Rozdział 26: Po stronie zła
Nastał poranek. Wstałem już dawno temu i patrzyłem na śpiących współwięźniów. Co ja mam czuć? Nie chciałem tego robić, ale nie miałem wyboru. Inaczej oni wszyscy zginą. Prosiłem Klan Gwiazdy, aby dał mi moce.
,,Błagam Klanie Gwiazdy, doskonale wiesz, dlaczego są mi potrzebne"
Niestety nie odpowiedzieli mi. Chciałem coś fuknąć, ale nie zdążyłem. Koty zaczęły odsuwać głaz. Wiedziałem dlaczego. Przyjąłem spokojny, a nawet obojętny wyraz pyska. Światło, które wpadło do jaskini oślepiło mnie na kilka bić serca. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do jasności, dostrzegłem na przeciw siebie kilka kotów. Oczywiście jak zwykle, szeroko uśmiechnęci.
-Idziesz z nami, Sprytna Wichuro- warknął, a po chwili dodał - radzę ci się zastanowić, co mówisz, gdyż Tygrysia Gwiazda nie wytrzyma dłużej.
Chciałem mu przypomnieć, że to Klan Rzeki i poniekąd przywódca Klanu Cienia nie powinien mieć tutaj zbyt wiele do powiedzenia, ale odpuściłem sobie. Po prostu znowu poszedłem pod te głupie kości. Klanie Gwiazdy, widzisz to i nie grzmisz!
Jakimś cudem dotarłem i przybrałem obojętny wyraz pyska. Błagałem jedynie, żeby nie kazał mi skrzywdzić moich współwięźniów.
Tygrysia Gwiazda wyszedł z legowiska przywódcy, a tuż za nim szła sobie zadowolona Lamparcia Gwiazda. Do mojej głowy napływało masę myśli różnego rodzaju. Chciałem się ich pozbyć, ale nasz ,,wspaniały" przywódca właśnie gościł swoim zadem już na szczycie. Rdzawe Futro i Wyszczerbiony Ząb pchnęli mnie ogonami do przodu. Byłem zmuszony się ruszyć. Powolnym krokiem ruszyłem w kierunku ich.
Stawiałem łapę za łapą płynnie. W ten sposób w końcu znalazłem się pod górą kości. Zadarłem głowę do góry i patrzyłem z przymrużonymi oczami. Naprawdę nie miałem ochoty nawet na niego patrzyć.
Tygrysia Gwiazda chwilę mi się przyglądał.
Patrzyliśmy sobie w oczy. Żaden z nas ani nie mrugnął, ani nie odwrócił wzroku. Pewnie stalibyśmy jeszcze tak długo, gdyby nie oczywiście nasza cętkowana kotka, która chyba znudziła się obserwowaniem jak ja i ten pręgowany kot robimy pojedynek na spojrzenia.
-Sprytna Wichuro!- zagrzmiała, ale ja się wogłóle nie przejąłem. -mam nadzieję...- zaczęła, ale jej przerwałem.
-To masz ją zbędną- miauknąłem poruszając ogonem na lewo i prawo. Odsłoniła zęby i już miała pewnie na mnie skoczyć, kiedy przerwał jej o dziwo sam Tygrysia Gwiazda.
-Spokojniej, Lamparcia Gwiazdo- mruknął znudzony. - To inaczej trzeba załatwić.
Kocur lekko usiadł, co oznaczało, że czeka nas długa rozmowa.
-Zastanawiam się, Sprytna Wichuro- miauknął Tygrysia Gwiazda i zeskoczył z góry kości. Zaczął chodzić wokół mnie- dlaczego tak właściwie bronisz Klanu Pioruna? Gdyby im zależało, to by wyruszyli na pomoc- zamyśliłem się nad jego słowami.
Poniekąd miał rację. Klan Pioruna faktycznie nie wydawał się wogłóle zainteresowany próbą uratowania kogokolwiek z nas. Ale oni nie wiedzieli przecież o tym, że Lwia Gwiazda, Bursztynowa Łapa, czy chociażby ja się tutaj znajduję.
-Nie wiedzą gdzie jestem to na przykład dlatego? - fuknąłem, ale nie spuszczałem go z oczu.
-Jakby chcieli to nawet tu, przyszliby cię szukać- mruknął obojętnie przywódca Klanu Cienia.
Nie chciałem wyjść na zdrajcę, ale on miał rację. Należąc do Klanu Pioruna, nigdy nie przyszło mi to do głowy, aby szukać po sąsiednich klanach zaginionych.
-Połączyliśmy oba klany po to, aby wzajemnie pomagać sobie przetrwać Porę Suchych Liści i aby część miłości mogła się spełnić...- kłamał.
Kiedy miałem coś powiedzieć, zauważyłem kilka małych kłębuszków. Dotarło do mnie, że Tygrysia Gwiazda ma dzieci. Cień niepokoju przeszedł mi przez głowę.
-A tutaj- kontynuował- każdy ci pomoże. Nikt nigdy cię nie porzuci. To twój wybór, Sprytna Wichuro.- miaucząc to wskoczył na górę kości- i dobrze się zastanów, jak wolisz żyć.
Zastanowiłem się.
-Dobrze- krzyknąłem tak, że wszyscy umilkli- Dołączę do Klanu Tygrysa- powiedziałem i uśmiechnąłem się pod nosem.
Zauważyłem charakterystyczny błysk w oczach u przywódców. Na ich pyskach ukazały się zadowolone miny.
Inni wojownicy uśmiechnęli się podobnie. Jedynie Rdzawe Futro wydawała się jakaś taka nie przekonana. Jednak jej zdanie niewiele się liczyło...
***
Słońce powoli zachodziło za horyzont, a ja wraz z Wyszczerbionym Zębem i Czarną Stopą wracaliśmy z zwierzyną w pyskach. Zastępca Klanu Tygrysa szedł pierwszy, a kilka długości lisiego ogona szliśmy my. Widziałem zadowolenie w oczach innych. Byliśmy coraz bliżej obozu złączonych klanów, a ja starałem się nie patrzeć w kierunku jaskini, gdzie byli przetrzymywani inni.
,,Zaczynam nowy rozdział. Muszę o nich zapomnieć "- powtarzałem sobie.
-Sprytna Wichuro, chodź szybko! Tygrysia Gwiazda zwołuje zebranie!- krzyknęła Rdzawe Futro.
Pokiwałem głową i podbiegłem pod stos kości.
,,Dasz radę to wytrzymać"- mówiłem do siebie podchodząc pod zwłoki zwierząt.
Tygrysia Gwiazda siedział już na szczycie i rozglądał się po zebranych. Po chwili zaczął mówić, coś co mnie zaskoczyło:
-Koty Klanu Tygrysa! Jak wiecie, wśród nas znajdują się koty nieczystej krwi- kiedy to powiedział, to aż mnie zmuliło. Co przepraszam bardzo? - Zostały dla naszego wspólnego dobra odizolowane od nas. Jutro jednak trzeba będzie coś z nimi zrobić, a każdy z nas chyba wie co... - w tym momencie przestałem go słuchać.
Do Jasnego Klanu Gwiazdy!
-... Wraz ze Sprytną Wichurą - kiedy usłyszałem swoje imię, myślałem, że chyba Klan Gwiazdy musi mnie zabrać do siebie.
Popatrzyłem spokojnie na Tygrysią Gwiazdę. Inne koty- bynajmniej te z Klanu Cienia zaczęły wiwatować. Przywódca siedział i uśmiechał się perfidnie.
Wiedziałem jedno. Nasz plan trzeba przyspieszyć, bez względu na konsekwencje. Musimy to zrobić jeszcze dzisiaj...
***
Księżyc był w zenicie, a cały obóz był pogrążony w śnie. No może prawie cały. Tylko ja nie spałem. Koło mnie spoczywali Głośny Brzuch i Rdzawe Futro. Spojrzałem na nich. Ich grzbiety lekko się unosiły, co oznaczało, że już spali.
Dźwignąłem się na łapy. Upewniwszy się, że nikt mnie nie widzi, ruszyłem ku wyjściu. Stawiałem powolne kroki i starałem się iść pod cieniem drzew.
Po chwili poczułem dreszcze. Spojrzałem na moje łatki. Zaczęły świecić! Czyli Klan Gwiazdy nadal ze mną był.
-Zawsze jesteśmy Sprytna Wichuro!
-I za to wam dziękuję- wyszeptałem.
Teraz mogłem swobodnie się poruszać. Byłem praktycznie nie widzialny. Zbliżyłem się do kamienia. Przez malutką szparę wsunąłem małą stokrotkę. Po chwili usłyszałem szepty:
-Sprytna Wichuro? To ty?- miauknął podejrzliwie Kamienne Futro.
-Tak-mruknąłem cicho.
Przy pomocy mocy od wymarłego klanu, zacząłem odsuwać głaz. Pozostali współwięźniowie mi pomogli i wspólnymi siłami udało nam się odsunąć go na tyle, aby spokojnie mogli wyjść.
POV: Mglista Stopa
Kiedy tylko udało się odsunąć ten okropny kamień, oślepił nas blask księżyca. Sprytna Wichura stał koło nas. Kamienne Futro miał na plecach Bursztynową Łapę. Lwia Gwiazda i Srebrny Strumień szli tuż obok. Po chwili zza krzaków wyszedł Szara Pręga. Nie mogłam zaakceptować jego nowego imienia.
-Sprytna Wichura o wszystkim mi powiedział. Musimy stąd uciekać i to już! - powiedział cicho. Koło jego łap stały... Moje kocięta.
-Mama! - zapiszczały i do mnie podbiegły. Zaczęłam lizać je po główkach. Drogi Klanie Gwiazdy jak ja za nimi tęskniłam. Wzięłam jedno z nich, a drugie wziął Szara Pręga.
Lwia Gwiazda wziął pozostałe dwa. Sprytna Wichura zadeklarował się, że będzie osłaniał tyły.
Szybko wyruszyliśmy. Pobiegliśmy na okrętkę, aby jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym Klanie Pioruna. Musieliśmy jednak odrobinę zwolnić, gdyż Srebrny Strumień była w ciąży.
Szliśmy spokojnie. Trawy szumiały, tak jak drzewa. Wszystko było takie spokojne..
Po chwili jednak wyczułam podejrzany zapach. I to nie byle jaki. To woń członków Klanu Tygrysa. Widziałam, że łaciaty wojownik Klanu Pioruna czyni to samo. Zjeżył futro. Dopiero teraz zauważyłam olbrzymi patrol poszukiwawczy. Sprytna Wichura również go zauważył.
-Uciekamy!- krzyknął i zaczęliśmy biec.
Koty z połączonego klanu nas dostrzegły i zaczęły pościg. Do rzeki dzielącej nasze klany trochę było, a wrodzy nas doganiali.
Nim się zorientowałam, tuż obok mnie biegł Wyszczerbiony Ząb. Ten to dopiero jest brutalny. Kocur szykował się do skoku. W moich oczach pojawił się strach.
Kiedy nagle... Sprytna Wichura skoczył na niego pierwszy, odpychając go ode mnie. Kot odepchnięty, wpadł prosto w dziurę, która była bardzo głęboka. Sama w sumie nie wiedziałam co o tym myśleć. Sprytna Wichura zrobił to niechcący. Nie lubiłam go za bardzo, gdyż przez pewien czas polował w NASZEJ rzece. Dodatkowo jego popularność była wkurzająca. Jednak mimo to mnie uratował.
Koty wroga były coraz bliżej. Nagle łaciaty kot krzyknął:
-Dalej biegniecie sami!
Kocur się zatrzymał i w biegu odwrócił. Skoczył na Czarnego Pazura i wbił pazury w jego bok. Zaczął walczyć z patrolem, odciągając od nas większość kotów. Tylko tyle zdołałam dostrzec przez barki, gdyż byliśmy tuż przy kamieniach.
-Idźcie pierwsi!- przejęłam inicjatywę.
Uczniowie skinęli głową i szybko skakali po kamieniach. Następnej kazałam się przeprawić Srebrnemu Strumieniowi i jej partnerowi. Później poszedł Lwia Gwiazda.
-Idź pierwszy!- krzyknęłam do Kamiennego Futra, ale on pokręcił głową.
-Ty idź. Ja w ostateczności będę walczyć- postanowił.
Nie mieliśmy czasu się kłócić. Przeszłam przez kamienie, a po mnie w ostatniej chwili mój brat. Czarna Stopa i jego świta zahamowali, tuż przed rzeką. Posłali nam groźne spojrzenie, ale nie mogli za nami biec dalej. Naruszyli by granicę z Klanem Pioruna, a sam Lwia Gwiazda tu był.
-Przynajmiej mamy z głowy Sprytną Wichurę!- usłyszeliśmy jeszcze.
Po chwili zniknęli. Spojrzeliśmy ze strachem po sobie.
-Czy on...- zaczęła Bursztynowa Łapa.
-Nie! On nie mógłby...- nie mogłam dokończyć.- Musimy tam po niego wrócić!
-To niebezpieczne- stwierdził cicho Kamienne Futro.
-On nas potrzebuje!- krzyknęłam, ale na niewiele się to zdało.
Nikt nie odpowiedział. Zaczęłam płakać. Wszyscy łkaliśmy. Nie miałam siły się ruszyć, oddychać ani nic innego. Zdałam sobie sprawę, co zrobił. Poświęcił się dla nas, abyśmy mogli uciec. Jego bliscy i my- koty, które go nienawidziły.
-Wracajmy do Klanu Pioruna- powiedział Lwia Gwiazda, starając się zapanować nad płaczem. Pozostali skinęli głowami. Szara Pręga wziął Bursztynową Łapę na plecy i ruszyli.
Ja jednak nadal stałam nad tą rzeką. Patrzyłam po drugą stronę, myśląc, że Sprytna Wichura wybiegnie gdzieś ranny, ale cały. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Podszedł do mnie mój brat.
-To moja wina- powiedziałam przez łzy.
- Nie, wcale nie- miauknął i położył swój ogon na moim grzbiecie.
-Przecież to przeze mnie to zrobił! - wrzasnęłam. Przestałam kontrolować emocje.
-Mglista Stopo, on to zrobił dla nas , wszystkich. Nie mogłaś tego przewidzieć- pocieszał mnie.
-Kiedy Lwia Gwiazda zdecyduje się zaatakować Klan Tygrysa?- chciałam zmienić temat.
-Jutro. O tej samej porze teraz. Zemścimy się za to, co zrobili Sprytnej Wichurze .- stwierdził.
Wstał i ruszył. Spojrzał na mnie i pokiwał głową. Posłusznie wstałam. Do mojej głowy napływało setki myśli. Zrobiłam zdeterminowaną minę. Pokażemy im co to znaczy zadzierać z moimi przyjaciółmi.
,,Przepraszam, Sprytna Wichuro. To moja wina. To wszystko moja wina. Mogłam być ostrożniejsza, mogłam ci pomóc. Mogłam cokolwiek zrobić. A teraz? Odszedłeś bez pożegnania, łamiąc serca swoim bliskim. Przepraszam jeszcze raz, chociaż to co teraz myślę nie ma już znaczenia. Chcę, żebyś wiedział, że do końca swoich dni,.będę ci dziękować i wspominać. Mam nadzieję, że kiedykolwiek mi wybaczysz..."
Witajcie kochani!
Do Świąt coraz bliżej, a co się z tym wiąże, również Sylwester i koniec roku. Niestety w tym roku, nie zacznę już Mgły 2.
Do zobaczenia kochani! ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro