Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11: Kłopoty.... ZNOWU?!

Parę godzin później...

Leżałem z Piaskowa Burzą. Był już wieczór. Gwiazdy świeciły niesamowitym blaskiem.
Wylizywałem jej rude futerko, słysząc przy tym głośne mruczenie. Po chwili zorientowałem się, że zasnęła. Delikatnie zdjąłem jej głowę ze swojego boku. Wstałem i przeciągłem się. Skierowałem swoje spojrzenie na wejście do obozu.

Do tej pory nie wrócił z patrolu Lwia Gwiazda.  Zacząłem się martwić. To niepodobne do naszego przywódcy, aby tak znikał.

Popatrzyłem teraz na Ogniste Serce, który też chodził po obozie niespokojnie. Nakrapiany Liść patrzyła na swoje dzieci, które bawiły się w żłobku. Widziałem smutek w jej oczach. Nigdy nie chciałbym być na jej miejscu. Pomyślałem o Szarej Prędze. Co on teraz robi w Klanie Rzeki? Czy jest tam szczęśliwy?

Potrząsnąłem głową. Mały Kwiat prowadziła kulejącą Bursztynową Łapę do swojego legowiska.

,,Pewnie wbiła sobie cierń w łapę"- pomyślałem.

W końcu zastępca chyba nie wytrzymał. Wskoczył na Wysoki Głaz i ogłosił:

-Klanie Pioruna! Lwią Gwiazda wyszedł na patrol i jeszcze nie wrócił. Dla bezpieczeństwa wyślę dodatkowy patrol, który go poszuka. Pójdzie Sprytna Wichura, Zakurzony Promień i ja.

Zeskoczył. Podniosłem brew, patrząc jak do nas podbiega.

Piaskowa Burza patrzyła na mnie z tęsknotą, ale nic nie miauknęła. Wybiegłem za przyjaciółmi...

Szliśmy już chwilę, ale nic nie znaleźliśmy. Dopiero zbliżyliśmy się do Słonecznych Skał. Wciągłem powietrze. Dotarła do mnie woń naszego przywódcy.

-Tędy szedł - powiedziałem w końcu na głos.

Ruszyliśmy jedynym tropem. Doszliśmy do rzeki.

-Tutaj szlak się kończy...- miauknąłem.

-Patrzcie!- krzyknął  Zakurzony Promień.

Na wysuszonej ziemi były ślady pazurów i kępki wyrwanego, złotego futra. W powietrzu unosił się dziwny zapach.

-Coś musiało go tutaj zaatakować. Lwia Gwiazda pewnie się bronił.

-Ale gdzie on jest? I do kogo należy ta woń?

-Jakaś obca grupa kotów musiała dopuścić się ataku. Możliwe, że go porwali.

Nasza trójka popatrzyła równocześnie na siebie wielkimi oczami.

-Co powiemy Klanowi Pioruna?- zapytał nadal zlękniony brązowy kocur.

-Prawdę- miauknąłem poważnie.

Odwróciliśmy się i zaczęliśmy iść w przeciwnym kierunku. Sam nie wiem czemu, ale czułem się obserwowany. Rozejrzałem się po okolicy, ale nikogo nie zauważyłem. Usłyszałem tylko szelest w krzakach, ale pomyślałem, że to tylko jakaś zwierzyna.

To był mój największy błąd, jaki mogłem popełnić.

Dobiegłem do przyjaciół i szliśmy dalej. Szybko minęliśmy Piaszczystą Rozpadlinę i byliśmy już praktycznie na miejscu.  Tam wszyscy czekali na nas z niecierpliwością.

Widząc zastępce, podnieśli radośnie ogony, ale kiedy spostrzegli nasze smutne i zmartwione miny, ogony na nowo im opadły.

Ogniste Serce wskoczył na Wysoki Głaz i zwołał zebranie. Według mnie wogłóle nie było potrzebne, gdyż każdy członek siedział  na polanie. Wypowiedź ognistego kocura, zamknęła im pyszczki, które równie dobrze mogłyby być z kamienia.

-Ja, Zakurzony Promień i Sprytna Wichura byliśmy na poszukiwaniu Lwiej Gwiazdy, ale niestety go nie spotkaliśmy. Jednak mamy podejrzenie, że nasz przywódca został porwany, gdyż koło Słonecznych Skał znaleźliśmy ślady pazurów i złote futro.

Po polance przebiegły odgłosy świadczące o strachu i zaskoczeniu. Tylko niektórzy, tacy jak : Obłoczny Ogon siedział z pogardą i ogonem owiniętym wokół łap. Nagle wstał i powiedział głośno:

-Ogniste Serce, to na pewno zrobił Klan Rzeki! Powinniśmy ich zaatakować! Na pewno Lwią Gwiazda od razu by się tam znalazł!- inne koty zaczęły wyrażać podobną opinię na ten temat.

-Nie mamy pewności, Obłoczny Ogonie- fuknął surowo na białego wojownika- zapach który się tam unosił nie należał do żadnego z klanów. Z atakiem powinniśmy się  wstrzymać. Jutro jest zgromadzenie i może uda nam się coś dowiedzieć.

Dawny uczeń Mysiego Futra tylko prychał pod nosem, ale Jasny Piorun cichutko coś mu szeptała.

-Ale kto będzie teraz nami przewodził?- zadała pytanie Mysie Futro.

-Ogniste Serce powinien. W końcu jest naszym zastępcą. - miauknął znowu biały.

Stający na Wysokim Głazie, tylko piorunował wzrokiem siostrzeńca.

-Domowy pieszczoszek?!- wrzasnął na głos Zakurzony Promień.

Gdybym tylko stał koło niego, dałbym mu takiego kuksańca w bok, że od razu by  zamknął pyszczek. Niestety nie mogłem tego dokonać, gdyż miejsce obok mnie grzała Piaskowa Burza.

-Ogniste Serce jest przecież oficjalnym zastępcą Klanu Pioruna. W czasie nieobecności przywódcy, to ON nami przewodzi- miauknął spokojnie Biała Burza.

Zastępca posłał mu wdzięczne spojrzenie.

- Dobrze, a poza tym jutro jak wiemy, odbędzie się zgromadzenie. Koty, które pójdą, niech trzymają w dyskrecji zaginięcie Lwiej Gwiazdy.

Wszyscy skinęli równocześnie głowami.

- Jeszcze jedno. Rozżarzone Serce i Wierzbowa Skóra powiedziały, jak nazwały przygarnięte kocięta...- nie dokończył, kiedy nagle z tłumu usłyszeliśmy przerażający okrzyk.

Wszyscy odsunęli się, przez co po chwili każdy wiedział, kto to był. Myślałem, że serce mi stanie. To była... Nakrapiany Liść!

Całe jej futro było zjeżone, uszy położyła po sobie. Jej pazury i kły lśniły w słońcu. Oczy wręcz wybuchały furią.

-Ja jestem matką tych kociąt! To są moje dzieci!- krzyczała, a ja zdębiałem.

Członkowie tak jak ja byli zdezorientowani. Tylko Mały Kwiat kiwała niedowierzająco głową.

-Nakrapiany Liściu, powiedz, że to kłamstwo!- powiedziała błagającym głosem.

-Nie.  Rudaska, Iskierka, Zorza, Brzózek, Lampartek i Dąbek są moimi kociakami.

-A....- zapytała dalej osłupiała Oszronione Futro - kto jest ich ojcem?

Wstrzymałem oddech.

-Ogniste Serce- powiedziała cicho.

-Kto?- miauknęła zachrypniętym głosem Jedno Oko.

-OGNISTE SERCE!- krzyknęła teraz na cały obóz.

Wszyscy skierowali swoje spojrzenia raz to na medyczkę, a raz na zastępce. Ognisty kocur też wydawał się wogłóle jakby zapomniał, że żyje.

Zapadła taka cisza, że nawet było słychać śpiew kosa, który najprawdopodobniej był gdzieś na obrzeżach obozu.

Nikt nic nie mówił. Tą nienaturalną i denerwującą ciszę przerwał...
Pojedynczy Wąs!

Kocur strasznie się trząsł. Z jego boku kapała krew i nie miał kawałka futra. Jego łapy były ubrudzone błotem, a oczy przepełnione zgrozą i strachem.

-Pomocy, Klanie Pioruna! Zaatakował nas Klan Cienia!- kiedy to powiedział, upadł u wejścia do obozu.

-Musimy ruszyć na pomoc! Na ratunek pójdziemy; ja, Biała Burza, Mysie Futro, Obłoczny Ogon, Jasny Piorun, Ciernisty Kieł, Krucza Blizna, Piaskowa Burza i Złoty Kwiat i Sprytna Wichura.- odzyskał rezon na chwilę, Ogniste Serce.

Pomimo później pory i zamieszania wywołanego nowiną Nakrapianej Liść, która już od jakiegoś czasu opuściła nasze towarzystwo i udała się do swojego legowiska, wszyscy wybrani już byli gotowi.

Mały Kwiat zajęła się rannym, który miał na tyle sił, aby tutaj dotrzeć.

Biegiem ruszyliśmy już na miejsce. Po ruchach Ognistego Serca widziałem, że stresuje się tym spotkaniem. I wcale mu się nie dziwiłem. W końcu bez Lwiej Gwiazdy na czele, a dodatkowo możliwym udziale Tygrysiej Gwiazdy w bitwie przyprawiał o gęstą skórkę.

W końcu dotarliśmy na wrzosowiska. Ogniste Serce szybko nas poprowadził.

Z daleka usłyszeliśmy już odgłosy walki i płaczących kociąt. Wpadliśmy jak burza w sam środek walki. W momencie, w którym Tygrysia Gwiazda przyszpilał do ziemi zmęczonego Wysoką Gwiazdę.

Wielki, pręgowaty kocur był zdziwiony pojawieniem się nowych przeciwników, a Klan Wiatru widać był bardzo szczęśliwy. Wskoczyłem w sam wir bitwy. Walczyłem z Czarną Stopą, który nie przebierał w środkach. Łapą posłał w moim kierunku kurz, który przez chwilę zasłaniał mi widoczność. Zastępca wroga wykorzystał to perfidnie. Przygniótł mnie do ziemi. Tylnymi kończynami zwaliłem go z siebie. Ten, od razu się poderwał. Ja to samo.

Skoczył w moim kierunku, a ja uskoczyłem w prawo. Przejechałem mu pazurami po policzku. Zastępca wroga prychnął i otrzepał się. On rozorał mi czoło. Piekło jak nie wiem, ale kontynuowałem walkę. Próbował mi zadać cios łapą, ale osłoniłem się swoimi. Wróg zaczął zwiększać nacisk. Wykonałem ruch do tyłu robiąc coś na wzór salta. Napastnik, wywrócił się, zdziwiony. Wbiłem swoje zęby w jego mięsień.

-Miauuuuałaaaa!- wydał odgłos bólu.

Odwrócił się i zniknął w krzewach.

Nim zdążyłem odetchnąć, już leżałem pod innym kocurem. Ten, zanużył pazury w moim podbrzuszu. Zagryzłem zęby z bólu. Złapałem się jego futra na piersi i zniżyłem go.

Kiedy ten, usiłował jakimś sposobem sprawić, abym pościł, podciąłem mu tylne kończyny. Przez mój ruch, leżał w dziwnej pozycji. Wyślizgnąłem się spod niego i przeskoczyłem. Chociaż krew z mojego brzucha nadal się sączyła, starałem się ją ignorować. Złapałem go na ogon i podrzuciłem wysoko. Wyleciał z hukiem poza obóz.

Spostrzegłem teraz, że wrogowie zaczęli uciekać . Skierowałem swoje spojrzenie na Ogniste Serce. Nad nim stały dwa koty. Jeden atakował normalnie, a drugi z zaskoczenia zadawał rany zastępcy. Rzuciłem się na nich. Skoczyłem na niego w momencie, kiedy ten już miał przygnieść ognistego. W locie trafiłem go i podrapałem po boku.  Przygwoździłem go do gleby i wysyczałem:

-Jeszcze raz spróbujesz zaatakować zastępce, dzień przed zgromadzeniem, będziesz miał do czynienia ze mną.

Ten, widocznie tak zaskoczony, uciekł.

Polana opustoszała. Poza nami i Klanem Wiatru nie pozostał nikt. Teraz ból i rana na brzuchu dały o sobie znać.

Podbiegł do mnie medyk Klanu Wiatru i szybko obwinął pajęczynami moje obrażenia.

Popatrzyłem na nasz patrol ratunkowy. Wśród nas, nie widziałem Złotego Kwiatu. Dopiero teraz w odległym kącie zobaczyłem ją... Całą we krwi.

-Przykro mi- miauknął smutno uzdrowiciel- ale nic nie da się już zrobić. Złoty Kwiat podąża swoją drogą do Klanu Gwiazdy.

Cały nasz patrol pogrążył się w rozpaczy. Biała Burza wziął jej ciało i ruszył za nami do obozu.

-Ogniste Serce!- krzyknął jeszcze za nami, Wysoka Gwiazda- powiedz Lwiej Gwieździe, że Klan Wiatru jest wdzięczy za ratunek.

Zastępca skinął głową i uśmiechnął się, po czym ruszył dalej. My za nim. Piaskowa Burza szła obok mnie, ale nic nie mówiła. Była już noc. Na szczęście księżyc świecił jasnym światłem, dzięki czemu szybko i łatwo dotarliśmy do obozu.  Ognisty kocur wskoczył na Wysoki Głaz i zwołał zebranie. Koty niechętnie zeszły się na polankę.

-Pomogliśmy Klanowi Wiatru uporać się z Klanem Cienia. Niestety w czasie tej walki zginęła dzielna wojowniczka- Złoty Kwiat. Bardzo proszę o przygotowanie ciała do czuwania.

Od razu karmicielki podeszły i zajęły się tym.

-Podziękujmy za życie Złotego Kwiatu. Była odważną wojowniczką i dobrą matką. Niech Klan Gwiazdy przyjmie ją do siebie.- ogłosiła Mały Kwiat.

Wszyscy schyliliśmy głowy. Po chwili każdy po kolej podchodził i żegnał się z kotką. Ja także podeszłem. Usadowiłem się przy jej boku i łapami dotykałem jej futra. Zanużyłem nos w jej sierść. Obok mnie usiadł smutny i zdruzgotany Muszlowa Łapa, a obok niego Bursztynowa Łapa.

Oba kocięta w końcu były przez nią wychowywane, pomimo tego, że przecież nie były jej. Pomyślałem o Rozżarzonym Sercu, Wierzbowej Skórze i... Nakrapianym Liściu!

Jak one to zrobią?

Polizałem ją po policzku i odeszłem w kierunku legowiska wojowników. To co się dzisiaj działo, to lekka przesada.  Zobaczyłem cień rzucany przez jakiegoś kota. Odwróciłem głowę, a nade stała Piaskowa Burza. Położyliśmy się razem. Ona oparła się na moim boku, a ja polizałem ją po głowie. Ta spojrzała na mnie czule. Po chwili obydwoje zasnęliśmy. Przy niej ogarniało mnie uczucie bezpieczeństwa. Wszystkie zmartwienia znikały jak za pomocą magicznej różdżki.
Wszystko było takie spokojne...

Witajcie! Dawno nie było rozdziału, ale proszę wlatuje rozdział.

1723 słowa. Chyba jak dotąd najdłuższy rozdział. Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro