Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Niebieska Łapa czekał przed legowiskiem medyka, czyli małą norą, pod drzewem. Po chwili podeszła do niego Pomarańczowa Łapa.

-Mama cały czas tam jest?- Spytała.

-Ta, no w końcu przywódczynią jest. A mi nie wolno tu wchodzić...- zaczął narzekać Niebieska Łapa.

-Wolałbyś tego nie widzieć.- Skomentowała Pomarańczowa Łapa, i już miała wejść do środka, gdy przybiegła Wolna Dusza, i wcisnęła się do środka. Siostra Niebieskiej Łapy westchnęła i poszła za zdenerwowaną wojowniczką.

///

-Mamooo... długo jeszcze?- Dręczył matkę Jasna Łapa.

-Siedź cicho!- Skarcił brata Czarna Łapa. Łatana Skóra Milczała. Wpatrywała się w bramę przez którą przybywały i odchodziły potwory.

-Skąd mamy wiedzieć, że wróci?- Spytał Jasna Łapa. Czarna Łapa, nie znając odpowiedzi, spojrzał pytająco na Łataną Skórę.

-To nie był jeden z potworów, które przyjeżdżają i nigdy nie wracają. Tamten wraca. Co dzień lub dwa. Czasami dłużej, ale wraca.- Wytłumaczyła im matka. Czarna Łapa skinął głową i przysiadł w pozycji myśliwskiej.

Time skip

Słońce zaszło. Czarna Łapa szturchnął brata, który przysnął na chwilę.

-Co.. nie nie śpię.- Sapnął Jasna Łapa wstając i się rozglądając. Nagle zobaczyli ślepia potwora wjeżdżającego przez bramę. Jego brzuch się otworzył, i wyszedł dwunożny. Odszedł kawałek, nie zamykając potwora.

-Gorąca Łapo!- Wrzasnął Czarna Łapa. Jego brat wskoczył do potwora.

-Przecież mu zabroniłam!- Powiedziała Łatana Skóra rzucając się za nim. Jasna Łapa odwrócił się, i już miał odejść gdy Czarna Łapa ugryzł go w ogon.

-Aj! Odbiło ci?!- Wydarł się na brata Jasna Łapa.

-Naprawdę zostawisz ich samych?- Spytał Czarna Łapa, wskazując ogonem na Łataną Skórę, biegnącą do potwora. Jasna Łapa westchnął, po czym nagle ruszył do biegu.

-Ostatni w potworze to mysi móżdżek!

///

-Krwawi tak mocno, że pajęczyny nie wystarcza.- Powiedziała Pomarańczowa Łapa, opuszczając głowę. W legowisku medyczki, oprócz niej leżał, jeszcze żywy Wilcza Łapa, a przy nim stali Obłoczona Gwiazda, Wolna Dusza oraz Borsucza łapa.

-Rozumiem, dobrze się sprawujesz.- Pochwaliła ją Obłoczona Gwiazda.- Nawet Jaśminowe Pióro nie mogłaby pomóc.- Dodała. Nagle Wilcza Łapa otworzył oczy.

-Obło... czona... Gwiazdo...- Wymamrotał, ledwo słyszalnym głosem.

-Spokojnie, nie marnuj sił na mówienie!- Powiedziała Pomarańczowa Łapa.

-Ko.. cia.. ki... G...- kontynuował Wilcza Łapa, ale Obłoczona Gwiazda przybliżyła swój nos do jego pyska.

-Spokojnie, wiemy o nich.- Uspokoiła go przywódczyni. Nagle ciało Wilczej Łapy ogarnęły drgawki, i ostatnim tchem wykrzyknął:

-Chrońcie je!- A potem drgawki ustały, a Wilcza Łapa opuścił swoje ciało. Pomarańczowa Łapa i Borsucza Łapa wzięły jego ciało, i wyniosły na zewnątrz, by jego przyjaciele mogli się z nim po raz ostatni podzielić językami.

-Spełnimy twoją ostatnią wolę Wilcza Łapo. Znajdziemy kociaki i będziemy je chronić.- Miauknęła Obłoczona Gwiazda.

-Wydaje mi się, że trzeba je już tylko ochronić.- Powiedziała Wolna Dusza, myśląc o dwóch nowo przybyłych.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro