Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❄️Rozdział 05❄️

Gdy tylko Mroźna Mżawka wyszła z legowiska medyków, usłyszała za sobą kroki.

— Mroźna Mżawko, zaczekaj!

Odwróciła się. Był to Koprowa Łapa.

— O co chodzi, Koprowa Łapo?

Starała się z całych sił, by te słowa nie zabrzmiały jakoś wyniośle. Nie lubiła zachowywać się tak, jakby pozjadała wszystkie rozumy w lesie.

— Mógłbym z tobą... porozmawiać? — spytał niepewnie.

Mroźna Mżawka wzruszyła ramionami. Koty często przychodziły do niej, gdy miały jakiś problem, i mówiły jej o nim. Kotka starała się wtedy jakoś im pomóc bądź doradzić.

— Jasne. Coś cię trapi?

Uczeń medyczki pokiwał głową.

— Możemy odejść na bok? Nie chcę, by ktoś nas usłyszał.

Mroźna Mżawka rozejrzała się po obozie.

— Może pójdziemy tam? — spytała, wskazując ogonem puste miejsce za legowiskiem wojowników. Było na tyle osłonięte krzewami, że nikt by ich nie dosłyszał, i na tyle było tam miejsca, by mogli sobie swobodnie usiąść.

Kotka była bardzo ciekawa, co trapiło Koprową Łapę, ale starała się tak otwarcie nie okazywać zainteresowania. Z drugiej strony jednak była pochłonięta myślami o pytaniu zadanym przez mentorkę Koprowej Łapy.

— Mroźna Mżawko... myślisz, że zdarzyło się kiedyś coś takiego, że jakiś klanowy kot nie wierzył w Klan Gwiazdy?

To pytanie pozwoliło jej otrzeźwieć.

— Znaczy się nie że coś tylko się pytam — dodał spanikowany kocur.

Mroźna Mżawka zamyśliła się. Nigdy nie słyszała o takim kocie. Sama wierzyła oczywiście w Klan Gwiazdy, ale gdyby postawiła się w sytuacji, że byłby to jakiś wymysł...

— Cóż, myślę, że na pewno zdarzały się już takie pdzypadki, tylko takie koty nie mówiły tego głośno.

Koprowa Łapa pokiwał głową.

— A myślisz, że zdarzali się tacy medycy?

Mroźna Mżawka ściągnęła brwi. Czy Koprowa Łapa był jednym z takich kotów? Czyzby chciał się dowiedzieć, czy takie koty mogą zostać dobrymi medykami?

— Koprowa Łapo, wiara nie ma znaczenia, chociaż... Wiadomo, jest to ważne w życiu kota. Jednak pamiętaj, że jeśli głęboko będziesz chciał w coś uwierzyć - uda ci się to.

Wojowniczka miała nadzieję, że się nie myli.

— Aha. Dzięki, Mroźna Mżawko.

Nastała chwila ciszy.

— Dobra, muszę już iść, Koprowa Łapo. Trzymaj się.

I odeszła, zostawiając ucznia samego. Była ciekawa, o czym Koprowa Łapa teraz myśli i czy jej podejrzenia były słuszne.

__________________________________

Niebieskooka wstała delikatnie z posłania, od razu otrzepując swoje miekkie futro z zalegajacego na nim mchu. Oblizala pysk i rozejrzała się po mało wyrazistym dla jej oczu otoczeniu. Gdy wszystko już wróciło do sparwnej formy, usiadła przyzwoicie tuż przy wyjsciu ze swojego legowiska i otulila łapy ogonem.

— Cześć, Mroźna Mżawko!

Kotka obróciła się ku wołającej ją wojowniczce.

— Dzień dobry, Motyle Skrzydło. Piękny mamy dziś dzień - zamruczała, podchodząc do matki. Otarły się prawie identycznymi futrami. — Wróciłaś właśnie z polowania?

Kotka pokiwała głową.

— Tak. A ty dopiero wstałaś?

— Tak — miauknęła pogodnie. — Jestem głodna. Pójdziemy razem coś zjeść? — zaproponowała.

— Już jadłam — oznajmiła. — Przykro mi, ale nie tym razem.

Mroźna Mżawka wzruszyła ramionami.

— W takim razie pójdę sama.

Na miejscu, przy stercie zwierzyny, zastała Ognisty Błysk, samotnie jedzącego nornicę.

Postanowiła dla hecy podejść go od tyłu i skoczyć mu na grzbiet. Co prawda nie była już uczennicą, ale jak każdy kot miała w sobie nieco kocięcej radości i sposobu myślenia.

— A! — krzyknął zastępca przywódcy, gdy poczuł ciężar spadającej na niego partnerki. Prędko ją z siebie zrzucił i przyszpilił do ziemi.

Teraz ona była na dole.

Zaśmiała się głośno, na co brązowy kocur się rozluźnił.

— Chyba zawsze będziesz taka sama — zamruczał.

— Jaka?

— Dziecinna!

— Ja ci zaraz dam!

Zaczęli się ganiać niczym kociaki.

— Hej! My tu chcemy spać, można trochę ciszej? — warknął ktoś z legowiska wojowników.

Mroźna Mżawka rozpoznała, kto to. Gałązkowy Wir.

— Gałązkowy Wirze, ty też powinieneś już wstać — skarciła go Jarzębinowy Ogon, wojowniczka leżącą tuż obok niego.

— Nie mów mi, co mam robić! — warknął. — Wczoraj polowałem do późnej pory.

— Miałeś iść na patrol z Białą Łapą — przypomniała mu.

Galazkowy Wir zignorował to.

— Myślisz, że pomysł na mianowanie go mentorem Białej Łapy było dobrym posunięciem ze strony Orzechowej Gwiazdy? — spytał szeptem Ognisty Błysk partnerkę, gdy usiedli już przyzwoicie.

Mroźna Mżawka była rozdarta. Powiedzieć mu własne obawy, czy wesprzeć decyzję ojca?

— Myślę, że nie podważy jego autorytetu — zdecydowała.

Ognisty Błysk kiwnął głową.

— Mam nadzieję. Hej, może zastąpimy w takim razie tego lenia na patrolu? — zaproponował. Mroźna Mżawka domyśliła się, że chodzi mu o Gałązkowy Wir.

— Pewnie — zgodziła się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro