Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2: Pożar! Ratować się kto może!

-Musimy ewakuować obóz!- wrzasnąłem.

Każdy z nas pobiegł w inną stronę, ratować pozostałych. Sam pobiegłem do uczniów, aby ich wybudzić.

-Wstawać! Wszędzie się pali! Uciekajcie do Słonecznych Skał! - krzyknąłem.

-Dobrze, Sprytna Wichuro- miauknęli i szybko zniknęli.

Wszyscy wybiegali z obozu, jak to tylko możliwe. Wyszedłem jako ostatni wraz z Ognistym Sercem.

-Czy wszyscy są?

-Brakuje Szybkiego Wiatru, Długiego Ogona i Ciemnej Pręgi!

-Śnieżku? Gdzie jesteś?- panikowała Nakrapiany Ogon.- nie ma mojego kocięcia!

-Musimy po nich wrócić! - ponad zaniepokojene głosy, wybił się Zakurzonego Promienia.

-Pobiegnę ja i Sprytna Wichura- miauknął zastępca.

Przywódca lekko przytaknął i prowadził swój klan, szybko w kierunku Słonecznych Skał.

My za to wróciliśmy do zrujnowanego obozu. Kiedy dotarliśmy na środek polany, zauważyliśmy coś strasznego. Ciemna Pręga walczył z Długim Ogonem.

Oba kocury wogłóle nie przejmowały się płomieniami.

-Zdrajca!- wrzeszczał pasiasty wojownik.

Rozejrzałem się za Szybkim Wiatrem. Kocur trzymał w pysku Śnieżka. Pomimo wypalonej trawy, pchali się pod górę. Wtedy nagle piorun uderzył w drzewo. Mój dawny mentor i piszczący kociak nie zauważyli spadającej na nich przeszkody. Kiedy już miałem rzucić się im na ratunek, zobaczyłem Złoty Kwiat.

Kotka miała tylną łapę przygniecioną przez potężną gałąź. Była już cała w ogniu, a ziemia dookoła niej sucha i idealna do podpałki. Usiłowała się uwolnić. I teraz miałem dylemat. Komu mam pomóc?

Skoczyłem w kierunku karmicielki i potężnym ciosem, zwaliłem z jej kończyn belkę.

Popatrzyła na mnie z wdzięcznością. Kulejąc, skierowała się w stronę wyjścia.

Odwróciłem się i dostrzegłem....

Szybki Wiatr leżał przygnieciony przez wielkie drzewo. Dla Śnieżka niestety było już za późno....

-Szybki Wietrze! - krzyknąłem.

Kocur spojrzał na mnie niewyraźnie i miauknął ledwo słyszalnie, ale pogodnie- bez jakiegokolwiek strachu:

-Byłem, jestem i będę dumy z ciebie.... S.. Sprytna.... Wi... Wichu... Wichuro.

-Nie! NIE!- wrzeszczałem.

Bezskutecznie.

Skierowałem swój wzrok w kierunku walczących. Ciemny wojownik był nie wątpliwie martwy. Długi Ogon kuśtykał.

Ogniste Serce wybiegł jeszcze z ledwo oddychającą Mysie Futro, która nie wiadomo skąd się wzięła.

Kiedy mieliśmy uciekać, tuż przed nami spadł ogromny konar.

-To już po nas.- stwierdził Ogniste Serce.

-NIE! Musi być jakieś wyjście...- zacząłem na szybko rozglądać się dookoła.

Moja głowa coraz bardziej mnie bolała, a unoszący się dym w niczym nie pomagał.

Spojrzałem na Wysoką Skałę. Niedaleko niej była jeszcze gałąź, na szczęście nie zaogniona. Było to wielkie ryzyko, ale nie było wyboru.

Bez ryzyka nie ma nagrody.

-Tam! -wskazałem ogonem.

-Jesteś pewny, że to dobry pomysł?

-Nie mamy wyboru!

Pierwsza pobiegła Mysie Futro. Wskoczyła na drzewo i przeskoczyła płonącą ścianę. Następny poszedł Ogniste Serce. Długi Ogon niestety nie doskoczył .

Wymamrotał:.

-Zostaw mnie tutaj. Nie ma już dla mnie ratunku....

-Nie ma opcji!- krzyknąłem- zrobimy to razem.

Zdeterminowany, złapałem go za skórę karku. Wdrapaliśmy się jakimś cudem na Wysoki Głaz. Dalej go trzymając, modliłem się do Klanu Gwiazdy. Zamachnąłem się i rzuciłem wojownikiem. Przeleciał idealnie nad zaognionymi ścianami.

Już miałem zrobić to samo, kiedy nagle usłyszałem warkot. Odwracałem głową, aby zlokalizować skąd dobiegają te dźwięki.

Wtedy poczułem, że ktoś przygwoździł mnie do wypalonej ziemi. A był to nie kto inny jak Tygrysia Gwiazda.

-Co ty tutaj robisz?!- wrzasnąłem.

-To proste. To ja, doprowadziłem do zapalenia się obozu. A teraz przyszedłem się ciebie pozbyć.

-Chyba w snach. -syknąłem i zrzuciłem go z siebie.

Zaatakował mnie z wysuniętymi pazurami. Ominąłem jego zabójczy uścisk i kopnąłem prosto w odsłonięty brzuch. Zdrajca uderzył w Wysoki Głaz.

Wiedziałem i czułem, że traci życie. Zacząłem tracić kontakt, ze rzeczywistością. Złapałem go za skórę karku i tak jak wcześniej rzuciłem. Nagle tylne kończyny zaczęły mi się zsuwać. Wbiłem w podpórkę pazury i się wybiłem.

Moje powieki same się zamknęły. Ciało stało się sztywne. Straciłem przytomność....

***

-Sprytna Wichuro!

-Klanie Gwiazdy, to ty?

-Tak.

Tuż przede mną pojawił się Gwiezdny Zmierzch. Jakby ktoś nie pamiętał, był on ostatnim przywódcą żyjącego jeszcze na ziemi Klanu Gwiazdy.

-Gwiazdy Zmierzchu!- miauknąłem i zbliżyłem się do kocura, aby się z nim powitać.

-Witaj, Sprytna Wichuro.

-Czy ja umarłem?- zapytałem niezwykle zdziwiony.

-Nie. - odparł, ale po chwili dodał- Jesteś nieprzytomny. Jednak nie z tego powodu cię odwiedziłem.

Spojrzałem mu w oczy i zacząłem słuchać:

-My, koty Klanu Gwiazdy, nie możemy zawsze i wszędzie pojawiać się wojownikom w snach, gdyż granica między światem, a Bezgwiezdną Ziemią jest coraz słabsza. Wszyscy robią co w swojej mocy, aby ją na nowo odbudować, abyście byli bezpieczni. Ale to jedno. Mam ci do przekazania przepowiednie.

-Słucham.

Jego oczy zalśniły, futro delikatnie powiewało. Ogon ze spokojem poruszał się raz w lewo, a raz w prawo.

-Ogień osłabnie przez wodę, ale wzmocni go wichura.

-Co to znaczy? - zapytałem, ale nikt mi już nie odpowiedział.

Wszystko dookoła mnie stało się niewyraźne, jakby nabierało prędkości. Krajobraz stał się tylko szarą plamą....

*

**

-Nic mu nie będzie?- usłyszałem jakiś głos.

-Ciężko stwierdzić. Nawdychał się dużo dymu. Poza tym ma kilka ran od pożaru. Co najdziwniejsze także od bitwy.

-Walka? Na pewno bili się w czasie pożaru Długi Ogon i Ciemna Pręga, ale nie Sprytna Wichura.

-Tak, czy inaczej. Dojdzie do siebie.

Teraz poznałem głosy. Pierwszy to Ogniste Serce, a druga to niewątpliwie Nakrapiany Liść.

Dopiero teraz zaczęły do mnie docierać, co się wydarzyło.

-Niestety tego samego nie można powiedzieć o Mysim Futrze i Długim Ogonie.- miauknęła medyczka- Długi Ogon niestety zginął, a wojownicza nadal jest pod moim czujnym okiem, ale nie wiem sama, czy przeżyje.

Otwarłem powieki.

-Sprytna Wichuro- teraz wyłonił się Lwia Gwiazda- wyjaśnisz mi, co się działo w obozie?

-Oczywiście. Kiedy już miałem uciec, usłyszałem warkot. Zaatakował mnie i powalił Tygrysia Gwiazda. Przyznał, że to on- we własnej osobie - doprowadził do podpalenia obozu. Usiłował mnie zabić, ale kopnąłem go w brzuch i przywalił w Wysoki Głaz. Stracił najprawdopodobniej życie. Najpierw przerzuciłem go, a później sam przeskoczyłem. Tyle pamiętam.

-Hmmm- zamyślił się kocur- zachowałeś się nieodpowiedzialnie, ale cieszę się, że mam takich wojowników, którzy są gotowi zginąć nawet za kota z innego klanu.

Skinąłem głową.

Przywódca wyszedł.

-Co się ze mną stało później?- zapytałem.

-Ja i Zakurzony Promień cię znaleźliśmy. Leżałeś niedaleko płonącego obozu. Złapaliśmy cię i ciągnęliśmy aż do Nakrapianego Liścia.

-Czyli rozumiem, że nadal jesteśmy przy Słonecznych Skałach?

-Tak.- miauknął Ogniste Serce- jednak wybieram się, aby zobaczyć zniszczenia.

-Sprytna Wichuro!- przez wejście wleciała z prędkością światła Piaskowa Burza.- nic ci nie jest?

Przewróciłem oczami.

-Bywało lepiej- oznajmiłem.

Ta polizała mnie czule i z uczuciem po głowie.

-Przyniosę coś do jedzenia.- miauknęła i tak samo szybko wybiegła.

-A co ze Srebrnym Strumieniem i jej dziećmi?- zapytałem.

-Lwia Gwiazda planuje ich odbić. Jutro o zmierzchu - mruknął Ogniste Serce.

-Bedzie chyba jeszcze ciekawiej niż na ostatnim zgromadzeniu...- pomyślałem i ułożyłem się z powrotem.

Przepowiednia. Dalej nie mogłem jej zrozumieć. Ogień osłabnie przez wodę, ale wzmocni go wichura?

Owszem, mieliśmy pożar. I tak- osłabł przez wodę, ale nie było nawet wiaterku, a co dopiero wichury. Mając mętlik w głowie, nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem.


Witajcie! Kochani, mam do was pytanie. Czy spotkaliście się kiedyś z takim przypadkiem że np. wasza sąsiadka ma dzieci. I jej dzieci kochają koty. Mają już jednego dorosłego i ogólnie o niego dbają. Ale później tak ni stąd ni zowąd pojawiają się kocięta ( 2-3 księżyce) i nagle dzieci odtrącają dorosłego i bawią się i troszczą o te małe. Otóż właśnie u mnie ma miejsce taka sytuacja. Kot sąsiadów można powiedzieć stał się mój, bo u mnie przebywa, dostaje jedzenie itp.

Żal mi tego kocura.

A jak wam mijają wakacje?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro