Rozdział 22: Mała konkurencja
Słońce wstawało, a ja z przyjemnością otworzyłem oczy. U mojego boku leżała Liliowy Kwiat. Udało mi się z nią pogodzić. Kocica zwinięta w kłębek mruczała z zadowolenia. Sam w sumie nie wiem, ale w mojej głowie pojawiła się wizja pogodzenia się z Muszlową Łapą.
,,Nadszedł w końcu na to czas. Jego szkolenie stoi w miejscu. "
Do mojej głowy napłynęło wspomnienie młodej Bursztynowej Łapy, czyli uczennicy która została porwana. Myślami wróciłem do teorii Ognistego Serca. Była ona poniekąd prawdopodobna, ale nie pasowało wtedy jedno wydarzenie. Mroczne duchy chciałyby mnie zabić, a nie uprowadzić.
Spojrzałem ostatni raz w kierunku zmęczonej rudej. Po chwili delikatnie, niemal bezszelestnie powstałem i udałem się do wyjścia. Kiedy słońce dotarło do moich oczu, przymrużyłem je. Ziewnąłem i rozciągnąłem mięśnie. Popatrzyłem w kierunku Białej Burzy, kocura, który tak właściwie powinien przejść do starszyzny.
Z tego co do mnie docierało, to fakt, iż stwierdził, że tak długo jak Lwia Gwiazda się nie znajdzie, tak długo będzie pełnić funkcję wojownika. Ciekawiło mnie jedynie, czy naprawdę się tego posłucha. Miał swoje księżyce i nie był już sprawny tak jak wcześniej.
Usiadłem w słońcu i cierpliwie czekałem. Nawet nie dostrzegłem, kiedy podszedł do mnie Ogniste Serce.
-Sprytna Wichuro!- zjeżyłem futro ze strachu. Po chwili jednak je opuściłem, udając, że wszystko jest w porządku.
-O co chodzi, Ogniste Serce?- miauknąłem.
-Musimy poważnie porozmawiać- mruknął obojętnie.
-To mów. - przewróciłem oczami.
Kocur usiadł obok mnie i uważnie patrzył w ten sam punkt, co ja. Po jego minie, domyśliłem się, że nie zgadnął na co lub kogo czekam.
-Sprytna Wichuro, musisz pogodzić się z Muszlową Łapą i Paprociowym Futrem- powiedział poważnie, a ja zdębiałem.
Co on myślał, że tak po prostu ja pójdę i zacznę błagać o przebaczenie? Ja nie mam za co ich obu przepraszać, no chyba, że za to, że są idiotami.
-Tak, tak. I jeszcze czego? Że będziemy się miziać, co?- fuknąłem i nadal oczekiwałem.
-Sprytna Wichuro, doskonale wiesz, że te kłótnie do niczego dobrego nie doprowadzą.
-No tak - przyznałem mu rację.
-Nie ma teraz czasu na takie rzeczy. Nadal nie wiemy co się ostatnio dzieje u innych klanów. Zagrożenie nadal wisi w powietrzu.
Z wielkim trudem pokiwałem twierdząco głową.
-Właśnie czekam na Muszlową... - nie dokończyłem, gdyż wtedy właśnie z legowiska uczniów wyszedł kremowy kocur.
Przymrużyłem oczy.
-Muszlowa Łapo, chodź tutaj- przywołał go zastępca.
Obserwowałem uważnie każdy jego ruch, kiedy się do nas zbliżał. Młody kot lekko się spiął.
-O co chodzi?- zapytał spokojnie, nawet nie patrząc w moim kierunku.
-Nadszedł czas, abyś powrócił do szkolenia. Nie możemy zwlekać, zwłaszcza gdy teraz jest dziwna cisza. Twoim wyszkoleniem podobnie jak wcześniej zajmie się Sprytna Wichura.
Kremowy kot skinął głową i spojrzał swoimi oczami na mnie. Ja uśmiechnąłem się lekko i pogodnie, pokazując mu w ten sposób, że nie mam złych zamiarów. Od dawna chciałem do szkolenia powrócić. Spojrzałem w niebo. Tam gdzieś w Klanie Gwiazdy chodzi teraz szczęśliwy Szybki Wiatr.
Ogniste Serce zostawił nas samych, aby ustalić i wysłać patrol łowiecki. Spojrzałem w jego oczy. Lśniły one smutkiem i skruchą.
-Przepraszam, Sprytna Wichuro, ja... Ja nie wiem co mnie opętało i wogłóle- zaczął się tłumaczyć, ale przyciągnąłem go łapą i przytuliłem delikatnie.
-Już w porządku. Nie mam ci tego za złe. To też częściowo moja wina. Nie powinienem tak dużo od ciebie wymagać.
Odsunęliśmy się od siebie.
-Teraz chodź, idziemy na szkolenie- wstałem i skierowałem się do wyjścia. Już mieliśmy wyjść, kiedy tuż obok mnie wyleciał Zakurzony Promień.
-Zakurzony Promieniu, wszystko w porządku?- zapytałem zdezorientowany.
-Tak- wydyszał- mógłbyś zabrać na trening także Jesionową Łapę? Mam kilka ważnych spraw do załatwienia. Błagam cię!- krzyknął
-dobrze, tylko tak nie krzycz, bo zwierzynę z okolicy przepłoszysz.
Uczniowie zaczęli śmiać się pod nosem, jednak starali się to robić tak, aby nikt specjalnie nie zauważył.
-Tak, bardzo śmieszne, Sprytna Wichuro - kocur przewrócił oczami, a ja tylko prychnąłem.
Brązowy kot zniknął z mojego pola widzenia w lesie. Nie interesowałem się jakoś jego sprawami, ale to było dziwnie podejrzane.
Wzruszyłem ramionami. Już miałem iść, kiedy tuż przede mną, niczym z ziemi, wyrosła Oszronione Futro.
-Sprytna Wichuro, wiem, że już bierzesz tę dwójkę- wskazała ogonem na uczniów- ale mogłabym dorzucić ci jeszcze Paprotkową Łapę? Wierzbowa Skóra i Rozżarzone Serce chcą, abym została z nimi w żłobku. - miauknęła i uśmiechnęła się lekko.
Skinąłem głową. Biała kotka tak szybko jak się pojawiła, równie nagle zniknęła. Rozejrzałem się zdezorientowany.
Niedaleko stojący Obłoczny Ogon, Jasny Piorun i Mysie Futro patrzyli na nas z lekkim rozbawieniem, ale i zaciekawieniem. Posłałem im spojrzenie typu: ,,O co chodzi do Jasnego Klanu Gwiazdy?".
Oni się tylko głupio uśmiechnęli i zniknęli z mojego pola widzenia. Coś było nie tak. Dopiero teraz sobie uzmysłowiłem, kto to ,,załatwianie spraw" wymyślił.
,,Ogniste Serce, jak tylko wrócę, to czeka nas poważna rozmowa"- postanowiłem i ruszyłem w drogę.
Uczniowie rozmawiali w czasie drogi, a ja co jakiś czas ich popędzałem. Uśmiechnąłem się pod nosem. Doszliśmy do Piaszczystej Rozpadliny, czyli miejscu w którym mieliśmy trenować walkę.
-Dobrze- miauknąłem i usiadłem- dzisiaj powtórzymy walkę. Z tego co wiem, to każdy z was już ją ćwiczył - mierzyłem ich trójkę wzrokiem, a oni wypinali dumie pierś- dlatego zrobimy coś na wzór testu.
Wstałem i zacząłem chodzić dookoła nich, aby pobudzić ich zmysły:
-,Jako, że powierzono was dzisiaj mojej opiece, zrobimy małą konkurencję. Ustalimy pary. Każdy z was zawalczy trzy razy. Ten, kto pokona wszystkich swoich przeciwników- wygrywa.
Uczniowie wydawali się rozemocjonowani takim obrotem spraw. Jedynie Muszlowa Łapa wyglądał na przestraszonego.
-W takim razie, w pierwszej bitwie zawalczy Paprotkowa Łapa kontra Jesionowa Łapa.
Rodzeństwo ustawiło się na przeciw siebie.
-Pamiętajcie o schowaniu pazurów. To nie jest prawdziwa bitwa. Przeciwnika musicie wyrzucić poza piasek. Gotowi?- zapytałem i spojrzałem na nich. Równocześnie skinęli głowami- więc... Start!
Zaczęło się. Jesionowa Łapa zaczął okrążać swoją siostrę, ale ta cały czas miała na niego oko. W końcu zirytował się i skoczył na swoją siostrę. Ona jednak uskoczyła w prawo. Jej brat jednak był mądrzejszy. Wylądował prosto na łapach i niemal od razu kontynuował bitwę. Uczennica Oszronionego Futra nie była na to gotowa. Kocurek przygniótł ją. Kotka jednak odepchnęła go od siebie.
-Poddaj się, Paprotkowa Łapo! Nie masz ze mną żadnych szans!- krzyknął głośno uczeń Zakurzonego Promienia.
-Żebyś się nie zdziwił, Jesionowa Łapo! Pokonam cię z łatwością!- odkrzyknęła jego siostra.
Obserwowałem ich tak uważnie, że nie zauważyłem siedzącego obok mnie Kruczej Blizny, Zakurzonego Promienia, Piaskowej Burzy i Ognistego Serca.
-Widzę, że robisz im konkurencję z naszego treningu- podniósł brew czarny kot.
-Dokładnie. Zobaczymy kto wygra- miauknęłem i na nowo wróciłem do poprzedniego zadania.
Ze strachem spojrzałem na kotkę. Leżała na ziemi z zamkniętymi oczami. Jak widać się nie tylko ja się przestraszyłem.
-Paprotkowa Łapo...- kocur zaczął się jąkać- wszystko w porządku? Wstać, proszę cię!
Czułem jakby czas się zatrzymał. Przez najbliższe kilka bić serca nikt się nie odezwał. Jedynie Jesionowa Łapa podszedł do siostry i nachylił się nad nią.
Nagle kocica poderwała się i z całej siły odrzuciła zdezorientowanego kocura. Kot wypadł poza ustalony teren i wylądował na boku. Przymknąłem oczy. To musiało boleć. Uczeń nie miał siły wstać. Dopiero po kilku nieskończenie długich minutach, powstał.
-Sprytne zagranie- zwróciłem się do Paprotkowej Łapy i ogłosiłem- zwycięzcą jest Paprotkowa Łapa!
Spojrzałem kontem oka na rudą kocicę. W jej oczach iskrzył się żal. Wiedziałem, dlaczego. W końcu ona też miała swoją uczennicę- Bursztynową Łapę- czyli kot, który został porwany. Chciałem ją jakoś wesprzeć. Ogniste Serce chyba domyślił się co chcę mu przekazać, gdyż podszedł do Piaskowej Burzy i zaczął ją pocieszać.
-Dobrze, nadszedł czas na drugą walkę. Paprotkowa Łapa zmierzy się z Muszlową Łapą.
Uczniowie ustawili się na starcie. Do mojego nosa doszedł zapach strachu kremowego kocura.
-Pamiętajcie, że to tylko ćwiczenia. Nikomu nic się nie stanie. - powiedziałem to specjalnie, aby nieco spięty uczeń się rozluźnił.
-Gotowi? Start!- krzyknąłem i odsunąłem się, dopuszczając ich do siebie. Obserwowałem uważnie każdy ich krok...
POV: Muszlowa Łapa
Stałem na przeciwko mojej przyjaciółki i.. nie byłem w stanie się poruszyć. Ona również cierpliwie czekała na atak. Nie o to chodzi, że się bałem, czy coś, ale nie chciałem zawieść Sprytnej Wichury. Już raz go zawiodłem i nie miałem ochoty tego powtarzać. Oczywiście umiałem walczyć, ale nie byłem pewny czy wygram z Paprotkową Łapą. Dlatego stałem niczym osłupiała wiewiórka.
W końcu siostra Jesionowej Łapy nie wytrzymała i skoczyła w moim kierunku. Łapą uderzyła mnie w pysk, przez co nie widziałem co się dzieje. Kręciło mi się w głowie. Po chwili poczułem, że upadam, a ktoś chwyta mnie za skórę karku i przerzuca przez siebie. Wylądowałem na twardym piasku. Bolał mnie brzuch, ale musiałem wstać i walczyć dalej. Tak postępuje prawdziwy wojownik.
Powoli dźwignąłem się na łapy, prostując się. Wyplułem piasek. Nie mogłem go zawieść. Chodź ten jednen raz.
Ruszyłem prędko w jej kierunku. Kotka była zmotywowana do działania, ale ja dalej na nią biegłem. Kocica cofnęła się o krok, a nadal kontynuowałem swoją czynność. W ostatniej chwili wybiłem się tuż nad nią i pazurami chwyciłem gałęzi. Wspiąłem się na nią. Pamiętałem jeszcze trening wspinaczki ze Sprytną Wichurą.
Paprotkowa Łapa usiłowała mnie zlokalizować, ale mnie nie widziała. Kiedy stała tyłem, wykorzystałem moment i wybiłem się z drzewa prosto w nią.
Uderzyłem ją w plecy. Upadła na ziemię i przywaliła pyskiem w piasek. Zrobiłem kółko i odepchnąłem ją z wyznaczonego miejsca.
Wygrałem.... Ale czy to było sprawiedliwe?
Podeszłam do podnoszącej się z ziemi.
-Wszystko w porządku? - zapytałem troskliwie. Nie chciałem, aby stała jej się krzywda
-Khy, khy, tak- wymamrotała i po chwili się uśmiechnęła- dobrze walczyłeś, Muszlowa Łapo.
Zaczęła szeptać mi do ucha:
-Wiesz, nie chcę narzekać na moją mentorkę, ale zazdroszczę ci, że twoim szkoleniem zajmuje się Sprytna Wichura.
Uśmiechnąłem się promiennie...
POV: Sprytna Wichura
Widziałem jak kocur świetnie walczył. Cieszyłem się, że w końcu się pogodziliśmy.
- Tę rundę wygrywa Muszlowa Łapa. - ogłosiłem.
Byłem z niego naprawdę dumny. Rzadko komu udaje się wykonać takie triki...
Sam nie wiem czemu to powiedziałem. Popatrzyłem na niego jeszcze raz. W jego oczach błysnęły gwiazdy. Cofnałem się o krok.
,,To niemożliwe."- pomyślałem.- ,,Czyżby Muszlowa Łapa także był kotem pochodzącym z Klanu Gwiazdy?"
Nie miałem jednak czasu się nad tym zastanawiać. Trzeba było zakończyć tę ćwiczenia.
-Ostatnia runda. Finałową walkę stoczą Jesionowa Łapa kontra Muszlowa Łapa.
Ich walka nie była jakaś specjalna. Muszlowa Łapa szybko przegonił swojego przyjaciela z pola bitwy.
-Zwycięzcą zostaje... Muszlowa Łapa!
Koty zaczęły mu gratulować. Stanąłem z boku i ich obserwowałem. Kremowy kot spojrzał na mnie, a ja się tylko uśmiechnąłem.
-Dobrze, a teraz idziemy wszyscy na polowanie.- poinstruował nas Ogniste Serce .
Ruszyliśmy przed siebie, pozwalając aby wiatr powiewał naszymi futrami i ogonami, a sami rozmawialiśmy ze sobą. Jak za dawnych czasów...
Witajcie kochani! Macie perspektywę innej postaci niż Sprytna Wichura. A jak myślicie, faktycznie Muszlowa Łapa jest kotem Klanu Gwiazdy?
To jest najdłuższy rozdział z całej tej książki. Podobne będą pojawiać się w ,,Poszukiwanym" ( kto wie, ten wie o co chodzi)😏
Pojawi się jeszcze rozdział z długo nie ruszanej książki.
Do zobaczenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro