Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☆*: .。.💞 ─ Rozdział 4

Jakiś czas po Drewnianej Łapie był ktoś inny. Wrzosowy Pęd na myśl o całej tamtej sytuacji i jej przyczynie najchętniej uciekłaby poza teren klanów i zaszyłaby się tam, gdzie nikt wiedzący o tym by jej nie znalazł.

To wcale nie tak, że już się to kiedyś stało.

Zaczęło się od tego, że Lisia Łapa, której Wrzosowa Łapa tak wtedy nienawidziła, zaczęła z niej kpić. Właściwie, to nie była to żadna nowość, poza tym, że Lisia Łapa stała się wtedy wojowniczką. Była już Lisim Futrem. Nie mogła powstrzymać się, by nie wykorzystać tej sytuacji do pośmiania się z młodszej kotki.

- Oh, cześć, Wrzosowa Łapo - zamiauczała sztucznie. - Co dzisiaj porabiasz? A, no tak... Już widzę. To co zwykle. Dalej się objadasz, Wrzosowa Łapo?

Uczennica napięła wszystkie mięśnie, gotowa do ewentualnego skoku na prześladowcę. Zaczęła jej dokuczać od czasu, gdy zaczęła być z Kwitnącą Łapą, który powiedział jej o byłych uczuciach Wrzosowej Łapy do niego. W końcu się rozstali, ale Lisia Łapa dalej z jakiegoś powodu z niej kpiła.

Naprawdę nie wiedziała, jak to się działo, ale Lisie Futro zawsze spotykała ją akurat wtedy, gdy Wrzosowa Łapa coś jadła. Teraz trzymała w łapach wychudzoną wiewiórkę, a oderwany od niej kęs przeżuwała właśnie w pysku. Przeklęła go z głośnym dźwiękiem.

- Czego ode mnie chcesz? - warknęła.

- No wiesz? - zrobiła urażoną minę. - Nic. Po prostu przyszłam sobie na tą część polany, tak jak ty. Też tutaj mieszkam, prawda?

Wrzosowa Łapa zazgrzytała zębami.

- Ale... Wiesz, mogłabyś przestać już tak ciągle jeść. Naprawdę, gdybym ja się tak roztyła jak ty... - zachichotała.

Zanim uczennica zdążyła zareagować, zza krzaka znajdującego się obok nich wyłoniła się Żółta Łapa.

Rzuciła złe spojrzenie Lisiemu Futru. One nienawidziły się jeszcze bardziej, z tego, co wiedziała. Po prostu - jeśli zostawilo się je na chwilę we dwie same razem, rozniosłyby zarówno siebie jak i wszystko dookoła. To była wybuchowa mieszanka.

- Masz do niej jakiś problem? - syknęła przyjaciółka.

Lisia Łapa rzuciła im nienawistne spojrzenie swoich kolorystycznie podobnych do Kwitnącej Łapy oczu. Chociaż niektórym dość ciężko byłoby je rozróżnić, Wrzosowa Łapa uważała, że już te Kwitnącej Łapy są bardziej dostojne. Oczy Lisiej Łapy były pozbawione szacunku dla każdego i pełne pogardy. Plus dla niektórych - jak na przykład Wrzosowej Łapy i Żółtej Łapy - pełne nienawiści.

- Skądże - prychnęła. - Jeśli myślisz, że obchodzi mnie to, czy ona będzie powiększała się dalej, to się mylisz. Mam to głęboko gdzieś! - rzuciła za siebie, kierując się ku legowisku wojowników.

Żółta Łapa czym prędzej podeszła do Wrzosowej Łapy, która wpatrywała się w niewidzialny dla innych punkt. Słowa wojowniczki ją zabolały.

Przecież nie je tak dużo, prawda? Spożywa tyle posiłków, ile przeciętny uczeń.

Ma też podobną wagę do Lisiego Futra. A przynajmniej tak się jej dotychczas wydawało.

- Wrzosowa Łapo - szepnęła Żółta Łapa. Uczennica spojrzała na przyjaciółkę zamglonym wzrokiem. Czemu ta kotka tak mnie nienawidzi? - Ona chce ci po prostu dopiec, rozumiesz?

Wrzosowa Łapa nie odpowiedziała.

- Rozumiesz? - ponowiła pytanie. Tym razem pokiwała głową i spojrzała w oczy Żółtej Łapy. - Niedługo i my zostaniemy wojowniczkami i już nie będzie mogła z ciebie tak kpić. A poza tym wcale się nie obżerasz - prychnęła.

W jej żółtych oczach zobaczyla błysk pewności i determinacji. Wiedziała, że przyjaciółka ma rację, w przeciwieństwie do Lisiego Futra.

A mimo to spojrzała na wychudzoną wiewiórkę u swoich łap. Czy nie lepiej byłoby być taką wiewiórką?

_______________~💞~_________________

Minął księżyc od tamtego zdarzenia.

Pomimo namów Żółtej Łapy, Wrzosowa Łapa wzięła na poważnie słowa Lisiego Futra.

Zaczęła się nawet przejmować, że to właśnie to może być powodem odrzucenia jej przez poprzednie kocury.

W związku z tym zaczęła jeść mniej. Ale mówiąc mniej, mam na myśli jedna, niewielka zwierzyna co drugi dzień.

I może nie doszłoby do tej tragedii, gdyby Żółta Łapa poświęciła jej trochę więcej uwagi. Przyjaciółka dość często znikała na jakiś czas z obozu, nie mówiąc Wrzosowej Łapie ani słowa o tym, co robi.

Może sytuację uratowałaby też trochę większa ciekawość kotki, gdyby raczyła zapytać się Żółtej Łapy, dokąd tam znika, ale Wrzosowa Łapa poświęcała więcej czasu na samotne polowania. Jej mentor oczywiście nie był zadowolony - gdy chciał zrobić cokolwiek innego, ta odmawiała. Początkowo to tolerował, ale potem, gdy kazał pójść jej z nim na patrol, niechętnie się zgodziła.

Spała nawet na największym skraju legowiska uczniów, by nie rzucać się w oczy.

Oczywiście Pęknięty Lód nie był jedynym kotem, który zauważył tą zmianę, ale nikt poza nim nie reagował.

Powodem tego była chęć przebywania w samotności, przynajmniej przez jakiś czas, dopóki nie będzie wyglądać tak, jak ideał kotki.

Aż w końcu, gdy znalazła się ponownie sama, stawiając przed sobą lekkie kroki zaczęła się chwiać, aż w końcu przy chwili nieuwagi prawie uderzyła głową o pień drzewa.

Zmarszczyła czoło. Jeszcze nigdy tak się nie działo, no, może kilka razy ostatnio, ale to były tylko mdłości i chwilowe zachwiania.

Wrzosowa Łapa nie przejęła się tym zbytnio, ale kolejna fala, tym razem mdłości, przeleciała przez jej ciało. Usiadła, co jednak niewiele pomogło jej organizmowi. Niewidzialna łapa ścisnęła jej żołądek i gdyby miała coś w nim, zwymiotowałaby prosto na swoje łapy. Ale ponieważ żołądek Wrzosowej Łapy był prawie pusty, ból był nie do zniesienia. Krzyknęła a potem, ciszej, jęknęła.

Spróbowała wstać, ale na nic to się nie zdało. Łupało ją w głowie.

Czemu... - zdążyła rozpaczliwie pomyśleć, a potem kolejna spazma wstrząsnęła jej brzuchem. Wrzasnęła zachrypniętym głosem ponownie, w nadziei, że ktoś z klanu ją usłyszy. Pomodliła się cicho i szybko do Klanu Gwiazd.

I jej prośba została wysłuchana, ponieważ już po chwili zauważyła nikłą sylwetkę biegnącego do niej Pękniętego Lodu.

_______________~💞~________________

- Co ty sobie w ogóle myślałaś? - spytał nierozumiejącym tonem.

Była w legowisku medyka. Podobno Pęknięty Lód usłyszał jej wołanie, gdy akurat wyszedł jej szukać. Miał zamiar poćwiczyć z nią walkę, jak to powiedział.

- J... Ja... - zająknęła się.

- Widziałaś ty się chociaż? Ostatnio jest wilgotno, padało sporo deszczu; i ty naprawdę nawet nie spojrzałaś w swoje odbicie?

Wrzosowa Łapa potrząsnęła głową. Ze wstydu nie była w stanie spojrzeć w oczy medyka.

- Wrzosowa Łapo, prześwitują ci żebra. Musiałaś prawie nic nie jeść, by doprowadzić się do takiego stanu. Jak przypuszczam, robiłaś to, by klan miał za to więcej żywności?

Oczywiście medyk, Pokrzywowy Liść, nie zgadł, ale Wrzosowa Łapa uznała, że nie powie prawdziwej przyczyny.

- Tak - wychrypiała.

- No cóż, więc na następny raz pamiętaj, by tego nie robić. Nie pomożesz w ten sposób pobratymcom, uwierz mi, będziesz dla nich tylko obciążeniem.

- Dobrze - wymamrotała.

- Twój organizm jest bardzo osłabiony - kontynuował Pokrzywowy Liść. - Żeby wrócić do pełni sił będziesz musiała tu trochę przesiedzieć.

Wrzosowa Łapa westchnęła. Nie sądziła, że to, co robi, będzie miało takie skutki.

_______________~💞~_________________


Wrzosowa Łapa była załamana.

Przebywała już u Pokrzywowego Liścia od dziesięciu dni i już miała dość tych wszystkich piekących w nos zapachów ziół. W dodatku codziennie musiała codziennie jeść porcje jakichś specjalnych, które miały ją "wzmocnić".

Ale to tylko pół biedy. Dowiedziała się właśnie, że Żółta Łapa miała jutro zostać wojowniczką, a ona, niesprawna na moment obecny, będzie musiała czekać, aż wyzdrowieje.

- Nie martw się - pocieszył ją medyk, podając sensowne argumenty. Rzuciła mu wdzięczne spojrzenie; przez ten cały czas pocieszał ją i wspierał mentalnie.

Tak więc nie było jej tu aż tak źle. Ale jak można się domyślić, coś musiało pójść nie po jej myśli.

Gdy w końcu Pokrzywowy Liść oznajmił, że Wrzosowa Łapa może iść przejść się po obozie, bo jest już na tyle silna, magicznym sposobem uznała, że wcale nie chce stąd wychodzić.

Jej codziennym zajęciem stało się obserwowanie medyka. Jego każdy precyzyjny ruch. Wiedziała już, gdzie trzyma większość ziół i znała jego odruchy - dziwnie poruszał koniuszkiem ogona, gdy się denerwował, a przebierał łapami, gdy był rozbawiony. Gdy był zły, ściskał mocno powieki, a gdy zakłopotany - oblizywał pyszczek.

Codziennie przychodził do niej Pęknięty Lód. Wcześniej cieszyła się z jego towarzystwa, ale teraz coraz bardziej wyczekiwała momentów, kiedy opuści legowisko.

Gdy Pokrzywowy Liść szedł spać, ona szła dopiero, gdy on już dawno usnął.

Aż w końcu Pokrzywowy Liść zmusił ją, by wyszła z tego legowiska i wraz z Żółtą Łapą - teraz już Żółtym Blaskiem - poszła się przewietrzyć i pogadać.

- Zgnijesz tu - oznajmił. Wrzosowa Łapa nie chciała się z nim kłócić.

- Opowiadaj! Jak było na ceremonii? Jak się wtedy czułaś? - spytała Wrzosowa Łapa przyjaciółkę, gdy już tylko wyszła. Dziwnie się czuła, po raz pierwszy opuszczając przytulne legowisko pierwszy raz od jakiegoś czasu.

- Super! Szoda, że nie było cię tam ze mną - miauknęła.

Nie poruszały tematu jej wychudzenia, za co Wrzosowa Łapa była jej wdzięczna.

- Złoty Blasku... Mogę cię o coś spytać? - powiedziała w końcu.

- Tak?

- Gdzie ostatnio znikałaś? Ja... Wiem, że wymykasz się od dłuższego czasu z obozu. Czy mogę wiedzieć, co wtedy robisz?

Złoty Blask rozglądnęła się niespokojnie dokoła.

- Tak, ale bądź ciszej. Chodźmy gdzieś na bok - szepnęła przyjaciółce.

Gdy poszły razem na skraj obozu, w miejsce, gdzie nikt nie powinien być, ich podsłuchać, usiadły obok siebie.

- Miałam zamiar powiedzieć ci to już wtedy, gdy Lisie Futro... wiesz - powiedziała. - Ale to jednak nie był odpowiedni moment. Bo wiesz... Ja kogoś mam.

Wrzosową Łapę zatkało. Czy jej przyjaciółka właśnie chce jej powiedzieć, że ma partnera? To było... No cóż, naturalne, ale Żółty Blask nigdy partnera nie miała i była to dla niej dosyć... nietypowa sytuacja.

Ale w takim razie czemu musiała wymykać się na te spotkania z obozu? Czy Żółty Blask chce jej właśnie powiedzieć, że...

- Tylko, że on nie jest z Klanu Pokrzywy. Należy do Klanu Chmur - mruknęła, ponownie rozglądając się bezpiecznie na boki.

- A-ale kiedy? Jak?

- Nie pytaj, dobrze? Spotkaliśmy się przypadkiem i... Jakoś tak zostało.

Wrzosowa Łapa pokiwała głową.

- A opowiesz coś o nim?

- Oczywiście! Ma piękne, białe futro, na którym są rude pręgi, a oczy ma koloru intensywnego bursztynu. Można w nie patrzeć księżycami! Ma na imię Łososiowy Płomień - dodała.

Wrzosowa Łapa, mrucząc, otarła się bokiem o bok przyjaciółki. Pomimo własnego nieszczęścia do kocurów, cieszyła się ze szczęścia Żółtego Blasku i miała nadzieję, że jej też się to w końcu przytrafi.

- A teraz gadaj, co takiego robisz, spędzając z Pokrzywowym Liściem tyle czasu.

Wrzosowa Łapa momentalnie poczuła zakłopotanie.

- No... Właściwie, to jeśli chodzi o mnie, to tylko siedzę, leżę i obserwuję - miauknęła cicho.

Żółty Blask omal nie parsknęła śmiechem.

- Obserwujesz go? Wrzosowa Łapo, czy ty go lubisz?

Uczennica zarumieniła się. Otworzyła prędko usta, by zaprzeczyć, ale wtedy zastanowiła się. Czy nie lubi Pokrzywowego Liścia? Oczywiście, że lubi... Ostatbio spędza z nim najwięcej czasu i ani trochę jej to nie przeszkadza. Podłapała od niego nerwowe tiki, o których prawdpodobnie on sam nie wiedział i znała jego ruchy na tyle, by mniej więcej znać jego następny kierunek.

- Żółty Blasku - szepnęła cicho, jakby odmawiała właśnie jakąś niebezpieczną wiązankę słów. - Czy to możliwe, że spodobał mi się medyk własnego klanu?

Wojowniczka posłała jej znaczące spojrzenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro