❄️Rozdział 05❄️
Gdy tylko Mroźna Mżawka wyszła z legowiska medyków, usłyszała za sobą kroki.
— Mroźna Mżawko, zaczekaj!
Odwróciła się. Był to Koprowa Łapa.
— O co chodzi, Koprowa Łapo?
Starała się z całych sił, by te słowa nie zabrzmiały jakoś wyniośle. Nie lubiła zachowywać się tak, jakby pozjadała wszystkie rozumy w lesie.
— Mógłbym z tobą... porozmawiać? — spytał niepewnie.
Mroźna Mżawka wzruszyła ramionami. Koty często przychodziły do niej, gdy miały jakiś problem, i mówiły jej o nim. Kotka starała się wtedy jakoś im pomóc bądź doradzić.
— Jasne. Coś cię trapi?
Uczeń medyczki pokiwał głową.
— Możemy odejść na bok? Nie chcę, by ktoś nas usłyszał.
Mroźna Mżawka rozejrzała się po obozie.
— Może pójdziemy tam? — spytała, wskazując ogonem puste miejsce za legowiskiem wojowników. Było na tyle osłonięte krzewami, że nikt by ich nie dosłyszał, i na tyle było tam miejsca, by mogli sobie swobodnie usiąść.
Kotka była bardzo ciekawa, co trapiło Koprową Łapę, ale starała się tak otwarcie nie okazywać zainteresowania. Z drugiej strony jednak była pochłonięta myślami o pytaniu zadanym przez mentorkę Koprowej Łapy.
— Mroźna Mżawko... myślisz, że zdarzyło się kiedyś coś takiego, że jakiś klanowy kot nie wierzył w Klan Gwiazdy?
To pytanie pozwoliło jej otrzeźwieć.
— Znaczy się nie że coś tylko się pytam — dodał spanikowany kocur.
Mroźna Mżawka zamyśliła się. Nigdy nie słyszała o takim kocie. Sama wierzyła oczywiście w Klan Gwiazdy, ale gdyby postawiła się w sytuacji, że byłby to jakiś wymysł...
— Cóż, myślę, że na pewno zdarzały się już takie pdzypadki, tylko takie koty nie mówiły tego głośno.
Koprowa Łapa pokiwał głową.
— A myślisz, że zdarzali się tacy medycy?
Mroźna Mżawka ściągnęła brwi. Czy Koprowa Łapa był jednym z takich kotów? Czyzby chciał się dowiedzieć, czy takie koty mogą zostać dobrymi medykami?
— Koprowa Łapo, wiara nie ma znaczenia, chociaż... Wiadomo, jest to ważne w życiu kota. Jednak pamiętaj, że jeśli głęboko będziesz chciał w coś uwierzyć - uda ci się to.
Wojowniczka miała nadzieję, że się nie myli.
— Aha. Dzięki, Mroźna Mżawko.
Nastała chwila ciszy.
— Dobra, muszę już iść, Koprowa Łapo. Trzymaj się.
I odeszła, zostawiając ucznia samego. Była ciekawa, o czym Koprowa Łapa teraz myśli i czy jej podejrzenia były słuszne.
__________________________________
Niebieskooka wstała delikatnie z posłania, od razu otrzepując swoje miekkie futro z zalegajacego na nim mchu. Oblizala pysk i rozejrzała się po mało wyrazistym dla jej oczu otoczeniu. Gdy wszystko już wróciło do sparwnej formy, usiadła przyzwoicie tuż przy wyjsciu ze swojego legowiska i otulila łapy ogonem.
— Cześć, Mroźna Mżawko!
Kotka obróciła się ku wołającej ją wojowniczce.
— Dzień dobry, Motyle Skrzydło. Piękny mamy dziś dzień - zamruczała, podchodząc do matki. Otarły się prawie identycznymi futrami. — Wróciłaś właśnie z polowania?
Kotka pokiwała głową.
— Tak. A ty dopiero wstałaś?
— Tak — miauknęła pogodnie. — Jestem głodna. Pójdziemy razem coś zjeść? — zaproponowała.
— Już jadłam — oznajmiła. — Przykro mi, ale nie tym razem.
Mroźna Mżawka wzruszyła ramionami.
— W takim razie pójdę sama.
Na miejscu, przy stercie zwierzyny, zastała Ognisty Błysk, samotnie jedzącego nornicę.
Postanowiła dla hecy podejść go od tyłu i skoczyć mu na grzbiet. Co prawda nie była już uczennicą, ale jak każdy kot miała w sobie nieco kocięcej radości i sposobu myślenia.
— A! — krzyknął zastępca przywódcy, gdy poczuł ciężar spadającej na niego partnerki. Prędko ją z siebie zrzucił i przyszpilił do ziemi.
Teraz ona była na dole.
Zaśmiała się głośno, na co brązowy kocur się rozluźnił.
— Chyba zawsze będziesz taka sama — zamruczał.
— Jaka?
— Dziecinna!
— Ja ci zaraz dam!
Zaczęli się ganiać niczym kociaki.
— Hej! My tu chcemy spać, można trochę ciszej? — warknął ktoś z legowiska wojowników.
Mroźna Mżawka rozpoznała, kto to. Gałązkowy Wir.
— Gałązkowy Wirze, ty też powinieneś już wstać — skarciła go Jarzębinowy Ogon, wojowniczka leżącą tuż obok niego.
— Nie mów mi, co mam robić! — warknął. — Wczoraj polowałem do późnej pory.
— Miałeś iść na patrol z Białą Łapą — przypomniała mu.
Galazkowy Wir zignorował to.
— Myślisz, że pomysł na mianowanie go mentorem Białej Łapy było dobrym posunięciem ze strony Orzechowej Gwiazdy? — spytał szeptem Ognisty Błysk partnerkę, gdy usiedli już przyzwoicie.
Mroźna Mżawka była rozdarta. Powiedzieć mu własne obawy, czy wesprzeć decyzję ojca?
— Myślę, że nie podważy jego autorytetu — zdecydowała.
Ognisty Błysk kiwnął głową.
— Mam nadzieję. Hej, może zastąpimy w takim razie tego lenia na patrolu? — zaproponował. Mroźna Mżawka domyśliła się, że chodzi mu o Gałązkowy Wir.
— Pewnie — zgodziła się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro