~ Rozdział 14 ~
Lamparcia Cętka biegła tak szybko, na ile jej siły pozwalały i nie zamierzała nawet spojrzeć za siebie, jak blisko były niej psy. Od momentu wyruszenia do Miejsca, Gdzie Budzi Się Słońce, minęli dwa niewielkie siedliska dwunożnych, dziwną plątaninę dróg grzmotów oraz nieduży las, a maszerowali już więcej niż połowę księżyca. Do tego teraz, przemierzając, ku wszystkich irytacji, już trzecie siedlisko dwunożnych - niestety większe od poprzednich - tuż przy lesie, ku nim rzuciły się trzy psy, które wyrwały się swoim właścicielom.
Teraz cała czwórka biegła ile siły w nogach, by nie dać się złapać tym okropnym bestią, a nie było to takie proste, bo psy nie należały do wolnych. W uszach Lamparciej Cętki szumiał wiatr, a od podłoża dobiegał dźwięk głośno stawianych łap większych od nich istot. Widziała niedaleko siebie czarno-białą sierść Łaciatego Futra, jednak gdzie dokładnie znajdował się jej brat czy Leszczynowy Cień, nie miała pojęcia. Mimo to czuła ich zapach niedaleko siebie, który był ledwie wyczuwalny przez smród psów.
Spojrzała kątem oka na Łaciate Futro, która mimo drobnej budowy, doskonale dawała sobie radę w tym wyścigu z psami. Czarno-biała kotka czując spojrzenie swojej towarzyszki, spojrzała w jej kierunku i krzyknęła do niej:
- Może spróbujmy wdrapać się na te dwa drzewa na przeciw siebie, te przed nami oddalone od nas o jakieś 3 zajęcze skoki? - w jej głosie dało się wyczuć trochę desperacji i zmęczenia już długi i monotonnym biegiem. Lamparciej Cętce od razu jej pomysł przypadł do gustu, bo i ona czuła się już zmęczona po tym biegu, który wyglądał, jakby nigdy się miał nie zakończyć.
- Okej! Jak będziemy na długość lisa od nich to skaczemy! Jeśli się nam uda, psy nas nie dosięgną! - odkrzyknęła kremowo-brązowa kotka, nie zastanawiając się w tej chwili gdzie są dwa kocury, ale wiedziała, że za nią i Łaciatym Futrem biegnie dwójka rozszalałych, ogromnych psów, których pyski z kłami kłapią głośno.
Wojowniczka z Klanu Chmur słysząc jej słowa kiwnęła delikatnie głową, że rozumie i skupiła się na swoim celu - kotka z Klanu Lasu uczyniła to samo, wbijając wzrok swoich lodowych oczu w drzewo znajdujące się po jej prawej stronie, podczas gdy Łaciate Futro miała skoczyć na to znajdujące się po jej lewej.
Drzewa zbliżały się z każdym uderzenia serca coraz bliżej. Lamparcia Cętka była jednak tak skupiona na patrzeniu się na pień drzewa i licząc kiedy ma odbić się od ziemi, że nie przywiązała najmniejszej uwagi do podłoża znajdującego się pod jej łapami. Kątem oka dostrzegła, że Łaciate Futro zaraz skoczy, a na jej karku tak właściwie siedzi jeden pies, podczas gdy drugi jest tuż za kremowo-brązową kotką.
Wojowniczka z Klanu Lasu spięła wszystkie mięśnie i już miała się odbić, gdy nagle łapą zahaczyła o konar wystający z ziemi. Przewróciła się i z przerażenie nie mogła się poruszyć. Pies był tuż za nią, jeszcze chwila, a zatopi w jej karku swoje ostre zęby i tyle z jej podróży, oraz obrony jej klanu.
Zamknęła przerażona oczy, szykując się już na swój koniec, bo wiedziała, że nie da rady już uciec, gdy nagle usłyszała czyjś wściekły syk, a następnie skowyt psa oraz coraz bliższe wołanie dwunożnych, którzy biegli za swoim psami.
- Wstawaj! - usłyszała syknięcie i poczuła jak ktoś zaczyna ją popychać by podniosła się i weszła na bezpieczne drzewo dla bezpieczeństwa. Szybko otworzyła oczy i ujrzała błysk bursztynowych ślepi, w których błyszczała furia i irytacja.
Czym prędzej podniosła się z ziemi, podczas gdy pies skomlał za pewnie z powodu zadanego zadrapania przez wojownika z Klanu Wody. Szybko wskoczyła na drzewo, a tuż za nią jasnobrązowy kocur, którego sierść była ciągle zjeżona, a ogon drgał z zdenerwowania. Wspięła się na bezpieczną wysokość i kucnęła na gałęzi, podczas gdy pies zaczął, jak zwariowany skakać do góry.
Leszczynowy Cień przykucnął koło niej, z złością i skupieniem wymalowanym w bursztynowych oczach, a jego sierść na karku ciągle była delikatnie zjeżona.
- Psy serio są głupsze niż kociaki – mruknął, obserwując teraz już trzy psy, skaczące albo przy drzewie na którym siedziała Lamparcia Cętka wraz z Leszczynowym Cieniem, albo tam gdzie siedziała Łaciate Futro, jednak z przerażeniem stwierdziła, że nigdzie nie widziała Lodowego Spojrzenia.
- Taa, ale gdzie jest Lodowe Spojrzenie!? – miauknęła zdenerwowana, spoglądając na jasnobrązowego kocura z przerażeniem w lodowych oczach. Niby były trzy psy przy tych dwóch drzewach, ale jej brata nie było.
Co jeśli jeden z psów go zagryzł i teraz leży gdzieś w plamie krwi... Wzdrygnęła się na samą myśl o takim przebiegu zdarzeń i wbiła wzrok w wojownika z Klanu Wody, mając nadzieję, że ten wie gdzie jest jej brat.
- Nie wyskakuj z futra, tam jest – to mówiąc wskazał drzewo z ogromną ilością liści, gdzie właściwie nic się nie dało dostrzec, jednak gdy kotka dłużej się przyglądała, zauważyła lodowe oczy swojego brata.
- Skąd wiedziałeś, że tam jest? – miauknęła niby z zaciekawieniem, ale też nie chęcią, bo jeszcze chyba żadnej rozmowy nie przeprowadziła w normalny sposób z tym kocurem.
- Też tam miałem siedzieć, gdyby nie to, że jesteś taką ciamajdą i trzeba było ci pomóc. Byłem bliżej niż on, bo on już był na drzewie, a ja nie więc tak wyszło – odparł, wzruszając przy tym ramionami i obserwując teraz, jak dwunożni zabierają ze sobą psy, wykrzykując przy tym coś strasznie głośno.
- Yhm.. – mruknęła, po czym, gdy dotarło do niej co o niej powiedział i dodała zdenerwowana: - Tyle, że nie jestem ciamajdą!
Słysząc jej słowa, posłał jej spojrzenie pełne politowania, a jego wąsy drgnęły i miała wrażenie, że właśnie się z niej śmieje, przez co zjeżyła z złości sierść na karku.
- Jak nie ciamajdą to kim? - spytał prowokacyjnym tonem, podczas gdy pod nimi psy powoli oddalały się wraz z właścicielami, czyli oznaczało to, że za chwilę będą mogli bezpiecznie zejść na dół. - Od momentu gdy wyruszyliśmy to tobie ciągle się coś dzieje i już nie pierwszy raz potykasz się o coś wystającego z ziemi. Może ty biegać nie umiesz lub nie nadążasz nad zmianą otoczenia, co? - kontynuowała tym swoim trochę zaczepnym, ale jednak irytującym tonem. Kotka strzepnęła z irytacją ogonem, po czym odparła:
- Nie jestem ciamajdą i nie mam żadnych problemów z czymkolwiek. Jedynym tutaj kotem, który ma ze wszystkim problem jesteś ty - warknęła z złością, a zdenerwowanie zamigotało w jej lodowych oczach, jednak kocur jedynie przewrócił oczami na jej słowa.
- A jeże zaczną latać, gdy twoje słowa okażą się prawdą - miauknął zawadiackim tonem, a kotka już miała coś odparować, gdy nagle z dołu dało się usłyszeć głos jej brata.
- Macie zamiar stamtąd zejść czy dalej będziecie zrzędzić jak starszyzna o źle pościelonym mchu - Lamparcia Cętka spojrzała na dół, gdzie znajdował się Lodowe Spojrzenie wraz z Łaciatym Futrem i od razu, bez zastanowienia zeskoczyła na dół, nie biorąc sobie słów czarnego kocura do siebie, czyli zupełnie inaczej niż Leszczynowy Cień, w którego bursztynowych oczach zamigotały iskierki złości.
- Sam jesteś zrzędzącą starszyzną, ja tylko stwierdzam fakty na temat Lamparciej Cętki, a ona ma z tym jakimś problem - warknął z frustracją w głosie, zeskakując przy tym z drzewa i lądując koło pozostałej trójki swoich towarzyszy. Kremowo-brązowa kotka przewróciła oczami na jego słowa i nachyliła się do Łaciatego Futra.
- On jest głupią kulą futra, która ma chyba tylko za zadanie wszystkich wkurzać i być tutaj na doczepkę - miauknęła niby cicho, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że i Leszczynowy Cień to usłyszy. Łaciate Futro słysząc jej słowa, zachichotała cicho i kiwnęła głową, zgadzając się z stwierdzeniem swojej towarzyszki.
- Hej! - krzyknął jasnobrązowy kocur i widać było, że ma coś jeszcze do powiedzenia, jednak wtrącił się Lodowe Spojrzenie.
- Skoro tak, to ty jesteś jak głupie kocie i jazgocząca starszyzna w jednym - miauknął, a Leszczynowy Cień spojrzał na niego z wściekłością w bursztynowych oczach, jednak w lodowych oczach czarnego kocura był widoczny jedynie spokój, który po chwili dodał: - No, co jedynie "stwierdzam fakty", jak ty to mówisz.
Lamparcia Cętka stłumiła w sobie głośny śmiech, bo słowa Lodowego Spojrzenia były jak najbardziej prawdziwe na temat jasnobrązowego kocura, jednak powstrzymała się przed tym z powodu wyrazu jaki pojawił się w oczach wojownika z Klanu Wody, po słowach kocura z Klanu Mroku. Leszczynowy Cień bez słowa odwrócił się i zaczął iść w tym samym kierunku, co od początku podróży.
Czyżby Lodowe Spojrzenie przegiął? Nie sądzę, Leszczynowy Cień też często przegina w wielu momentach, ktoś chyba musiał mu pokazać, że nie zachowuje się w porządku, prawda? - pomyślała trochę niepewnie, obserwując idącego przed siebie kocura. Po chwili ciszy, sama zaczęła za nim podążać, a reszta uczyniła to samo i chyba nikt nie zamierzał na razie się odezwać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro