Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❄️Rozdział 04❄️

Jakby co, to ten rozdział był już wstawiony, jednakże postanowiłam zmienić tu nieco wydarzenia! Także radzę przeczytać na nowo (:

Szaro-kremowa kotka przecisnęła się przez gęste pnącza bluszczu, zwisających z góry wysokiego pnia, w którego środku mieściło się legowiska medyczki. Odgarnęła liście na bok i znalazła się w środku.

— Witaj, Nagietkowe Serce!

Gdy tylko Mroźna Mżawka się odezwała, medyczką odwróciła się w jej stronę jak oparzona.

— Cześć, Mroźna Mżawko. Czegoś potrzebujesz?

Potrzasnęła głową.

— Nie, właściwie to nic, ale mam trochę wolnego czasu. Jesteś zajęta, czy mogę tu z tobą chwilę posiedzieć? — spytała, na co medyczka uśmiechnęła się pogodnie.

— Jasne, porządkuję zioła, możesz mi w tym towarzyszyć.

Mroźna Mżawka od zawsze lubiła się z medyczką. Utrzymywały dobry kontakt, w końcu były rodziną — Nagietkowe Serce była siostrą jej mamy z jednego miotu.

Czasami nawet, szczerze mówiąc, Mroźna Mżawka więcej przebywała z Nagietkowym Sercem niż że swoją matką, Motylim Skrzydłem. Czasem była jakaś dziwna i zachowywała się podobnie.

Zapanowała cisza, w której słychać było najmniejsze poruszenie. Mroźna Mżawka podeszła do niej i usiadła naprzeciw. Nagietkowe Serce grzebała w jakichś nieznanych wojowniczych roślinach.

— Gdzie jest Koprowa Łapa?

Koprowa Łapa szkolił się na medyka pod okiem Nagietkowego Serca od kilku księżyców. Był — z tego co słyszała i dotychczas zauważyła — dobrym uczniem i miał zadatki na bycie dobrym medykiem w przyszłości.

— Poszedł uzupełnić zapasy — oznajmiła.

Przypomniała sobie, jak kiedyś chciała zostać medyczką. Znaczy się... dosłownie przez chwilę, nie więcej niż jeden wschód księżyca, ale taka wizja przyszłości i tak przeleciała jej pewnego razu przez myśl.

Zamyśliła się. Jak by to było, gdyby była teraz na miejscu Koprowej Łapy? Czy wracałaby teraz z wyprawy po uzupełnienie zapasów medycznych?

Pokręciła głową. Nie umiała wyobrazić sobie innego życia: bez codziennego polowania, chodzenia na patrole i wachty, tych wszystkich treningów spędzonych w wieku uczniowskim... I przede wszystkim bez Ognistego Błysku, swojego byłego mentora i obecnego partnera.

Mroźnej Mżawce przeszło przez głowę również pytanie, a co by było, gdyby Nagietkowe Serce nie zdobyła swojej obecnej rangi i co nakłoniło ją, by się do niej szkolić a następnie przekazywać tradycję dalej. Może ktoś ją do tego zmusił? Mało prawdopodobne. Nagietkowe Serce nie uległaby szantażom ani tak poważnym rozkazom, dotyczących jej przyszłości. A może po prostu miała w sobie powołanie, by służyć klanowi w ten właśnie sposób?

Cisza najwyraźniej stała się nie do zniesienia, bo Nagietkowe Serce ją przerwała.

— Co myślisz o Gałązkowym Wirze?

Mroźną Mżawkę bardzo zaskoczyło to pytanie.

Wprawdzie całkiem lubiła Gałązkowy Wir. Był bardzo lojalny swojemu klanowi i bardziej niż większość wojowników przywiązywał wagę do swoich zadań. Był wyśmienity w polowaniu i walce.

Jedynym minusem była jego obsesja na punkcie granic. Zawsze irytował tym Mroźną Mżawkę i kotka podejrzewała, że nie tylko ją to denerwowało.

Wróciła myślami do wczorajszego dnia, gdy wraz z Gałązkowym Wirem znaleźli Białą Łapę. Wojownik bez wahania rzucił się na uczennicę, nie bacząc na to, co ta miała do powiedzenia.

Gdyby Mroźna Mżawka nie wkroczyła do akcji, najprawdopodobniej doszłoby do jakiejś tragedii.

Przerażała ją myśl, że teraz, gdzieś w lesie, Gałązkowy Wir jest razem z Białą Łapą sam na sam. Czy Wojownik posunąłby się do morderczego czynu, sprzeciwiając się tym samym Orzechowej Gwieździe i Mroźnej Mżawce?

Po ogłoszeniu decyzji, przywódca zszedł z kamienia i przez jakiś czas rozmawiał z córką. Mroźna Mżawka powiedziała mu swoje obawy, które zaczęły ją męczyć po decyzji ojca.

— Będzie dobrze — oznajmił. — Gałązkowy Wir jest nieprzewidywalny, owszem. Ale jest także lojalny wobec klanu i myślę, że nie zrobiłby takiego czegoś namyślnie. Zaufaj mi, Mroźna Mżawko.

Pozostało jej chyba jedynie zaufać Orzechowej Gwieździe.

Wzruszyła ramionami.

— Jest jednym z naszych najlepszych wojowników. — Co jak co, ale poza walką umiał zadbać o Klan. — Czemu pytasz?

Nagietkowe Serce unikała jej spojrzenia. Wyraźnie miała coś do ukrycia.

— Nic takiego. Po prostu, z ciekawości.

Bluszcz będący wejściem do legowiska poruszył się i po chwili wyszedł zza niego młody kocur.

— Nagietkowe Serce, przyniosłem liście starca i jaskółcze ziele, tak jak prosiłaś! — Nagietkowe Serce kiwnęła z aprobatą głową na te słowa. Gdy kocur zauważył, że jego mentorka nie jest sama, dodał — O, Mroźna Mżawka. Co cię tu sprowadza?

— Nic, po prostu przyszłam. Ale nic, nie będę wam już tutaj przeszkadzać, widzę, że macie coś do roboty, więc lepiej pójdę już.

Zanim ktokolwiek zdążył się odezwać, wojowniczka wychodziła już z legowiska medyczki i jego ucznia, rozmyślając o nadpobudliwym wojowniku, obecnym mentorze Białej Łapy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro