"Nadzieja umiera ostatnia" Przegrana walka cz.1
Ps. Będą dwie części
- Ognista Gwiazda -
Okazało się, że Bicz miał jeszcze większą grupę kotów, która niepostrzeżenie okrążyła nas gdy byliśmy zajęci walką, a teraz zaatakowała od tyłu. Nikt nie był na to przygotowany. Wszyscy są ranni, a pewnie niektórzy już zginęli. Jeśli będziemy jeszcze walczyć to wszyscy zginiemy. Musimy się wycofać.
- Klanie Pioruna! Macie się wycofać! - krzyknęłem
Tóż za moim okrzykiem rozniosły się jeszcze trzy inne. To przywódcy innych Klanów wzywali swoich wojowników do odwrotu.
Wszystkie koty nas posłuchały. Każdy kto mógł zaczą uciekać z pola walki. Ja poczekałem chwilę aż większość moich wojowników ucieknie i sam pobiegłem za nimi. Podczas biegu wszystkie moje rany pulsowały bólem. Było to nie dozniesienia, ale jakoś udało mi się dotrzeć do obozu, ale to co tam zobaczyłem zadało mi jeszcze większy ból.
Stali tam moi wojownicy. Z każdego kapała krew. Rozżarzona Skóra biegała starając się pomóc każdemu, ale wiedziałem, że sama nie da sobie rady. Weszłem na środek polany i zaczęłem przyglądać się wojownikom.
Uczniowie oprócz mniejszych powierzchownych ran byli cali, ale bardzo zmęczeni. Piaskowa Burza miała krwawiące ucho i rozciętą tylnią łapę, ale raczej nic jej nie będzie. Za to Zakurzona Skóra ma głębokie rozcięcie na barku, z którego napewno będzie blizna. Mój zastępca, Biała Burza ma głębokie rozcięcie na boku, pomimo tych ran trzyma się dalej na nogach, więc pewnie przeżyje. Za to drugi wojownik Obłoczony Ogon może nie mieć tyle szczęścia. Jego liczne rany na brzuchu bardzo krwawią, a on sam leży na ziemi oddychając ciężko.
Podbiegłem na rannego siostrzeńca.
- Rozżarzona Skóra mówi, że już nic nie może na to poradzić. - miałkneła cicho Jasne Serce
Podniosłem na chwilę na nią wzrok. Ona też była ranna w ucho. Później popatrzyłem na Obłoczonego Ogona. Zrobiło mi się naprawdę źle, przecież obiecałem Księżniczce, że ochronię jej potomka, a teraz co? Patrzę jak ten umiera.
- Przepraszam Obłoczony Ogonie, że nie zdołałem cię ochronić. - wymiałczałem cicho
Biały wojownik jeszcze spojrzał na mnie mglistym wzrokiem, a potem zamkną oczy, a jego ciężki oddech ustał. W tej sytułacje do moich oczu zaczeły napływać łzy, a ja chciałem się schować do legowiska i odpocząć od tego wszystkiego. Straciłem teraz moją jedyną rodzinę, już zawsze będę sam w klanie. Łzy lały się po moich policzkach, gdy nagle ktoś położył swój ogon na moich barkach. Była to Piaskowa Burza.
- Och Ognista Gwiazdo tak mi przykro. - wyszeptała przytulając się do mnie
- Dlaczego Klan Gwiazd nam to robi? - zapytałem
- Naprawdę nie wiem...
- Nie mam już nadzieji na przyszłość... już w nic nie wierzę. - odparłem cicho
- Nadzieja umiera ostatnia. - wyszeptała mi cicho w ucho
Zszokował mnie ten komentarz. Może akurat da się coś zrobić? Skoro ona wierzy, to i ja mogę! W tym momencie poczułem nagłą falę wściekłości. Skoro Klan Gwiazd istnieje i opiekuje się klanami to niby czemu zrobił nam takie coś! Czym my sobie na to zasłużyliśmy?! Wściekły poderwałam się z miejsca zostawiając moją partnerkę samą i wzkoczyłem na Wysoką Skałę. Z każdym ruchem moje rany bolały coraz bardziej, ale pulsującą wściekłość dodawała mi tylko sił.
- Wszystkie koty Klanu Pioruna! - wykrzyczałem tym samym zwołując zebranie klanu - Jak widzicie przegraliśmy bitwę, a wielu naszych wojowników poległo! Prowadząc koty do tej bitwy byłem pewnien, że będziemy mieli wsparcie Klanu Gwiazd, ale jak widać Klan Gwiazd wogule to nie opchodziło!
Dużo kotów kiwało pyskami i krzyczeli z poparciem i wściekłością na Klan Gwiazd. Wtedy jednak odezwała się jedna z starszych Nakrapiany Ogon.
- Klan Gwiazd był z wami cały czas! - wychrypiała - Zawsze wspiera nasz klan!
Po jej komentarzu kilka kotów też zaczęło to powtarzać. Byłem jeszcze bardziej wściekły, ale wiem, że nie mogę tracić kontroli przy własnym klanie.
- Nakrapiany Ogonie - zaczęłem powoli i tak spokojnie jak tylko musiałem - rozumiem cię i to że dalej ufasz Klanowi Gwiazd. Nie będę ci zabraniał mieć własnego zdania, ale chcę abyś się zastanowiła. Rozejrzyj się po obozie, widzisz te ranne koty? To one poszły w bój myśląc, że Klan Gwiazd zawsze im pomoże, a teraz co im z tego przyszło? Co nam z tego przyszło? Mamy zabitych wojowników Obłoczonego Ogona, Ciernistego Pazura i Wierzbową Skórę oraz wielu rannych. - skończyłem swoją wypowiedź
Wszystkie koty z opuszczonymi pyszczkami przyglądały się sobie nawzajem. Oni też odwracali się od Klanu Gwiazd. Przestawiali wierzyć w te fałszywe zapewnienia o przodkach.
- Klan Pioruna przejrzał już na oczy! - wykrzyczałem do zebranych kotów - Wiemy, że Klan Gwiazd nie istnieje, a nawet jeśli istnieje to nie opchodzi go nasz Klan, anu nasze cierpienie! Dlatego od teraz Klan Pioruna nie wierzy w Klan Gwiazd!
- Klan Gwiazd nie ma już prawa prowadzenia tego Klanu! - wykrzyczał Biała Burza, w jego oczach widziałem ból i wściekłość - Od teraz poprowadzą go wojownicy! Silni wojownicy, którzy oddadzą wszystko dla tego Klanu!
Po zebranych kotach rozniusł się wrzask zadowolenia. O dziwo nawet Rozżarzona Skóra przyłączyła się do okrzyków zadowolenia.
Wyprostowałem się. Teraz poprowadzę ten Klan. Nie damy się wypędzić z naszego terytorium. Teraz wszystko się zmieni...
-Wysoka Gwiazda-
Z rannymi wojownikami wracałem do obozu. Mój ogon ciągną się po ziemi po wrzosowisku. Nie miałem siły już na dalsze bitwy. Ciągle ktoś chce nas wygnać z terytorium, ile razy byśmy się nie bronili to i tak ktoś postanowi nas zaatakować. Mam dosyć ciągłych bitew, ciągłej śmierci, wiecznie rannych kotów, przetsaroszych karmicielek, które boją się, że ktoś zabije ich kociaki. Mam tego wszystkiego dosyć.
Przegraliśmy tą bitwę, więc Klan Krwii przyjdzie tutaj po nasze terytorium, a ja już nie mam siły się bronić. Nie mam siły patrzeć na umierających wojowników, ani na rannych. Czemu Klan Gwiazd na to pozwala?
Weszliśmy na polanę obozową. Pozostałe koty od razu zobaczyły co się stało i zaczeły panikować. Normalnie starałbym się je uspokoić, ale teraz jestem tak samo przestaszony i niepewny jak one, więc tylko usiadłem i spóściłem wzrok.
- Wysoka Gwiazdo źle się czujesz? - zapytał Błotnisty Pazur
- Nie, ale nie widzisz co się dzieje? - zapytałem omiatając cały obóz wzrokiem
- Tak widzę jak koty panikują. - odparł twardo - One potrzebują wsparcia, zapewnienia, że wszystko będzie dobrze. Potrzebują ciebie Wysoka Gwiazdo.
- A niby jak mam ich zapewnić, że wszystko będzie okej skoro wszystko się popsuło?! - wybuchłem załamany - Przegraliśmy bitwę, zostaniemy wygnani z swojego terytorium, starciliśmy Mknący Potok oraz Brunatne Futro! Jak może wszystko być dobrze? Nie mam już nadzieji na przyszłość. - odparłem cicho
Błotnisty Pazur patrzył na mnie zdziwiony. Po chwili jednak jego wzrok ztwardniał i kocur obrócił się do mnie tyłem.
- Wpodziewałem się więcej po moim przywódcy... Nadzieja umiera ostatnia. - wycedził przez zęby i podszedł do kotów z klanu
- Klanie Wiartu! - mój zastępca zaczą przemawiać do klanu
Podziwiam go za tą nadzieję i wolę przetrwania. On nie zamierza się poddać. Teraz cieszę się, że wybrałem go na mojego zastępcę, ale szkoda, że teraz wszystko ma się skończyć.
- Przegraliśmy i starciliśmy dwóch oddanych wojowników, ale nie możemy się poddać! - przemawiał zbierając coraz większą uwagę kotów - Klan Krwii i inne Klanu cały czas zadawały nam ranny, ale my się nigdy nie poddaliśmy i nie poddamy się i teraz!
- A co niby planujesz?! - zaczął Pojedyńczy Wąs - Przez tą walkę starciliśmy poparcie Klanu Gwiazd, bo ten nie pomógł nam w bitwie! Co zrobisz bez Klanu Gwiazd?!
Inne koty poszły w ślad za Pojedyńczym Wąsem i buntowały się. Starcilismy już tyle, a teraz mam patrzeć jak mój klan rozpada się z powodu jakiegoś poparcia Klanu Gwiazd? Dużo straciłem, ale nie zamierzam pozwalać, aby cokolwiek zniszczyło mój klan!
Poczułam przypływ odwagi i siły, a moja krew zaczęła krążyć szybciej. Podniosłem się i stanełem przy moim zastępcy.
- Spokój! - krzyknęłem
Koty umilkły i patrzyły zdziwione na mnie. Dopiero widziały mnie skulonego bez siły i chęci, a teraz stałem przed nimi pełen nowych sił.
- Błotnisty Pazur ma rację! Nie można nam się poddać!
- Ale Klan Gwiazd... - Pojedyńczy Wąs znowu chciał się wtrącić, ale nie dałem mu dojść do głosu
- Klan Gwiazd już dawno nas opuścił! - wykrzyczałem - Sami zobaczcie i przypomnijcie sobie nasze wszystkie walki! Zawsze ktoś chciał wygnać nas z naszych terytorium, a Klan Gwiazd nawet nam nie pomógł! Wręcz przeciwnie, pomogał innym klanom!
Pośród kotów wybuchło ogólne oburzenie na Klan Gwiazd.
- Ale co my teraz zrobimy? - zapytała Porany Kwiat - Będziemy walczyć?
Pokręciłem przecząco pyskiem.
- Nasz klan walczył już długo i dlatego straciliśmy wielu wojowników. Teraz jesteśmy ranni i nawet jeśli byśmy chwilowo odparli Klan Krwii to i tak by tutaj wrócili.
- To co zrobimy Wysoka Gwiazdo? - zapytał Błotnisty Pazur
- Opuścimy nasze terytorium. - odparłem pi chwil z trudem
Koty zaczęły krzyczeć słowa sprzeciwu. Pomimo iż tutaj spotkało nas tyle cierpienia to one dalej chciały tuatj zostać. Nie zamierzałem ich przekrzykiwać.
- Spokój! Dajcie mu dokończyć! - krzykną mój zastępca
Koty chwilowo uciszyły się patrząc na mnie wściekle.
- Koty Klanu Wiatru! - zaczełem - Uwierzcie nie idzie mi mówić to łatwo, ale nie mamy innego wyboru. Ile ma nas jeszcze zginąć? Ile będziemy tutaj jeszcze cierpieć? Inne koty i tak przyjadą tutaj po nasze terytorium, a my nie wygramy. - westchnełem - Ale świat nie kończy się tutaj. Za tam miejscem jest jeszcze wolne terytoria! Będziemy w końcu wolni i bezpieczni. Damy radę. Będzie to nowy początek Klanu Wiatru!
Poniedawno wściekłych kotach podniósł się okrzyk szczęścia. Moje koty były pełne nadzieji i nowych sił. Ja nie wiem czy uda nam się znaleść nowe terytoria, ale prędzej spróbuję i odniosę porażkę niż będę patrzył bezradnie jak mój klan umiera.
Lecz nagle usłyszałem tupot wielu łap za wejściem do obozu. Biegła na nas wielką grupa kotów. Byli już przy obozie, więc nie było czasu na ucieczkę. Czy wszystko zakończy się szybciej niż się zaczeło?
- Czarna Stopa -
Byłem w naszym obozie Klanu Cienia. Nie wiem co teraz będzie. Większość moich wojowników albo jest ranna albo już poległa. Wszystko poszło nie tak jak miało. Gdy Tygrysia Gwiazda umarł to wszystko się popsuło. Nie wiem po co dołączyliśmy się do leśnych klanów i z nimi przegraliśmy. Może gdybyśmy zostali przy Biczu i jego klanie, to może teraz byłoby lepiej. A teraz muszę patrzeć jak mój klan cierpi.
Kto wie może zaraz już nie będzie tego klanu? Klan Krwii wygrał i przyjdzie tutaj po nasze terytoria. Do nas zawita jako do pierwszych, bo jesteśmy najbliżej nich. Moglibyśmy się teraz wycofać lub poprosić jakiś klan o pomoc, ale nie zamierzam uniżać się do tego poziomu. Jak mam zginąć to zginę w walce. Nie opchodzi mnie zdanie innych.
- Czarna Stopo, czy nie powinniśmy czegoś zrobić? - zapytała Rdzawe Futro - Zaraz może tu przyjść Klan Krwii.
- Nie nie powinniśmy nic zrobić. - odparłem twardo
- Ale obi będą chcieli odebrać nam terytorium i pozabijają nas! - wybuchnęła
- I co z tego? - zapytałem nawet na nią nie spoglądając - Co niby moglibyśmy zrobić, aby temu zapobiec?! Nie ma już nadziei żeby nasz klan przetrfał!
- Mówią, że nadzieja umiera ostatni! Może wycofalibyśmy się gdzieś... - zaczęła, ale nawet nie dałem jej dokończyć
- Nie będziemy się nigdzie wycofywać! - wrzasnełem na niąodwracając się do niej - Nasz Klan już uniżył się dwa razy! Pierwszy raz jak Tygrysia Gwiazda poszedł po Klan Krwii, a drugi raz jak zmieniliśmy strony i przyłączyliśmy się się leśnych klanów! Zamierzasz zbeszcześcić ostatnie końcówki honoru Klanu Cienia, które nam się zostały?!
- Nie. - odpiwiedziała po chwili skulona
Byłem teraz wściekły krążyłem do okoła. Potrzebowałem kogoś na kim będę mógł się wyżyć. Kogoś na kogo zwaliłbym winę za zniszczenie i przegraną Klanu Cienia. Akurat jest w klanie ktoś taki...
- To wszystko jest winą Tygrysiej Gwiazdy! - wykrzyczałem do klanu - Gdyby nie on i jego chore ambicje to nasz klan żył by dalej w czasach świetności, a nie teraz walczył o przetrwanie.
Po kotach z klanu podniosły się krzyki narzekania na byłego przywódcę. Moi pobratymcy byli tak samo wściekli jak ja i też potrzebowali kogoś kogo można było obwiniać.
- Brunatna Łapo, podejdź tu! - wykrzyczałem do młodej uczennicy
Ta przestraszona podeszła do mnie.
- Koty Klanu Cienia! - zwróciłem się do pobratymców - Popatrzcie na nią! Ona nigdy nie powinna się tu znaleść! Nie powinna należeć do tego klanu! Jest tu tylko dlatego, że Tygrysia Gwiazda przyją ją, bo była jego córką! Czy chcecie mieć w klanie kotka, którego ojciec był odpowiedzialny za zniszczenie klanu?! - zapytałem się znając już odpowiedź
- Nie!!! - koty z klanu krzyczały
Zadowolony wyciagnełem pazury i spojrzałem na młodą, przestaszoną kotkę.
- Ja... ja z tąd odejdę. - mówiła przestarszona cofając się
- Nie możesz z tąd odejść, skoro tutaj przyszłaś i dołączyłaś do klanu, to mam prawo zdecydować co z tobą zrobić. Ty zasługujesz tylko na śmierć... - syknełem i na nią skoczyłem
Brunatna Łapa starała się uciec, ale ja byłem szybszy. Przygniostłem ją do ziemi wbijając pazury w jej łapy. Kotka wiła się piszcząc i starając się uciec. Jej starch i cierpienie dawał mi chorą radość.
- Proszę... - chciała jeszcze coś mówić, ale ja wtedy wbiłem jeszcze mocniej pazury i zanurzyłem kły w jej szyji - Nie ma już nadzieji dla tego klanu. - wysyczała ostatnimi siłami, ale wtedy mocniej zacisnęłam swoje zęby na jej gardle
Kotka momentalnie straciła oddech i zamkneła oczy, padając bez życia. Byłem szczęśliwy z swojego osiągnięcia. Odwróciłem się do klanu chcac jeszcze im coś powiedzieć, ale nagle do obozu wlały się zastępy wielu kotów. Bitwa nadeszła szybciej niż myślałem...
- Lamparcia Gwiazda -
Biegłam na przedzie moich wojowników. Z mojego ucha kapała krew, a ból pulsował mi w głowie. Pomimo to biegłam tak szybko jak chyba nigdy wcześniej. Byłam wściekła. Przegraliśmy bitwę o nasze terytorium. Teraz jest pewna, że Klan Krwi przyjdzie do nas i odbierze co jego zabijając nas wszystkich. Nie mogę do tego dopuścić. To, że przegraliśmy nie oznacza, że mój klan ma przestać istnieć. Nie pozwolę sobie na to!
Właśnie przebiegliśmy mały strumyczek, który otaczał nasz obóz. Wybiegliśmy przez główne wejście. Zanim się zorientowałam to karmicielki podniosły okrzyki paniki. Ranni wojownicy też byli niespokojni. Większość z nich obawiała się, że przez zadane im rany nie dadzą rady ocalić klanu przed atakiem, za to inny opłakiwali poległych.
W obozie nastał totalny chaos, a ja miałam już togo dosyć.
- Cisza!!! - wykrzyczałam stojąc na środku polany
Nagle wszyscy umilkli, nikt nie ważył się odezwać. Wszyscy patrzyli na mnie.
- Jak wy się zachowujecie?! - mierzyłam wszystkich surowym wzrokiem - Nie pomożecie Klanowi Rzeki wywołując panikę!
- Niby jak mamy pomóc Klanowi Rzeki?! - do wypowiedzi wtrąciła się Cienista Skóra - Straciliśmy Ciężki Krok, wszyscy tutaj są ranni, a nasz klan jest słaby! Niby jak mamy przetrfać?
Za wypowiedzią kotki poszły głosy innych kotów, które już straciły wiarę w cokolwiek. Wściekłam się jeszcze bardziej.
- Jak możesz tak mówić?! - nie bawiłam się w uciszanie tłumu, tylko go przekrzyczałam - Klan Rzeki istniał od zarania dziejów i nie jedno przeszedł! Jako najsilniejszy klan poradzimy sobie i z tym!
- Może kiedyś byliśmy silnym klanem - Cienista Skóra protestowała dalej - a teraz zostanie zniszczony. Nie ma już przyszłości Lamparcia Gwiazdo. - dodała z żalem
- Przyszłość dla naszego klanu będzie zawsze! - nie dawałam na wygraną - Trzeba mieć nadzieję, a ta umiera ostatnia! Nasz klan poniósł wielkie straty, ale dalej jest dla nas przyszłość! - za moimi słowami rozniusł się szczęśliwy okrzyk kotów - Tylko może ta przyszłość odbędzie się gdzie indziej. - dodałam twardo
Koty popatrzyły na mnie zdziwione.
- Wiem, że żyliśmy na tym terytorium od zawsze, ale czasy się zmieniły. - zaczełam spokojnie - Nie ma już tu dla nas miejsca, ale świat nie kończy się tutaj. Klan Rzeki może wyruszyć w podróż i dzięki niej znajdziemy sobie nowe tereny! - wykrzyczałam mocniej
Pomimo iż spodziewałam się głębokich protestów, to moi pobratymcy przyjęli to wyjątkowo dobrze. Większość się cieszyła, ale niektórzy patrzyli niepewnie na siebie, pomimo to nie odzywali się. Wszyscy wiedzieliśmy, że to jedyne wyjście.
- Ale gdzie planujesz pójść Lamparcia Gwiazdo? - zapytał nasz medyk Musliste Futro - Od jednej strony mamy Klan Cienia, który napewno nas nie przepuści. Od drugiej strony jest Klan Krwii, który nas zabije. A na terytorium Klanu Pioruna też bym nie szedł, bo Klan Krwi pewnie szybko ich zaatakuje. - podsumował
Zamyśliłam się. Cóż jeszcze nad tym nie myślałam, ale wypowiedź Mulistego Futra dała mi dużo do myślenia. Jak na moje oko mamy tulko jedno wyjście.
- Skoro tak to przejdziemy przez terytorium Klanu Wiatru. - odparłam spokojnie - Zapytamy ich czy nie przyłączą się do nas w podróży. Rozumiem waszą niechęć, ale razem będzie się lepiej podróżowało. Z resztą nie chcemy umrzeć z głodu, a nie zawsze będzie dostęp do wody. - starałam się przekonać klan
Tą wiadomość przyjęli już gorzej. Patrzyli na mnie krzywo, ale nikt się nie sprzeciwiał. Koty po kolei niechętnie kiwali pyskami na znak zgody. Teraz nie miałam czasu na przejmowanie się ich fochami. Musieliśmy wyruszyć i to teraz.
- Skoro tak to chodźmy! - wykrzyczałam zbierając cały klan - Musimy się pośpieszyć, nie mamy dużo czasu zanim Klan Krwi zaatakuje.
Znowu wyruszyłam na czele swojego klanu. Całe szczęście nie mamy żadnych starszych ani żadnych kociąt, które spowolniały by tylko marsz. Wojownicy byli ranni, a inni wykończeni i głodni, lecz i tak nażuciłam bardzo szybkie tępo marszu, który prawie nie różnił się od biegu. Musieliśmy się pośpieszyć jeśli chcieliśmy zdąrzyć przed atakiem Klanu Krwi. Zamierzam, aby od teraz żaden z moich pobratymców nie zginą. Klan Rzrki potzrebuje wszystkich.
Nie skupiałam się na własnym bólu. Najważniejszy jest dla mnie Klan Rzeki. Jestem jego przywódczynią i obiecywałam go prowadzić, teraz muszę wypełnić to co przyżekałam.
Szybko przekroczyliśmy granicę i znaleźliśmy się na wrzosowiskach. Nie podobały mi się wysokie trawy, ale nie marudziłam, bo wiedziałam, że to jedyna droga do obozu Klanu Wiatru.
- Tam. - na obóz wskazał Muliste Futro
Odwróciłam się i pobiegłam dokładnie w tamtą stronę. Weszłam do obozu nie zastanawiając się bardzo i wtedy nagle poczułam ból na karku. Ktoś nas atakował.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro