Rozdział 3
Węgielek postawił pierwszy krok w lesie i miał już ochotę szukać jedzenia gdzie indziej, oddychnął jednak i miauknął w myślach "Co mnie nie zabije to mnie wzmocni" i skierował się w głąb lasu. Młody kot z wyostrzonymi zmysłami tak jak najbardziej potrafił szedł w lesie, sucha ściółka pory nowych liści przynosiła ukojenie jego łapą, a cień drzew zatrzymywał gorące promienie słoneczne które przed lasem sprawiały że kocurek chciałby wyskoczyć ze swojego własnego futra, jednak głód był silniejszy i Węgielek skupiał się wszystkimi zmysłami na poszukiwaniu jakiejś ofiary którą mógłby pochłonąć, jeśli uda mu się ją w ogóle złapać, oprócz skupienia się na poszukiwaniu zwierzyny czarny kot szedł z ciągłym strachem że któryś z dzikich kotów wyczuje go, wyskoczy na niego z jakiegoś krzewu i zabije go bez litościwie tak jak jego ojca. Nagle Węgielek usłyszał jakiś szelest w krzakach, na początku się przestraszył że to któryś z dzikich kotów szykujący się do ataku, jednak po chwili zobaczył że z krzewu obok drzewa wystaje łysy, mały, różowo-szary ogonek. Kocurek ucieszył się i przypadł do pozy myśliwskiej, jego chude ciało przyczołgiwało się powoli do ofiary, jednak nie nauczony polowania był zbyt głośny, przez co mysz usłyszała go i zaczęła uciekać, niedoświadczony młodziak pobiegł za nią robiąc hałas w lesie. Myszy udało się schować do małej dziury pod drzewem, a miejski nie zdążając wyhamować walnął głową prosto w drzewo przewracając się przez to prosto na ściółkę. W jego głowie obraz wirował, kot potrząsnął głową i wstał ze zrezygnowaną miną, otrzepał się z resztek tworzących ściółkę i usiadł aby wyczesać sobie łapą sierść na głowie, która przez walnięcie cała się roztrzepała na wszystkie strony. Nagle Węgielek poczuł zapach innego kota, jego mięśnie się spięły a on zastygł w bezruchu, za nim czarny kocurek zdołałby powiedzieć "mysz" wyskoczył na niego wielki, silnie umięśniony kot przygniatając go do ziemi, jego jasnobrązowa sierść najeżyła się na grzbiecie, podobnie jak na ogonie. Sierść czarnego kotka również się najeżyła ale z zaskoczenia i strachu, nie wiedział co zrobić, jego brzuch był na wierzchu a on nie mógł się poruszyć
- Bicz ?! - syknął ze zdziwieniem i wrogością jasnobrązowy kocur. Węgielek syknął desperacko
- Nie jestem Biczem! T-To..b-b..ył mój ojciec ! - skończył przekręcając głowę na bok i zamykając oczy w oczekiwaniu na atak silnego kocura. Dziki kot, jednak nie zaatakował go, co więcej zszedł z niego i rozszerzył swoje miętowe ślepia, po czym miauknął
- Nie słyszałem że Bicz miał dzieci... - skończył, po czym ustawił uszy do tyłu i zmrużył oczy, Węgielek miauknął
- A ja nie słyszałem że dzikie koty są dość litościwe. Skończył wstając z pozycji leżącej do siedzącej, nieznajomy wstał i najeżył się lekko obchodząc czarnego kocurka do okoła
- Skąd możesz wiedzieć że są, jeszcze nie ustaliłem co z tobą zrobię... - warknął, ale potem usiadł i postawił uszy
- Jak cię zwą ? - miauknął do miejskiego surowo układając swój ogon na łapy, młodziak miauknął nie pewnie do dzikiego kota
- J-Jestem Węgielek, a ty ? Nieznajomy kocur zniżył wrogi ton i powiedział delikatniej
- Jestem Dębowe Futro, prawowity wojownik Klanu Pioruna...A ty pewnie jesteś mieszczuchem, prawda ? - skończył lekko arogancko i pewnie. Węgielek zaskoczył się
- Skąd wiesz że jestem z miasta ? - spytał już pewniej wojownika, Dębowe Futro uśmiechnął się lekko i miauknął
- Twój zapach mi to mówi, musiałeś jednak opuścić miasto jakiś dzień temu bo nie jest świeży, ale trudno zmyć z siebie odór potworów i wroniego żarcia - skończył. Węgielek poczuł lekką złość do Dębowego Futra przez jego wyższość do kotów nie mieszkające w lesie, jednak nie powiedział o tym wojownikowi i pytał dalej
- Klanu ?.. - miauknął patrząc się ze zdziwieniem na wojownika, po czym ciągnął dalej
- Myślałem że był tylko klan mojego ojca, nie wiedziałem nic o innych klanach.. - skończył cisząc głos i wpatrując się uważnie w oczy wojownika, które ukrywały pewną rzecz o której on nie wiedział, jednak nie była ona czytelna z oczu Dębowego Futra, jasno brązowy wojownik zaczął
- Klanów jest 5, Klan Pioruna, Klan Wiatru, Klan Cienia, Rzeki i Gwiazd - zatrzymał się na chwilę po czym ciągnął dalej
- Wszystkie 4 klany mają swoje terytorium, jeśli któryś z obcych kotów, albo kot nie należący do innego klanu wejdzie na teren jednego z nich mają prawo go przepędzić i poinformować o tym swojego przywódce, dla przykładu ja muszę poinformować Ognistą Gwiazdę o twojej obecności tutaj..i teraz wyprzedzę twoje pytanie - miauknął zamykając słownie czarnemu pysk
- Każdy klan ma swojego przywódce który zostaje na niego mianowany przy Klanie Gwiazd i zyskuje dziewięciokrotne życie, tak to prawda, a Klan Gwiazd to nasi świętej pamięci przodcy którzy obserwują nas z nieba, mówi się że każda gwiazda na nocnym niebie to jeden dobry koci wojownik... - skończył jasnobrązowy kocur. Burczenie w brzuchu przypomniało Węgielkowi o jego głodzie, więc mruknął zmieniając temat
- Gonił mnie pies, a potem potwór przywiózł mnie tutaj, jestem daleko od domu i nie mam gdzie się podziać....mógłbym pójść z tobą do klanu ? - skończył błagającymi oczami, Dębowe Futro spoważniał i miauknął
- W sumie po bitwie z.....z Klanem Rzeki w której zginęło wiele naszych kotów potrzebujemy nowych wojowników, a w tym sezonie nie wiele kociaków się rodzi...więc chodźmy, może Ognista Gwiazda cie przyjmie mały - skończył wojownik i poprowadził Węgielka przez las do obozu. Dwa koty szły przez bujny w zarośla i liście las. Upalną porę nowych liści osłabiały wysokie drzewa sprowadzające cień do miejsca w którym szły dwa koty. Węgielek musiał nie raz dobiegać do Dębowego Futra który przyzwyczajony do takich terenów był od niego szybszy i lepszy kondycjonalnie, dwoje kotów wskakiwało na kamienie i szło wąskimi wgłębieniami chwilę później oczom miejskiego ukazał się obóz, jego bariery były zastawione liśćmi i kolcolistu, podobnie jak wejście do niego, był to mały tunel z kolcolistu. Czarny kocurek był naprawdę szczęśliwy, nie wiedział co powiedzieć, a jego myśli o obozie i o tym wszystkim sprawiły że na chwilę zapomniał o swoich problemach, kiedy weszli do obozu mały zdołał miauknąć tylko "łał". Dębowe Futro spojrzał na niego przez ramie i uśmiechnął się pewnie. czarny szedł za wojownikiem przez środek obozu Klanu Pioruna, jego mina zrzedła kiedy spojrzał na miny kotów, nie były miło do niego nastawione i szeptały coś pomiędzy sobą, Węgielek spróbował nie przykuwać na to większej uwagi, więc podbiegł bliżej Dębowego Futra
- O co im chodzi ? - mruknął cicho do wojownika, kocur spojrzał na niego i mruknął równie cicho
- Leśne koty nie przepadają zbytnio za mieszczuchami i kotami domowymi...
- Aha... - Odpowiedział mu cicho miejski kot. W końcu po chwili trwającej dla czarnego kotka wiecznie doszli do wielkiego kamienia który był dość głęboko przytwierdzony do ziemi, ominęli go i stanęli przed legowiskiem przywódcy, Dębowe Futro spojrzał na syna Bicza i mruknął
- Poczekaj tutaj na mnie. I wszedł do legowiska. Węgielek siedząc rozglądał się po obozie, zobaczył dwójkę małych kociaków bawiących się razem na polanie, to sprawiło że jego humor o drobinkę się poprawił, potem przeniósł wzrok na wojowników i starszych. Węgielek poczuł się jak w innym lepszym świecie "Tu nie ma potworów, smrodu i dymu.." mruknął w myślach porównując swój stary dom do tego miejsca, nagle liście zakrywające wejście do legowiska przywódcy poruszyły się, a przez wejście wyszedł Dębowe Futro i usiadł przed czarnym kociakiem, zaraz za wojownikiem wyszedł Ognista Gwiazda
- Witaj Węgielku - miauknął rudy kocur.
- Witaj Ognista Gwiazdo - miauknął czarny kociak z szacunkiem. Rudy przywódca zmierzył go wzrokiem i miauknął
- Jesteś podobny do Bicza... - skończył mrużąc oczy, miejski miał coś powiedzieć, ale wyprzedził go zakłopotany Dębowe Futro
- Podobny prawda ? ha, ha... - skończył zciszając głos. Ognista Gwiazda spojrzał na wojownika i Węgielka zmierzając ich wzrokiem. Czarny kociak nie wytrzymał wzroku przywódcy i miauknął
- Jestem jego synem... Oczy rudego kocura rozszerzyły się po czy miauknął ze zdziwieniem
- Jesteś synem Bicza, przywódcy Klanu Krwi ? Węgielek poczuł się coraz bardziej nie pewnie w swoim futrze, wiedział że jego tata był przywódcą i że nazywał się Bicz, ale nikt mu nie mówił że jego klan był Klanem Krwi, w końcu jednak odpowiedział "Tak". Przywódca Klanu Pioruna wyglądał nie ufnie po tych słowach, przez chwilę miejskiemu przybyszowi wydawało się że każe go odesłać z lasu na własną łapę, ale za nim zdążył coś powiedzieć wbił się Dębowe Futro
- On nie ma gdzie pójść, wiem że możesz mu nie ufać...ale to tylko kociak..i - Ognista Gwiazda przerwał mu
- Teraz jest kociakiem, ale kiedyś urośnie...i n - Dębowe Futro nie dopuszczając przywódcy do skończenia zdania miauknął
- Ja go mogę szkolić...i wezmę za jego czyny całą odpowiedzialność - skończył i spojrzał na przywódcę błagająco ale też pewnie. Ognista Gwiazda przestał mrużyć oczy i miauknął poważnie z nutką litości do nowicjusza
- Dobrze więc, niech tak będzie, każdy nowy kot jest potrzebny po tej krwawej wojnie, dziś zapoznaj go z naszymi zwyczajami, a jutro zostanie mianowany na ucznia - skończył. Węgielek zapomniał o swoich problemach i koszmarnym śnie. Zostanie uczniem klanu ! kocurek odpowiedział uśmiechając się
- Dziękuję - miejskiemu udało się to powiedzieć bez większych emocji, ale naprawdę w środku wybuchł z radości. Ognista Gwiazda wskazał mu i jego przyszłemu mentorowi małe legowisko z boku obozu, gdzie przez resztę dnia Dębowe Futro będzie go zapoznawał z kodeksem wojownika i wieloma innymi sprawami dotyczącymi życia w lesie, jako członek klanu. Węgielek usadowił się wygodnie obok Dębowego Futra w legowisku z paproci i zaczął uważnie słuchać wszystkiego co opowiada mu wojownik.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro