Rozdział 6
-- Ostre Kocię, Nocne Kocię I Przebiśniegowe Kocię od teraz aż do momentu, w którym zostaniecie wojownikami, będziecie się nazywać Ostra Łapa, Nocna Łapa oraz Przebiśniegowa Łapa -- Mrukną prawie pusto z lekką dumą w głosie, stojąc na jednej z niższych gałęzi Grubego Dębu. Nie było to jakoś zaskakujące, bo przecież w końcu Stokrotkowy Pyłek była jego córką, co znaczyło, że ta trójka była jego wnukami -- Ostro Łapo, twym mentorem Zostanie Szałwiowe Skrzydło. Będzie to twoja pierwsza uczennica i mam nadzieję, że przekażesz jej wszystko, co umiesz.
Do jasnoszarej z ciemnoszarymi cętkami kotki podszedł jasnobrązowy kocur z biało brązowymi pręgami o zielonych oczach. Dwójka kotów zetknęła się nosami z uśmiechami oraz odszedł na bok. Podczas kiedy to robili, Blada Gwiazda kontynuował.
-- Nocna Łapo, twym mentorem Zostanie mój zastępca Trawiasty Szron -- Miauknął do nowo mianowanego, na co kocurkowi zalśniły się oczy z dumy i wypiął swoją pierś do przodu -- Trawiasty Szronie, jesteś wspaniałym zastępcą oraz przepięknie wyszkoliłeś Niebieski Połysk. Powierzam Ci wiec kolejnego ucznia i mam nadzieję, że przelejesz na niego swoją mądrość i posłuszność.
Choć nikt tego za bardzo nie zauważył, to lider wyraźnie nacisną na ostatnie słowo, jakby była ta cecha najważniejsza, jaką ktoś mógł posiadać. Kocury tak jak wcześniejszą para dotknęli się nosami, na znak zgody wyboru mentora. Nie marnując za dużo czasu, zastępca odwrócił się oraz poszedł z powrotem na swoje miejsce na korzeniach, prowadząc za sobą swoim ogonem swojego nowego ucznia.
Tym razem Blada Gwiazda dał czas na usadowienie się na swoje miejsce dwójce kocurów, a kiedy to uczynili, srebrno - biały lider skierował swoje lodowate spojrzenie na ostatnią pozostawioną kotkę z miotu jego pierwszej córki. Milczał przez chwilę, mierząc ją swoim spojrzeniem, co spowodowało, że koteczka zaczęła nerwowo grzebać w ziemi. Najpewniej było to spowodowane, gdyż, nowa uczennica wyglądała dość podobnie do Walecznej Przysięgi. Ostatniego kociaka i córki lidera, po której w sumie została nazwała. Przed wypadkiem, wojowniczka miała na imię Przebiśniegowy Nektar, ale zostało to zmienione, by uczcić jej bohaterskie poczynienia. Stała się w tym wypadku niepełnosprawna. Straciła tym w oczach jej ojca, powodując, że teraz się nawet do niej nie przyznaje.
Widząc więc swoją wnuczkę tak podobną do Walecznej Przysięgi, i nawet być po niej nazwana, musiało przywoływać nie za dobre uczucia.
-- Przebiśniegowa Łapo, twym mentorem Zostanie Czarne Światło -- W końcu się odezwał, wywołując na środek bardzo młodego wojownika. Kocur kompletnie zdziwiony wstał od razu oraz niepewnie Wyszeptała przed zebranych strosząc się lekko. Gdy ustaną obok białej w jasnobrązowe laty kotkę przywódca Kontynuował -- mimo że jesteś tu z nami od niewielu księżycy to wierze, że zdołasz przyjąć wyzwanie wyszkolenia ucznia. Mam nadzieję, że wytrenujesz ją na zdolną oraz niepokonaną wojowniczkę, którą nawet borsuk nie zrani.
Jego komentarz pod koniec wypowiedzi, na pewno wywodził się z tego, że nie za bardzo chce widzieć kolejnych "bezużytecznych" kotów w jego rodzinie.
Dwójka kotów syknęła się tradycyjnie nosami, a jak skończyli, zebrani zaczęli wykrzykiwać imiona nowo mianowanych. Najlepiej szło to rodzica trójki nowych uczniów, mimo że Stokrotkowy Pyłek nie wyglądała najlepiej. Była lekko wychudzona oraz jedynie jak siedziała bez chwiania się, to opierając się o Zaczerniałą Pręgę. Na pewno będzie ona iść prosto do legowiska medyczki po tej ceremonii. Jeżeli jej się nie polepszy, to na pewno będzie jej ciężko przez Pory Spadających liści i Gołych Drzew.
Pod swoją oczywiście jaskinia siedziały oczywiście Zamrożony Błysk oraz Tęczowe Kocię. Szylkretka leżąc, mając swoją głowę blisko ziemi, oglądała to, co się działo pod Grubym Dębem. Obserwowała uważnie to, jak każdy z zebranych tam wojowników szczęśliwie spogląda na Ostrą Łapę, Przebiśniegową Łapę oraz Nocną Łapę. Czuła w sobie rosnącą złość oraz zazdrość za każdym razem, gdy usłyszała jedno z ich głupich imion, jakie dostali. Jej ogon był lekko najeżony oraz zamiatał ziemię tak jak jakiś wąż.
Ona nigdy w życiu nie uzyska tego. Nikt nie będzie wywoływał imię "Tęczowa Łapa!", nikt nie będzie ją szkolił. Nikt nie będzie szczęśliwy na jej ceremonii. Nawet nie będzie miała jakiejkolwiek ceremonii! Tak straszynie chciała zostać uczennicą, ale nie w Klanie Ćmy. Jednak nie mogła uciec do innego, bo tam najpewniej jeszcze gorzej będzie traktowana. Nie mogła też stworzyć własnego, bo kto normalny by mógł zaufać i pójść za jakąś abominacją? Życie w klanie strasznie jej się podobało i chciała, że wszystkich sił być jego całkowita cząstka, ale niestety to od kogo się urodziła, niszczyło prawdopodobieństwo osiągnięcia tego.
Jeśli miała być szczera, nie do końca pamiętała, co się stało w dniu, kiedy w końcu poznała imię swojego ojca - Szkarłaty Kwiat. Pamiętała tylko skrawek, jak Blada Gwiazda krzyczy na Fioletowe Kocię, dlaczego nie mogła się z nią przyjaźnić, a później widziała jedynie jakieś zamglone obrazy. Widziała, jak groźnie do niej zaczął podchodzić Blada Gwiazda i ja podrapał. Chwilkę później to jak nagle cicho się zrobiło oraz prawie każdy znikną z polany. To jak dziwnie zachowywała się Rdzawa Plama, mówiąc coś do przywódcy oraz na koniec to jak Skrystalizowany Motyl się nią opiekowała.
Mimo że nie pamiętała większości tego, co się zadziało, to wiedziała jedno. Nie mogła na nikim oprócz jej matki polegać. To, że nikt, nawet Skrystalizowany Motyl i oprócz oczywiście Fioletowego Kocięcia, nie staną w jej obronie, mówiło więcej niż jakiekolwiek słowa. Wiedziała, że jeżeli faktycznie Blada Gwiazda ją wtedy zamordował, nikt by nie pisną na ten temat słowa, a sam przywódca nie uzyskał, by żadnych konsekwencji z tego powodu. Tylko nieliczni stad by to opłakiwali.
Z tego właśnie powodu zaczęła powolutku gardzić z każdego w tym przeklętym klanie. Jeżeli mogą przemilczeć morderstwo kociaka, do czego są jeszcze zdolni? Powoli zaczynała myśleć, czy aby na pewno jej rodzice byli aż tacy źli... Może po prostu przestali słuchać tego, co rozkazywał im Blada Gwiazda i mi się to nie spodobało? Może złamali parę zasad, ale z tym jaki jest lider tego klanu, mogły być to zwykle błahostki...
-- Pft... dziecinniejszych kotów jeszcze nigdy nie widziałam. Powinni nauczyć się parę manier -- Mruknęła niespodziewanie Zamrożony Błysk, obserwując z podirytowaną miną podchodzących wojowników do nowo mianowanych, by im pogratulować -- Jesteś o wiele lepsza od tych idiotów, wiesz? Obie jesteśmy.
Koteczka przewróciła swoimi oczami, słysząc ją oraz przekierowała swoją uwagę gdzieś indziej. To nie było tak, że się z nią nie zgadzała, wręcz przeciwnie wyrażała tą sama opinie co ona, ta trójka była najbardziej dziecinna pośród wszystkich kociąt. Po prostu nie chciała słuchać czegoś, co już właśnie wiedziała.
Blada Gwiazda jak tylko ukończył ceremonię, prędko zeskoczył z gałęzi Grubego Dębu oraz skrył się w ciemnościach swojego legowiska. Jakim jest on tchórzem... drwiąco pomyślała, odprowadzając go wzrokiem. Niestety, jeśli dobrze pamiętała, temu draniowi pozostało jeszcze cztery życia, więc nie szybko przywita się z Klanem Gwiazdy... lub, co jest o wiele bardziej prawdopodobne, z Mroczną Puszczą.
Nie chcąc patrzeć za nim więcej, po prostu odwróciła ona swój wzrok gdzie indziej. Jako iż każdy wojownik był pod Grubym Dębem, wszędzie indziej były pustki, co tylko przyprawiało Tęczowe Kocię o nudę. Na szczęście ta głupią ceremonią, w końcu dobiegła kompletnego końca i wszyscy się powoli rozchodzili. Ostra Łapa, Przebiśniegowa Łapa oraz Nocna Łapa oddalili się od siebie ze swoimi mentorami, by omówić ich trening.
Koteczka skierowała swój wzrok w inną stronę, nie umiejąc dłużej patrzeć na ich szczęście. Oni na nie nie zasłużyli, a szczególnie Nocna Łapa. Eh.... miejmy jedynie nadzieję, że Trawiasty Szron go jakoś wyprostuje, bo inaczej będzie to dramat.
Wędrując wzrokiem w inną stronę, na początku miała spojrzeć na wyjście z obozu, sprawdzić kto z kim ma jaki patrol, ale nawet tam nie dotarła. Kocik jej wzroku jak przechodził tam, uchwycił ruch w mroku jednej jaskini. Gdy tam skierowała swoje spojrzenie, szybko rozpoznała żłobek. Na samym początku pomyślała, że to tylko Oceaniczne Kocię i chciała powrócić do swojej wcześniejszej czynności, Fioletowe Kocię dostała karę kilkudniową po tym, jak stanęła po jej stronie w tamtym dniu, więc na pewno nie była to ona, ale prędko zauważyła, że było to jakieś małe rude futerko, zamiast błękitno - szarego.
Jak jakiś owad z jaskini wygramoliła się dwójka kociaków, jakich jeszcze Tęczowe Kocię nie widziała. Jedna była jasnoruda w ciemniejsze pręgi o srebrnych oczach, a drugi był praktycznie odwrotnością jego siostry o tym samym kolorze oczów. Do tego był zaskakująco mały. Za nimi ledwo co wyszła jasnoruda kotka o piaszczysto złotych pręgach z tym samym odcieniem oczów co dwójka kociaków. Mimo że wyglądała, jakby umierała, to uśmiechała się wysoko oraz ciepło podążająca wzrokiem za dwójką kociaków, najpewniej były one jej. U jej boku znalazła się Hiacyntowy Pyłek, pomagając jej się przemieszczać, a przy nogach Karmicielki szedł Oceaniczne Kocię, lekko smutnawy.
-- Dlaczego nie mogę dołączyć do ceremonii z Nocną Łapę? -- Westchną smutnie i zapytał się jego patki -- Przecież nie jestem jakoś bardzo młodszy!
-- Masz dopiero pięć księżycy, gdyby cię mianowano na ucznia, złamano by to kodeks -- Odpowiedziała mu jego matka, nie ukazując za dużo emocji -- A przecież wiesz, co się dzieje, gdy łamiesz kodeks.
-- Ehhhh... no tak... -- Wymamrotał, zawieszając swoją głowę oraz zaczął ciągnąć swój ogon za sobą.
Szli tak przez chwilę, aż nie dotarli obok legowiska uczniów, gdzie Hiacyntowy Pyłek dała Piaszczystemu Ulowi się położyć. Sama się usadowiła obok niej, zaczynając delikatnie lizać niepoukładane futro rudej. Oceaniczne Kocię też tam staną, ale tylko usiadł i nie zmienił za bardzo swoją postawę, wyglądającą jak smutny pies. Jego matka z początku próbowała go ignorować, ale z czasem zaczynała się irytować jego zachowaniem.
-- Co ty taki smutny się stałeś. Masz przecież Rude Kocię i Drobne Kocię do zabawy a jak sam wspominałeś za niedługo i tak dołączysz do Nocnej Łapy -- w końcu warknęła lekko, będąc wyraźnie zmęczona zachowaniem syna.
Oceaniczne Kocię słysząc to, podkulił się ze strachu. Jego smutek najwyraźniej był udawany, najpewniej myślał, że może uda mu się wymusić zgodę na Zostanie uczniem od jego matki. Jaki idiota.
-- Przepraszam -- Mrukną, zaczynając nerwowo ugniatać łapami podłoże, co tylko dodawało do zirytowania jego matki. Na szczęście tym razem on szybko to zauważył oraz miaukną -- Ja pójdę pobawić się z Rudym Kocięciem oraz Drobnym Kocięciem!
Nie czekając na odpowiedź jego matki, kociak zaczął biegnąć w stronę turlających się rudych kulkach. Hiacyntowy Pyłek jedynie westchnęła na to oraz zwróciła się ku Piaszczystemu Ulu.
-- Czasami on naprawdę mnie wykańcza...
-- Nie myślisz kochana, że może powinnaś lekko mu i jego siostrze odpuścić? -- Zapytała się nagle ruda, podnosząc z łap swoją głowę.
-- Ja... nie. Nie chce by wyrośli oni na takich kotów, jak Blada Gwiazda -- Odpowiedziała twardo Hiacyntowy Pyłek -- Przecież wiesz, jak skończył Nocna Łapa, gdy Stokrotkowy Pyłek nie chciała słuchać się moich rad. Może i teraz nie rozumieją, dlaczego to wszystko robię, to zobaczysz, w przyszłości będą mi dziękować, że tak, a nie inaczej ich wychowałam.
Nie chcąc drążyć ten temat dalej, bo Piaszczysty Ul wiedziała, że on dalej nigdzie nie doprowadzi, po prostu zaczęła rozmawiać z nakrapianą o różnych innych tematach, nie dając kociaków z dużą uwagą.
Kiedy Oceaniczne Kocię tak biegną, na jego pysku nie znikną strach. Choć wyraźnie ten bieg go jako tako odstresował, to od czasu do czasu w lęku zaglądał za siebie, obserwując przez kilka bić serca jego matkę. Gdy był już blisko bijących się rudych kociąt, zahamował oraz przystaną ogon od nich, spoglądając w ich stronę, ale bardzo jasne było to, że był czymś zamyślony. Po paru chwilach mniejszy kocurek, który zdołał przyszpilić swoją siostrę do ziemi, zauważył starszego kolegę.
-- Hej Oceaniczne Kocię! -- Miaukną z radością, zeskakując z Rudego Kocięcia oraz podbiegając do błękitno - szarego. Jego radość szybko została jednak zastąpiona zainteresowaniem, widząc, jak bardzo wstrząśnięty był -- A tobie co się stało?
Jasnoruda kotka kompletnie ignorując, że właśnie wygrała ich grę, podniosła się oraz tak samo, jak Drobne Kocię, usadowiła się przed Oceanicznym Kocięciem. Choć się nie odzywała, jasne było, że też była ciekawa odpowiedzi na te pytanie.
Gdy zadał to pytanie Drobne Kocię, tak jakby przebudzona, że snu, syn Hiacyntowego Pyłku spojrzał na niego zagubiony a później na jego siostrę.
-- Ja... eee... -- Zająknął się, próbując przywołać do siebie pytanie, jakie zadał młodszy. Czując identyczne spojrzenie srebrzystych i dużych ślepi koniaków jedynie go więcej przytłaczało, co utrudniało mu się skupić. Na szczęście szybko sobie przypomniał, co znowu przyprawiło go o smutek -- Ehh... Po prostu moja mama zdenerwowała się na mnie, bo byłem smutny, że nie zostałem mianowany z Nocną Łapą.
Słysząc to wytłumaczenie Rude Kocię I Drobne Kocię przekręcili w tym samym czasie swoje głowy, pokazując swoje zagubienie. To jak ciągle zachowywali się jak jeden kot, przyprawiało o niekomfortowość Oceaniczne Kocię, mimo że już to dużo razy widział.
-- Mianowanie? Co to? -- Miauknęła Rude Kocię.
-- A no właśnie, miałem się zapytać. Dlaczego Nocne Kocię, Przebiśniegowe Kocię i Ostre Kocię teraz inaczej się nazywają? -- Dodał Drobne Kocię do pytania swojej siostry -- Mama mówiła, że rzadziej przez pewien czas będziemy ich widzieć, a oni cały ranek byli podekscytowani, że te "mianowanie" się odbędzie.
-- Piaszczysty Ul nie mówiła wam o mianowaniu? -- Odpowiedział pytaniem Oceaniczne Kocię zaskoczony. Gdy uzyskał w odpowiedzi kiwanie przeczące głów, zabrał wdech oraz zaczął tłumaczyć -- No więc Mianowanie to inaczej ceremonią na przykład na ucznia. Ta ceremonia się odbywa, gdy takie kociaki jak ja czy wy mamy sześć księżycy. Jako uczeń można się szkolić na wojownika jak Fretkowy Kieł lub medyka jak Jastrzębi Obserwator. Jako uczeń człon Kocię zamienia ci się na "Łapa" a jak ukończysz swoje szkolenie, to dostajesz swoje pełne imię. Takie jak ma praktycznie każdy dorosły tu.
Dwójka kiwała swoją głową, chłonąc każdą informacją wypowiedzianą przez Oceaniczne Kocię. Chyba jeszcze nigdy tak spokojni nie byli. Kiedy Błękitno - szary skończył, od razu Rude Kocię się odezwała z kolejnym pytaniem.
-- A co robi Wojownik i Medyk?
-- Wojownik poluje na zwierzynę, walczy dla Klanu, patroluje granicę, ogólnie ochrania Klan przed jakimiś zagrożeniami, a Medyk pamięta zioła i jak się leczy wszystkie dolegliwości -- Miaukną, a w jego oczach zabłysły iskierki fascynacji, co powoli też pojawiało się też w srebrnych oczach młodszych -- Każde z tych ról jest ważne, ale osobiście chce zostać wojownikiem tak jak Nocna Łapa i jego siostry.
-- Ja chce być najlepszą wojowniczką, jaką Klan Ćmy kiedykolwiek widział! -- Wykrzyczała podekscytowanie Rude Kocię, skacząc na proste nogi.
Słysząc ją, Drobne Kocię się oburzył.
-- Nie! To ja nim będę! -- Krzykną, też wstając prędko.
-- N i e -- Odpowiedziała mu psotne -- Z twoim wzrostem na pewno nie dorównasz mi!
Burzący się jeszcze bardziej tą odpowiedzią, Kocurek naskoczył prędko na swoją siostrę. Przez to, jak szybko to zrobił, automatycznie ją przewalił, oraz znów zaczęli się toczyć w kłębku przez obóz. Będąc tej sytuacji świadkiem, Oceaniczne Kocię zaczął się śmiać dość głośno.
Kiedy do uszów Tęczowego Kocięcia dotarł jego rechot, miała wrażenie, że zaraz jej bębenki pękną. Czy naprawdę nie mogą oni siedzieć ciszej?! Pomyślała, próbując zakryć swoje uszy. Nie potrzebowała ona słyszeć, jak bardzo ten idiota jest szczęśliwy. Chociaż chęć zemsty w jego kierunku już lekko wyparowała, to wciąż nienawidziła jego widoku. Do tego wszystkiego podekscytowanie tej dwójki malców... Jeszcze bardziej ją dołowało. Teoretycznie nie wiedziała dokładnie, czy są oni bardziej jak Fioletowe Kocię, czy może Nocne Kocię w jej stosunku. To wciąż nie mogła znieść myśli, że możliwie, że będzie ona dalej "Tęczowym Kocięciem" jak oni przyjmą imiona uczniów. Nawet jeśli są oni wyraźnie młodsi chyba o księżyc od niej. To wszystko było takie nie fer...
-- Czemu oni się tak drą... -- Warknęła pod nosem szylkretka, wciąż podążając za nimi swoim wzrokiem. Akurat w tej chwili do ich walki dołączył Oceaniczne Kocię, wyraźnie będąc po stronie Drobnego Kocięcia -- Dziecinne...
-- Dlatego jesteś od nich o wiele lepsza Tęczowe Kocię -- Niespodziewanie Mruknęła Zamrożony Błysk z mrocznym uśmiechem na twarzy, też zaczynając obserwować bawiące się ze sobą kociaki. Najwyraźniej słyszała jej szczelniejsze komentarze. Słysząc ją koteczka, lekko się przestraszyła, ale starała się tego nie ukazywać -- W porównaniu do nich jesteś tak dorosła. Oni najpewniej zostaną niewyrośniętymi bachorami. Cieszę też się, że zerwałaś swoje koleżeństwo z tamtą idiotką. Waszą relacją na pewno jedynie by ci przeszkadzała w przyszłości.
Tęczowe kocie spojrzała na nią lekko nie pewnie. Mimo że zrobiło jej się ciepło, słysząc komplement od matki, to ta druga część wypowiedzi kompletnie nie była prawdą. Choć tak ona i Fioletowe Kocię nie spędzały już ze sobą czasu, było to tylko spowodowane tym, że fioletowo - ciemnoszara miała karę. Ale... Może to i lepiej, że jej matka tak myślała. Nie lubiła tego wyraźnie, jak zadawała się z Fioletowym Kocięciem... lub kimkolwiek z Klanu Ćmy...
Wtedy po kotlinie rozszedł się bardzo wyskoki i pełny gniewu pisk.
-- To nie fer! -- Zaczęła wrzeszczeć Rude Kocię, będąc przyszpilona do ziemi przez Oceaniczne Kocię -- Oszukujecie!
-- Właśnie że nie. Tak wygląda prawdziwa walka -- Odpowiedział jej zirytowany Oceaniczne Kocię, puszczając ją oraz przewrócił swoje oczy -- Mówiłaś przed chwilą, że jesteś taka utalentowana w walce. Gdzie się ta Rude Kocię odziała?
Gdy to powiedział, Drobne Kocię się zaśmiał, co spowodowało duży uśmiech szczęścia na pysku starszego Kocurka. Żyje on tylko chyba dla pochwał. Dwójka Kocurków jakby nigdy nic odwróciła się oraz odeszła, najpewniej nie chcąc się zadawać z kotką, która robi aferę o "nic".
Koteczka sfrustrowana rozgląda się wokoło, nie wiedząc, jak ma odpowiedzieć. Jej matką była tak wciągnięta w rozmowie z Hiacyntowym Pyłkiem, że nawet nie widziała tego, co się działo. Widząc ta całą sytuację, Tęczowemu Kocięciowi zrobiło się lekki żal dla młodszej. Sama dobrze wiedziała, jak bardzo źle bawiło się czasami przeciwko Oceanicznemu Kocięciowi.
Niespodziewanie i co lekko przestraszyło szylkretkę, srebrne spojrzenie Rudego Kocięcia spadło właśnie na nią. Lekko się jeżąc, od razu odwróciła w inną stronę swój wzrok. Ujrzała na moment, że oczy młodej błyszczały pomysłem, co na pewno nie wróży dobrze dla niej. Proszę, nie podchodź do mnie, nie podchodź do mnie, nie podchodź do mnie...
-- Hej! -- Dało się usłyszeć piskliwie miauknięcie oraz tupet małych łapek pędzących w stronę Tęczowego Kocięcia.
Nie chętnie szylkretka wróciła wzrokiem na swoją dawna pozycja, widząc, jak młoda koteczka zaczęła do niej biegnąć. Była wyraźnie podekscytowana tym, że ujrzała Tęczowe Kocię.
-- Cześć! -- Miauknęła Rude Kocię, stając tuż przed nią -- Czy chcesz dołączyć do naszej zabawy? Potrzebuje wsparcia, bo tamci misi móżdżkowe bawią się niesprawiedliwie... tak w ogóle to, kim ty jesteś? Jesteś kociakiem, ale nigdy cię nie widziałam w żłobku... ehh, przynajmniej możemy się teraz poznać! Nazywam się Rude Kocię.
Szylkretka nie wiedząc, co ma odpowiedzieć, zająknęła się przed odpowiedzią. Teoretycznie była bardzo chętna zawalczyć z Oceanicznym Kocięciem, bo może uda jej się go tak mocno pobić, że już nie będzie z nią zadzierać. Jednak czując uważny oraz ostry wzrok Zamrożonego Błysku na sobie wyraźnie mówił, że ona tego by nie życzyła i lepiej, żeby jej córka się nie zgodziła.
-- Wybacz, ale nie zadawać się z maluchami -- Odpowiedziałam twardo, próbując potrzeć na nią, jak na jakiegoś wroga. Czuła się przy tym trochę źle.
-- Ale ja nie jestem żadnym maluchem, wiec chyba możemy rozmawiać! -- Odpowiedziała niemalże natychmiast, jak Tęczowe Kocię skończyła. Wydawało się, jakby nie wyczuła od niej żadnej wrogości. Po prostu chciała ona.
Szylkretka jednak nie mogła jakkolwiek odpowiedzieć, bo lekki chichot od jej matki ją zatrzymał.
-- Ile ty masz księżycy? -- Dopytała się Zamrożony Błysk z drwiącym uśmiechem.
-- Dopiero co skończyłam trzy -- Odpowiedziała dumnie Rude Kocię, wypierając do przodu swoją klatkę piersiową.
Słysząc ją Zamrożony Błysk, jeszcze bardziej się roześmiała. Kiedy to do niej to dotarło, młoda koteczka bardzo oburzyła się i zaczęła się jeżyć. Wyglądała dość zabawnie, najeżona jak jeż kulka drgająca z gniewem ogonem. Tęczowe Kocię za to po prostu chciała się gdzieś skryć, nie mogąc już znieść tej konwersacji.
-- Lepiej stąd się zmywaj gnoju -- Warknęła niespodziewanie Zamrożony Błysk, wysuwając przy tym swoje pazury -- Inaczej zmuszę cię siłą.
-- Nie odważyłabyś się mnie tknąć! -- Odpowiedziała odważnie Rude Kocię, nawet nie ukazując lęku, widząc wysunięte pazury u kocicy. Nawet zaczęła wpatrywać się w oczy starszej, tak jakby nie było szansy, że dostałaby pazurami po pysku.
Tęczowe Kocię spojrzała na nie z przerażeniem. Głównie dlatego, że nie była pewna czy aby na pewno jej matką faktycznie byłaby w stanie zranić jakieś kocię.
Jeśli to zrobi, to jeszcze bardziej się ich sytuacja w klanie pogorszy. Możliwe nawet, że ich zabiją... Nie świruj Tęczowe Kocię, ona na pewno nic nie zrobi Rudemu Kocięcinowi. To przecież twoja matka, ona nigdy by nie skrzywdziłaby kociaka... prawda?
Dwójka kotek z chwilę wpatrywała się nawzajem w oczy. Starsza z groźbą a młodszą z odwagą. Wydawało się, jakby nic nie miało się złego stać, aż do momentu, kiedy Tęczowe Kocię poczuła, jak mięśnie Zamrożonego Błysku się spinają, jakby do skoku. Jej serce w tej samej chwili się zatrzymało, oczekując najgorszego.
-- RUDE KOCIE CO TY TAM WYRABIASZ!? MIAŁAŚ SIĘ DO NICH NIE ZBLIŻAĆ -- Krzyknęła Piaszczysty Ul, niespodziewanie w panice podbiegając do trójki kotek i tym samym przerywając tragedię przed wydarzeniem się. Adrenalina najwyraźniej dodała jej siły, bo inaczej pewnie by nawet tutaj nie dotarła na własnych łapach. Gdyby zauważyła swoją córkę nawet jedno bicie serca później, to by się to skończyło źle. Gdy była wystarczająco blisko prędko chwyciła kark Rudego Kocięcia oraz syknęła w stronę więźniarek -- NIE DOTYKAJCIE MOJEJ CÓRECZKI WY POTWORY.
Ruda koteczka czując, jak zabiera ją jej matką, pisnęła z niezadowoleniem. Jednak oczywiście jej matką jej nie słuchała oraz, jak tylko ją złapała, prędko odbiegła w kierunku żłobka, przy czym karciła swoją córkę. Choć z początku miała Rude Kocię obrażoną minę, to dość prędko zwróciła swój wzrok z powrotem na Tęczowe Kocię. Gdy to szylkretka zauważyła, poczuła, jak coś zaczyna ja piec pod futrem. Był on pełny niewinności, fascynacji oraz ciekawości. Mimo że nie chciała w to wierzyć, to wiedziała, że to nie wzruszyło nic dobrego.
Jak tylko karmicielka odeszła od nich na wystarczającą długość, Zamrożony Błysk parsknęła. Koteczka obok niej czuła się, jakby miała zemdleć z ulgi. Tak bardzo się bała, że coś mogło się stać...
-- Co tu się wyprawiło? -- Do nich w pewnym momencie doszło pytanie Skrystalizowanego Motyla -- Czemu krzyczałaś na tego kociaka córciu?
Gdy starsza do nich podeszła, Tęczowe Kocię widziała na jej pysku duże zmartwienie, od czasu do czasu też kątem oka spoglądała za siebie w kierunku Żłobka, gdzie zniknęła Piaszczysty Ul.
Tęczowe Kocię wyraźnie na ułamek bicia serca widziała, jak w Zamrożonym Błysku rośnie stres oraz lekki strach. Jednak szybko znikły one na raz zastąpione czymś, co nie mogła za bardzo rozszyfrować.
-- Oh mamo... -- Sapnęła jasnoszara więźniarka z czymś w rodzaju roztargnieni oraz smutku, oraz nagle mając zaszklone oczy -- Ja chciałam tylko obronić moją córkę przed tymi przeklętym bachorami, które ją ciągle dręczą... ta smarkula właśnie próbowała wyśmiać Teczkę! Czy ja coś złego zrobiłam?
-- Oh Kochana... -- Wymruczała współczująco Skrystalizowany Motyl, podchodząc do Zamrożonego Błysku oraz wtulając się w nią -- Nic złego nie zrobiłaś... zrobiłaś właśnie to, co trzeba było. Te bachory zasługują na jakieś rozgrzeszenie.
Zamrożony Błysk nie mówiąc nic więcej, po prostu zaczęła... "płakać" w ramię jej matki. Tęczowe Kocię spoglądała na tę całą interakcję spode łba. Zachowanie jej matki wydawało się zbyt nagle... takie sztuczne.
Eh... najpewniej jej się po prostu wydawało. Wytłumaczyła sobie szylkretka w głowie, wtulając się w futro jej matki. Ignorowała jednak fakt, że jak się tylko zbliżyła, mięśnie Zamrożonego Błysku drgnęła, jakby w obrzydzeniu.
_/\_/\_/\_/\_
W końcu Ruda się pojawiła! Może nie ma za dużej roli w tej książce, to ją strasznie uwielbiam :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro