Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Długimi liźnięciami Tęczowe Kocię zaczęła gładzic sobie potargane oraz zakurzone futro. Przy okazji mruczała ona zła jakieś przezwiska skierowane w Nocną Łapę. Ona dziś nie była w najlepszym humorze. Nie dość, że ten idiota zrzucił na nią ziemię, kiedy na spokojnie sobie odpoczywała, to jeszcze do tego dodał do środka brudu jakieś ostre rzeczy, które przecięły w niektórych miejscach płytko skórę szylkretki! Chciała ona naskoczyć na niego oraz zatopić w nim swoje kły. Obstawiłaby swój dzisiejszy posiłek, że smak jego krwi byłby wspaniały.

Nie powinnam tak myśleć... przynajmniej nie teraz... poprawiła się w myślach, odciągając mroczne pomysły na tył jej umysłu. Naprawdę jedynie czego jej brakowało w sytuacji, w jakiej jest to zaatakowanie Nocnej Łapy.

-- Tęczowe Kocię! -- Strasząc ją, do jej uszów dobiegł piskliwy krzyk nie kogo innego jak Rudego Kocięcia.

Gdy się odwróciła w stronę, gdzie dochodził, ujrzała jak ona, brat jasnorudej oraz Fioletowe Kocię idą w jej kierunku. Jej fioletowo - ciemnoszara przyjaciela górowała nad o wiele młodszymi, gdyż była strasznie wysoka. Była troszkę większa od typowej wielkości ucznia, co mówiło szylkretce, że ona wraz ze swoim bratem za niedługo sami zostaną uczniami, co lekko ją pognębiło. Ale szybko otrząsnęła z siebie te uczucia, by przez przypadek nie ukazać swojej słabości. Nawet jeżeli zobaczyć to tylko ta trójka, Tęczowe Kocię chciała być na wszelki przypadek bezpieczna.

-- Jaką fajną masz ranę na policzku! -- Wypalił Drobne Kocię, kiedy jako pierwszy przybiegł do Tęczowego Kocięcia. Zatrzymał się pół ogona od niej.

Będąc o tym przypomniana lekko szylkretka się zachmurzyła. Tal bardzo nienawidziła Nocną Łapę...

-- Ale nie fajnie buło ją zdobyć -- Burknęła w odpowiedzi, odsuwając się odrobinę od o wiele mniejszego kocurka.

Widząc jej reakcje, młodszy położył po sobie swoje długaśne uszy, a po chwili spojrzał na swoje łapy zawstydzony. Za nim jednak któreś z nich mogło coś jeszcze dopowiedzieć, do nich wreszcie dotarły Rude Kocię oraz Fioletowe Kocię. Siostra ciemnorudego od razu zauważyła dziwne zachowanie jej brata.

-- A tobie co? -- Zapytała, podchodząc do niego. Kocurek jednak zbyt zawstydzona nie odpowiedział oraz odwrócił od swojej siostry swój wzrok. Na szczęście młodszą szybko załapała, o co chodziło, rzucając Tęczowemu Kocięciowi jedno spojrzenie. -- Znów coś nieodpowiedniego powiedziałeś? -- Spytała się go a w odpowiedzi dostała lekkie kiwanie głową -- Mówiłam ci, żebyś myślał przed mówieniem!

-- Oh daj mu spokój Rudasko -- Mruknęła Fioletowe Kocię stają tuż obok niej.

-- Nazywam się Rude Kocię! -- Miauknęła jasnoruda, słysząc przezwisko.

-- Zrozumiano Rudasko.

Słysząc przyjacielskie droczenie się dwójki koteczek, lekko poprawiły humor Tęczowego Kocięcia. Jednak nawet jeżeli cieszyła się ona ich obecnością, to trochę się zaniepokoiła. Nie mogła dopuścić, żeby ją ujrzała Zamrożony Błysk, bo na pewno nie będzie z tego faktu zadowolona.

-- Dobra, nie po to tu przyszły, żeby się kłócić przed Teczką -- Mruknęła nagle Fioletowe Kocie kierując swoje sepia na szylkretkę -- Chcieliśmy się zapytać, czy może dołączysz do naszej zabawy? Bawimy się w Klan i brakuje nam kotów do zabawy.

Słysząc to, Tęczowe Kocię od razu chciała się, godzić, ale przed tym się zatrzymała. W głowie pojawiła jej się wizja tego, co mogło się stać, kiedy Zamrożony Błysk dowie się, że nigdy nie zakończyła relacji z Fioletowym Kocięciem oraz zaczęła z Drobnym Kocięciem I Rudym Kocięciem. Nie wyglądałoby to dobrze... Na pewno starcia, by w jej oczach i złamałaby obietnice, która jej powiedziała... do tego szylkretka była tak na połowicznie pewna, że dostałaby pazurami tym razem.

-- Ja... Ja nie mogę... -- Odpowiedziała niechętnie, próbując jednak tak nie brzmieć. Naprawdę chciała pobawić się z nimi, ale jeżeli była szansa, że jej matka mogła się na nią pogniewać, postanowiła nie ryzykować.

Jej odpowiedź wyraźnie nie zadowoliła trójkę kociaków. Fioletowe Kocię i Drobne Kocię, który lekko się uspokoił, posmutnieli, za to Rude Kocie dość sporo się oburzyła.

-- To, że wszyscy ci mówią, że nie możesz z nami się zadawać, nie znaczy, że musisz się ich słuchać! -- Prychnęła podchodząc bliżej szylkretki co nie zaskoczyło jej. Była przygotowana, na taką reakcję jej. Choć nie znała jej długo, to wiedziała, jak emocjonalna ona mogła się stać.

Za nim jednak szylkretka mogła jakkolwiek odpowiedzieć, niespodziewanie w oddali dało się usłyszeć jakieś wrzaski. Wszystkie koty w obozie automatycznie prędko zwróciły się ku wyjściu z kotliny. Cztery kociaki, a zwłaszcza te młodsze zjeżyła się oraz lekko podskoczyli ze strachu. Tęczowe Kocię o mało by instynktownie nie uciekła w stronę jaskini, ale przecież nie mogła tak po prostu zostawić jej przyjaciół! Nie mogłaby sobie wybaczyć, jeżeli coś by się im stało.

Jak Krzyki stały się bliższe, do nich przyłączyły się zdenerwowane syki kotów. Jak tylko wojownicy to usłyszeli, niektórzy wyciągnęli swoje pazury, jakby oczekując jakiegoś wroga. Prędko jak to zauważyła Tęczowe Kocię, do kotliny wbiegł pięcioosobowy patrol, który rozpoznała z ulgą, że należał do Klanu Ćmy. W jego skład wchodzili Szałwiowe Skrzydło, Ostra Łapa, Nitkowe Futro, Czarne Światło oraz Czarna Cętka. Każdy krwawił, niektórzy więcej niektórzy mniej.

-- Trawiasty Szronie! -- Wykrzyczała Nitkowe Futro, czyli ciemnobrązowa kotka w białe cętki, wybiegając na przód zranionych. W jej ciemnozielonych oczach lśnił strach, a długaśne futro było komicznie najeżone.

Wywołany zastępca od razu podbiegł do niej zaalarmowany.

-- Co się dzieje Nitkowe Futro? -- Zapytał, rozglądając się po poranionych.

-- Atakują! Klan... Klan Brzozy atakuje nas!

Jak poparzony każdy od razu zaczął działać, nie czekając na rozkazy Trawiastego Szronu. Wojownicy zaczęli gromadzić się przy wyjściu, czekając, na wbiegnięcie wrogich wojowników, przepuszczając ciężko poranionych, by mogli dojść do medyków. Oni sami skryli się w swojej własnej jaskini, najpewniej zaczynając szykować zioła, jakie będą im najbardziej potrzebne.

Czwórka kociaków jednak, jakby niezauważona przez nikogo, dalej stała przed Legowiskiem Więźniów pełna szoku oraz strachu. Nie wiedzieli w sumie, co mają robić. Uciekać do żłobka? Spróbować się ukryć tam? Zostać na miejscu? Najbardziej przerażona była Rude Kocię, która aż skuliła się, podwinęła swój ogon pod siebie oraz zaczęła się trząść.

Na szczęście lub może nie szczęście, zauważyła ich Słaba Łapa. Kotka biegła ze swoim mentorem, Jaskółczym Lotem, czyli ciemnoszarym kocurem posiadającym czarną pręgę na plecach oraz białą, małą plamką na klatce piersiowej o ciemnozielonych oczach, w stronę gromadzącej się ściany wojowników. Jednak akurat wtedy ruda kotka spojrzała swoim jednym okiem w ich stronę. Nie myśląc za długo, odbiegła od swojego mentora, kierując się w ich stronę, Jaskółczy Lot nie zauważył tego oraz znikną za kotami przy wyjściu do obozu. Choć nie robiła nic ciężkiego, to już dyszała, jakby spanie przeciągałaby lisa. W sumie co się dziwić? Kotka od zawsze była strasznie słaba (skąd w sumie jej imię) oraz ledwo co została w ogóle uczennicą, więc to, co teraz robiła, na pewno wykańczało jej organizm.

Kiedy w końcu dobiegła, wszystkie kociaki wyrwały się z zamrożenia oraz spojrzały przerażone na nią. Wyraźnie chciała coś do nich mruknąć, ale akurat wtedy do kotliny zaczął wpadać patrol wojenny Klanu Brzozy. Wojownicy Klanu Ćmy próbowało utrzymać ich przy wyjściu, ale kiedy dodamy, że wróg wchodził do obozu głównym wejściem, jak i górą nie będzie to zadziwiające, że szeregi zaczęły pękać a walczące koty rozlewać po całej kotlinie. Próbując nie panikować, ruda uczennica, wymyślając na szybko nowy plan i zaczęła pchać całą czwórkę w kierunku jaskini za nimi, czyli do Legowiska Więźniów. Tęczowe Kocię przeraziła się, bo wiedziała, że jej matka tam była i nie będzie zadowolona, jeżeli wpatrując tam. Jednak teraz nie miała ona w tym decyzji, nie mogła nic zrobić.

Jak tylko czwórka kociaków była w środku Słaba Łapa sama po krótkim namyśle weszła do środka. Tam oczywiście była Zamrożony Błysk, która jak przypuszczała jej córka, wydawała się oburzona, że czwórka nieproszonych gości zjawiła się tam.

-- Kociaki... schowajcie się najdalej od- -- Mruknęła instrukcje do młodszych Słaba Łapa, próbując przy tym zabrać oddech. Jednak przed tym, jak mogła dokończyć swoje zdanie, przerwała jej nie kto inny jak Zamrożony Błysk.

-- Co ty wyrabiasz!? Czemu ty tu te bachory zwołałaś!? -- Warknęła kotka, wstając, że swojego posłania -- Wynocha!

Słysząc ją w ruda zdenerwowała się jeszcze bardziej i nie hamując się, podeszła do niej, waląc ogonem po ziemi jaskini.

-- Na święty Klan Gwiazdy... Klan Brzozy atakuje nas! Chcesz, żeby powybijali ich!?? -- Syknęła w stronę starszej, stając mniej niż połowę ogona od niej.

Zamrożony Błysk jakby zaskoczona tą nowiną skierowała swoje ślepia na moment w stronę szczeliny. Chociaż mało co było widać w tamtym miejscu to odgłosy walczących kotów były tak głośnie, że wydawało się, że walczą oni samej w jaskini.

-- No... Może i nas najechali, ale nie masz prawa wpychać tu te bachory! Nie mam ochoty ich niańczyć -- Dodała po chwili jasnoszara, wyraźnie nie przyjmując do sobie wiadomości, że może jest w błędzie -- mogłaś wybrać inną jaskinię!

-- NO WŁAŚNIE, ŻE NIE MOGŁAM -- Krzyknęła na nią Słaba Łapa zmęczona już zachowaniem starszej -- Myślisz, że chciałam cię zobaczyć? Gdybym mogła, to bym nigdy nawet nie zbliżyła się do ciebie!

-- Jeżeli tak bardzo nie cierpisz mojej osoby, to proszę bardzo! Nikt cię tu nie trzyma! Idź sobie umierać wraz tam z innymi idiotycznymi wojownikami za ten przeklęty klan ty jednooka bezużyteczna kupo futra!

Przezwisko, jakie rzuciła Zamrożony Błysk w stronę Słabej Łapy, nie zrobiło nic na młodej uczennicy. Dużo kotów ją tak nazywało, więc już dawno się do tego przyzwyczaiła.

-- Pft... Czy ty myślisz, że zostawię cię z tymi kociakami? Możesz o mnie myśleć, co chcesz, ale mnie to nie obchodzi!

Dwójka kotek niemalże podskakiwała sobie nawzajem do gardeł. Gdyby nie to, że Słaba Łapa nie chciała przestraszyć kociaków jeszcze bardziej, to by już zamachiwała się nad starszą.

Kociaki, nawet jeżeli nie do końca wiedziały, co mają zrobić to, postanowiły podejść bliżej ściany, czyli legowiska szylkretki. Tam Rude Kocię się Położyła oraz przykryła swoje uszy łapami i zamknęła swoje oczy, chcąc najpewniej, żeby to wszystko się jak najszybciej skończyło. Fioletowe Kocię na drugą rękę przylgnęła do jej boku oraz starała się uspokoić. Obie ignorowały kłótnie Słabej Łapy oraz Zamrożonego Błysku. Jednak Tęczowe Kocię patrzyła na to lekko przerażona. Bała się, że jej matka może coś zrobić uczennicy, ale co takiego miała zrobić? Wiedziała, że jej matka na pewno nie chciałaby, żeby się im wcinała w kłótnie. Zrezygnowana ostatecznie postanowiła nic nie robić. Było to chyba po prostu najlepsze rozwiązanie jak na ten moment.

-- Drobne Kocię co ty wyrabiasz!? -- Niespodziewanie do uszów szylkretki dobiegł cichy syk jej fioletowo - ciemnoszarej przyjaciółki. Gdy zwróciła oczy ku wspomnianemu Kocurków ujrzała jak ten podchodzi cicho do wyjścia z jaskini -- Wracając tu!

-- Chce tylko zobaczyć... -- W odpowiedzi dostały jedynie mamrotanie z jego strony jak w tamtej chwili dotarł on do swojego celu oraz wyjrzał do kotliny.

Kocurek, choć przez chwilę wyglądał na zdezorientowanego, to szybko w jego srebrzystych ślepiach zabłysło zafascynowaniem. Wyraźnie śledził wzrokiem jakąś walkę odbywającą się niedaleko jaskini.

Nie chcąc, by mu coś się stało, Tęczowe Kocię postanowiła, że go sama sprowadzić z powrotem. Jej dwójka przyjaciółek nie mogła, bo siebie sama pocieszały a Słaba Łapa i Zamrożony Błysk zbyt bardzo były pogrążone w kłótni, by zwrócić im żadną uwagę.

Ignorując pełne strachu złote spojrzenie Fioletowego Kocięcia, szylkretka zaczęła stawać w kierunku ciemnorudego małe kroczki. Jej instynkt mówił jej, żeby go zostawiła i się schowała gdzieś, ale nie mogła przecież stracić go stracić przez jego własną głupotę. Może nie był dla niej za miły, to przynajmniej nie aż tak nienawidził, jak reszta Klanu Ćmy.

Gdy w końcu do niego podeszła, pochyliła się nad nim oraz spróbowała chwycić za jego kark, jednak kocurek jak tylko poczuł jej oddech na swojej skórze, kopna ją swoją tylną nogą. Jednak ani na moment nie odwrócił głowy od szczeliny.

-- Nie przeszkadzaj mi! -- Warkną cicho ukradkiem rzucając jej oburzone spojrzenie -- Chce zobaczyć, jak teraz wojownicy Klanu Brzozy miażdżą Nocną Łapę!

Jak tylko to wymówiła, w Tęczowym Kocięciu rozrosło się zaciekawienie. Tyle razy marzyła on tym, jak atakuje i pokonuje tego idiotę, a teraz, choć nie z jej własnych łap mogła w końcu to ujrzeć. Nie rozmyślając czy aby na pewno było to dobre szylkretka prędko zwróciła swoje bladozłote ślepia ku szczelinie. Z początku lekko się przeraziła widokiem, jaki widziała. Prawie całą kotliną była pełna walczących kotów, które zażarcie próbowały pokonać swoich przeciwników. Przez ten chaos trudno było kogokolwiek rozpoznać. Na szczęście Nocną Łapą nie był za daleko od jaskini więźniów. W końcu zauważając go, Tęczowe Kocię ledwo co powstrzymała swój śmiech.

Szary uczeń był obrażany przez dwójkę wojowników Klanu Brzozy. Jeden był biały i lekko jasnoszary pręgowany o ciemnoszarych oczach. A drugi był podobnego koloru tylko z bardziej kremowy, puchaty i wiele większy od pierwszego. Miał złotą "grzywę", pędzelki na uszach oraz końcówkę ogona. Nocną Łapę właśnie miał zaatakować białego, ale przed tym, jak to zrobił to dostał lekko pazurami po swoim zadziera od kremowo - białego. Odwrócił się praktycznie od razu i nawet naszykował się do skoku na niego, ale wtedy ten pierwszy wbił w niego pazury. Po małych, ale licznych rankach na jego ciele szylkretka wnioskowała, że ta cała zabawa trwała najprawdopodobniej już chwilę. No właśnie, to co się działo temu idiotowi nie można było nazwać walką a zabawą. Dwójka wojowników się nim bawiła, wykańczała go, jakby był niemyślącym gryzoniem. On sam nie myśląc za bardzo, dawał się im. Od miejsca, w którym się znajdowała, co było dobre parę lisów od niego, Tęczowe Kocię mogła ona z łatwością wyczuć jego panikę oraz strach. Zgadywała, że najpewniej one spowodowały, że kocur przestał myśleć racjonalnie. Bardzo miło było temu się przyglądać. W końcu był traktowany tak jak chciała szylkretka i tak jak sobie na to zasłużył. Pazurami.

Po chwili jednak wojownikom chyba znudziła się tą zabawą, ponieważ niespodziewanie kremowo - biały naskoczyła na Nocną Łapę, gdy ten był odwrócił. Przez to, jak przez tę całą zabawę się zmęczył szary uczeń, zauważył zagrożenie za późno. Pisną on głośno, jak starszy o wiele kocur zwalił go z nóg i wybił z jego płuc powietrze. Jak tylko walną głową o ziemię, zaczął ciężko oddychać i leżeć tam lekko zdezorientowany. Po chwili na szczęście się on otrząsnął z tego oraz spróbował zwalić z siebie rywala, lecz wojownik Klanu Brzozy był za ciężki, a łapy miał wyprostowane przed siebie, wiec udało mu się jedynie podnieść chyba dwa misie ogonki. Wtedy do niego podszedł wolno biały wojownik. Nie myśląc za dużo, podniósł się na swoje tylne łapy, górując przez chwilę nad uczniem. Tęczowe Kocię widząc to, była zdezorientowana. Co on planował? Jak tylko ta myśl pojawiła się głowie Tęczowego Kocięcia, niespodziewanie zawył głośno oraz całą swoją wagą padł na wyprostowane i napięte kończyny Nocnej Łapy. Szary uczeń opadł z powrotem na ziemię, krzycząc i płacząc potwornie z bólu. Pod tym jednak szylkretka wciąż mogła dosłyszeć te charakterystyczne i nieprzyjemne chrupnięcie towarzyszące przy złamaniu kości. Przednie łapy Nocnej Łapy wygięte były w nienaturalny sposób oraz wyraźnie zwisały z niego bezwładnie. On po chwili nie zaprzestał swojego krzyku, a tylko zamienił się on bardziej w zawodzenie.

Będąc tego świadkiem, Drobne Kocię drgnął w szoku i strachu, ale Tęczowe Kocię? Ona delektowała się tą chwilą. Dalą jej ciemnej stronie na chwilę kontrolę. Wspaniale było widzieć tego idiotę tak... bezsilnego, złamanego oraz obitego. Wiedziała, że nie powinna się tak czuć, ale było to trochę trudne do odrzucenia.

Niestety to wszystko nie trwało za długo, gdyż na ratunek Nocnej Łapie przybiegł jego ojciec, czyli Zczerniała Pręga. Wskoczył on na wojownika, który trzymał Nocną Łapę oraz poturlał się z nim w głąb walczących, gdzie już niestety Tęczowe Kocie go nie widziała. Biały wojownik, widząc, że jego przyjaciel został zaatakowany, szybko pobiegł mu pomóc, zostawiając za sobą szarego ucznia, jakby zapomniał o nim. Za to on sam nie zwrócił uwagi, że jego przeciwnicy uciekli i dalej zawodził, nie umiejąc przy tym zabrać powietrza. Niestety do niego w czas podbiegli inny wojownicy przeciągając go, najdelikatniej mogli w stronę legowiska medyka, by nie uszkodzić jego zranionych łap jeszcze bardziej.

Widząc to, Tęczowe Kocię się lekko zawiodła. Miała nadzieję, że dłużej będzie patrzeć na cierpiącego Nocną Łapę, jednak to, co się napatrzała, musiało jej wystarczyć. Nie myśląc za długo, odwróciła ona swoją głowę gdzieś indziej.

Spojrzała gdzieś indziej i trafiła wzrokiem akurat w miejsce, gdzie bil się nie kto inny jak sam Blada Gwiazda z jakimś równie starym czarnym szaro poplamionym kocurem, który był o wiele ładniejszy od niego. Tęczowe Kocię była lekko zdziwiona, widząc go w walce. Przypuszczała, że tak jak zawsze nie wyjdzie ze swojego legowiska a tu taka niespodzianka. Do tego całkiem nieźle walczył. Choć miał dość głęboką ranę na boku to nie widać było, żeby mu jakoś przeszkadzała. Może nawet mu ona dostawała do wściekłości i zarazem woli do walki? Możliwe. Jednak jego przeciwnik nie był jakoś gorszy. Tak samo zażarcie walczył i się bronił. Ich zdolności wyraźnie były na takim samym poziomie, więc końca tej walki nie było widać.

Przypuszczając, że prawdopodobnie nikt z nich nie wygra ze sobą, szylkretla odwróciła w innym kierunku swoje ślepia. Akurat zwróciła je do żłobka gdzie właśnie w tej chwili dość młody biszkoptowo - różowy kocur o jaskrawo zielonych ślepiach przyszpilił do ziemi jasnobrązowego kocura i jaśniejszych pręgach, czyli Fretkowego Kła. Ciężko on krwawił oraz dyszał. Kiedy wrogi wojownik w końcu z niego zlazł, nie ruszył się i po prostu tam leżał chyba nieprzytomny. Do biszkoptowo - różowego wkrótce podbiegł czarny kocur o białych pręgach i ciemnoniebieskich oczach. Był to wyraźnie uczeń, mniej więcej wieku kociaków Stokrotkowego Pyłku. Po wymienieniu paru słów ze sobą zaczęli zmierzać w kierunku wejścia do żłobka. Szylkretka miała nadzieje, że jak znajdą Oceaniczne Kocie oraz może coś mu zrobią, ale niestety wiedziała, że było na to mało szans. Wtedy jednak Tęczowe Kocię uświadomiła sobie, że Piaszczysty Ul na pewno zamartwia się nieubłaganie właśnie w tej chwili o swoje kociaki. Przecież nikt nie poinformował ją o to, gdzie się schowała, bo nie było na to czasu. Trochę zrobiło się jej żal Karmicielki, ale starała się tym nie zamartwiać. Oni są przecież bezpieczni wraz z nią, spotkają się wraz z nią, jak tylko to wszystko się skończy na dobre.

Nie chcąc być smutnawa i się nudzić przesunęła ze żłobka swoje oczy. Zaczęła nimi przesuwać po okolicy, szukając jakiejś kolejnej ciekawej rzeczy. Ujrzała jak Wybrana Łapa, czarny o białych plamach I zielonych oczach walczył z jakąś złotą kotką w rude pręgi i ciemnozielonych oczach. Też była uczniem, ale młodszym więc wyraźnie przegrywała. Niedaleko od nich byli się obok Czarne Światło i Ćwierkający Skok. Całkiem nieźle im to szło. Niedługo późnej spojrzała w kierunku legowiska medyka gdzie Zielona Łata oraz Czarna Cętka bronili tych, co byli w środku jaskini. Reszta jednak dla Tęczowego Kocięcia była jedną wielką plamą różnokolorowych futer, w której nie mogła nikogo rozpoznać.

Znudzona na nowo zaczęła przeczesywać walczących za czymś fajnym do obserwowania. Jednak kiedy to robiła, coś przykuło jej uwagę, co ja przeraziło. W stronę legowiska Więźniów biegła dwójka kocurów, którą Tęczowe Kocię mogła rozpoznać. Była to ta sama para, która walczyła i poważnie zraniła Nocną Łapę. Tym razem mieli na sobie parę dużych oraz ich jasne futra gdzieniegdzie były przesiąknięte krwią. Ich widok tym razem nie przyprawił o radość oraz jakby poparzona odskoczyła od pęknięcia. Nie zauważyła kiedy, ale najpewniej niedługo po rym jak Nocna Łapa został zraniony, Drobne Kocię odszedł od niej oraz położył się tuż obok Fioletowego Kocięcia wyraźnie straumatyzowany po rym jak był świadkiem walki szarego ucznia.

-- Idzie tu ktoś z Klanu Brzozy! -- Lekko panikując Tęczowe Kocię odbiegnąć od wyjścia w kierunku jej przyjaciół. Gdy tam dotarła, skuliła się za przerażona trójką.

Zaalarmowana Słaba Łapa od razu oderwała się od kłótni z Zamrożonym Błyskiem. Nie marnując czasu na mówienie podbiegła do Kociaków. Oni już dawno się podnieśli. Bez słowa popchnęły wszystkich bardziej ściany oraz zaczęła przykrywać lekko mchem z legowiska Tęczowego Kocięcia. Nie bili tym za bardzo zakryci, ale może przeciwnicy ich nie zauważa?

Zamrożony Błysk za to wyraźnie przygotowywała się do walki. Wyciągnęła swoje pazury, nastroszyła, bby wyglądać, na dwa razy większą oraz zaczęła bić swoim ogonem na boki. W jej niebieskich oczach, choć widniał gniew, to pod nim dało się ledwo ujrzeć iskierki ekscytacji.

Jak tylko Słaba Łapa skończyła z czwórką kociaków, posłała im swoim jednym cyjanowym okiem ostre spojrzenie, żeby nie ruszały się z tamtego miejsca oraz odwróciła się w stronę szczeliny, zasłaniając czwórkę Kocików jeszcze jej ciałem. Nie zajęło to długo przed tym, jak do środka wdarła się dwójka kocurów wrogiego klanu. Ruda uczennica na to wybiela swój grzbiet w łuk.

-- Chyba znaleźliśmy to, co szukaliśmy... -- Chrapną kremowo - biały puchaty kocur, kiedy w końcu wszedł do jaskini Więźniów, mając swój strasznie jasnobłękitny wzrok wbity w Zamrożony Błysk. Ona w odpowiedzi posyłała mu wyzywające spojrzenie, a Słaba Łapa zawarczała.

W jaskini zrobiło się dziwnie cicho, kiedy dwójka Wojowników rozejrzała się pośrodku jaskini. Zatrzymał się, dopiero kiedy ujrzał w kącie czwórkę kulących się czwórki kociąt. Tęczowe Kocię wyczuła, jak oddechy jej przyjaciół się zatrzymują tak, jak jej samej.

-- Które z tych młodych to kociaki tego potwora? -- Sykną do Słabej Łapy pytanie.

-- Myślisz, że ci powiem Płonący Lwie? -- Prychnęła do niego jednooka uczennica z chytrym uśmieszkiem.

-- Proszę cię młoda bądź mądrzejsza od twojego Przywódcy -- Zacharczał kremowo - biały odsłaniając swoje kły przy okazji -- Czy naprawdę chcesz przez waszą idiotycznymi dumę, żeby więcej kotów straciło swe życia z twojego Klanu? Oddajcie nam krew Szkarłatnego Kwiatu oraz jego partnerkę a Mroczna Gwiazda I ja wycofujemy nasze oddziały.

Tęczowe Kocię słysząc jego słowa zamarła na chwilę. Nie dość, że ta walka była teoretycznie przez nią to jeszcze parę kotów z Klanu Ćmy już straciło życia? Ta świadomość uderzyła ją w twarz. Znaczy tak. Nie lubiła większości członków Klanu Ćmy, ale teraz bała się czy któreś z kotów, które były dla niej miłe mogły zginąć. Co z Jastrzębim Obserwatorem? Czarnym Światłem? Ćwierkającym Skokiem? Skrystalizowanym Motylem?

Słaba Łapa nie odzywała się przez chwilę i tylko wpatrywała się wrogo w Płonącego Lwa. Wyglądała, jakby się nad czymś zastanawiała.

-- NIGDY! -- Niespodziewanie syknęła, odbijając się od ziemi i próbując naskoczyć kremowo - białego.

Niestety jego przyjaciel był szybszy oraz obrobił Płonącego Lwa, skacząc na uczennice, kiedy ta była w powietrzu i przyszpilił ją do ziemi. Gdyby uderzyła ziemię, wydała z siebie krzyk, który wyraźnie spróbowała za tłumic w sobie. Ciężar wojownika bardzo jasno powodował u niej ból, możliwe prawie miażdżąc jej żebra.

-- Chyba Różana Piękność miał rację Zamglony Bluszczu -- Sykną kremowo - biały wyciągając swoje pazury do białego -- Z nimi da się jedynie siłą rozmawia...-

Przerwał, bo akurat w tamtej chwili na niego zamachnęła się Zamrożony Błysk. Na nieszczęście zrobił unik i korzystając z chwili zawahania się w matce Tęczowego Kocięcia, skoczyła do niej. Na szczęście szybko się ona otrząsnęła oraz prędko padła na ziemię, unikając tym zderzenia z kłami Płonącego Lwa. Kremowo - biały nie kalibrując za bardzo swojego ruchu, wbił się wprost w ścianę, powodując, że małe kamyczki spadły na ziemię. Wykorzystując to Zamrożony Błysk podbiegła do niego, by go najszybciej dokończyć.

Zamglony Bluszcz słysząc to, podniósł automatycznie swoje spojrzenie na nich, co bardzo chętnie wykorzystała Słaba Łapa. Nagle szarpnęła swoim ciałem, co wybiło z równowagi białego oraz się wywrócił na ziemię. Uczennica, dusząc ciężko, prędko się podniosła oraz wskoczyła na niego, próbując mocno zadrapać jego podbrzusze swoimi pazurami. Niestety jak tylko pierwsze rany zaczęły się tam pojawiać jakby opętany, Zamglony Bluszcz błyskawicznie powrócił do siebie oraz kopną z całej swojej siły brzuch rudej. To wybiło powietrze kolejny raz z niej. Korzystając z chwili kiedy uczennica próbowała zabrać powietrze oraz zluźniła swój chwyt biały wojownik, łapą z wysuniętymi długimi pazurami przejechał nią po pysku Słabej Łapy, zostawiając po sobie nie za dobrze wyglądającą ranę. Będąc wykończona tym wszystkim, uczennica upadła na swój bok z małym sykiem.

Zamglony Bluszcz nie marnując czasu, podniósł się oraz podszedł do niej, oraz bez zastanowienia przystawił swoją łapę do jej gardła. W jej cyjanowym oku zabłysł strach, ale była niestety zbyt zmęczona, by muc odepchnąć go od siebie.

-- Nie... proszę! -- Wymamrotała przerażona, próbując naprawdę żałośnie wygramolić się spod jego łap.

On jakby pochłonięta gniewem, że taka marna uczennica miała czelność go zaatakować, podniósł prędko swoją drugą Łapę oraz wycelował w jej tchawice.

-- NIE! -- tylko to dało się usłyszeć z jej ust, jak pazury Zamglonego Bluszczu przejechały po jej gardle.

-- SŁABA ŁAPO! -- Pisnęła Fioletowe Kocię, widząc, jak głowa uczennicy nagle opadła na bok a z jej ust, nosa oraz oczywiście szyi zaczęła wylewać się falami krew. Tworzyło to dość szybko kałuże wokół niej która brudziła jej rude futro szkarłatem. Skierowaną była w stronę czwórki, więc bardzo wyraźnie widzieli oni jej śmiertelną ranę. Dyszała ona podobnie jak wcześniej, ale teraz za każdym wdechem kolejne fale krwi wylewały się z niej.

Kiedy jej cyjanowe oko spotkało kociaki, Tęczowe Kocię mogła ujrzeć w nim cierpienie oraz przerażenie. Jednak po chwili uczucia te powoli gasły, kiedy jej oddech stawał się coraz płytszy. Słaba Łapa właśnie umierała. Bladozłote ślepia szylkretki zaszkliły się niekontrolowanie, jednak przez szok nie wydała z siebie żadnego dźwięku oraz ruchu. Po chwili jednak zadziwiająco ujrzała, jak kanciki ust rudej uczennicy niespodziewanie zaczynają drgać i tak samo, jak u Tęczowego Kocięcia w jej oku też zaczęły zbierać się łzy. W krotce na pysku umierającej pojawił się uśmiech, za którym krył się ból, smutek oraz... radość?

-- Prz... prze... prze... przepra... szam... -- Wymamrotała z trudnością uczennica, jakby właśnie dusiła się własną krwią, wpatrując się w oczy Tęczowego Kocięcia, a jej oddech zaczął niekontrolowanie oraz szybko zwalniać -- I... dzię... dzię... dzięk... uje...

Od razu po tym z uśmiechem na pysku jej oddech się zatrzymał, a źrenice nienormalnie się powiększyły. Kotka już się nie ruszała. Słaba Łapa właśnie umarła... i to na oczach czwórki kociaków.

Zamglony Bluszcz przyglądała się tej całej interakcji z mrokiem w jego ciemnoszarych oczach. Nie drwił z niej, nie wyglądał na zadowolonego ani nie był smutny czy w szoku co właśnie uczynił. Po prostu stał nad nią, zimno przypatrując się jej zwłokach. Jednak nie na długo. W krotce w jaskini rozbrzmiał kolejny, pełny cierpienia krzyk. Wszyscy spojrzeli w stronę, gdzie on się wydobył, by ujrzeć o wiele gorszą scenę, od tej która wcześniej się wydarzyła.

Z całego zakrwawionego pyska Zamrożonego Błysku, za kark, bezwładnie zwisał Płonący Lew. Jego złotą grzyba, po nie całych kilku biciach serca już była prawie całkowicie przesiąknięte jego krwią. Zauważając Tęczowe Kocię, nie chciała widzieć rany, która go zabiła. Jego strasznie jasnobłękitne ślepia spoglądały teraz ślepo w ziemię, a za mgłą dało się ujrzeć panikę, która mu towarzyszyła w chwili śmierci. Przez swoja wielkość jego tylne nogi wyginały się dziwne o podłogę, jednak Zamrożonemu Błyskowi to nie przeszkadzało, bo wyraźnie nie chciała go puszczać. W jej ciemnoniebieskich ślepiach odbijała się dżina ekscytacją, szczęście oraz duma. Wyglądała tak jak uczeń niessący ze sobą do obozu swoją pierwszą upolowaną zwierzynę, by się przed wszystkimi pochwalić.

Ciemnoszare spojrzenie Zamglonego Bluszczu momentalnie przesiąknęło strachem. Co wkurzyło szylkretke nie do opisania. Przecież właśnie zamordował uczennice! UCZENNICE! Jak śmie on teraz się bać?

-- Zabiłaś... Zabiłaś mojego zastępcę! -- Krzykną biały, podwijając pod siebie swój ogon oraz wykrzywiając kręgosłup w łuk.

Słysząc go, Zamrożony Błysk przewróciła oczami oraz rzuciła w jego stronę ciało Płonącego Lwa, tak jakby ważył nic i był jakiąś zwierzyną. Gdy jej szczęki były w końcu wolne, oblizała się z krwi zastępcy wrogiego klanu.

-- A ty zabiłeś tę bezużyteczną kupę futra. Co to zmienia? -- Prychnęła jakby już zirytowaną reakcją kocura.

Nie mając chyba odwagi, by dopowiedzieć coś jeszcze. Zamglony Bluszcz po prostu błyskawicznie odwrócił się oraz wybiegł do kotliny, zostawiając przy tym za sobą ciało jego zastępcy.

-- Tchórz! -- Krzyknęła za nim drwiąco Zamrożony Błysk, ale momentalnie zwróciła swoje ciemnoniebieskie ślepia ku ciału Słabej Łapy. Jak tylko ją ujrzała, przemówiła jeszcze raz, ale zimno -- Jednak pod koniec się do czegoś przydała...

-- ODWRÓT! ODWRÓT! ZABILI NAM ZASTĘPCE ORAZ ODEBRALI MROCZNEJ GWIEŹDZIE JEDNO ŻYCIE! -- W tej chwili nagle z zewnątrz wydobył się głośny ryk chyba Zamglonego Bluszczu, a niedługo po tym dało się usłyszeć dudnienie, jak masa kotów zaczyna na raz pędzić w stronę wyjścia z obozu. Klanowi Ćmy udało się odeprzeć atak Klanu Brzozy.

Słysząc to, na krótki moment w Tęczowym Kocieciu rozlała się ulga, że już nic im nie zagrażało. Jednak prędko na nowo w niej zaległo się strach oraz zmartwienie czy wszyscy, z którymi była blisko, żyli. Chociaż nie za bardzo zadawała się ze Słabą łapą, to w odróżnieniu od innych nie traktowała ją, jakby nie była kotem. Będąc świadkiem jej śmierci, kiedy próbowała ich obronić, przyprawiało o naprawdę ciężki ból w szylkretce. Ledwo co powstrzymała się od wybuchnięcia płaczem, jednak musiała być silna. Była za młoda na śmierć, na pewno w Klanie Ćmy będzie brakowało jej wielkiego serca. Niech Klan Gwiazdy powita ją w swoich szeregach, poprosiła cicho przodków Tęczowe Kocię.

Nie mówiąc nic do czwórki kulących się w szoku kociąt, Zamrożony Błysk podeszła do Płonącego Lwa oraz zaczęła przenosić jego ciało na zewnątrz. Czwórka nie ruszała się ze swojego miejsca, dopóki jasnoszara kompletnie nie zniknęła z jaskini Więźniów. Wtedy tam zastała dziwna głucha cisza, która przeprawiała zaniepokojenie Tęczowemu Kocięciu.

Niespodziewanie jednak Tęczowe Kocię obok siebie dosłyszała, jak ktoś zaczyna cicho szlochać. Od razu zwróciła swoją głowę w tamtą stronę tylko by ujrzeć upadającą na ziemię Rude Kocię, zatapiając swoją twarz w łapach oraz zaczynającą płakać. Szylkretce zrobiło się jej naprawdę szkoda, miała ona trzy księżyce, na pewno była zbyt młoda, by być świadkiem tego, co się przed chwilą zadziało. Jednak przed tym, jak mogła ona do niej podejść, wyprzedził ją brat koteczki. Przyszedł do niej oraz położył się, przytulając ją. Sam w jego srebrzystych oczach miał łzy, ale nie płakał i tylko miał ślepy wzrok wbity w ciało Słabej Łapy.

-- Tęczowe Kocie... -- Niespodziewanie Odezwała się Fioletowe Kocię, co zmusiło, żeby odwróciła ona swoją głowę, by spojrzeć na swoją przyjaciółkę. Szła ona w kierunku ciała rudej uczennicy oraz usiadła obok niej. Szylkretka nie mając nic innego do roboty, tak samo usadowiła się przy zmarłej uczennicy, od której już zaczynała powoli wydzielać się powolutku odór śmierci. Nie mogąc patrzeć na zmarłą, odwróciła swoje spojrzenie oraz popatrzyła na twarz fioletowo - ciemnoszarej. Jej złote ślepia były zaszklone -- Twoja matka chyba już nie wróci po nią... pomożesz mi ją przenieść pod Gruby Dąb?

-- Oczywiście -- Od razu odpowiedziała. Było to na pewno ciężkie dla niej i Tęczowe Kocię nie chciała, żeby przechodziła przez to sama. Przed tym, jak zabrały się do roboty, na moment szylkretka pocieszająco wtuliła się w fioletowo - ciemnoszarą mrucząc przy tym.

Po chwili Fioletowe Kocie wstała oraz podeszła do uczennicy karku, oraz delikatnie zabrała go. Tęczowe Kocię tak samo zrobiła, ale zamiast karku chwyciła za jej ogon. Była ona ciężka, jednak w dwie była ona łatwa do przenoszenia. Przed tym, jak wyszła, Tęczowe Kocię ostatni raz spojrzała za siebie na dwójkę rodzeństwa. Oni jednak nie zmienili swojej pozycji i dalej wtulali się w siebie nawzajem cicho szlochać. Tęczowe Kocię obiecała sobie, że jak już wszystko zrobi, to wróci, by zacząć ich pocieszać.

Gdy już były one na zewnątrz, mimo że było tam pełno wojowników, nikt z nich nie zwrócił im za wielkiej uwagi. W całym obozie były rozsypane grupki kotów, od których od czasu do czasu odbiegały lub przybiegali Jastrzębi Obserwator, lub Zielona Łata. Rdzawa Plama najpewniej była w jej legowisku, opiekując się rannymi, w które się tam znalazły. Pod samym Grubym Dębem była też dość spore zgromadzenie kotów, które nie wyglądały jakoś poważnie ranne. Jednak nigdzie nie dało się ujrzeć Bladej Gwiazdy. Najpewniej tak jak zawsze po wszystkim uciekł do swojej norki.

Jednak jak były bliżej zauważyły, jak biega ze zmartwieniem od kota do kota Jaskółczy Lot. Zabolało to Tęczowe Kocie, domyślając się, że najpewniej szukał swojej uczennicy. Niedługo po tym ciemnoszary kocur podbiegł bliżej idących kotek, a jak zwrócił na nie swoje spojrzenie, to się zatrzymał i jego oczy zaokrągliły się w szoku.

-- Słaba Łapo...? -- Miauknął, co zatrzymało Fioletowe Kocię oraz Tęczowe Kocię w ich drodze. Wymieniły wyrozumiawsze spojrzenia oraz delikatnie odłożyły zmarłą na ziemię. Widząc to, w jego oczach pojawiły się łzy -- NIE! SŁABO ŁAPO! NIE!

Zaczął krzyczeć oraz podbiegł do rudej. Zatrzymał się nad nią oraz zaczął ją popychać swoim nosem jakby chacie zachęcić do wstania. Z jego oczów w tym momencie zaczęły spadać niekontrolowane łzy. Chcąc dać mu przestrzeń, dwójka kotek odsunęła się na bok. Przez jego krzyki większość kotów w obozie zwróciła a ich kierunku swoje głowy oraz oglądały to, co się działo.

-- Jastrzębi Obserwatorze! Zielona Lato! Rdzawa Palmo! Słaba Łapa potrzebuje...-

-- Tak mi przykro Jaskółczy Locie... -- Ze znikąd obok wojownika pojawił się ciemnorudy Medyk ze współczuciem w jego ciemnoniebieskich oczach -- Nawet gdyby nie była już martwa, to jej rana jest zbyt poważna, bym mógł jej pomóc... przepraszam.

Słysząc jego odpowiedź, ciemnoszary upadł na ziemie, wciskając swoją twarz w futro Słabej Łapy. Wyraźnie zaczął płakać, ale robił to tak cicho, że nikt nie był w stanie go usłyszeć. Tak przez moment wokoło zrobiło się cicho, ale oczywiście nie na długo. W krotce do nich podbiegła dwójka nowych kotów. Milcząca Łapa, czyli siostra Słabej Łapy oraz jej mentor Brzęczący Komar. Ciemnoszary kocur z czarnymi skarpetkami oraz ogonem był to brat Jaskółczego Lotu.

Czarna uczennica od razu przypadła przy Jaskółczym Locie i chyba płakała, ale nie wydawała ona z siebie żadnych dźwięków, bo przecież była niema. Gdy tylko jej mentor się przybliżył, w odróżnieniu od dwójki po prostu przystaną.

Przed ty jak zaczął mówić, niedaleko dało się usłyszeć lekki śmiech.

-- Wiedziałem, że ona w pierwszej lepszej poważnej walce umrze -- Mrukną czarny kocur w białe plamy oraz zielone oczy. Był to brat uczennic, Wybrana Łapa. Chyba nawet z jego imienia było widać, że był z nich wszystkich ulubionym kociakiem ich rodziców -- Dlaczego każdy jest smutny?

-- Nie wiem, ale nie przejmuj się tym kochany -- Odpowiedziała Ziarnisty Pył, jego matka, przewracając oczami -- Lepiej mi powiedz, jak tam było podczas twojej pierwszej walki?

-- A no tak!...

Tęczowe Kocię rzuciła im ostre spojrzenie. Ich rodziną właśnie została zabita! Może i nie lubili Słabej Łapy, to chyba teraz zasłużyła przynajmniej na jakiś szacunek.

-- Jak to się stało? -- Zapytał niepewnie Brzęczący Komar, nie spuszczając swojego szarego wzroku znad uczennicy. To przywróciło koteczkę do rzeczywistości oraz postanowiła jak na razie nie dawać tamtej dwójce swojej uwagi. Oni i tak nie zasługiwali być jej rodziną.

-- Zabił ją Zamglony Bluszcz, kiedy ona nas od niego obrobiła -- Odpowiedziała Fioletowe Kocię -- ale przed tym, jak mógł on nam coś zrobić, Zamrożony Błysk zabiła Płonącego Lwa i się przestraszył oraz uciekł...

-- A nie mówiłam? -- Nagle do nich podeszła wspomniana kotka -- Zabiłam Płonącego Lwa, a wy mi nie wierzyliście!

Jednak jej słowa nikogo nie ruszyły. Każdy stal w miejscu oraz nawet nie zwracał jej swoją uwagę. Brzęczący Komar po usłyszeniu odpowiedzi nie mówiąc już nic, podszedł do opłakujących oraz położył się między nimi by muc komfortowych i swoją uczennicę, jak i brata.

Tęczowemu Kocięciowi zrobiło się przykro. Nie zasługiwała ona na śmierć z lap Zamglonego Bluszczu.

_/\_/\_/\_/\_

Rany, jakie dostał w tym rozdziale Nocna Łapa, będą się bardzo długo leczyć. Chciałam po prostu to powiedzieć.

A i W tej walce zginęło o wiele więcej kotów oprócz Słabej Łapy + Ona po jej Śmierci dostanie nowe imię, ale dowiecie się o tym wszystkim w następnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro