Rozdział 8
Byli już na miejscu spotkania dwójki uczniów. Schowali się w paprociach i obserwowali. Przyszła Wiewiórcza Łapa, a po kilku uderzeniach serca na małą polankę wszedł Lodowa Łapa. Sistra Różanej Łapy zaczęła:
-Wiesz Lodowa Łapo ja... ja cię kocham.
Niebieskoszary uczeń liznął kotkę między uszami.
-Przykro mi, ale ja nic do ciebie nie czuję- miauknął kocur z błyskiem żartu w oku. Słoneczna Łapa patrzył wkurzony na brata jego oczy mówiły: „Jak on mógł jej to zrobić?”. Ciemnoruda kotka, z ogonem jak u wiewiórki położyła uszy po sobie i smutna zaczęła się wycofywać. Lodowa Łapa rzucił się na nią ze schowanymi pazurami i mruknął:
-Teraz jak o tym wiesz, muszę cię zabić.
Oczy Wiewiórczej Łapy wypełnił strach. Kocur przewrócił się na plecy i zaczął się śmiać.
-Przepraszam za ten żart, ale musiałem. Mysi móżdżku, przecież ja też cię kocham- miauknął uczeń i polizał siostrę Różanej Łapy po nosie. Ta natomiast odsunęła się i trzepneła go ogonem w ucho, następnie przytuliła się do niego i wymruczała:
-Więcej tak nie rób, nastraszyłeś mnie. Ciekawe kiedy Różana Łapa powie wreszcie Słonecznej Łapie, że go kocha.
Szylkretowa uczennica odsunęła się od przyjaciela i wyszeptała:
-To nieprawda.
Odwróciła się i uciekła do obozu. Położyła się w mchu od swojego legowiska, a po kilku uderzeniach serca przyszedł do niej Słoneczna Łapa mrucząc. Gdy kotka obudziła się sprawdziła posłanie siostry, było zimne. „Pewnie całą noc spędza z Lodową Łapą”- pomyślała i wyjrzała na zewnątrz. Ujrzała Wiewiórczą Łapę i jej partnera idących przez polanę. Podeszła do nich i miauknęła:
-Cześć, jak było?
-Dobrze- siostra machnęła ogonem i kontynuowała rozmowę z Lodową Łapą.
[4 księżyce później (nie chce mi się opisywać tego wszystkiego więc trochę przewinełam)]
Szylkretowa kotka i złotawy kocur siedzieli między paprociami.
-Wiesz Różana Łapo, Sosnowa Gwiazda trochę bardzo przedłużył moje i Lodowej Łapy szkolenie- miauknął Słoneczna Łapa.
-Zauważyłam, ale mam ci coś do powiedzenia.
-Ja też.
-To ty zacznij.
-Dobrze, a więc ja cię chyba kocham.
-To kochasz czy chyba?- zaśmiała się uczennica.- A tak poza tym ja ciebie też kocham.
Słoneczna Łapa spojrzał tymi swoimi bursztynowymi oczami na kotkę. Przytulili się i tak siedzieli. Nawet nie liczyli ile czasu minęło. Było tak przyjemnie. Nagle usłyszała rozczulone miauknęcie Piaskowej Burzy:
-Ooo, jak słodko. Wiedziałam, że kiedyś do tego dojdzie.
-Piaskowa Burzo- syknął Sosnowa Gwiazda.- Przeszkadzasz im.
-My was słyszymy- mruknęła sfrustrowana Różana Łapa.
-Chodźcie do obozu, bo za chwilę zebranie klanu- z krzaków wyskoczyła Wiewiórcza Łapa z Lodową Łapą.
Gdy wrócili do obozu Sosnowa Gwiazda wskoczył na Wysoki Głaz.
-Niech wszystkie koty dość duże, by samodzielnie polować zbiorą się pod Wysoki Głaz na spotkanie klanu. Słoneczna Łapo, Lodowa Łapo, Jeżynowa Łapo, Wiewiórcza Łapo, Różana Łapo, Liściasta Łapo wystąpcie. Ja, Sosnowa Gwiazda, przywódca Klanu Pioruna, wzywam naszych wojowniczych przodków, by spojrzeli na tych uczniów. Ciężko pracowali, by zrozumieć wasz szlachetny kodeks, więc polecam ich wam jako wojowników. Różana Łapo, Słoneczna Łapo, Lodowa Łapo, Jeżynowa Łapo, Wiewiórcza Łapo, Liściasta Łapo, czy obiecujecie przestrzegać kodeksu wojownika, chronić i bronić go nawet za cenę życia?
-Obiecuję- odpowiedzieli chórem.
-A zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję wam imiona wojowników. Różana Łapo, od dziś będziesz znana jako Różany Płatek. Klan Gwiazdy honoruje twoją odwagę i niezależność, a my witamy cię jako pełnoprawną wojowniczkę Klanu Pioruna.
Sosnowa Gwiazda zeskoczył z Wysokiego Głazu i położył głowę na głowie Różanego Płatka, a ona liznęła go w bark. Słoneczna Łapa został nazwany Słoneczny Blask. Lodowa Łapa znany jest teraz jako Lodowy Pazur. Liściasta Łapa to teraz Liściasty Cień. Wiewiórcza Łapa to Wiewiórcze Futro, a Jeżynowa Łapa, Jeżynowy Pazur. Koty podchodziły do nich z gratulacjami.
-Teraz możesz mieć kocięta- szepnęła Piaskowa Burza na ucho Różanemu Płatkowi.
-Różany Płatku! Różany Płatku! Różany Płatku! Różany Płatku!- miauczał Słoneczny Blask od pięciu wschodów słońca prawie ciągle.
-Co?
-Lubię to twoje imię, a poza tym chcę mieć kocięta.
-To se je zrób.
-Nie mogę bez ciebie.
-A ja jeszcze nie chcę. Jeszcze za wcześnie.
-No ale proszę, chciałbym mieć trzy kocurki i dwie kotki. Możesz mi to załatwić?
-Co? To tak nie działa.
-Mój tata mówił mi, że zawsze chciał mieć dwóch wspaniałych synków no i ma.
-No ale tak nie można. Nigdy nie wie się jakie kociaki się urodzą.
-No to jakiekolwiek kociaczki mi urudź.
-Ale to nie jest takie proste- zaprotestowała Różany Płatek.
-Dlaczego? Co tu jest takiego trudnego?
-Wszystko, wiesz jak to wszystko boli? Nigdy mama ci nie opowiadała o tym jak się urodziłeś?
-Nie.
-To ją spytaj.
-Różany Płatku- miauknęła Wiewiórcze Futro na patrolu porannym.
-Tak?
-Lodowy Pazur mówi mi ciągle, że chce mieć kocięta- zaczęła sistra, a szylkretowa kotka westchnęła.
-To chyba u nich rodzinne.
-A co, Słoneczny Blask ciebie też prosi?
-No raczej, ostatnie rozmowy to tylko o kociętach. A co mu odpowiedziałaś?
-Że muszę to przemyśleć. A ty?
-Ja powiedziałam, że jeszcze za wcześnie.
-Skupcie się, a nie peplacie o kociakach. Jesteście za młode- warknął Iglasty Pazur.
-Szczerze, wolałabym zjeść krwawnik niż gadać o tych bachorach- mruknęła Różany Płatek.
-Założymy się?- siostra popatrzyła na nią wyzywająco. Ruszyły pędem do obozu, wzieły dwa liście krwawnika i wyszły z obozu, usiadły pomiędzy krzakiem, a paprocią.
-Ty pierwsza- miauknęła Różany Płatek.
-Nie ty.
-Dobra razem, teraz.
Obydwie wojowniczki zjadły liście i po chwili zwymiotowały.
-Fuj, ohydne- odparła Wiewiórcze Futro. Wróciły do obozu i zauważyły Iglastego Pazura i Sosnową Gwiazdę stojących przed legowiskiem przywódcy i wpatrujących się w nie. Ojciec wezwał je ogonem i ruszyły za nim.
-Co to miało znaczyć?- warknął gdy usiadł na swoim posłaniu.
-Co?- spytały jednocześnie.
-Zwianie z patrolu- miauknął zastępca.
-Lisie Łajno, zapomniałam, że byłyśmy na patrolu- jęknęła Różany Płatek.
-Weźcie po prostu posprzątajcie legowisko starszyzny i żłobek.
-Ale to zadania dla uczniów- zaoponowała szylkretowa kotka.
-Ale teraz w obozie jest tylko jedna uczennica i to w dodatku medyczki. Po prostu zróbcie to co rozkazałem.
Wiewiórcze Futro westchnęła. Ruszyły do lasu po mech.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro