Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ Rozdział 26 ~

  Kolejny kuksaniec został wycelowany w czarny bok Nocnej Łapy, która usilnie próbowała ciągle spać i nie dać się obudzić, jednak w tym momencie było to wręcz nie do wykonania. 

- Już, już wstaję, daj mi spokój - mruknęła, niechętnie otwierając przy tym oczy. Od razu blask jasnych promieni słońca oślepił ją, przez co odwróciła się na drugi bok, jednak wtedy otrzymała kolejny kuksaniec od swojej mentorki. 

- No to wstawaj, a nie przekręcasz się na drugi bok. Chyba, że chcesz z pustym żołądkiem wyruszyć do Gwieździstego Wodospadu to nie ma problemu, możesz jeszcze chwilę pospać - miauknęła Słona Bryza, szturchając po raz kolejny swoją uczennicę. 

- To już dziś tam idziemy!? - krzyknęła zaskoczona Nocna Łapa, zrywając się z legowiska zaraz po tym gdy przetrawiła słowa ciemnoszarej kotki. - Byłam pewna, że to dopiero za dwa wschody słońca! - dodała, przebiegając koło swojej mentorki, w kierunku zapasów ziół. - Nie pomogłam ci wczoraj przygotować ziół na podróż! 

- Teraz już wiem, jak ściągnąć cię z posłania - powiedziała rozbawiona Słona Bryza, podchodząc do czarnej uczennicy. - I nie martw się o te zioła na podróż. Sama o nich wczoraj zapomniałam, ale wstałam wcześnie i je przygotowałam - dodała z uśmiechem, a Nocna Łapa pokiwała głową. 

- Oh, rozumiem. Ale powinnam ci pomóc - mruknęła, zła na siebie, że spała zamiast pomóc swojej mentorce. Ciemnoszara medyczka strzepnęła lekceważąco ogonem i odparła:

- Nie zawracaj sobie tym głowy, nie warte jednego wąsa to - miauknęła i spojrzała na swoją uczennicę. - A teraz leć po coś do jedzenia, jeśli chcesz wyruszyć z pełnym brzuchem do Gwieździstego Wodospadu - dodała i Nocna Łapa od razu wyszła z legowiska medyczek, zostawiając samą rozbawioną Słoną Bryzę.

- Nie zamierzam mieć pustego żołądku! - krzyknęła, wychodząc czarna kotka i podeszła do sterty zwierzyny, na której niestety nie wiele zostało z wczorajszego polowania, a było za wcześnie by jakiś patrol coś świeżego przyniósł. 

  Wybrała jakąś w miarę porządną nornice z pozostałości i przycupnęła przy legowisku uczniów by zjeść posiłek. Zdążyła zjeść zaledwie parę kęsów i już ktoś jej przerwał. 

- Hej Nocna Łapo - jak na złość musiał to być Słoneczne Serce, a kotce nie uśmiechało się z nim rozmawiać. Ostatnio o dziwo i tak rzadko pytał o jej siostrę, ale nawet jeśli nie pytał o Lamparcią Cętkę, był on nieznośny. 

- Coś chcesz? - warknęła o dziwo trochę bardziej wrogo niż chciała. Złocisty kocur skrzywił się trochę i westchnął.

- Wiesz kiedy wróci - nie było dane mu nawet skończyć wypowiedzi, bo Nocna Łapa już wiedziała o co chciał zapytać więc mu przerwała. 

- Nie, nie wiem. Może ty ją zapytaj co? Też nie mam z nią kontaktu na litość Klanu Gwiazdy daj mi i jej spokój! - warknęła zirytowana, bo nie miała zbytnio ochoty kolejny raz użerać się z złocistym kocurem. Wzięła do pyska swoją nornice, by dokończyć ją u siebie. 

- Ale - zaczął, jednak ta mu ponownie przerwała. 

- Daj mi spokój - warknęła i odeszła szybkim krokiem, nie chcą z nim dłużej rozmawiać. 

  Nie może być wrzodem na ogonie Lamparciej Cętki, bo jej nie ma, to jest teraz na moim, co za kot - pomyślała zirytowana, wchodząc z powrotem do legowiska medyczek. Położyła swoją nornice przed swoim posłaniem i w kilku szybkich kęsach zjadła resztę, po czym podeszła do Słonej Bryzy po zioła na podróż. 

- Tu masz swoje - miauknęła ciemnoszara medyczka, przełykając swoją porcję i wskazując ogonem kupkę ziół dla Nocnej Łapy. 

  Czarna uczennica skinęła głową i zaczęła powoli przełykać swoją porcję, starając się przy tym nie krzywić, czując ten gorzki smak w buzi. Spożyła je jak najszybciej i zdążyła jedynie unieść głowę, a Słona Bryza ją wyprzedziła w wypowiedzeniu czegokolwiek. 

- Skoro zjadłaś to choć, wyjdziemy idealnie - miauknęła, a Nocna Łapa jedynie co mogła zrobić to skinąć głową na zgodę. 

~*~

- Kociaki mają się już lepiej? - spytała Nocna Łapa Motylą Łapę, gdy dochodząc do Gwieździstego Wodospadu przypomniała sobie o ostatniej rozmowie sprzed paru dni. Rudo-czarna kotka słysząc jej pytanie spojrzała na chwilę na swoje łapy, a potem westchnęła. 

- Mhm, już wydobrzały - miauknęła krótko, ale czarna uczennica nie była do końca przekonana czy mogła uwierzyć w te słowa, pamiętając jakiej ostatnio zdawkowej odpowiedzi udzieliła jej koleżanka. 

- To cieszę się, było oczywiste, że wydobrzeją skoro ty tam pomagasz Kreciej Skórze - miauknęła i trąciła po przyjacielsku Motylą Łapę, która przewróciła oczami, ale uśmiechnęła się delikatnie. 

- Zaznaczymy, że tylko pomagam - miauknęła i przeszedł ją nagle lekki dreszcz co nie umknęło uwadze Nocnej Łapy, jednak nim ta zdążyła zapytać co się stało, ta mówiła dalej. - Umiesz sobie wyobrazić to, że kiedyś tylko my będziemy leczyć naszych pobratymców bez naszych mentorów, którzy któregoś dnia nas opuszczą? Bo ja nie - miauknęła i przybrała trochę smutną minę, a jej nastrój udzielił się czarnej kotce. 

- Taaa, ale oby to jak najpóźniej nastało, bo ja tego nie umiem sobie jakoś wyobrazić - mruknęła niechętnie i westchnęła cicho, po czym spojrzała na idącą przed nią Słoną Bryzę, która rozmawiała z medykiem Klanu Mroku - Jaszczurzym Kłem. 

- Mhm - mruknęła zgodnie Motyla Łapa i tylko tyle miała szanse odpowiedzieć, bo w tym momencie doszli do swojego celu, jakim był Gwieździsty Wodospad. Do nosa Nocnej Łapy dotarł ten rześki zapach wody rozbijającej się w różnych kierunkach wraz z uderzeniem tafli sadzawki, z której każdy z medyków wypijał po trochu by móc dzielić sny z swoimi przodkami. 

  Szmaragdowe Serce podeszła jako pierwsza i napiła się odrobine krystalicznej wody, po czym położyła się z boku i zamknęła swoje oczy. Potem poszedł Krecia Skóra, a tuż za nim Motyla Łapa, której ogon drgał nerwowo. Jednak gdy tylko rudo-czarna kotka ułożyła się do snu, jej ogon przestał podrygiwać, a jej oddech się uregulował. 

- Nocna Łapo, choć już - rozległo się miauknięcie Słonej Bryzy, która czekała na nią tuż przy sadzawce. Pośpiesznie do niej podbiegła, posyłając przy tym swojej mentorce przepraszające spojrzenie. Ciemnoszara medyczka przewróciła oczami, a następnie pochyliła się by napić się trochę krystalicznej wody. Nocna Łapa zrobiła dokładnie to samo, po czym położyła się blisko Słonej Bryzy i zamknęła swoje oczy. 

  Otoczyła ją ciemność, jak to zwykle jest gdy zamyka się oczy, jednak dla czarnej kotki siedzenie w tej ciemności z każdą chwilą robiło się coraz dłuższe i zaczynało ją bardziej niepokoić. Mimo to była pewna, że śni, jednak nie rozumiała dlaczego śni się jej zwykła pustka, którą przecież miała okazję ujrzeć za każdym razem gdy zamykała oczy. 

  Rozejrzała się dookoła, po czym spojrzała na swoje łapy, chcąc się upewnić, że dalej tam są i na szczęście były. Nie podobało się jej to i już miała otwierać buzie, by zawołać Klan Gwiazdy, gdy wtedy poczuła jakiś dziwny zapach. 

  Miała wrażenie, że już gdzieś, w jakimś śnie go czuła - był mocny i słony oraz pachniał trochę jak woda tylko właśnie taka z dodatkiem soli, w dużej ilości. Rozejrzała się dookoła, mając nadzieję, że zaraz ukaże się jej jakiś obraz, jednak tak nie było, jedynie poza zapachem doszedł jeszcze taki głośny szum, coś jakby rozbijająca się woda z wodospadu, ale w jakiś inny sposób. 

  Nie wiedziała o co chodzi, ani co te dwie rzeczy miały oznaczać, przez co czuła straszną frustrację, bo nie lubiła takich "pustych" snów zsyłanych przez Klan Gwiazdy. Mimo, że otrzymała cokolwiek jako sen, chciała zawołać swoich przodków, bo potrzebowała jakiś wyjaśnień - te dwie małe rzeczy nie przynosiły jej niczego na myśl. 

- Nie wołaj, zakłócisz tą przyjemną ciszę - usłyszała nagle za sobą cichy, ale tak bardzo znajomy, melodyjny głos, który od razu spowodował, że zaszkliły się jej oczy. Odwróciła się powoli, jakby bojąc się, że wymyśliła sobie tą wypowiedź, jednak gdy się odwróciła ujrzała czarną w bledsze cętki, o puszystym futrze i białym ogonie kotkę, w której sierści mieniły się delikatne gwiazdki, a w zielonych oczach widniała matczyna duma oraz miłość. 

- Mama! - pisnęła i pobiegła w jej kierunku, jednak gdy chciała podbiec tak by móc się przytulić do Jasnego Obłoku, pojawiło się coś na rodzaj bariery, która nie pozwalała się jej zbytnio zbliżyć do jej rodzicielki. 

- Nocna Łapo - zaczęła z czułością gwieździsta kotka, jednak nagle urwała i westchnęła. - Nie martw się o Lamparcią Cętkę, Lodowe Spojrzenie oraz resztę. Są razem i już niewiele im brakuje do uzyskania celu - miauknęła, po czym spojrzała z miłością i bólem w zielonych oczach na uczennicę. 

- Mamo, dlaczego nigdy się mi nie pokazujesz - miauknęła cicho Nocna Łapa, czując łzy cisnące się jej do oczu. Chciała coś jeszcze powiedzieć, jednak Jasny Obłok nie dała jej takiej szansy. 

- Nie mogę, kochana - szepnęła cicho jej rodzicielka i odwróciła się nagle tyłem do niej. - Czarne chmury nadciągają, czeka was ciężki wybór - miauknęła jeszcze ciszej i powoli zaczęła znikać. 

- Mamo, zaczekaj! - pisnęła spanikowana czarna kotka, jednak przez tą barierę, nie miała nawet jak podejść do własnej mamy. Jasny Obłok odwróciła się jeszcze na chwilę, spoglądając ostatni raz na swoją córkę, po czym zielone oczy zabłysły i znikły, a po ciemnej pustce rozeszły się jej ostatnie słowa. 

- Jestem z waszej trójki dumna, przekaż to swojemu rodzeństwo... 

  Zaczekaj! - zawołała w myślach zrozpaczona Nocna Łapa, jednak ponownie zapanowała pustka. - Gdybym mogła to bym im przekazała, ale nawet ich teraz przy mnie nie ma, bo ich mi zabraliście - pomyślała jeszcze za nim jej sen dobiegł końca i obudziła się nad Gwieździstym Wodospadem wraz z pierwszymi promieniami słońca nowego dnia. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro