Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

 Szary kocur wpatrywał się w dal, czując metaliczny zapach krwi spływającej z rany na oku.

— Cicha Gwiazdo, spokojnie... — Pikujący Strumień rozglądała się w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby pomóc ich przywódcy. — Czemu nie mamy kota który zna się na ziołach no? Czemu Sokół musiała umrzeć?

— Nie przejmuj się Pikujący Strumieniu, jestem pewien, że obserwuje nas z nieba, w ciszy — Cicha Gwiazda odrzchąknał.

Jego łapy niespokojnie przebierały po kamiennej posadzce jaskini. Cicha Gwiazda ze stoickim spokojem spojrzał na szamankę — czarno-biała kotka nie była jednak tak zluzowania jak on. Odetchnęła głęboko.

— Cicha Gwiazdo, zamknij te oko... — zażądała, po chwili kładąc łapę na zakrwawione miejsce.

Raną zapiekła Cichą Gwiazdę niczym ogień, zacisnął zęby, kiedy szamanka postanowiła zatkać krwawienie pajęczyną i liścmi.

— Niedługo poproszę o pomoc kogoś bardziej doświadczonego w zielarstwie... — spojrzała na swojego przywódcę z żalem w oczach, mieniącym się w wielu kolorach.

Cicha Gwiazda spróbował podnieść się z prowizorycznego legowiska z paproci, kiedy ból przeszył jego łapy. Wrzasnął wręcz z cierpienia, wbijając pazury aby nie utracić równowagi. Musieli iść dalej, znaleźć dom, nowy dom, obiecany im przez Ciche Gwiazdy.

Wtedy szary kocur zauważył swoją partnerkę; Rosowy Kwiat. Kotka podeszła, pozwalając Cichej Gwieździe o oparcie się o jej bark. Jej gładkie i zadbane, szarawe futerko było jak zwykle miękkie i delikatne. Rosowy Kwiat w ciszy polizała przywódcę w futrzane czoło. Cicha Gwiazda czuł się teraz tak słabo, nie będąc w pełni sił.

Tak mały, w tak wielkim i okrutnym świecie, nic nie mogąc zrobić, po prostu przybliżył obolałą łapę do Rosowego Kwiatu w ciszy. Wojowniczka mruknęła cicho, uśmiechając się delikatnie.

— Gotowy? — wyszeptała, wpatrując się w oko szarego przywódcy.

— Jak najbardziej... — odchrypnął.

— Cicha Gwiazdo... Naprawdę powinieneś odpocząć — Pikujący Strumień mruknęła, wpatrując się w przywódcę. — Klan ciebie potrzebuje pełnego sił, nie powinieneś się przemęczać.

— Nie możemy ani na chwilę zatrzymać poszukiwań. — odpowiedział stanowczym głosem. — Nie kiedy nasi przodkowie obiecali nam nowy, lepszy dom.

Kocur oparł się o Rosowy Kwiat, kotka była zdecydowanie lepiej wyżywiona od niego. Stawiła przeciwkeństwo żylastego kota u jej boku.

— Muszę tylko zwołać resztę... — Wyszeptał do jej ucha, następnie próbując na własnych siłach odejść.

Było to ciężkie, miał wrażenie, że jego własne futro jest dla niego ciężarem w stawianiu kroków. Spojrzał na gałęzie drzew iglastych które rozpiechrzały się nad nim z każdym jego krokiem tworząc przyjemny cień. Następnie zwrócił wzrok na małą grupkę kotów zebraną w ciasną grupkę, ich oczy były lekko pogrążone w zamyśleniu.

— EKHHEM — Cicha Gwiazda odrząknął na co wzrok kotów był skupiony na niego — Będziemy ruszać, kiedy słońce osiągnie najwyższy punkt. Kłująca Bryzo, wybierz kogoś, kto pójdzie na szybkie polowanie, potrzebujemy jak najwięcej zdobyczy aby przygotować się do dalszej podróży.

Kocur kiwnął głową, a przywódca westchnął, siadając i spojrzał na ziemię. Gdyby Księżyc jeszcze żyła. Poprowadziła by Klan Ciszy wyśmienicie, jak jak to robiła kiedy była to jeszcze grupa o nazwie Dzieci Gwiazd. Księżycowa Gwiazda, byłoby to piękne i delikatne imię, to napewno...

Spojrzał w niebo, mógłby tak na nie patrzeć w kółko, było piękne. Gdyby nie ból oka... Zamknął parę oczu, jednak nastroszył uszy słysząc nagły krzyk o pomoc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro