Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☆☾☁~Rozdział 16

Na środku ciemnej polanki, gdzie nie było ani księżyca który rzucał by swój blask na przechodzące tutaj koty, ani słońca które rozgrzało by sierści kotów. Była tylko ciemność. Nie było tutaj także zwierzyny łownej, ani radosnych kotów. To była Bezgwiezdna ziemia, czyli Mroczna Puszcza. Trafiały w tą ciemność koty które złamały kodeks wojownika wiele razy, i zabijały koty. Nikt z nich nie chodził razem; wszyscy chodzili sami pośród ciemnej mgły, raz na czas zdawało się że ktoś cię obserwuje kryjąc się za drzewami, ale okazuje się, że to tylko zapomniane koty, które prawie wyblakły. Nigdy nie mogłeś czuć głodu, tutaj nie ma zwierzyny łownej. Nie czujesz tej pociechy gdy zanurzysz pazury w małym ciałku myszy lub nornicy. Nie poczujesz tej dumy że coś złapałeś. Nie poczujesz nic. Na tej ziemi krąży cały czas ogromny smutek związany mocno z gniewem, a zamiast czuć ten przyjemny zapach lasu, czujesz zapach mdlącej krwi. Zamiast wody jest krew, każdy musi się do tego przyzwyczaić.

Na środku dwa mosiężne kocury skradały się do siebie. Brązowo pręgowany skoczył prosto na grzbiet drugiego szczupłego czarnego kocura, a on wbił swoje pazury w bark pręgowanego. Sycząc z bólu, pręgowany kocur odskoczył od niego jak poparzony, i zjeżył sierść na karku. Jego ogon gniewnie najeżony machał w prawo i lewo, a na pysku malowała się złość. Oczy mu płonęły zimnym ogniem, a kiedy schylił się unikając pazurów nad jego głową, cicho warknął i pobiegł przez zakrwawioną trawę w kierunku czarnego kocura. W ostatniej chwili, czarny kocur zorientował się o ataku, więc próbował wymachiwać pazurami w powietrzu, ale to nic nie dało; Pręgowany kocur już wbijał szczęki w żylastą skórę szyi czarnego kocura, a ten zasyczał gniewnie z bólu.

Przyglądający się im dotąd mały ciemno szary kocur, skulił się na widok wypływającej krwi z szyi kocura. Na szczęście w Mrocznej Puszczy nie można było zabijać kotów, więc czarny kocur po chwili wstał kierując się w stronę ucznia. Był już tam pręgowany.

- Widzisz, jeśli ktoś na ciebie skoczy, musisz wbić mu pazury w grzbiet, a gdy on biegnie, szybko zareagować, odskoczyć w tył i szybko wbić mu szczęki w szyję, i uśmiercić wroga. - Miauknął Tygrysia Gwiazda.

W tym samym czasie, Ostry Pazur schludnie usiadł w szparze pomiędzy dwoma kotami, i nastawił uszy. Widok był przerażający, gdy jego zakrwawione krwią pazury wbiły się ostro w ziemie. Jego pysk był zaplamiony krwią Tygrysiej Gwiazdy, a ostre kły nienaturalnie błyszczały.

- Chcę abyś spróbował to na mnie. - Ostry Pazur cicho wycofał się, i usiadł na polance.

Przecież on mnie zrobi w wronią karmę!

- Nie boj się, nie będę używał pazurów, chociaż ty możesz.

Z wysoko uniesioną głową, Burzowa Łapa przysiadł mierząc wzrokiem przeciwnika. Ostry Pazur siedział na polance wbijając swój przeszywający wzrok w bursztynowe oczy ich ucznia, a gdy napotkał jego wzrok, powoli skierował go w przeciwną stronę. Burzowa Łapa przykucnął na ziemi wypatrując dobrego miejsca na zaatakowanie, wybrał grzbiet chociaż kierował swój wzrok na łapy przeciwnika. Po chwili, pobiegł nisko w kierunku grzbietu Ostrego Pazura, a ten wyskoczył z myślą że on zaatakuje jego łapy. Wybałuszył oczy, gdy zrozumiał że był w błędzie, ale szybko przeminęła niepewność, i zastąpiła ją determinacja. 


Liście nad głową Burzowej Łapy poruszyły się, a lekki wiatr zwiał je z drzewa. Gdzie ja jestem? Zamiast ciepłego legowiska ze mchu, była zimna ziemia obłożona tylko kilkoma liśćmi, a zamiast uczniów cicho pochrapujących w legowisku, spał koło niego zwinięty w kłębek Dryg. Po chwili zrozumiał gdzie jest; miał iść zwiedzać terytorium, ale Dryg zatrzymał go i opowiedział co się kryje za Wysokimi Górami, a Burzowa Łapa uwierzył mu, i zasnął koło niego trzymając jedną łapę na jego pręgowanym barku. Powoli nie chcąc budzić kocura, ściągnął z niego łapę, i usiadł wpatrując się w wschód płonącego ogniem słońca. Aż musiał zmrużyć oczy, by promienie nie dostały się do jego oczu, bo by go oślepły. Nastawił uszy, gdy zaburczało Drygowi w brzuchu, chociaż twardo spał mając pewnie ciekawy sen, więc nie chciał go budzić. Uznał że on też jest lekko głodny, więc poszedł w głąb lasu złapać coś dla Dryga i dla niego na śniadanie.

Jeszcze las się nie obudził; Ptaki jeszcze nie ćwierkały, a myszy licznie nie buszowały. Na szczęście znalazł mysz i ptaka, mysz wziął dla siebie a ptaka dla Dryga. Szedł przez budzący się las, a powietrze było zasnute mgłą, i padał lekki deszcz. Po chwili runęła ulewa, więc Burzowa Łapa bez namysłu pobiegł jak najszybciej do jeszcze śpiącego towarzysza. Dochodziwszy, zobaczył że Dryg wstał, i teraz niepewnym wzrokiem rozglądał się po okolicy w poszukiwaniach Burzowej Łapy, ale gdy go zobaczył odetchnął z ulgą, aż tak że uczeń mógł by to usłyszeć z krańca jego terytorium. Burzowa Łapa schylił się, i wszedł pod osłonę z baldachimu paproci, i potrząsnął głową aby strząsnąć z niej krople wody. Przez przypadek zahaczył uchem o krawędź liścia paproci, a ono niebezpiecznie pochyliło się, i runęła na nich warstwa śniegu pomieszana z wodą. Dryg skrzywił się trzęsąc się z zimna, a Burzowa Łapa skulił się pod nadmiarem śniegu i wody. Woda ich przemokła do samych ciał, a śnieg na dodatek dołożył ze zwiększoną mocą. Jeszcze zwierzyna, która przemokła wodą, teraz była oblepiona błotem i zasypana brudnym śniegiem. 

- Będziemy mieli dużo wody w tej zwierzynie. - Dryg westchnął cicho, i zabrał się za jedzenie ptaka.

Burzowa Łapa kiwnął mu lekko głową, i sam pochylił się aby zjeść swoją porcję. Skrzywił się, gdy ugryzł kawałek myszy, ponieważ była ona cała z błota, więc teraz Burzowej Łapie ciekło błotem z pyska. Westchnął przeciągle, a Dryg zaczął pogawędkę;

- Dlaczego wczoraj tak ciekawiły cię opowieści o Ognistej Gwieździe? - Zapytał Dryg z pełnym pyskiem, widocznie przywykł do takich posiłków w czasie swojej wędrówki.

Burzowa Łapa wzdrygnął się; Nie chciał mówić starszemu kocurowi o jego przepowiedni, bo pewnie przechodząc wypaplał by wszystkim klanom co mu powiedział.

- Och... Ja po prostu byłem ciekawy... 

Podejrzliwie Dryg spojrzał ukradkiem na posilającego się koło niego Burzową Łapę.

- Nie wierze ci, obiecuje że nikomu nie powiem - Miauknął Dryg.

Jeśli obiecał...

- No dobrze, ale byłem naprawdę ciekawy. - Burzowa Łapa skończył jeść ptaka. - Po prostu dostałem zadanie od Klanu Gwiazdy.... Wiesz... Klan zmarłych kotów. Miałem wyruszyć w podróż odszukać Ognistą Gwiazdę i powiedzieć mu konkretne słowa które Klan Gwiazdy mi przekazał.

Dryg spojrzał na niego zdziwiony.

- To Klan Gwiazdy istnieje?

Jak on o Klanie Gwiazdy nie wie! Przecież tam wszyscy trafiają, prawda?

- Oczywiście! - Miauknął Burzowa Łapa.

Porywczy wiatr utopił słowa Dryga, a Burzowa Łapa siedział zamyślony przy kocurze.

- Hmm... - Dryg obrócił głowę w jego stronę. - Wydaje mi się że twój klan zacznie się o ciebie martwić. Powinieneś wracać, a ja sobie znajdę przytulny dom niedaleko jeziora.

Kiwnięciem głowy pożegnał ucznia, i poszedł przed siebie w kierunku jeziora. Były tam różne kotliny i zagłębienia, więc nie będzie miał dużego problemu w znalezieniu domu, ale będzie szkoda bo będzie mieszkał na terytorium Klanu Nocy, a nie na terytoriach Klanu Burzy. Po chwili zwinna sylwetka Dryga znikła za krzakami, a Burzowa Łapa westchnąwszy wstał, i skierował się w kierunku swojego obozu.

Szedł przez jaśniejący las, a po drodze złapał gołębia i nornicę, aby nie było że nic nie robił podczas swojego zniknięcia. Powoli wlókł się w stronę zagłębienia, aż usłyszał dalekie miauknięcia i rozmowy kotów które były dosłyszalne z dalszej odległości. Zdziwiony uznał że te miauknięcia wcale nie były szczęśliwe, tylko smętne i zasmucone. Czy ktoś umarł? Niestety tak uznał, a teraz jeszcze wolniej szedł, z opuszczoną głową i wzrokiem skierowanym bezpośrednio na zabrudzone błotem łapy. Las też spochmurniał; Wszystkie odgłosy lasu ucichły, a nad nim zawisły ciężkie burzowe chmury z których lada chwila mógł runąć kolejny deszcz, chociaż to było bardzo dziwne w porze nagich drzew. 

Dotarłszy do obozu, przecisnął się przez dziwnie zrujnowane wejście do obozu. Prawie wszystkie jeżyny zwisały pourywane, a wcześniej bariera ochronna była przedziurawiona na wylot. Coś nas napadło? Te myśli dręczyły Burzową Łapę od zobaczenia bariery, a jeszcze bardziej spochmurniał gdy wszedł do obozu i zobaczył same strzępy pozostające z niego. To nie były koty, tylko inne zwierzęta. Może lisy? Borsuki? Albo najgorsze psy. Uniósł głowę, a zobaczył poniszczone legowiska, koty które chodziły zasmucone w kółko, a nawet małe kociaki nie wyglądały na rozbrykane. Siedziały cicho tuląc się do swoich matek, a one zagarniały je wewnątrz legowiska... Starszyzny? Burzowa Łapa skierował swój wzrok na żłobek; był w połowie odkryty, a posłania w środku rozrzucone w każde możliwe strony, więc na pewno żaden z kociąt by tam nie przetrwał. Przeniósł wzrok na zmierzwione futro na środku polany, a wokół niego siedzieli pogrążeni w smutku; Ryjówcza Gwiazda, Pierzasta Chmura i Miedziany Potok. Pourywane kępki sierści leżały rozrzucone po całym obozie, a ziemia była rozorana i przesiąknięta krwią. Po chwili Burzowa Łapa zorientował się kto dokładnie leżał na środku polany. To był Biały Sen. 

Nie. . . !

Jak wmurowany, Burzowa Łapa wpatrywał się w swojego dawnego mentora z załzawionymi oczami. Pokręcił znacząco głową, i podbiegł szybko do zakrwawionej kupki białej sierści. Po jego policzkach spływały jasne łzy, a one bezsilnie spadały na sierść Białego Snu. Wsunął pysk w jego białą sierść, i zamknął oczy, które zamgliły się ze smutku. Łkając, poczuł że łapa przywódcy powoli kładzie się na jego grzbiecie próbując go uspokoić. Ryjówcza Gwiazda wpatrywał się smutnym wzrokiem w ucznia, który stracił swojego mentora. Biały Sen był starszym wojownikiem, ale bardzo szlachetnym i wyrozumiałym, dlatego był taką wielką stratą dla całego klanu. Wstrząśnięty klan był pogrążony w smutku, ale najbardziej byli najbliżsi Białego Snu.

Nagle Miedziany Potok - Jasna pręgowana kotka, matka Złotki i Wrzoska, zbliżyła się bez słowa do Burzowej Łapy, i przykucnęła do niego próbując uspokoić ucznia.

- Burzowa Łapo... - Miedziany Potok miała załamany, i osłabiony głos.

Burzowa Łapa chwiejnie wstał, a w oczach płynął mu ogień.

- Kto mu to zrobił? - Warknął.

- Borsuk.


Burzowa Łapa niecierpliwie stał pośrodku polany, czekając aż przywódca zwoła spotkanie klanu, i nada mu nowego mentora. Jego oczy nadal były zamglone ze smutku, cierpiał bardzo z powodu śmierci swojego mentora - Białego Snu. Ze smutkiem opuścił głowę, wcale nie chciał wzbudzać oszałamiających wspomnień sprzed kilku chwil. Kątem oka dostrzegł poruszenie w legowisku przywódcy, a po chwili z niego wyłonił się Ryjówcza Gwiazda, i wskoczył jednym susem na Skalistą Półkę, i zwołał klan. Tylko oby nie nadał mu na mentora niedoświadczonego wojownika!

Poniżej Skalistej Półki, siedział zastępca przywódcy - Brzozowy Nos. Nie wyglądał na zszokowanego śmiercią jego kolegi, ale w jego najgłębszym miejscu, prawie nie dosięgalnym, można było wyczuć smutek. Brzozowy Nos spokojnie siedział na płaskim kamieniu, omiatając wzrokiem wyłaniające się koty ze szczątek legowisk. Za niedługo wyznaczy koty do odnawiania obozu, i wzmacniania bariery. A kilka kotów też do uzupełnienia zapasów zwierzyny. Burzowa Łapa wyczekująco spojrzał w górę, i zobaczył przywódcę, który spokojnie jak Brzozowy Nos siedział najwyżej ze wszystkich.

- Opłakujemy stratę naszego dzielnego wojownika, ale on też miał ucznia. A teraz Burzowa Łapa zostaje bez mentora, więc moim zadaniem jest wyznaczenie mu nowego nauczyciela, który posłuży mu jako mentor aż do mianowania go wojownikiem. - Ryjówcza Gwiazda spojrzał na drugą część polanki. - Bursztynowa Nogo, jesteś młody ale i odważny i lojalny. Przekazuje ci twojego pierwszego ucznia, i oczekuje że przekażesz mu swoje nabyte umiejętności.

Bursztynowa Noga. . . ?

Burzowa Łapa nie mógł się ruszyć z szoku, który wywołał mu przywódca. Bursztynowa Noga to przecież dopiero co mianowany wojownik! A teraz ma już ucznia? A na dodatek mnie? Szok przekształcił się w gniew, ale starając się nie okazywać gniewu, podszedł do Bursztynowej Nogi, i ze zmrużonymi oczami dotknął jego nosa. Widać było, jak Bursztynowa Noga szyderczo uśmiecha się pod nosem, a jego wąsy lekko zadrgały z rozbawienia. Niechętnie Burzowa Łapa poczłapał za nowym mentorem, i usiadł koło niego.

Westchnąwszy podniósł oczy do nieba czekając aż zakończy się spotkanie, a kiedy się skończyło, niechętnie podreptał w kierunku Bursztynowej Nogi oczekując że da mu opłacające się zadanie. Ale było inaczej. Dochodząc, mentor kazał mu pomagać w odbudowaniu obozu. Jakby nie mógł go wysłać na polowanie! Złość zagotowała się w nim od środka, ale nic nie powiedział i odszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro