Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Pisnęła, czując, jakby ktoś wbił się w jej bok od tyłu. Przez to, że ostatnimi przez ostatnie dni był deszcz, Tęczowe Kocię wleciała pyskiem idealnie w jedną z kałuż, jakie powstały w obozie. Podniosła się ona szybko, czując, jak błoto przykleja się do jej brody, klatki piersiowej oraz przednich łap.

Prędko za sobą jak tylko dotknęła wody, wybuch wnerwiające śmiech. Nie był to kto inny a Nocne Kocię. Śmiał się on tak, że koteczka chciała sobie wyrwać uszy, a pomyśleć, że za niedługo zostanie uczniem! On się zachowuje jak jakiś dwu księżycowym kociak! Miejmy nadzieję, że jego przyszły mentor go wyprostuje, inaczej na pewno sprowadzi pośmiewisko Klanowi Ćmy. Już dało się usłyszeć komentarze wojowników z innych klanów na jego temat.

-- W końcu wyglądasz jak porządna abominacja! -- Miaukną głośno by każdy wojownik klanu, który był na zewnątrz, mógł spojrzeć w ich stronę.

Kolejny kawałek w środku Tęczowego Kocięcia skruszył się, uwalniając gniew burzący się w jej środku. Z każdym kolejnym dniem robiło się to o wiele trudniejsze, by się kontrolować. Chęć zemsty drapała ją od środka, krzycząc, by w końcu coś zrobiła. Chyba jeszcze kilka dni a ją kompletnie złamią. Jednak można popatrzeć na dobre strony tego... Wtedy zrozumieją, że się z nią nie zadziera, że za ich zachowanie będą konsekwencję. Ze starszymi kotami będzie musiała się przystopować na jakiś czas, jak dorośnie, gdyż nie jest głupia i wie, że będąc tak małym, nie pokona za nic wojownika... no może jakąś trucizną, by się dało, ale skąd weźmie ja w obozie? Medycy, jeśli jakimś cudem ją mają, na pewno zauważą, jeżeli zniknie, a nie dadzą jej kociakowi. Jednak jeśli chodzi o tych młodszych... szylkretka już obmyślała to, jak może ich zaatakować we śnie. Z Nocnym Kocięciem będzie łatwo, jak wyjawił jej Oceaniczne Kocię tamtej nocy, są nie do przebudzenia, wystarczy jedynie podejść do niego oraz przedziurawić jego gardło. Z samym błękitno - szarym kocurkiem będzie troszkę trudniej, ale może uda jej się namówić go na wyjście poza obóz i...

Nie! Nie powinna o tym myśleć! To jest złe! Nagle skarciła się w myślach. Z tym, jak coraz częściej te myśli do niej przychodzą, już się ich tak bardzo nie lękała. Stały się one jakby jej częścią, od której się nie usunie. Tak szczerze były one teraz irytujące, gdyż gdy już się zagłębiała w ten tok myślenia, ciężko było jej się wyrwać do rzeczywistości.

-- Po prostu się zamknij... -- Warknęła cicho Tęczowe Kocię, próbując wstać na swoje łapy, jednak przez to, jak bardzo śliskie błoto było jeszcze raz upadła na ziemię.

Widząc to, Nocne Kocię jeszcze raz zarechotał głośno, najwyraźniej nie dosłyszał komentarza sylkretki.

-- Ohh co się stało? Nie umie się podnieść biedaczek? -- Miaukną ze sztucznym zmartwieniem, jednak szybko powrócił do swojego drwiącego tonu -- Kiedy ty w końcu zdechniesz? Nikt cię tutaj nie potrzebuje! Hmmm... jeżeli się to nie zmieni, chyba będziemy musieli się poskarżyć Bladej Gwieździe, że nasz dręczysz, by przyspieszyć decyzje na twój temat. Co nie Oceaniczne Kocię?

Kiedy wymawiał ostanie słowa, odwrócił swoją głowę na bok w stronę jego przyjaciela, jednak on nie odpowiedział przez chwilę. Stał on w milczeniu, mając pusty wzrok, skierowany w stronę Tęczowego Kocięcia. Na szczęście szybko się zorientował, że został o coś zapytany oraz powiedział prędko.

-- Eee... tak! Tak... musimy się jej pozbyć jak najszybciej.

Choć się zaśmiał jeszcze do tego, wyraźnie było, że był on trochę wymuszony. W jego ciemnoniebieskich oczach wyraźnie nie było drwiny w kierunku Tęczowego Kocięcia jak u Nocnego Kocięcia. Bardziej był znudzony tym oraz lekko zaniepokojony, ale nikt tego nie zauważył.

-- Coś ty taki ostatnio niekontaktujący? -- Mrukną do niego Nocne Kocię.

-- Po prostu się zamyśliłem nic poważnego -- Odpowiedział Oceaniczne Kocie lekko nerwowo, ale szybko odezwał z udawanym drwiną w głosie -- Co ty na to, żebyśmy spróbowali wpakować ją w kłopoty z medykami? Może to popchnie do decyzji Bladą Gwiazdę?

-- Ooooo... to wspaniały pomysł! -- Mrukną szary kocur, spoglądając kątem oczu na Tęczowe Kocię. W nich dało się ujrzeć, to jak powoli układa plan, jakby miał to uczynić -- Ty jednak się do czegoś nadajesz.

Słysząc pochwale od swojego przyjaciela, ślepia Oceanicznego Kocięcia zaświeciły w szczęściu. Jednak nie trawo to długo, gdyż nie wiele jak trzy bicia serca później zgasły one, jak zaczął się on wpatrywać znów w ziemię. Jednak Nocne Kocię tego nie zauważył oraz odwrócił się znów do Tęczowego Kocięcia.

-- Wracając do ciebie...

-- E! E! E! Co się tam dzieje!? -- Niespodziewanie dało się usłyszeć głos Fioletowego Kocięcia. Sala ona wyraźnie wkurzana w ich stronę.

Gdy tylko była wystarczająco blisko oraz zrozumiała co się działo, zaczęła biegnąć oraz skoczyłaby stanąć naprzeciwko Nocnego Kocięcia. On z przerażeniem zrobił krok do tyłu, ale szybko się zebrał w garść oraz zaczął się stroszyć, wyglądają, jakby był dwa razu większy. Jednak zaskakująco Fioletowe Kocię, nawet jeżeli była młodszą od niego, była na równi z jego wzrokiem. Najwyraźniej odziedziczyła od swojej matki jej nienaturalny wysoki wzrost.

-- Nie jesteś tu potrzeba! -- Warkną Nocne Kocię, próbując przestraszyć stąd swoimi kłami.

-- To ty tu nie jesteś potrzebny. Naprawdę nie masz nic innego do roboty i MUSISZ dręczyć młodsze od ciebie koty? -- Prychnęła, kładąc na Tęczowe Kocię swój ogon, by ją jakoś na razie pocieszyć.

Kotka poczuła, jak ciepło rozprzestrzenia się po jej ciele. Automatycznie uśmiechnęła się lekko. Gdyby mogła, wtuliła się w jej futro, jak kociak do matki. Fioletowe Kocię naprawdę była jak starsza siostra dla niej, a ona to uwielbiała. Dobre jest to uczucie, gdy ktoś się tobą opiekuje...

-- Pft... koteczka jak ty nie może mi rozkazywać -- Miauknął z drwiącym uśmieszkiem -- Lepiej stąd spadaj przed tym, jak cię zranię.

Słysząc ten komentarz, Fioletowe Kocię jeszcze bardziej się wkurzyła. Wysunęła swoje pazury oraz naskoczyła nagle na szarego kocura. On z pyskiem zaskoczenia przewalił się pod jej ciężarem. Jej brat stał, sparaliżowany szokiem oraz wpatrywał się w od grającą scenę przed sobą, za to szylkretka przypatrywała się w to z zainteresowaniem. Niestety jej przyjaciółka szybko się opamiętała i schowała swoje pazury, ale go wciąż nie wypuszczała. Tęczowe Kocię miała nadzieję, że ujrzy, jak Nocne Kocie dostaje nimi po pysku...

-- ZOSTAW MNIE TY WARIATKO! -- Krzykną ze strachem Nocne Kocię, próbując, jak najlepiej mógł wyrwać się spod jej łap.

Nie chcąc za bardzo się nad nim znęcać, fioletowo - ciemnoszara kotka rozluźniłam swój chwyt, dając szanse na ucieczkę kocurowi. On oczywiście, że z niej skorzystał, pędząc w stronę żłobka. Oceaniczne Kocię szybko pobiegną za nim, nie chcąc zostać zostawiony sam ze wkurzoną jego siostrą.

-- Jak ja ich nie cierpię... -- Wymamrotałam ponuro pod nosem Fioletowe Kocię, ale szybko się "rozchmurzyła", odwracając się ze zmartwieniem do Tęczowego Kocięcia -- Czy wszystko dobrze? Potrzebujesz pomocy?

-- Spokojnie poradzę sobie... -- Mruknęła, próbując jeszcze raz się podnieść, ale niestety jej łapki znów się zaczęły rozjeżdżać. Na szczęście za nim znów zdążyła się z ziemią, Fioletowe Kocie złapała ją za skórę na karku oraz zaczęła wyciągać z błota. Szylkretka nie z bardzo chcąc się dziś kłócić z jej przyjaciółką, po prostu jej na to pozwoliła. Kiedy w końcu była na zewnątrz kałuży mruknęła pod nosem -- Dziękuję...

Z tym koteczka usiadła, układając bardzo blisko siebie swoje kończyny oraz zaczęła zlizywać z siebie już schnące błoto.

-- Tęczowe Kocie... wiesz, że nie musisz zgrywać twardą? -- Mruknęła cicho Fioletowe Kocie, podchodząc oraz wtulając się w bok jej przyjaciółki.

Młodsza od razu się spięła oraz zamroziła w ruchu, nie mając pojęcia jak, odpowiedzieć. Jej "zgrywania twardego" to próby niestracenia nad sobą kontroli. Żeby nie zrobić tego, co sobie wyobrażała. Zaczęła czuć się źle, że była możliwie nie miała dla swojej przyjaciółki...

-- Przepraszam... Po prostu... chyba udawanie twardej jest najlepszym wyjściem do tego, jak mnie inni traktują... -- Odpowiedziała, próbując najlepiej, jak mogła nie brzmieć smutno -- Przynajmniej tak nie mogą za bardzo zranić moje uczucia...

-- Och Tęczowe Kocię... -- Odpowiedziała fioletowo - ciemnoszara Kładąc ba głowę jej przyjaciółki swoją.

Nie mówiąc już nic, Tęczowe Kocię jedynie położyła swoją brodę, na łapach Fioletowego Kocięcia.

Nie mogła ona uwierzyć, jak bardzo Oceaniczne Kocię nie szanował swojej rodziny. Może i racja nie miała ciekawych rodziców, ale przynajmniej oni w ogóle zwracają w jego stronę jakąś uwagę! Szylkretka nie wiedziała, jak bardzo pragnęła kogoś uwagi, dopóki ujrzała, jak inne kociaki są traktowane oraz poznała lepiej Fioletowe Kocię. Nawet jeśli ma Skrystalizowany Motyl, która faktycznie od czasu do czasu się nią zajmuje, wyraźnie widać, że robi to dla Zamrożonego Błysku. Przeczuwa ona jednak, że jeżeli jej matka by poprosiła, to i starsza przestała się przejmować jej wnuczką. Oczywiście nie za bardzo nie wini jej matki oraz babci, kocha i ufa im tak mocno, jak każdy inny kociak swoją rodzinę. Jednak wciąż pragnęła uwagi innych.

Dwójka kotek siedziała wtulona w siebie nawzajem przez długą chwilę. Szylkretka starała się przedłużać tą chwilę jak najbardziej mogła. Jednak wiedziałam, że nie będzie to trwało wietrzność.

-- Dobra lepiej nie tracić już czasu i dać temu błoto westchnąć -- Niespodziewanie Odezwała się Fioletowe Kocię, zmuszając, żeby one się od siebie odkleiły -- Trzeba przecież ogarnąć jeszcze twoje futro, a to... zajmie trochę.

Mówiąc to, obejrzała stan futra Tęczowego Kocięcia. Miała na pysku zamyśloną minę, która nie za bardzo się zmieniła.

-- No zajmie to trochę... Gdyby była tu jakaś woda, zajęłoby nam to jakoś szybciej. No ale cóż, będziemy musiały jakoś to wytrwać -- Mruknęła, znów nie spuszczając wzroku ze swojej przyjaciółki.

Wkrótce zaczęła językiem przejeżdżać przez futro szylkretki, starając się, żeby zebrać z niej jak najwięcej błota. Nie chcąc, żeby jej przyjaciółka zrobiła wszystko za nią, z dużym westchnięciem, zaczęła czyścić swoje łapy. Za każdym razem, gdy czuła szorstkie języki na sobie, chciała się nastroszyć przez nieprzyjemne uczucie, ale jakoś się powstrzymywała, odwracając od tego wszystkiego swoją uwagę. Zaskakująco to jako tako dobrze działało i prędko zapomniała co tak naprawdę się działo.

Będąc wchłonięta w swoje własne myśli, nie myśląc za bardzo, trzepnęła swoim ogonem dość mocno. Zorientowała się o tym, dopiero kiedy poczuła, jak uderza on o coś, a pełen szoku pisk jej przyjaciółki jedynie podpowiadał jej, w co takiego trafiła.

-- Hej! Za co to było!? -- Warknęła Fioletowe Kocię, odskoczywszy od swojej przyjaciółki.

Na samym początku Tęczowe Kocię była przestraszona tym, że jej przyjaciółka się na nią obrazi, więc szybko wstała do pozycji siedzącej oraz spojrzała w jej stronę. Jednak jak tylko jej bladozłote ślepia spadły na fioletowo - ciemnoszarą, koteczka nie umiejąc w sobie tego zatrzymać, zaczęła się lekko śmiać. Na prawej stronie głowy jej przyjaciółki rysował się z błota piękny ślad jej ogona.

Widząc, jak Tęczowe Kocię się śmieje, kotka oburzyła się jeszcze bardziej. Jednak, zamiast warczeć na nią, jak każdy inny by zrobił w jej sytuacji, ona po prostu skierowała chytry wzrok na Kałuże obok a później na samą szylkretkę.

-- O nie... tak to się nie będziemy bawić... -- Miauknęła z psotnym uśmieszkiem zaczynając biec w kierunku młodszej od siebie kotki -- Chodź tutaj ty mokry szczurze!

Zauważając to od razu, koteczka odbiegła, domyślając się, że jeżeli ją złapie, skończy znów pyskiem w błocie.

-- Nie dogonisz mię! -- Odpowiedziała jej szylkretka, umiejętnie mijając kałuże, by starsza jej nie dogoniła.

Niestety nie przypomniała sobie jednej rzeczy. Tego, jak wysokie nogi miała Fioletowe Kocie oraz że przez jej taktykę teraz będzie jej przyjaciółce o wiele łatwiej ją dogonić. Tak właśnie zrobiła. Zgrabnie przeskakiwała przez kałuże, jakimś cudem nie lodują w żadnej z nich. Tęczowe Kocię zauważyła to, kiedy było już za późno. Fioletowe Kocię już robiła ostatni skok, celując wprost w grzbiet hej przyjaciółki. Starając się jakoś uciec, szylkretka zdecydowała, żeby naskoczyć w bok, ale było już za późno. Gdy już się odbijała, poczuła jak fioletowo - ciemnoszara wbija się w jej bok, co od razu wybiło z równowagi młodszą. Z piskiem szoku i lekkiego strachu wylądowała ona z powrotem do kałuży, przewalając się na swój bok. Sytuacja jej przyjaciółki oczywiście nie była jakaś inna, chociaż stała na sztlkretce swoimi przednimi łapami to jej tylna cześć była całą pochłonięta błotem. One obie wyglądały koszmarnie.

Na pewno później Fioletowe Kocie dostanie za to, jak wyglądała rozgrzeszenie od swojej matki, jednak jak na razie kotki się tym nie przejmowały. Po chwili odpoczynku zaczęły się głośno śmiać, ignorując fakt, że właśnie pogorszyło swoją sytuację i zamiast połowy dnia, zajmie im większość dnia zmycie tego wszystkiego z siebie.

-- To nie fer! Jesteś większą ode mnie! -- Krzyknęła psotne Tęczowe Kocię, stając na swoje łapy.

-- Trzeba było trzymać swój ogon przy sobie -- odpowiedziała fioletowo - ciemnoszara dumna z siebie.

-- O nie... zaraz ci pokaże, dlaczego się nie zadziera ZE MNĄ!

Podczas tego, jak dwójka kotek się rozkręcała z zabawą, życie w klanie lekko się rozbudziło. Choć tak, patrole poranne już jakiś czas temu wyszły, to wojownicy, którzy zostali w obozie, dopiero co przebudzali się ze swoich snów. Głównie było to spowodowane ponurą pogodą, nikt nie chciał pracować w taki dzień. Szczególnie że nie tylko miała polować. Ściany obozu były przesiąknięte wodą i możliwe, że się zawalą, więc trzeba było je umocnić. Choć nie było zagrożenia całkowitego zalania ich obozu, to trzeba było zapewnić, żeby woda nie kontynuowała gromadzić się w legowiskach, ponieważ już zaczynała się tam pojawiać. Właśnie same te kałuże z obozu powinny być zlikwidowane.

Jasnobrązowy, kościsty kocur z białą plamką na klatce piersiowej i końcówce ogona o srebrnych oczach, czyli Trawiasty Szron, siedział na korzeniach Grubego Dębu pośrodku obozu. Pod nim siedziała grupka wojowników, która z każdą chwilką powiększała się o jednego kota gotowego do pracy.

-- ...Zaczniemy z osuszeniem legowisk -- Miaukną Zastępca, trzepiąc ogonem w kierunku jaskini, gdzie mieścił się żłobek -- Zaczerniała Pręgo, Szałwiowe Skrzydło, Nitkowe Futro, Jaskółczy Locie, Brzęczący Komarze proszę, zajmijcie się tym. Możecie zabrać kogoś jeszcze, ale macie zmusić nasze "królowe" do dołączenia. Nie chce widzieć, że tak jak zawsze nic nie robią.

Wszystkie wymienione koty wstały oraz odszedł troszkę dalej by opracować dokładniej plan działania.

-- Pagórkowy Kurzu, Czarna Cętko, Ćwierkający Skoku oraz Czarne Światło pójdźcie i znajdźcie jakiś suchy mech, paprocie, mocne patyki, po prostu cokolwiek co może nam pomóc. Po tym macie przyłączyć się do któreś z pracujących grup -- Jak tylko skończył mówić, czwórka kocurów nie odzywając się odeszła oraz zaczęła wychodzić z kotliny. Nie zwracając temu dużej uwagi Kontynuował -- Reszta ma zacząć przyglądać się ścianą obozu z wewnątrz i zewnątrz. Macie mi zgłosić każdą cześć, która wygląda, jakby miałaby się za niedługo zawalić, a jeżeli wygląda to naprawdę źle macie od razu powstrzymywać zawalenie. Jasne?

Jak tylko skończył mówić, przez zebranych przeszedł pomruk zgody. Od razu zaczęli też działać, rozchodzić się w różne strony idąc w stronę ścian obozu. Trawiasty Szron przez chwilę obserwował ich wszystkich uważnie oraz, bez żadnych innych emocji. Jego wzrok końcowo ustal na dwójce bawiących się ze sobą kotek w błocie. Akurat teraz Tęczowe Kocię wskoczyła na Fioletowe Kocię, ale starsza zrobiła szybki unik. Obie były troszkę czystsze oraz śmiały się nawet głośno.

-- Nie wierzę, że Hiacyntowy Pyłek pozwala swojej córkę bawić się z tą abominacją... -- Prychną pod nosem, obserwując każdy ruch szylkretki.

-- Jak się mój staruszek miewa? -- Niespodziewanie odezwała się pewna kotka znajdująca się za nim.

Gdy się odwrócił w strachu, ujrzał czarną kotkę o błękitno - ciemnoszarych "kręconych" pręgach. Jej zielono morskie oczy błyszczały psotne. Jak tylko zrozumiał, kto to był, w jego oczach pojawiło się lekkie podirytowanie, zmieszane z radością, którą wyraźnie próbował ukryć.

-- Nie strasz mnie tak Niebieski Połysku.

Jakby nigdy nic wojowniczka skoczyła oraz usadowiła się obok niego, stykając się z nim głowami na przywitanie.

-- Oh zapomniałam, że strach jest zły na twoje stare serduszko -- Miauknęła z lekkim śmiechem.

-- Daj spokój. Nie jestem aż tak stary, by moje emocje źle odgrywały na moje zdrowie -- Prychną jasnobrązowy, przewracając swoimi ślepiami, ale widząc, jak kotka śmieje się z jego odpowiedzi, kontynuował -- To, że przestałem być twoim mentorem, nie znaczy, że możesz tak się zachowywać przy mnie.

-- Co ty taki dziś spięty? Przecież jest spokojnie -- Miauknęła Niebieski Połysk, obserwując dokładnie Trawiastego Szrona -- Żadnego lisa czy borsuka na terytorium jeszcze nie mieliśmy, włóczędzy trzymają się daleka, nawet Klan Brzozy się jako tako uspokoił i nie wytyka już nam tego, że przyjęliśmy do klanu Zamrożony Błysk.

Na odpowiedź wojowniczką musiała poczekać chwilę, gdyż milczał on przez chwilę. Nie robił tego, żeby zrobić jej na złość a po prostu nie wiedział, jak ma wytłumaczyć to, jak się właśnie czuje.

-- To, że przestali nie musi oznaczać czegoś dobrego -- Mrukną w końcu Zastępca -- Klan Szkarłatu terroryzował nas wszystkich od długiego czasu. Wątpię, żeby odpuścili i pozwolili, aby założycielka tego... pseudo - klanu mogła na spokojnie żyć tutaj. Czuję, że Mroczna Gwiazda z Różaną Pięknością coś kombinują i na pewno nie będzie to dobre dla Klanu Ćmy...

Gdy to powiedział, pomiędzy nimi pojawiła się chwila ciszy. Oboje mimo wszystko zaczęli obserwować bawiące się koteczki. Wyglądały one tak niewinne w tej chwili...

-- Tak szczerze to mi trochę szkoda jej... -- Miauknęła nagle Niebieski Połysk, przez co Trawiasty Szron spojrzała na nią z ukosa. Miała w swoich zielono morskich oczach współczucie.

-- Ja... mi też troszkę -- Przyznał po chwili niepewności -- Wygląda ona tak niewinnie. Wiem, że nikt nie powiedział jej jakie potworności jej rodzice zrobili. Wydaje się, że to, jak traktują ją inni, jest takie nie fer... Jednak... Z księżyca na księżyc zaczyna ta abom.. -- Zaciął się na chwilkę, czując ostry wzrok swojej byłej uczennicy -- ... T...- Tęczowe Kocię przypominać tego potwora. Nie tylko jej oczy są podobne, a to jak się zachowuje, jest strasznie podobne do jego zachowania. Sama słyszałaś, jak bardzo na nią narzekają te beznadziejnie Karmicielki. A jeśli mnie pamięć niemili to księżyc temu Starszyzna narobiła dużą aferę po tym, jak podobno Tęczowe Kocię zaatakowała Fioletowe Kocię...

-- Kto zaatakował kociaka tego klanu!? -- Niespodziewanie spod korzeni Grubego Dębu, z nory wyjrzał z oburzeniem w swoich lodowato niebieskich oczach nie kto inny jak sam Blada Gwiazda.

Na samym początku Trawiasty Szron oraz Niebieski Połysk z przerażeniem wymienili się wzrokami. To, że ich przywódca wyszedł ze swojego legowiska, nie zapowiadało nic dobrego.

-- To nie tak Blado Gwiazdo, po prostu.... Ja... Emm... -- Zaczął jego Zastępca, próbując wymyślić cokolwiek by nie sprowadzać na kogokolwiek dziś gniewu srebrno - białego przywódcy, nawet jeżeli miała to być tamtą abominacją.

Niebieski Połysk uciekła wzrokiem do tyłu, kierując go na bawiące się w błocie koteczki. Były tak bardzo nieświadome, w jakim niebezpieczeństwie się znalazły...

Widząc to, jak się zachowywała wojowniczka, przywódca powędrował za jej wzrokiem, co zmroziło krew Trawiastego Szrona. Choć przez chwilę stali oni wszyscy w kompletnej ciszy, to wiedział, że już nic nie powstrzyma gniewu Bladej Gwiazdy. Można tylko teraz się modlić, by końcowo ją nie zamordował.

Choć chwilkę to zajęło, w końcu Blada Gwiazda zauważył dwójkę kotek. Wybiegły już chwile temu z kałuży oraz akurat w tym momencie na Fioletowe Kocię naskoczyła dość sprawnie szylkretka. Spowodowało to oczywiście, że starsza przewaliła się, a one przeturlały się kawałek. Końcowo młodszą stanęła na klatce piersiowej Fioletowego Kocięcia, piszcząc dość wysoko ze szczęśliwa, że wygrała. Dla normalnych kotów jak Trawiasty Szron czy Niebieski Połysk wyraźnie było to zwykła kocięcią zabawą, jednak Blada Gwiazda nie był w żądny sposób normalny.

Jak tylko to ujrzał, cały się najeżył, no... przynajmniej spróbował się najeżyć. Przez to, w jaki sposób bardzo zaniedbanie było jego futro, niektóre odcinki jego futra były dalej przyklejone do jego grzbietu. Choć wyglądało to komicznie, to patrząc, w jakim stanie teraz był, dodawało mu to do wyglądu oszalałego.

-- DLACZEGO TA ABOMINACJA DOTYKA CZYSTE KOCIAKI KLANU ĆMY!? -- Krzykną pełny furii -- GDZIE JEST MATKA TEJ KOTECZKI NA ŚWIĘTY KLAN GWIAZDY!?

Słysząc jego donośny krzyk, rozprzestrzeniający się po kotlinie, wszystko jak jeden ucichło. Każdy z pozostawionym w obozie wojowników odwrócił się w stronę Bladej Gwiazdy, ale nie odważył się ruszyć kolejny wąs. Dwójka najmłodszych medyków klanu, Jastrzębi Obserwator i Zielona Łata, wyszła prędko ze swojego legowiska, pewnie myśląc, że coś złego się stało.

Dwie koteczki, do których był prowadzony ten krzyk, szybko odskoczyły od siebie oraz zaczęły się z przerażeniem wpatrywać w Bladą Gwiazdę. To był pierwszy raz, jak Tęczowe Kocię mogła go ujrzeć pysk w pysk i musiała przyznać, nie było to za dobre uczucie. Jednak strach szybko miną, zostawiając po sobie złość.

-- Dlaczego miałabym się z nią nie bawić!? -- Krzyknęła oburzona Fioletowe Kocię -- Ona jest moją przyjaciółką!

Jej głos dziwnie echem odbił się o ściany kotliny, nigdy nie było tam tak cicho, jak w tej chwili. Każdy wpatrywać się zszokowany na córkę Hiacyntowego Płatku. Sama Karmicielka, która wyszła z innymi ze żłobka, na polane, by sprawdzić, co się działo, wpatrywała się intensywnie w nią ze strachem w swoich ślepiach. Zaczęcie kłótni z Bladą Gwiazdą, było strasznie głupie i nieodpowiedzialne. Może wyglądał jak bezsilny wariat, to wszyscy wiedzieli, że był zdolny do wszystkiego. Nawet jeżeli miało to być zranienie kociaka.

Można zadać sobie pytanie, dlaczego członkowie Klanu Ćmy po prostu nie wyrzucą go z klanu? Lub poproszą Klan Gwiazdy o odebraniu mu ranki przywódcy oraz pozostałych żyć? Proste, bali się, co takiego mógł wtedy zrobić. Jedyną aktualnie rzeczą, która trzymała go jako tako przed popełnieniem jakichś potworności, był właśnie Klan Gwiazdy. Przecież kilka księżycy temu dopiero co pozbyli się jednego szalonego masowego mordercy, nie potrzebował nikt z klanów tak szybko kolejnego.

Zaskakująco, wyglądało to, jakby krzyk Fioletowego Kocięcia uspokoił lekko Bladą Gwiazdę.

-- Ponieważ ona jest córeczką nie kto innego jak Szkarłatnego Kwiatu! Jego małą abominacją... -- Sykną, kierując ku fioletowo - ciemnoszarej swój pełny gniewu wzrok -- Posłuchaj mnie bachorze. Nie powinnaś się z nią jakkolwiek zadawać. Jeżeli przestaniesz być dla niej pożyteczna, pożuci lub co jest o wiele bardziej prawdopodobnie, zabije cię.

Wojownicy, uspokajając się, myśląc, że możliwie nic Blada Gwiazda tym razem nie zrobi, zaczęli potakiwać oraz mruczeć ciche zgody. Fioletowe Kocie widząc to zamilkła, było to dla niej zbyt przytłaczające, żeby była jedna z niewielu po właściwej stronie. Tęczowe Kocię rozejrzała się po wszystkie zszokowana. Tak wiedziała, że praktycznie cały klan ją nienawidził, to widząc ilość kotów, która to teraz werbalnie ukazywała była... emocjonalnie wykańczająca.

Jej oddech przy tym zaczął przyspieszać. Zaczęła się szybciej rozglądać, by spojrzeć każdemu kotu Klanu Ćmy w oczy, sprawdzić, czy faktycznie mówiąc to, co czują. W końcu mogą kłamać! Jednak w każdym, który się odzywał, nie mogła ujrzeć żadnego dobrego uczucia w jej kierunku. Współczucia, poczucia winny, smutku. NIC. Jedynie nienawiść w jej kierunku, którą próbowali ukryć, unikając jej wzroku. Znęcaniem się nad kociakiem chyba teraz najwyraźniej stało się powodem do wstydu... gdzie było to przez ostatnie kilka księżycy!?

Końcowo przystanęła wzrok na samym Bladej Gwieździe. On w odróżnieniu od wszystkich wpatrzony był wprost w nią, a kiedy spotkali się wzrokami, jego wargi podniosły się, ukazując jego kły, jakby jej grożąc.

Bladozłote ślepia koteczki zaczynały się szklić, a ciało drżeć. Jednak nie było to, że smutku. Bardziej mieszanki wszystkich negatywnych emocji, jakie teraz odczuwała. Nie umiała już tego słuchać i widzieć... miała tego wszystkiego dość... Bariera utrzymująca jej najbardziej niebezpieczne uczucie, czyli gniew, już nie mogła wytrzymać. Wpatrując się głębiej w obrzydliwe oczy Bladej Gwiazdy, zaczęła ona się kruszyć, wypuszczając na zewnątrz to, co upychała w sobie od początku. Starcia nad sobą kontrolę.

-- JA NIE JESTEM ŻADNĄ ABOMINACJĄ! -- Krzyknęła, nie umiejąc się powstrzymać, co najwyraźniej zszokowana wszystkich, oprócz tego szaleńca przed nią, do tego wszystkiego po jej policzkach słynęły pierwsze łzy -- CO JA WAM WSZYSTKIM ZROBIŁA!? CZEMU MNIE TAK TRAKTUJECIE!? JESTEM KOCIAKIEM! JESTEM NIEWINNA!

Chciała wykrzyczeń jeszcze więcej słów, ale, jak tylko stanęłaby zabrać wdech, jej emocje oplotły się wokół jej gardła oraz zaczęły ją podduszać. Próbując zabierać duże wdechy, starała się przy tym zatrzymać płacz. Pokaże on jedynie, że jest miękka, że umieją oni wszyscy ją złamać. Nie mogła do tego dopuścić.

W obozie przez pierwsze kilka chwil jedyne co dało się usłyszeć to jej niekontrolowany oddech. Przez jej wybuch Fioletowe Kocie zrobiła krok do tylu, będąc zszokowana reakcją jej przyjaciółki. Za to Blada Gwiazda zaczął się na nowo napełniać gniewem.

-- Zamknij się... ZAMKNIJ SIĘ! -- Sykną, wyginając swój kręgosłup w łuk, ale zaraz po rym zaczął się przybliżać do koteczki -- Jeszcze się pytasz!? Jesteś córką Szkarłatnego Kwiatu oraz Zamrożonego Błysku! Abominacją kota, który nigdy nie powinien istnieć! W twoich żyłach płynie krew, która zabiła masę kotów z mojego klanu! Zabiła moją ukochaną! Nie ważne co zrobimy, staniesz się zdrajcą klanów, jak twoi rodzice! Ciesz się, że się ciebie nie pozbyłem w tamtym przeklętym dniu, w którym się urodziłaś. DLACZEGO NIE ZDECHŁAŚ TAK SZYBKO, JAK RESZTA ABOMINACJI TYCH POTWORÓW!?

Zatrzymał się ogon od niej oraz krzykną jej prosto w pysk, górując nad nią. Mogła poczuć jego obrzydliwy oddech na swoim pysku, lekko przywołując u niej wymioty. Jego słowa przepełniły szokiem Tęczowe Kocię. Wszystko wokoło się zatrzymało. Każda inne emocja zgasła nagle zgasła, jakby były ogniem, który został polany wodą. Nie mogła uwierzyć w to, co słyszała. Jej rodzice... Byli zdrajcami klanów...? Zamrożony Błysk była... jest mordercą...? Nie...

Koteczka nie wiedziała, co miała zrobić z tą informacją. Było to zbyt przytłaczające, żeby jakkolwiek znieść. Jednak już nie od słyszy słów Bladej Gwiazdy.

-- Jesteś naprawdę tak marny synu, że znęcasz się nad KOCIAKIEM!? -- Niespodziewanie spośród zebranych wojowników wyszła Skrystalizowany Motyl. Była wyraźnie wkurzona na to, co wyrabiał Blada Gwiazda.

-- TY SIĘ W TO NIE WTRĄCAJ ROPUCHO -- Warkną, odwracając się do niej spięcie oraz wysuną automatycznie pazury -- Powinnaś być w ogóle wdzięczna, że byłem na tyle choiny, że tych zdrajców do Klanu przyjąłem!

Zauważając wysunięte pazury u przywódcy, starsza jeszcze bardziej się rozzłościła.

-- Ani się wąż zranić Tęczowe Kocię! -- Krzyknęła, ignorując kompletnie wypowiedź swojego syna.

-- NIE WAŻ SIĘ MI MÓWIĆ CZEGO MAM NIE ROBIĆ! JESTEM TWOIM PRZYWÓDCĄ! -- Choć wyraźnie na samym początku tego nie planował, to chyba słowa jego matki popchnęły go za granicę. Znów zwrócił się ku koteczką. Fioletowe kocie skuliła się ze strachu stroszyć jak jeż. Za to Tęczowe kocie wciąż nie kontaktując ze światem, po jaki szoku odczuwała, jedynie pusto się na niego spojrzała -- BĘDĘ ROBIŁ TO, CO CHCE!

Z tym błyskawicznie podniósł swoją łapę z wysuniętymi pazurami. Były one strasznie zbrudzone, a na samych szponach było, zeschniętą błoto. Widząc to Skrystalizowany Motyl, od razu zaczęła biec w ich stronę, jednak była zbyt wolna, by zatrzymać to, co się wyrabiało. Nie zastanawiając się na moment, Blada Gwiazda zamachną się oraz zaorał pazurami o delikatną skórę na głowie Tęczowego Kocięcia.

-- CO TY ZROBIŁEŚ!? -- Krzyknęła jego matka, kiedy przez impetem ciosu młoda koteczka przewalił się na ziemię.

Dopiero teraz szylkretka została sprowadzona na nowo do żywych. Jednak nie za bardzo była świadoma tego, co się działo. Widząc, że na pewno coś było złego z jej twarzą, podniosła ona swoją łapę oraz się przetarła. Gdy w końcu ją odsunęła od siebie, zauważyła krew... I to dużo. Od jej policzka, na szczęście nad jej okiem, aż do jej czoła przecinały jej twarz dwa duże rany. Jednak nie zareagowała na to jakkolwiek, gdyż adrenalina znieczulica ją od bólu fizycznego, a szok od psychicznego.

Jednak nagle, za nim ktokolwiek mógł się znów odezwać, niebo przeciął ogromny piorun. Przez to, jak blisko on trafił, grzmot był strasznie głośny, strasząc wszystkie koty zebrane w kotlinie.

Blada Gwiazda, jak i Tęczowe Kocię spojrzeli niepewnie do góry, by ujrzeć czarne jak smoła zbierające się nad nimi chmury. Z prędkością, jaką przychodziły, było to pewne, że nie było to nic naturalnego. W parę krótkich chwil, z błękitnego nieba, na którym były jasnoszare chmurki, stało się całkowicie zachmurzone i czarne. Wyraźnie było widać, że tak się stało tylko nad ich obozem, gdyż jeżeli spojrzeć w dal, wciąż dało się ujrzeć wcześniejszy nieboskłon.

Będąc tych zjawiskom świadkiem, przywódca ze złego stał się przepełniony strachem. Miał om zaokrąglone oczy, a ogon zwiną pod siebie. Skrystalizowany Motyl zatrzymała się w biegu, też ze strachem obserwując sytuację, jakby bojąc się, że zaraz zostanie zaatakowana i w sumie tak samo, jak Fioletowe Kocię i każdy inny wojownik w kotlinie. Za to Tęczowe Kocie nie za bardzo wiedząc, co się działo, po prostu rozglądała się zagubiona, nie wędząc co takiego strasznego w burzy. Przecież ostatnio cały czas były, dlaczego każdy jest przerażony?

Pomiędzy Jastrzębiego Obserwatora a Zieloną Łatę, którzy na tę całą sytuację patrzeli zaniepokojeni, przepchała się Rdzawa Plama. Kiedy do niej krzyknęli zagubieni, ona jakby ich nie słysząc, kontynuowała swój pochód na środek obozu. Powolnym krokiem zbliżyła się do Bladej Gwiazdy, a kiedy znalazła się wystarczająco blisko, przemówiła.

-- Klan Gwiazdy się rozgniewał, bo zraniłeś kocie Blado Gwiazdo. Nie dotrzymałeś swojej obietnicy.

Mruknęła to pusto, ale nie tak jak zawsze. Wydawało się, że głos, którym przemawiała, nie należał do niej.

Srebrno - biały kocur odwrócił się w stronę starej medyczki, mając w oczach kompletne przerażenie. Zaczął się trząść oraz hiperwentylować. Skulił się spod wzrokiem Głównej Medyczki, nie umiejąc wydusić z siebie nawet najmniejszego dźwięku.

Po chwili milczenia przez zebranych przeszła panika. Każdy wojownik zaczął chować się w legowiskach. Fioletowe Kocię, mimo że wyraźnie chciała zostać w tamtym miejscu, została pochwycona przez swojego ojca. Fretkowy Kieł bez żadnego słowa od razu po tym, jak ją zabrał, pędem skierował się do żłobka, gdzie już pochowały się wszystkie Karmicielki. Nawet medycy, bojąc się najgorszego, prędko wycowali się lekko w głąb ich jaskini. Parę bić serca później a w kotlinie zostały tylko Skrystalizowany Motyl, Blada Gwiazda, Rdzawa Plama i Tęczowe Kocię. Stało się to wszystko tak szybko, że szylkretka rozglądała się z większym zagubieniem wokoło. Po chwili znów skierowała swoją uwagę ku trójce starszych kotów, które jako jedynie zostały.

-- Ja...- Ja mogę się wytłumaczyć! -- Jęknął jak jakiś kociak Blada Gwiazda -- Widzisz... o...- ona nie jest żadnym niewinnym kociakiem! To córka Szkarłatnego Kwiatu! Myślę, że możesz mi za to wybacz...-

-- Choć w jej żyłach płynie czysty szarłat, to serce pełne ma niewinności -- Miauknęła szylkretowa kocica, przerywając kocurowi, tak jakby w ogóle nic nie powiedział. Jej głos z każdym słowem wydawał się zmieniać w bardziej niepodobny do niej i z dziwnym echem -- Pokieruj ją Blado Gwiazdo na ścieżkę ustaną gwiazdami, inaczej skończysz obrośnięty jeżynami. Zapamiętaj sobie moje słowa dokładnie, bo zranieni nigdy nie zapomną.

Z tym wszystko tak szybko, jak mrugnięcie stało się znów normalne. Choć chmura zajęło chwilkę na rozwianie, to po tym wydawało się, że nigdy cos tak starszego się nie działo. Po prostu dzień jak co dzień.

Nie umiejąc utrzymać już swojej paniki w sobie, Blada Gwiazda czmychną błyskawicznie w kierunku swojego legowiska. Rdzawa Plama jakby nigdy nic odprowadziła wzrokiem go do swojej nory, a jak już znikną z pola widzenia, wolno odwróciła się oraz zaczęła iść w kierunku swojego legowiska. Na polanie zostały tylko Tęczowe kocie i Skrystalizowany Motyl.

Po chwili szoku, starsza w końcu się pozbierała oraz szybko podbiegła do swojej wnuczki, oraz ja zabrała. Za to ona wciąż miała puste spojrzenie skierowane w stronę znikającej w jaskini od medyków Rdzawej Plamy. Wydawało się, że nie była ona całkowicie w tej chwili, jakby jej umysł się wyłączył. Niestety Skrystalizowany Motyl tego nie zauważyła oraz zaczęła ją nieść prędko i prosto w kierunku Legowiska Więźniów.

Gdy już znalazły się w środku, tam zastały oczywiście nie kogo innego jak Zamrożony Błysk. Ona niewinnie sobie spala, rozłożona wygodnie w swoim legowisku. Wydalało to na to, że ona nie była świadkiem tego, co się przed chwilą stało. Ona przestała cały znak od Klanu Gwiazdy, przepowiadający koniec życia Bladej Gwiazdy... Jak się tak da?

Nie zwracając temu za wielkiej uwagi, starsza przeszła obok niej oraz położyła Tęczowe Kocię na jej posłanie. Zaraz po rym zwinęła się obok niej oraz zaczęła ją czyścić z błota, oraz krwi z jej rany.

-- Nie martw się tym, co się właśnie stało, dobrze? To nie było nic poważnego... Pójdź spać -- Mruknęła do niej starsza, próbując ukryć jej nerwowość oraz zmartwienie.

W odpowiedzi od Tęczowego Kocięcia dostała jednak jedynie kiwnęła głową. Nie reagując jakoś dodatkowo, po prostu się położyła, wtulając się w ciepłe futro jej babci, podczas gdy ona ją czyściła.

_/\_/\_/\_/\_

Btw. przez większość tej książki ta przepowiednia nie będzie jakaś ważna, więc nie zawracajcie sobie nią głowę. Jedynie ona podpowiada w jaki sposób Blady straci swoje ostatnie życie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro