Rozdział 22
-Ej no weź, jestem zazdrosnaaa...- Jęknęła Niespełnione Marzenie idąc za Złamaną Krwią. Kocur wyszedł z obozu.
-Mówiłem, że pomagam medyczce. Przecież wiesz, że... Dobrze się czujesz?- Spytał patrząc na senną kotkę. O dziwo cały Klan Ognia miewał ostatnio epizody senności, głupawki lub dziwnego zamyślenia. On ostatnio rzadko przebywał w obozie, ale mimo to to zauważył.
-Spokojnie słodziakuu... Wróć szybko...- Mruknęła, po czym ziewając wróciła do legowiska. Złamana Krew przez chwilę patrzył na krzak gdzie zniknęła, po czym poszedł na miejsce spotkania Trio, którym oczywiście była Księżycowa Kotlina. Nocna Perła już czekała niedaleko słupa.
-Jesteś pierwszy. Nie jestem pewna czy Kolczasty Ogon się zjawi, on...
-Biała Łapa!- Borsucza Łapa wyskoczył z lasu. -Gdzie on jest?- Uczeń popatrzył na zdezorientowaną dwójkę, po czym westchnął. -To ważne. Nie chce mi się tego teraz wyjaśniać. Poczekam aż wszyscy przyjdą.
-O co chodzi?- Spytał podchodzący Martwy Ogon. -Wyczułem Pomarańczową Łapę idącą w przeciwnym kierunku. Biała Łapa chyba poszedł z nią...
Borsucza Łapa zaklął pod nosem.
-Musiała usłyszeć rozmowę. No trudno. Podejdźcie, wyjaśnię.
***
Gorącej Łapie zajęło chwilę ogarnięcie się po natłoku informacji, i wraz z bratem pobiegł śladem wojowników dwóch Klanów. Nie zajęło długo nim dotarli do celu. A domyślili się tego bo tym, jak zobaczyli Obłoczoną Gwiazdę odrzuconą na wysokość czterech kotów, uderzającą w drzewo i padającą bez tchu. Brązowa Łapa pierwszy do niej podbiegł. Gorąca Łapa uspokoił się, powtarzając sobie, że ona ma jeszcze kila żyć. Odwrócił się, żeby zobaczyć przeciwnika, ale zobaczył tylko pusty las. Choć nie tak pusty, bo ciemność zdawała się go wypełniać. Na początku myślał, że to po prostu przez gęściej rosnące drzewa, ale im bardziej się tam wpatrywał, tym bardziej zdawał się być hipnotyzowany.
-Nie patrz tam...- Jęknęła przywódczyni, powoli wstając. -Nie wiemy co to może ci zrobić...
Lekko się chwiejąc zaczęła iść do przodu, z Brązową Łapą u boku. Gorąca Łapa szedł z przodu, czując, że każda część jego ciała chce jak najszybciej stąd pójść. Nie zaszli daleko, nim zobaczyli zwijających się na ziemi wojowników spali, wyglądali jakby mieli koszmary.
-Idźcie stąd póki możecie.- Mruknął czarny kocur, którego dopiero po chwili zauważyli. Stał w miejscu, przed którym znajdowała się prawie materialna ciemność. -Lepiej zabierajcie swoich. Jak tylko młody poszerzy barierę, stanie się z nimi to samo co z tobą.- Dodał z upiornym uśmiechem, patrząc na Obłoczoną Gwiazdę.
-Zabierzcie ich.- Miauknęła, nie spuszczając wzroku z kocura. Kociaki posłusznie zaczęły odciągać śpiących. -Gwiazdozbiór. Gdzie Czarna Łapa?- Kocur przesunął się w bok, pokazując spokojnie spacerującego i rozglądającego kociaka.
-Nie widzi was, i nie słyszy naszej rozmowy. Wypuszczę go jak tylko dokończy szkolenie.- Mruknął. Obłoczona Gwiazda spojrzała na jego wychudłe ciało.
-Bariera cię wyniszcza. Wiesz, że nie przeżyjesz.
-Moja walka dobiega końca. Ale cóż, w końcu mam szansę wybić wszystkie cholerne koty w tym lesie. Warto.- Mruknął z uśmiechem, odwrócił się i podbiegł do kociaka. Przywódczyni spuściła głowę i spojrzała po kociakach, zaciągających ostatniego kota z dala od bariery.
-Musimy znaleźć pozostałych.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro