Rozdział 4
- Roślinna Łapo! Roślinna Łapo !! Roślinna Łapo !!! - Mchowa Łapa wołała żeby obudzić swoją przyjaciółkę
- Mchowa Łapo, daj mi jeszcze pospać.
- Ale muszę Ci coś ważnego powiedzieć.
- O co chodzi ?
- Nie zgadniesz kto spał za twoimi plecami.
- Kto ? - zapytała nadal zaspana
- Srebrna Łapa !
- Co !? Ten Srebrna Łapa !?
- No tak, a znasz jakiegoś innego Srebrną Łape ?
- Nie... Gdzie on teraz jest ?
- Dopiero co wyszedł z Sowim Okiem na polowanie. A co ? Chcesz do niego pobiec i powiedzieć, że...
- Cicho!! Nie. Po prostu pytałam gdzie jest żeby właśnie na niego nie wpaść.
Ciemno-zielono oka pokiwała głową.
Po paru uderzeniach serca do środka wszedł Błękitny Powiew.
- Iglasta Sadzawka powiedziała żebym zabrał też ciebie, Roślinna Łapo. - powiedział optymistycznie młody wojownik - Chodźcie!
Uczennice ruszyły za kocurem. Wychodząc z obozu minęli wcześniej wspomnianą wojowniczkę, która akurat pilnowała wejścia. Młodsza uczennica wiedziała się, że kotka nie ważne co zadba o jej szkolenie. Miała naprawdę świetną mentorkę.
- Mchowa Łapa już jakiś czas temu zaczęła uczyć się manewrów bitewnych, ale na prośbę Iglastej Sadzawki będziemy tylko polować. - powiedział błękitno-oki.
Kotki skinęły głowami i wszyscy rozeszli się w swoje strony.
Po dłuższym czasie młodsza z uczennic stwierdziła, że z taką ilością zwierzyny może wracać. Polowała już długo, więc na pewno pobratymcy na nią czekają. Wzięła dwa króliki oraz dwie sójki i już miała wracać gdy wyczuła zapach Klanu Wodospadu. Nie zdziwiło by jej to gdyby była przy granicy. Jednak teraz była dwie długości lisa od niej.
Powoli podkradła się do krzaków i skoczyła w nie. Nie wiedziała co zrobić gdy zobaczyła tam... Małego, szarego kocurka o szafirowych oczach w których było widać tylko strach.
Młodziak zaczął się wycofywać aż nie nadepnął na galązkę. Odskoczył jak poparzony. Dziewięcio-księżycowa cicho się zaśmiała i powiedziała:
- Spokojnie maluchu, to tylko gałązka.
Kociak uniósł na nią wzrok i wyjąkał:
- P.. proszę n..nie b..bij m.. mnie. T..to p.. przypadek. N..nie c..chcę um..umrzeć.
- Ale czemu miałabym cię zabić? - zapytała
- B..bo przekroczyłem granicę.
- Ale to nie znaczy, że cię zabiję.
- Ale... - miał dokończyć gdy rozległo się wołanie
- Szafirku! Szafirku!!!
Zaraz po tym z krzaków wyszła Czarna Burza, medyczka Klanu Wodospadu.
- Witaj Czarna Burzo.
- Witaj Roślinna Łapo. Bardzo przepraszam za Szafirka. Miałam go pilnować ale mi się wymknął.
- Ty miałaś go pilnować? A nie jego...
- Nie kończ. Jego rodzice zginęli na jego oczach. - mruknęła jej do ucha
Zielono oka skinęła głową. Następnie pożegnała medyczkę oraz kociaka i odprowadziła ich wzrokiem.
- Co tak długo? Czemu pachniesz Klanem Wodospadu? Zaatakowali cię? Jesteś ranna? - Błękitny Powiew zalewał pytaniami najmłodszą z patrolu
- Spokojnie Błękitny Powiewie. Nie musisz zawsze martwić się na zapas. Ale faktycznie, czuć od ciebie ich zapach.
- Spotkałam Czarną Burzę i jakiegoś kociaka, który widział śmierć swoich rodziców. Na oko miał jakieś dwa tygodnie.
Na to tylko skinęli głowami i wrócili do obozu...
∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞
Wiem...
Wiem, że dawno był rozdział ale ostatnio nie miałam weny.
Teraz jadę na zieloną szkołę, więc rozdział będzie albo w weekend, albo w następnym tygodniu.
Spojler - piąty rozdział będzie w Klanie Wodospadu.
Rozdział - 500 słów.
Do następnego. Pa!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro