Rozdział 2
Zacienione Serce już od rana czekała aż jej adoptowana córka otworzy oczy. W końcu to się stało.
- Witaj Lilio. - szepnęła zadowolona
- Mamo ? - powiedziała śłodkim głosem
Karmicielka uśmiechnęła się i zaczęła opowiadać o klanie. Niedługo po tym do żłobka wbiegła czwórka kociaków. Listek i Iskierka, którzy mieli po dwa księżyce oraz Brzózka i Winogrono, którzy mieli ich po jednym. Wszyscy byli rodzonymy dziećmi szaro fioletowej kotki i jej partnera, Polnej Gwiazdy.
- Mamo, czy możemy oprowadzić Lilię ? - zapytała beżowa kociczka
- No nie wiem, dopiero co otworzyła oczy.
- Spokojnie mamo, przecież są wojownicy, więc wszystko będzie dobrze. - wtrącił się młodszy z kocurków
- No dobrze, ale uważajcie.
- Dobrze !! - krzyknęła cała czwórka wybiegając z żłobka
Przez to, że kociaki rozpierała radość nie wiedziały, że na kogoś wpadną.
- Przepraszamy Czarny Szponie. - powiedział szybko Listek - My tylko oprowadzaliśmy Lilię.
Na to zastępca tylko prychnął i poszedł dalej.
- To jest Czarny Szpon, zastępca. Na niego trzeba uważać, bo często ma zły humor. - szepnęła Brzózka
- Słyszałem to !! - warknął kocur
- Ej bracie, spokojnie. - miałknęła Sowie Oko, która akurat przechodziła
- Musisz go aż tak przypominać ?!
- O co Ci chodzi ?! Po prostu nie chcę żebyś zaatakował kociaki !!
- Dobrze wiesz o co mi chodzi !! I kogo przypominasz !!
Już miał zaatakować swoją młodszą siostrę, ale między nimi stanęła ich matka, Krucza Perła.
- Hej !! - miałknęła - Co to ma znaczyć ? Chyba wam coś mówiłam, co ?!
- Przepraszam mamo, ale ja tylko chciałam uspokoić Czarnego Szpona, bo chciał zaatakować kociaki Polnej Gwiazdy i Zacienionego Serca.
- Rozumiem... - przerwała na chwilę - Synu, zapraszam do mnie. Muszę z tobą porozmawiać.
- Co ?! Czemu ja !! - zaczął się wykłucać
- Bo cię o to proszę.
- Ale...
- Już !! - krzyknęła
- Dobra !! - zgodził się
Następnie zastępca poszedł za starszą, a wojowniczka potrząsnęła głową i powiedziała:
- Naprawdę przepraszam za mojego brata. Czasami nad sobą nie panuje.
- Nic się nie stało. - pocieszyła ją Iskierka
- No dobrze... Pewnie chcieliście pójść do starszyzny, ale na razie lepiej nie ryzykować... Może pójdziecie do Azaliowego Serca ?
- Tak chodźmy !! - wykrzyknął szaro fioletowy kocurek
Pobiegli do legowiska medyczki, ale zamiast zobaczyć czarno białą kotkę, zobaczyli jej uczenia.
- Śnieżna Łapo, gdzie jest Azaliowe Serce ? - zapytał starszy z kocurków
- Poszła po zioła, a co ?
- Chcielibyśmy spędzić z nią trochę czasu, bo podobno medycy mają ciekawe historie.
- Mają, ale teraz jesteśmy bardzo zajęci. Podczas pory Wielkiego Słońca często występują susze, szczególnie w sam jej środek. Dlatego nie zdziwcie się jeżeli zobaczycie puste legowisko. Co chwila wychodzimy po zioła. - zakończył swój monolog i wrócił do segregowania ziół
Po wyjściu na polanę, Lilia zapytała:
- Może poszukamy Azaliowego Serca ?
- Zwariowałaś ?! Po za obozem jest niebezpieczne !! Bez wiedzy Zacienionego Serca nie wyjdziemy. Chociaż i tak byśmy nie wysz... - zaczęła Iskierka, ale nie dokończyła, bo Listek położył jej ogon na pysku
- Och nie przesadzaj... To fajny pomysł. - powiedział trzymając ogon w tym samym miejscu
Jednak to nie przekonało czarnej kotki. Liliowo futra znów się odezwała:
- Może zagłosujmy. Kto głosuję na znalezienie Azaliowego Serca, ten podnosi ogon.
Tylko Iskierka nie podniosła, ale i tak została przegłosowana.
Gdy upewnili się, że nikt ich nie widzi, wymknęli się.
Po około godzinie najstarsza z kotek mruknęła:
- Świetnie teraz jeszcze się zgubiliśmy.
- Nie przesadzaj, na pewno zaraz wrócimy. - powiedział zdeterminowany, pręgowany kocurek
Tak mijały kolejne godziny. W okolicach południa Lilia upadła i powiedziała bliska płaczu:
- Strasznie bolą mnie łapy.
Na to najstarszy z rodzeństwa wziął ją na plecy. Dalej szli trochę wolniej.
Było po zachodzie słońca gdy usłyszeli coś w krzakach.
- Co to było. - spytała Brzózka
Nikt nie odpowiedział. Gdy liście znowu zaszeleściły, wszyscy, oprócz Lilii, się zjeżyli.
Na ich nie szczęście, z krzaków wyszedł niedźwiedź...
Skulili się, a ich oddechy przyspieszyły. Niedźwiedź zaczął się zbliżać, a liliowo futra nie wytrzymała i krzyknęła:
- Aaa...
∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞∞
Przepraszam, naprawdę przepraszam, że przerwałam w takim momencie, ale chciałam dać wam trochę niepewności...
A tak na serio to wiem.
Czysty Polsat :)
Jednak mam nadzieję, że po mimo tego i tak się podobało.
Następny opublikuję dzisiaj wieczorem.
Rozdział 2 - 636 słów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro