację co do pogody - w powietrzu unosił się typowy zapach dla zbliżającej się burzy, a obłoki przysłaniały budzące się słońce. 

- Będzie padać, ale skoro nie śpisz, to idź zebrać krwawnik, nim się rozpada, dobrze? Jeśli chcesz, wcześniej możesz zjeść - kontynuowała jej mentorka, zaglądając do wgłębienia, gdzie medyczki trzymały wszystkie zioła. Czarna kotka kiwnęła głową i od razu skierowała się do wyjścia z legowiska, bo miała nadzieję, że zbieranie ziół pomoże jej odsunąć na bok kolejną wizję jej ojca. 

- Zbiorę tyle krwawnika, że wystarczy nam do końca pory nagich drzew! - rzuciła wychodząc i zostawiając lekko rozbawioną Słoną Bryzę, która jednak już po chwili straciła wyraz rozbawienia i zatrzymała uczennicę słowami:

- Poczekaj Nocna Łapo - czarna kotka słysząc słowa mentorki przystanęła i odwróciła się w kierunku ciemnoszarej medyczki, strzygąc uchem, bo była ciekawa co jeszcze chciała jej mentorka. 

- Tak, Słona Bryzo? - spytała, czując jak jej łapy palą ją, by wreszcie wyrwała się z obozu, bo chciała odsunąć na bok sen i słowa swojego ojca. Ciemnoszara kotka przyglądała się chwilę w ciszy Nocnej Łapie, wprawiając ją tym samym w zmieszanie. 

- Chciałam zapytać czy może teraz twój ojciec ci się ukazał. Wiesz, że jest to ważne - miauknęła Słona Bryza, a czarna uczennica poczuła, jak jej sierść delikatnie unosi się ze złości i irytacji. Dlaczego jej mentorka zaczynała wałkować ponownie ten temat i to akurat gdy jej ojciec się jej ukazał?!

- Nie, Słona Bryzo. Nie miałby po co się ukazywać, chyba, że ty uważasz inaczej - warknęła trochę zdenerwowana i urażona, bo miała wrażenie, że przez te przepowiednie, cofa się do momentu gdy jej ojciec jeszcze żył i każdy na każdym kroku zarzucał jej "nielojalność" i tak dalej.

  Jej mentorka westchnęła cicho - widać było, że nie chciała urazić swojej uczennicy, jednak Nocna Łapa była na nią zła, bo jej relacja z ojcem, jakakolwiek ona była, była jej prywatną sprawą, a przynajmniej na razie, bo nikomu nie groziła.

- Nie uważam inaczej, ale skoro jesteś jego córką, pomyślałam że może - Nocna Łapa zmrużyła oczy i prychnęła, po czym weszła w słowo swojej mentorce, czego tak właściwie nigdy nie robiła.

- Jestem jego córką, ale on nigdy nie przyszedł by to mnie ani do mojego rodzeństwa i wyśpiewałby swoje plany, Słona Bryzo. I mam nadzieje, że nie zamierzasz wracać do czasu gdy każdy zarzuca mi moją lojalność, idę po krwawnik - burknęła i ruszyła dalej, mijając trójkę kociąt Wrzosowego Spojrzenia - Strzępka, Miodka i Lawendkę, które już o tak wczesnej porze wytoczyły się z żłobka.

~*~

  Wracając z pyskiem pełnym krwawnika, już gdy burza się zaczęła, Nocna Łapa z złością mogła jedynie stwierdzić, że zbieranie ziół jej w niczym nie pomogło, jedynie coraz bardziej zaczęła analizować ostatnie słowa Wilczej Gwiazdy, za nim pochłonęła ją czarna maź. Wzdrygnęła się po raz kolejny na myśl o lodowym spojrzeniu swojego ojca oraz jego głosie, który nie tylko u niej powodował dreszcze. 

  Zbyta zajęta po raz kolejny analizowaniem słów swojego ojca, nie zauważyła wracającego patrolu, który jak ona, kierował się  do obozu, cały przemoknięty z powodu deszczu.  Z rozmyślania wybudziły ją dopiero słowa Drozdowej Łapy, który był jednym z członków obchodu. 

- Hej, Nocna Łapo! Widać, że zbiory przed burzą się udały! - miauknął wesoło kocur, którego sierść była pomiędzy odcieniami brązu, szarości i piaskowego. Jego oczy błyszczały podekscytowaniem, co nie umknęło uwadze kotki, która choć nie znała się z nim dobrze, domyślała się jaki mógł być powód podekscytowania ucznia. 

- Cześć, Drozdowa Łapo - miauknęła z pyskiem pełnym krwawniku, dołączając do patrolu, bo nie widziała żadnej przeszkody ku temu, a lepiej było jej maszerować  z innymi pobratymcami. - Zbiory się udały, choć i tak większość krwawniku nie nadawała się do niczego, przez wysuszenie - mruknęła trochę niezadowolona, bo mimo, że zebrała dużo, liczyła, że zbierze więcej, albo znajdzie jakieś dobre jagody jałowca. 

- Ale i tak masz dużo, nie? - miauknął kocur, uśmiechając się przez cały czas, a czarna kotka kiwnęła głową, zgadzając się z nim. 

- Dokładnie, myślę, że tyle zadowoli Słoną Bryzę - odparła, a po chwili dodała, przyglądając się Drozdowej Łapie: - Wreszcie mianowanie na wojownika, co? - spytała, a kocur spojrzał na nią lekko zaskoczony, za pewnie zastanawiając się w jaki sposób niby mogła zgadnąć, powodując rozbawienie u kotki. 

- Tak, skąd wiedziałaś? - spytał, a gdy Nocna Łapa miała się odezwać, ktoś się wtrącił w ich rozmowę:

- Drozdowa Łapo, szczerzysz się jak głupi, to było oczywiste, dlatego Nocna Łapa zgadła - odezwała się Fiołkowe Spojrzenie, która również była członkinią patrolu i jednocześnie mentorką szaro-piaskowo-brązowego kocura. Jej uczeń polizał się szybko po piersi, chcąc ukryć swojej zmieszanie i rozbawiając przy tym swoją mentorkę, która smagnęła go ogonem po pysku. 

- Miejmy nadzieję, że będziesz tak dobrym wojownikiem, jak uczniem, Drozdowa Łapo, a jestem przekonana, że tak będzie - dodała Fiołkowe Spojrzenie, uśmiechając się do swojego ucznia, który on odwzajemnił i to wtedy patrol dotarł do obozu. Nocna Łapa pożegnała się skinieniem głowy z patrolem, po czym poszła do legowiska medyczek zanieść nazbierany krwawnik. 

  Jej mentorka już tam na nią czekała i wyglądała, jakby jej ulżyło na widok czarnej uczennicy. 

- Wróciłaś w samą porę z nim, zaczęło strasznie lać - powiedziała Słona Bryza gdy Nocna Łapa weszła do ich legowiska, z mokrym od deszczu futrem. Kiwnęła krótko głową, zgadzając się ze słowami mentorki i odłożyła krwawnik na jego miejsce, a jej mentorka kontynuowała:

- Nie chciałam cię urazić Nocna Łapo na temat Wilczej Gwiazdy, jednak wizja o której już ci mówiłam, ukazuje się mi dość regularnie - mruknęła Słona Bryza, a pysk jej uczennicy opuściło ciche westchnienie. Nocna Łapa usiadła i nim zaczęła osuszać swoje futro, odpowiedziała:

- Wiem Słona Bryzo, jednak musisz mi wierzyć na słowo, że nie mam pojęcia co może mój ojciec planować, ani nie mam z nim kontaktu - mruknęła, czując, jak zaczyna czuć się niekomfortowo w własnym futrze, wiedząc o tym, że jej ostatnie słowa nie są do końca prawdą. Ciemnoszara medyczka skinęła głową, chyba przyjmując jej słowa do wiadomości, po czym powiedziała:

- Wierzę ci Nocna Łapo, już nie będę cię o niego wypytywać, bo wierzę, że sama przyjdziesz jeśli on ci się ukaże - powiedziała Słona Bryza, a jej uczennica zdążyła odpowiedzieć jej jedynie skinieniem głowy, bo to wtedy Rdzawa Gwiazda zwołał zebranie klanu, z powodu mianowania Drozdowej Łapy na wojownika, jak domyślała się Nocna Łapa. 

  Wyszła z mentorką z ich legowiska, na skąpaną w deszczu polanę i od razu można było zauważyć niezadowolone miny na twarzach jej pobratymców, bo pewnie nikt nie chciał być teraz na dworze i moknąć. Wyłapała wzrokiem Drozdową Łapę, którego to właśnie miało się odbyć mianowanie i od razu można było zauważyć podekscytowanie kocura. 

- Zebraliśmy się dziś tutaj, mimo tej niepogody, by mianować jednego z uczniów na wojownika, bo nadszedł na to czas - zaczął Rdzawa Gwiazda, po czym spojrzał na szarawo-brązowego ucznia i dodał: - Drozdowa Łapo, podejdź. 

  Uczeń od razu wysunął się na środek polany, a wtedy rudy kocur stanął naprzeciw niego i kontynuował:

- Ja, Rdzawa Gwiazda, przywódca Klanu Lasu, wzywam naszych wojowniczych przodków, by spojrzeli na tego ucznia. Ciężko pracował, by zrozumieć wasz szlachetny kodeks, zatem polecam wam go jako wojownika. Drozdowa Łapo, czy przyrzekasz przestrzegać kodeksu wojownika, troszczyć się o swój klan i bronić go nawet za cenę życia?

- Tak! - odpowiedział od razu uczeń, a Nocna Łapa dostrzegła, jak jego sierść delikatnie jeży się z podekscytowania. 

- A zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję tobie imię wojownika. Drozdowa Łapo, będziesz znany od teraz jako Drozdowe Skrzydło. Klan Gwiazdy docenia twoją determinację i empatię, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika Klanu Lasu - zakończył Rdzawa Gwiazda i położył pysk na głowie nowo mianowanego wojownika, który w wyrazie szacunku polizał go po barku, a następnie wycofał się i stanął koło swojej mentorki. 

  Koty zaczęły wykrzykiwać imię nowego wojownika, a Nocna Łapa do nich dołączyła, czując dziwną ulgę, że klan ma się dobrze i nic nie jest innego, jednak gdzieś w głębi samej siebie wiedziała, że to się zmieni już niedługo. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro