Prolog
Polanowa Gwiazda chodzi po polanie.
- niech wszystkie koty zdolne do polowania podejdą pod wysoką skałę! - powiedziała - Mniszkowy pazurze, mógłbyś zebrać patrole graniczne?
- jasne. - powiedział mniszkowy pazur. Po tym poszedł do legowiska wojowników i zaczął zbierać patrol.
Może i on kiedyś będzie taki jak ona? Nie, przestań o tym myśleć.
- Zachodnia łapo! pójdziesz ze mną na patrol graniczny? - zapytał
- yy tak jasne - powiedziała zachodnia łapa
- dobrze choćmy - powiedział
Szliśmy do granicy klanu wspinaczki. Czekaj, co to za zapach? Nie poznaje. Musze im powiedzieć. Tylko jak? Dobra, powiem im.
- emm Mniszkowy Pazurze? Czujesz ten zapach? Dochodzi z tamtąt - pokazuje ogonem kierunek z którego dochodzi - nie wiem kim jest ale pójde - oznajmilam. Tylko patrzeć aż ten kot sie pojawi. Kim on jest? Może samotnik? A może pieszczoch? To sie okaże.
- kim jesteś kocie? - zapytałam
- j..ja j..jestem Płomień. Nie wiedziałem że to wasze terytorium. Przepraszam!
- spokojnie. Co robisz na naszym terytorium?
Powiedziałam. Może dołączy? Ale bardziej chyba Polanowa Gwiazda sie nie zgodzi.
- Mniszkowy Pazurze. To jest płomień jest samotnikiem. - powiedziałam
- zaprowadźmy go do obozu. Nie wiemy czu jest morderca czy nie powiedział zastępca klanu
- płomieniu, umiesz coś? - zapytałam bo nie wiedziałam, a jeśli jest mordercą?
- no właśnie średnio umiem - powiedział płomień
Nie wierze mu. Może to morderca?
***
- któż to przyszedł o naszego klanu? - zapytała sie Polanowa Gwiazda
- to jest płomień. - powiedziałam
- nie mam pomysłu czy jest aby napewno dobry- powiedziała do mnie
- Zachodnia łapo, znalazłaś go więc myślisz że jest miły czy morderca? - powiedziała polanowa gwiazda
- myślę ze bedzie dobry
- dobrze, zaakceptujemy go.
i cała fabuła do zmiany. usunąc i napisac ponownie? wszystko do dupy. Nic nie ma sensu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro