Prolog
Wszystkie cztery klany stały właśnie jak co księżyc, na miejscu zgromadzeń.Chłodny wiatr zmierzwił sierść kotów.Liście na drzewach zaszeleściły kiedy powiał kolejny podmuch wiatru.Nawet tutaj można już było poczuć odór psów i szczurów które zajmowały coraz większe tereny należące wcześniej do klanów przez niezliczone księżyce.Wiele kotów już straciło wszelkie nadzieje że uda im się pokonać wrogów.W klanach brakowało wojowników,starsi i kociaki umierały z głodu,koty opuszczały klany i zostawały samotnikami i włóczęgami sądząc że łatwiej im będzie jeśli będą polować tylko i wyłącznie dla siebie, niektórzy nawet pozostawali pieszczochami.Kocie klany rozpadały się w mgnieniu oka...
-Mknąca Gwiazdo!Nie możesz tego zrobić!-rozległ się zrozpaczony głos płomienno rudej kotki która próbowała powstrzymać przywódczynię Klanu Jeziora przed zakończeniem go.
-Owszem mogę!Szczury atakują już nasz obóz! Płonąca Gwiazdo...to koniec, nic już dla nas nie zostało...nie możemy wiecznie żyć w strachu przed atakami szczurów i sfory psów...-Mknąca Gwiazda pochyliła głowę i wpatrzyła się w swoje łapy.
-Kwitnąca Gwiazdo zrób że coś! Ona nie może skończyć Klanu Jeziora, od niezliczonych sezonów żyły cztery klany!Nie mogą się poddać...nikt z nas nie może się poddać...-głos Płonącej Gwiazdy załamał się jeszcze bardziej.
-Przepraszam Płonąca Gwiazdo...nic na to nie poradzimy...Klanów już nie ma, nie widzisz...?Szczury już dawno zaczęły panoszyć się na naszych terytoriach...-Kwitnąca Gwiazda westchnęła z żalem.
-Burzowa Gwiazdo..?-Płonąca Gwiazda popatrzała w stronę przywódcy Klanu Gór.
-J-ja...ja zgadzam się z Kwitnącą Gwiazdą i Mknącą Gwiazdą...Mój klan nie jadł od dobrych paru dni, a jedyne co udaje nam się czasem upolować to wychudłą myszkę którą musimy podzielić na najsłabszych członków klanu...To samo zapewne z wami..-mruknął smutno patrząc na wychudzone koty, żebra wyraźnie rysowały się im pod skórą.Płonąca Gwiazda nie odpowiedziała.
-Czyli to koniec...?-wychrypiała w końcu.
-Płonąca Gwiazdo! Nie poddawaj się i ty! Damy radę!-krzyknął ciemno-brązowy kocur, zastępca Płonącej Gwiazdy.
-Przepraszam Iglasty Pazurze...-powiedziała gorzko.Burzowa Gwiazda wysunął się naprzód innych przywódców.
-Koty wszystkich klanów!-zawołał-Sami widzicie co się dzieje, nie oszukujmy się...-przerwał na moment i popatrzał na trójkę przywódczyń z tyłu jakby chciał aby razem to powiedzieli.Kotki podeszły.
-Wspólnie postanowiliśmy że...-Płonąca Gwiazda urwała jakby nie móc wydusić z siebie słowa.
-Postanowiliśmy że powinniśmy zakończyć życie w klanach...-miałkneła szybko Mknąca Gwiazda chcąc już to skończyć.Nikt nic nie powiedział.
-Możecie rozejść się w swoich kierunkach...-mruknął Burzowa Gwiazda.Starsi z wszystkich klanów popatrzeli na siebie nawzajem.
-My chcielibyśmy zostać tutaj, i tak niedługo dołączymy do Klanu Gwiazdy...-wychrypiał jeden z nich, był to Ropuszy Skok z Klanu Wodospadu.
-Oczywiście-Burzowa Gwiazda pochylił głowę z szacunkiem dla starszych-Jeśli tego chcecie-dodał.
-Możecie zostać w obozie Klanu Rzeki, tam będzie najbezpieczniej, jak na razie...-mruknęła przywódczyni Klanu Rzeki.
-Zatem żegnajcie przyjaciele...-mruknęła Płonąca Gwiazda i przywódcy zeskoczyli z gałęzi drzewa jakby po prostu skończyło się zwykłe zgromadzenie jak co księżyc.Płonąca Gwiazda zauważyła że biegnie do niej Iglasty Pazur.
-Płonąca Gwiazdo...Co zamierzasz teraz zrobić..?-miałknął zastępca.Przywódczyni Klanu Wodospadu westchnęła.
-Prawdopodobnie będę zwykłą samotniczką...-w jej oczach pojawiły się kolejne iskierki żalu i wspomnień.
-Chciałbym zostać... z tobą-powiedział niepewnie-W dwójkę będzie nam łatwiej, nie sądzę aby lepiej nam było na osobności-mruknął i zauważył że w oczach rudej kotki pojawia się ciepło.
-Dziękuje Iglasty Pazurze...byłeś najlepszym zastępcą jakiego mogłam sobie wymarzyć...Byłbyś na pewno wspaniałym przywódcą...Iglastą gwiazdą...-wymruczała.Koty z czterech klanów zaczęły się ze sobą żegnać i rozchodzić się w swoje strony.Przywódczyni zobaczyła że zmierza do niej biała kotka.
-Oh Paprociowe Oko przyjaciółko...-miałknęła płomienna kotka.
-Słyszałam że Iglasty Pazur idzie z tobą...-za wachała się myśląc że przywódczyni może nie zechce kolejnego towarzysza...Ale więcej nie będzie takiej okazji!Najwyżej odmówi ale warto spytać.
-Chciałabyś również pójść z nami?-mruknęła Płonąca Gwiazda.
-T-tak
-Chętnie cię ze sobą zabiorę...-powiedziała i popatrzała za siebie, zostały tylko one i Iglasty Pazur czekający na drugim końcu polany.
-Chodźmy już-rzuciła ruda kotka i pokłusowała do swojego dawnego zastępcy.Medyczka ruszyła za nią.
-Paprociowe Oko idzie z nami-miałkneła przywódczyni, a kocur kiwną głową na znak że rozumie.
-No to w drogę-powiedział Iglasty Pazur.
-Gdzie idziemy..?-zapytała Paprociowe Oko.
-Tam gdzie nas łapy poniosą...-miałknęła Płonąca Gwiazda.Trójka kotów zaczęła iść w stronę lasu który nie był zamieszkiwany przez klany choć teraz mogą tam napotkać jakiś znajomy pysk.
-Myślicie że już nigdy nie będzie tu żadnych klanów..? Teraz będą już tylko pieszczoszki dwunożnych i samotnicy lub włóczędzy..?-zapytała była przywódczyni.
-Myślę że to nie koniec, żyliśmy tu tak długo że słyszeli o nas prawdopodobnie koty z drugiego końca świa...-medyczka urwała i zapatrzyła się w niebo.Zatrzymali się.
-O co chodzi?-mruknął Iglasty Pazur.
-Kiedyś przybędą dwa koty, i przywrócą nasze klany...-głos Paprociowego Oka spoważniał.
-To znak od Klanu Gwiazdy!?Przesłali nam przepowiednie!-była przywódczyni była uradowana.
-Lecz może to nastąpić za wiele,wiele sezonów...-mrukneła biała kotka.
-Ale nastąpi, to nie koniec...jeszcze nie!
Mam nadzieje że się podoba <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro