"Marzenie" Klonowy Cień
Młody uczeń biegł szybko za kotką i jej trzema kociętami. Cała czwórka została niedawno wygnana z klanu za, to że Klnowy Cień zdradziła Klan Pioruna romansując z kotem z innego klanu. Pomimo iż kodeks wojownika tego zakazywał, to i kociaki zostały wygnane wraz z matką.
Pokrzywowej Łapie zrobiło się strasznie żal kotki i jej kociąt. Jest pewny, że będą chcieli przejść przez rzekę, aby dostać się do Klanu Rzeki. Młody uczeń wie jednak, że woda teraz będzie bardzo wzburzona i przeprawienie się przez nią może skończyć się tragicznie.
Dobiegł już do Słonecznych Skał, a z tamtont zauważył jak sztyletowa kotka i jej potomstwo właśnie mają wejść do rzeki.
- Klonowy Cieniu! Stójcie!!! - krzyczy do nich, biegnąc ile sił w łapach
Zszokowana kotka patrzy na niego wściekle i staje przed swoimi kociętami wściekle sycząc i wysuwając pazury.
- Ani kroku dalej, chyba, że śpieszyć ci się do Klanu Gwiazd! - wysyczała
Pokrzywowa Łapa zatrzymał się gwałtownie.
- Spokojnie Klonowy Cieniu. - zaczą powoli - Nie przyszłem zrobić krzywdy tobie i twoim kociętom...
- To po co tu przyszłeś! - wysyczała nadale wściekła - Daj mi spokój! Nie widzisz, że właśnie straciliśmy dom?! Zejdź mi z oczu i zajmij się swoimi sprawami Pokrzywowa Łapo!
- Wiem Klanowy Cieniu. - powiedział trochę chwiejnym głosem - Przyszłym powiedzieć ci, że przeprawa przez rzekę może być niebezpieczna dla kociąt i proponuję, abyś poszeszła przez most.
Kotka przestała się jeżyć i schowała pazury. Wyprostowała się i otoczyła kociaki ogonem.
- Może i masz rację. - przyznała - Ale teraz odejdź! - warkneła - Wracaj do obozu, a dla swojego bezpieczeństwa nie mów innym o tej sytułacji. - dodała bez złości
Pokrzywowa Łapa uśmiechną się i odwrócił tyłem do kotki, po czym biegiem ruszył spowrotem do lasu. Z jednej strony był szczęśliwy, że udało mu się uratować życia czterech kotów, ale z drugiej strony wiedział, że dla Klonowego Cienia, to dopiero początek przeszkód. Znowu zrobiło mu się żal rodziny, miał tylko nadzieję, że wszystko skończy się dla nich dobrze.
W tym samym czasie Klnowy Cień idzie w kierunku mostu, który zaprowadzi ich do Klanu Rzeki. Staje i zatrzymuje się przy jednej końcówce mostu. Tylko jeden krok dzieli ją, aby przekroczyć terytorium, na którym się wychowała, na którym spędziła wszystkie swoje dni i za które naprawdę mogłaby oddać życie. Niestety te mysi móżdżki postanowiły ją wygnać! Co gorsza skazały na wynagnie też nic nie winne kocięta!
Jednak twardym krokiem, nie okazując żadnych słabości Klonowy Cień przeprowadza swoje kocięta przez most. Bez zbędnego zatrzymywania się kierują się od razu w stronę obozu Klanu Rzeki.
- Mamusiu, gdzie mu idziemy? - pyta Modrzewik
- Do nowego domu, nic się nie martw kochanie. - odpowiada ciepło
- Czy z tamtont nas nie wygonią? - pyta Pstrokatek
- Nie wiem kochanie, ale obiecuję, że nie pozwolę, aby ktokolwiek was skrzywdził. - odpowiada po chwili
Kotka nie jest pewna czy w innym klanie zaakceptują ją i kociaki. Nie wie też jak zachowa się Jabłkowy Zmierzch i co on na to. Wszystko jest takie skomplikowane i niepewne. Klonowy Cień jest strasznie zdenerwowana, ale nie okazuje tego. Wie, że jej kocięta czują się o wiele gorzej i musi im pokazywać, że wszytsko będzie dobrze.
W ciszy przechodzą resztę drogi do obozu. Klonowy Cień bierze głęboki oddech pełen niepewności i powoli wchodzi do środka.
Nagle wszystkie koty patrzą się na nią. Karmicielki chowają się i swoje kociaki do żłobka, a wojownicy wysuwają się na przód sycząc wściekle.
- Po co tu przyszłaś?! - warczy na nią jeden z wojowników
- Chcę porozmawiać z Ciemną Gwiazdą. - odpowiedziała twardo kotka
Wtedy jak na zawołanie na głaz stojący na środku wchodzi czarny kocur. Patrzy wściekle na kotkę i jej potomstwo, jednak każe wojownikom się odsunąć.
- Po co tu przyszłaś?! - pyta twardo
- Mnie i moje kocięta wygnani z klanu i nie mamy gdzie pójść. - kotka powiedziała twardo nie okazując uczuć - Przyszłam tutaj prosić o schron dla nas.
- Klan Rzeki nie będzie udzielał schronienia kotom Klanu Pioruna! - odpowiedział niezwruszony Ciemna Gwiazda - Macie z tąd odejść w tej chwili!
- Proszę... - Klonowy Cień zaczęła jeszcze raz, ale jej przerwano
- Macie z tad odejść! - krzykną Ciemna Gwiazda
- Ale ich ojcem jest Jabłkowy Zmierzch! - wykrzyczała Klnowy Cień
Nagle wszyscy zamilkli i spojrzeli na zszokowanego kocura. Ciemna Gwiazda popatrzył na niego wściekle.
- Masz nam coś coś wyjaśnienia?!
Jabłkowy Zmierzch nagle się wyprostował i patrzył ostro na wszystkich. Spokojnie wyszedł na środek polany i omiótł wszystkich wzrokiem.
- Klanie Rzeki! - zaczą przemawiać - W moją stronę poleciały zarzuty zdrady mojego klanu! Czy przed słowami tej kotki z KLANU PIORUNA ktokolwiek myślał, że mogę zdradzić mój klan?! Mam tutaj kochającą partnerkę, mam tutaj przyjaciół i pobratymców! Czy mógłbym, to kiedykolwiek porzucić, dla jakiejś kotki z Klanu Pioruna! Ten kto kiedykolwiek podejrzewał mnie o zdradę niech teraz się odezwie! - skończył omiatając wszystkich wzrokiem
Koty z Klanu Rzeki mruczały coś do siebie. Chyba większość uwierzyła w piękną przemowę kocura. Wtedy rozległ się cicho i niepewny głos jakiejś kotki z tłumu.
- Kilka dni temu wyciągnęłeś jej kociąt z rzeki, wiedziałam to. - powiedziała cicho
- Tak zrobiłem to. - niezaprzeczył - Ale zrobiłem, to tylko dlatego, że szanuję kodeks wojownika, który kazał mi uratować niewinne kocięta.
- Czemu tak mówisz?! - wrzasneła zrozpaczona Klonowy Cień - Przecież dobrze wiesz, że są to twoje kocięta!
Kocura spojrzał na Klonowy Cień twardym, nic nie okazującym wzrokiem. Wyglądało, to jagby los kotki i jej kociąt był dla niego obojętny.
- Wiem, po co to robisz Klonowy Cieniu. - odparł twardo - Wszyscy wiedzą, że jesteś zrozpaczona po śmierci swojego partnera, który zginą walcząc ze mną. Nie możesz się z tym pogodzić i postanawiasz oczernić mnie, abym też stracił wszystko. - wysyczał w jej stronę, po czym spojrzał na Ciemną Gwiazdę - Ja mam tyle do powiedzenia.
Ciemna Gwiazda patrzył teraz wściekle na Klonowy Cień. On i cały klan wierzyli Jabłkowemu Zmierzchowi i uważali Klonowy Cień za zdrajczynię i oszustkę. Kotka widząc wściekłe wzroki przykucła chowając kociaki pod swój brzuch.
- Klonowy Cieniu! Za oszustwo i oczernianie wiernego wojownika powinnaś zginąć! - zaczą Ciemna Gwiazda - Jednak z powodu, że masz kocięta, to pozwala ci odejść. - kotka miała coś mówić, ale przywódca nie dał jej dojść do słowa - Lepiej już nie nie mów i się nie pogrążaj! Teraz z tąd odejć! To moja ostatnia propozycja. - wysyczał
Klonowy Cień była bezsilna. Jej serce krwawiło, najpierw jej własny klan wygnał ją, a teraz jej ukochany odrzucił ją na rzecz klanu. Ledwo wytrzymywała, aby się nie rozpłakać, jednak wiedziała, że musi być silna dla swoich kociąt, bo tylko one jej zostały. Z trudem podniosła się i zgarnęła kociaki ogonem.
- Chodźmy dzieci. - oznajmiła smutnym tonem
Dalej już bez słowa wyszła z obozu, po czym szynko sskierowała się w stronę terytorium Klanu Wiatru. Wiedziała, że nie może zostać długi na terytorium Klanu Rzeki, bo wojownicy mogą się na nią rzucić, a ona nie ma już siły na walkę. Wiedziała też, że nie może wrócić na terytorium Klanu Pioruna. Klan Cienia też nie wchodził w grę, więc pozostał tylko Klan Wiatru. Jednak Klonowy Cień nie zamierzała prosić ich o pomoc, miała już tego dość. Dlatego postanowiła, że uda się poza klany.
- Gdzie idziemy mamusiu? - zapytała Wiewiórka, gdy przekraczali granicę
- Możemy już wrócić do domu? - zapytał Modrzewik
- Och dzieci... - westchneła Klonowy Cień - Nie możemy wrócić do domu, bo nas wygnano. - powiedziała z trudem
- A czemu nas wygnano? - zapytała Pstrokatek
- Byliśmy niegrzeczni? - zapytała Wiewiórka
- Nie Wiewiórko, to nie wasza wina. - kotka polizała córkę w uszy - Nie martwcie się, znajdziemy nowy lepszy dom. - zapewniła ich kotka, chociaż sama w to wątpiła
- Naprawdę? - zapytała z niepewnością Wiewiórka
- Naprawdę. - odparła Klonowy Cień - A teraz chodźmy już.
W czwórkę weszli na rozległe wrzosowiska. Od razu uderzył w nich ostry podmuch wiatru. Klonowy Cień ruszyła pierwsza, aby osłonić swoje kocięta przed wiatrem i aby wypatrywać patroli Klanu Wiatru.
Klonowy Cień bardzo nieswojo czuła się na otwartym terenie. Wolała jak nad jej głową są gałęzie drzew i liście, a do okoła są niskie paproci i drzewa. Niestety nie może teraz na to liczyć. Ma tylko nadzieję, że szybko uda jej się znaleść jakiś schron. Kociaki są już wymęczone ciągłym chodzeniem i napewno są bardzo głodne.
Byli w połowie wrzosowisk, gdy nagle na niebie strzelił piorun. Wiatr zaczą się wzmagać, a po chwili pojawił się deszcz. Z początku dało się iść w miarę spokojnie, ale po chwili zaczęła się prawdziwa ulewa. Deszcz padał, jagby zamiast wody, z nieba spadały kulki gradu, a wiatr wiał w każdą stronę.
Klonowy Cień była przerażona. Nie bała się bardzo o siebie, ale o kociaki. Wiedziała, że są jeszcze bardzo małe, a ten dzień był dla nich wystarczająco męczący i są bardzo osłabione. Ta wichura może wywołać uu nich zielony kaszel, a on może ich zabić.
Zdesperowana kotka wzięła w pyszczek Pstrokatka i powiedziała kociakom, aby szły tak szybko jak tylko potrafią. Zmęczone i przemoknięte kociaki starały się nadążyć za mamą. Klonowy Cień rozpaczliwie rozglądała się za schronieniem, wtedy niedaleko zobaczyła czerwoną studołę. Kotka nawet nie zwracała uwagi na, to że niedaleko znajdują się gniazda dwunożnych, wtedy ważniejsze było dotarciu do schronu tak szybko jak się tylko dało.
Szybko skierowała się do wejścia i przycisnęła się przez szparę do środka, kocięta zrobiły to samo. Znaleźli się w środku studoły. Było tu ciepło i sucho, a co jeszcze lepsze, to Klonowy Cień czuła zapach myszy. Musiało ich być tu dużo. Kotka położyła Pstrokatka na ziemi i skierowała się do jednej beli słomy, aby tam położyć swoje kociaki.
- Możemy ty zostać mamo? - zapytała Wiewiórka
- Łapie mnie już bolą i głodny jestem. - marudził Modrzewik
- A mi chce się spać. - ziewną sennie Pstrokatek
Klonowy Cień już miała odpowiadać maluchom, gdy nagle z przeciwnego końca pomieszczenia wyszedł czarno-biały kocur. Zmęczona Klonowy Cień staneła przed kociakami.
- Kim jesteście? - zapytał nieznajomy
- Ja jestem Klony Cień, a to są moje kocięta Wiewiórka, Modrzewik i Pstrokatek. - przedstawiła się - Chodziliśmy cały dzień i jesteśmy wykończeni. Proszę cię pozwól nam tu zostać chociaż na jedną noc. - błagała
Kocur uśmiechną się.
- Ja jestem Młynek. - przedstawił się - Możecie tu zostać, nigdy nie odmawiam kotom gościny. - oznajmił
- Dziękujemy ci Młynku. - podziękowała z ulgą Klonowy Cień
Kocica z ulgą położyła swoje dzieci na sianie i dała im jeść. Była przeszczęśliwa, że przez tą krótką chwilę nie musi się o nic martwić i dzisiejszej nocy nie będzie musiała spać z dziećmi na dworze. Dokładnie wylizała każde z swoich kociąt i położyła je spać. Gdy kociaki zasnęły, to Klonowy Cień ,najciszej jak mogła, wstała i podeszła do Młynka.
- Młynku mogę tutaj zapolować? - spytała
- Nie musisz, już złapałem dla nas myszy. - odparł i wskazał na kilka martwych myszy niedaleko
- Dziękuję Ci, ale naprawdę nie musiałeś. - podziękowałam Klonowy Cień i zaczeła jeść
Gdy Klonowy Cień wraz z Młynkiem zjadła sytą kolację, to znowu zaczeła zastanawiać się na klanami. Z początku zrobiło jej się żal tego wszystkiego co straciła, ale po chwili smutek przeobraził się w wściekłość. Klonowy Cień była pewna, że gdyby nie kociaki, to wróciłaby na terytoria 4 klanów i pozabijałaby wszystkich winnych jej wygnania.
Z przemyśleń wybudza ją głos Młynka.
- Pochodzisz z klanów? - zapytał kocur
Klonowy Cień patrzyła na niego zszokowana. Skąd on wogule, to wie?
- Pochodziłam. - powiedziała po chwili nie wdając się w szczegóły - Skąd wogule się domyśliłeś o tym? - zapytała
- Wiesz masz takie dziwne imię, które noszą tylko koty z klanów. - odpowiedział uśmiechając się
- A no tak... - powiedziała jagby do siebie
- A czemu powiedziałaś, że pochodziłaś z klanów, a nie pochodzisz? I co robisz tutaj z kociakami w taką pogodę? - spytał po chwili
Klonowy Cień westchneła ciężko.
- Nie chcę narazie o tym opowiadać. - odparła - Poprostu nie mogę już tam nigdy wrócić.
Młynek tylko kiwną pyskiem I przyją to w milczeniu. Klonowy Cień była mu wdzięczna, że nie naciska na nią. Teraz sama musi to wszystko przemyśleć jeszcze raz.
- Wiesz skoro nie masz gdzie pójść, to możesz zostać tutaj. - powiedział po chwili Młynek
- Naprawdę? - zdziwiła się kotka - Nie będziemy ci przeszkadzali?
- Nie! - odparł odrazu - Uwielbiam kociaki, no i lubię mieć towarzystwo, a ostatnio nikt tu nie przychodzi. O dwunożnych też nie musisz się martwić, nie zjadaj im kur, to nic ci nie zrobią. - dodał szybko
- Dziękuję ci. - podziękowała Klonowy Cień - Nawet nie wiesz jak bardzo jest ci wdzięczna. - wtuliła się w jego futro w podziękowaniu
- Drobiazd. - odparł Młynek
Wtedy nagle Pokrzywowa Bryza otworzył oczy i znalazł sięw zupełnie innym miejscu. Zdenerwowany i zdziwiony rozglądał się dookoła szukając chociaż śladu po Klonowym Cieniu. Niestety po chwili zoroentował się, że nie jest to studole Młynka, tylko w legowisku medyka w Klanie Pioruna.
- Spokojnie Pokrzywowa Bryzo, dobrze że się obudziłeś. - powiedział po chwili Gęsie Pióro
- Ale, co się stało i gdzie hest Klonowy Cień? Co ja tu wogule robię?! - pytał zdezorientowany
- Spokojnie Pokrzywowa Bryzo, nikogo oprócz nas dwóch tutaj nie ma. - odparł trochę zdziwiony medyk
- Ale ja ją widziałem! - upierał się przy swoim
- Pokrzywowa Bryzo - Gęsie Pióro stracił już cierpliwość - nikogo tutaj nie ma! Miałeś halucynacje z powodu głodu.
- Czyli, to tylko sen... - dodał jagby siebie
- Tak, poczekaj tu, a ja pójdę po zioła. - Medyk odwrócił się I wszedł w głąb legowiska
Pokrzywowa Bryza, położył pyszczek na mchu i ciężko westchną. Był to tylko sen, ale jednak taki realistyczny. Jednak rzeczywistość jest taka, że Klonowy Cień i jej trzy kociaki już nieżyją. Nie żyją, ale mogły...
- Klanie Gwiazd czemu na to pozwoliłeś? - zapytał bezgłośnie
Słów 2150
Mam nadzieję, że się spodobało
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro