Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

-Niech wszystkie koty dość duże, by samodzielnie polować zbiorą się pod Wysoki Głaz!- Różany Płatek usłyszała znajome słowa przyzywające klan. Wyszła na polanę z Słonecznym Blaskiem.
-Ciekawe o co chodzi, Różany Płatku- miauknął złotawy kocur, a szylkretka zauważyła kociaki Ostrokrzewiastego Kwiatu siedzące pod skałą.
-Pewnie mianowanie na uczniów, Słoneczny Blasku.
-Ej.
Kocur naskoczył na nią i poturlali się po ziemi.
-Cisza- syknęła Piaskowa Burza stojąca nad nimi.- Super, że się kochacie, ale teraz się uspokujcie.
-Diamentko, Jałowcu, Nagietko, Mgiełku wystąpcie.
Czwórka kociąt wyszła na środek polany, a koniuszki ich ogonów drgnęło z podekscytowana.
-Dziś zbieramy się tu, by nadać imiona uczniów tym oto kociakom. Diamentko, od dzisiaj do dnia kiedy nie dostaniesz imienia wojowniczki będziesz znana jako Diamentowa Łapa. Piaskowa Burzo jesteś lojalną i cierpliwą wojowniczką, będziesz mentorką Diamentowej Łapy.
Kotki zetknęły się nosami. Jałowcowa Łapa został uczniem Cienistego Pazura. Błotnista Skóra, matka Słonecznego Blasku dostała jako ucznia Zamgloną Łapę, a Liliowy Połysk Nagietkową Łapę.
-Jeszcze chciałbym ogłosić kto idzie na zgromadzenie- kontynuował Sosnowa Gwiazda.- A więc pójdzie ze mną Iglasty Pazur, Szałwiowy Wąs, Piaskowa Burza, Liliowy Połysk, Różany Płatek, Słoneczny Blask, Lodowy Pazur, Wiewiórcze Futro, Paprotkowa Łapa, Nagietkowa Łapa, Diamentowa Łapa i oczywiście starszyzna. Koniec spotkania.
Przywódca zeskoczył z Wysokiego Głazu, a klan rozszedł się do swoich legowisk. Różany Płatek wzięła sobie mysz ze sterty zwierzyny i zjadła ją w kilku kęsach. Następnie poszła do legowiska wojowników i położyła się spać. Obudził kotkę atak kaszlu. Słoneczny Blask podniósł głowę i spytał:
-Co się stało?
-Ni...- przerwał kotce kolejny atak kaszlu. Złotawy kocur posmutniał.
-Chodź do Szałwiowego Wąsa.
Wojownik zaprowadził swoją partnerkę do legowiska medyczki. Opowiedział fioletowookiej kotce o tym co się szylkretce dzieje.
-Naprawdę, nic mi nie...- wojowniczkę znowu dostała ataku kaszlu.
-Połuż się tutaj- miauknęła medyczka i wskazała legowisko z mchu.- Powiedz Sosnowej Gwieździe, że Różany Płatek nie może iść na zgromadzenie.
Kocur wybiegł z legowiska, a do mentorki podeszła Paprotkowa Łapa i spytała:
-Co jej jest?
Różany Płatek nie miała już sił, by coś powiedzieć.
-Jeszcze nie wiem- odparła medyczka i podeszła do wojowniczki leżącej na mchu. Zbadała ją i oznajmiła- ma biały kaszel. Czy mogłabyś z nią zostać, zamiast iść na zgromadzenie?
-Oczywi...
Do legowiska wbiegł Słoneczny Blask i usiadł przy partnerce.
-Ja też nie idę- miauknął. Szałwiowy Wąs machneła ogonem i spytała:
-Czy mamy kocimiętkę?
-Nie- miauknęła Paprotkowa Łapa.
-To podaj jej podbiał i wrotycz.
-Dobrze.
-Ja muszę iść, bo już wychodzimy na zgromadzenie.
Uczennica medyczki weszła do magazynku i po chwili podeszła do chorej kotki. Dała jej jakieś liście, a wojowniczka po zjedzeniu ich zasnęła. Gdy się obudziła ledwo łapała oddech.
-Szałwiowy Wąsie- jęknęła. Medyczka odeszła od innego kota i usiadła przy wojowniczce.
-Co się sta... O nie! Masz zielony kaszel!- krzyknęła szara kotka.
-Szałwiowy Wąsie, proszę pozwól mi iść do Klanu Rzeki po kocimiętkę. Ja ją kocham, nie pozwolę jej umrzeć- błagał Słoneczny Blask.
-Czemu tu tak duszno?- spytała półszeptem Różany Płatek.
-Więcej kotów zachorowało- wyjaśniła Paprotkowa Łapa.
-Możecie mi coś dać, nie mogę oddychać- jęknęła wojowniczka i odkaszlnęła.
-To ci pomoże- Szałwiowy Wąs podstawiła pod pysk kotki miód, ona zaś zlizała go i położyła się, by odpocząć.

Paprotkowa Łapa dała Różanemu Płatkowi ostatnią dawkę kocimiętki, którą przyniósł Słoneczny Blask od Klanu Rzeki.
-Już ci lepiej?- spytał partner.
-

Tak, już mi dobrze.

-No to posłuchaj, Wiewiórcze Futro ma dla ciebie nowinę.
-O co chodzi?
-Ja- zaczęła siostra.- spodziewam się kociąt.
-Naprawdę? Z Lodowym Pazurem?
-Tak.
-To świetnie. Powiedziałaś rodzicom?
-Tak.
-Szałwiowy Wąsie, czy mogę wreszcie wyjść na świerze powietrze?
-Jasne- odpowiedziała medyczka. Różany Płatek wybiegła z legowiska jak mały kociak, który pierwszy raz wyszedł ze żłobka. Podszedł do niej Sosnowa Gwiazda i miauknął:
-Widzę, że już lepiej się czujesz. Ostatnio jak cię odwiedziłem ledwo oddychałaś. Myślałem, że cię stracę, a słyszałaś nowinę?
-O mojej siostrze i Lodowym Pazurze? Tak- mruknęła kotka i podbiegła do sterty zwierzyny. Wzięła sobie mysz i usiadła obok Słonecznego Blasku.

Wiewiórcze Futro księżyc temu przeniosła się do żłobka. Teraz jest naprawdę wielka. Patrol poranny właśnie wrócił do obozu. Różany Płatek z przerażniem zauważyła, że Słoneczny Blask niesie na barkach Lodowego Pazura. Jego oczy były przepełnione smutkiem. Szylkretowa wojowniczka podbiegła do patrolu.
-Co się stało?- spytała swojego partnera. On położył ciało brata na ziemi i odpowiedział:
-Klan Cienia nas zaatakował- kocur popatrzył na żłobek.- Trzeba jej powiedzieć.
-Ja jej powiem- miauknęła Różany Płatek i pobiegła do miejsca gdzie na posłaniu leżała Wiewiórcze Futro.
-Siostrzyczko, bo Lodowy Pazur on... on nie żyje.
Oczy kotki zaszły smutkiem, a po policzkach karmicielki spłyneły łzy. Wybiegła ze żłobka i położyła się przy partnerze. Wsadziła pysk w jego futro.
-Nie!- jęczała.- Dlaczego on?! Czemu mi to robicie?!
-Wiewiórcze Futro uspokuj się. Musisz być silna. Jak nie dla siebie to dla Lodowego Pazura i waszych kociaków- mówiła łagodnie Piaskowa Burza.
-Jak?! Lada dzień mam rodzić, a mój partner zginął! Moje kociaki nie będą wiedziały kim był ich ojciec!- krzyczała karmicielka przez łzy. Różanemu Płatkowi zrozrobiło się żal siostry. Podeszła do niej i ją przytuliła.
-Wszystko będzie dobrze. Będziemy czuwać- wyszeptała. Po skończonym czuwaniu o świcie przyszła starszyzna i zabrała ciało Lodowego Pazura. Nagle Różany Płatek poczuła, że przez ciało siostry przechodzi skurcz. Ruda kotka krzyknęła i osunęła się na ziemię.
-Co się dzieje?- spytała wystraszona szylkretka.
-Nic złego, musimy zabrać ją do żłobka- odparła spokojnie Piaskowa Burza i podparła córkę. Różany Płatek pomogła mamie- Szałwiowy Wąsie, musisz szybko przyjść do żłobka.
Gdy weszły do żłobka ułożyły karmicielkę na miękkim mchu.
-Powiecie mi co się dzieje? Czy ona, rodzi?
Matka pokiwała głową. Medyczka położyła łapę na brzuchu Wiewiórczego Futra i miauknęła:
-Będą dwa. Piaskowa Burzo, przynieś liść maliny.
-Boli- stęknęła karmicielka.
-Wiem, wiem, ale poboli i przestanie- odparła Szałwiowy Wąs.
-Ale nie przestaje- jęknęła Wiewiórcze Futro.
-Spokojnie, zaraz będzie lepiej- uspokajała medyczka.
-Nie jest lepiej.
Fioletowooka kotka westchnęła.
-Będzie dobrze, tylko tak nie jęcz. Zachowujesz się jak Piaskowa Burza przy porodzie.
-I co z tego. Wszystko mnie boli, jakbym całą noc biegała.
-To dobry znak.
-Nie!
-Musisz się uspokoić.
-Jak? Mówię, że boli, a ty nie zwracasz na to uwagi. Daj mi nasiona maku.
-Nie mogę.
-Dlaczego?
-Bo musisz przetrwać ten ból. Każda karmicielka tak miała.
-A co jak zginę?
-Nie zginiesz.
Po chwili wbiegła Piaskowa Burza.
-Nie ma- miauknęła.
-To przynieś owalny liść mięty wodnej.
Matka karmicielki spojrzała na rudą kotkę współczującym spojrzeniem i wybiegła ze żłobka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro