❄️Rozdział 03❄️
// wydarzenia z przeszłości, jakby ktoś nie ogarnął
Biszkoptowe futro mignęło w poszyciu leśnym. Ale nie był to zwykły las, bowiem był bardziej rozrośnięty i zielony niż jakikolwiek żyjący kot kiedyś widział. W powietrzu unosiły się świecące punkciki. Na szczęście jednak było tam na tyle miejsca, by przejść swobodnie pomiędzy drzewami.
Do ucha kremowego kota dobiegł szelest liści i odgłos łap stawianych na mchu znajdującym się w miejscu, gdzie naturalnie powinna być zwykła ziemia porośnięta trawą.
— Witaj, Migocząy Płatku — odezwał się przybysz.
— Brzozowy Puchu — Migoczący Płatek skłonił lekko głowę przed kocurem. Najprawdopodobniej wcale nie był to gest szacunku, a jedynie tradycja.
— Co cię tu sprowadza?
Migoczący Płatek spojrzał na niego z nieodgadnionymi wyrazem pyska.
— Przyszedłem tu... w jednej sprawie — gdy to mówił, w jego granatowych oczach kontrastujących z kremowym futrem zatańczył błysk chciwości.
Brzozowy Puch poczuł na ten widok strach. Wiedział, że z Migoczącym Płatkiem nie było żartów, tym bardziej, jeśli miało się na koncie przysługę u niego.
— Jakiej sprawie?
Migoczący Płatek obszedł dookoła brzozowego kocura, wlepiając w niego oczy niczym orzeł w zwierzynę, która zaraz miała stać się jego obiadem.
— Brzozowy Puchu... wiesz, że kiedyś ci pomogłem, prawda? Nigdy nie oczekiwałem za to żadnej rzeczy, żadnej przysługi, ale teraz, gdy jesteś już członkiem Klanu Gwiazdy, a ja — potrzebującym kotem, chyba możesz spełnić moje jedno, jedyne życzenie, prawda?
Brzozowy Puch przełknął ślinę. Wcale nie czuł się być silniejszym od Migoczącego Płatka, zwykłego wojownika, jedynie z powodu przynależności do Klanu Gwiazdy. Bo on miał coś, czego Brzozowy Puch nie posiadał — wiedzę.
Już od dawna spodziewał się, że Migoczący Płatek będzie chciał zapłatę za swoją pomoc. Było to tak dawno, a jednak... ten parszywy i chciwy kocur nawet po jego śmierci chciał coś od niego wyciągnąć, najprawdopodobniej z zemsty albo czystej zachcianki. Kto wie, co siedzi w jego głowie?
— Czego ode mnie chcesz, Migoczący Płatku? Co jest tak ważne, że przyszłeś do Klanu Gwiazdy oczekując spotkać... mnie?
— Och, niczego większego. Po prostu pomyślałem sobie, że... skoro ty przestałeś już być jednym z ważniejszych klanowych kotów, mógłbyś ustąpić to miejsce komuś innemu.
Brzozowemu Puchowi wydawało się, że prawie napewno tym innym kotem jest on.
— Masz na myśli siebie?
— Nie, no coś ty — parsknął pogardliwie, patrząc w bok. - Myślałem raczej o kimś, kto w przyszłości mógłby zająć... jakieś ważne miejsce w lesie.
- Czyli? - Brzozowy Puch nadal nie rozumiał, co miał na myśli Migocząy Płatek.
- Z tego co wiem, masz pewne znajomości... W Klanie Gwiazdy. Chcę cię prosić tylko o jedną rzecz.
Zamilkł na chwilę. Brzozowy Puch wpatrywał się w niego, czekając, aż kremowy kocur się odezwie.
- Chcę, żeby mój potomek był najważniejszym kotem w lesie. Żeby wszyscy go szanowali. Żeby nie robił niczego na marne i by każdy liczył się z jego zdaniem.
Brzozowy Puch spojrzał na Migocząy Płatek tak, jakby postradał zmysły.
- Migocząy Płatku, każdy musi sam zapracować sobie na to, co dostanie w przyszłości. Nie mogę - tym bardziej tylko ja! - sprawić, by ktoś stał się tak ważnym klanowiczem.
Migocząy Płatek warknął.
- Ja też nie mogłem ci pomóc, a jednak nie bez powodu to stało się Bzowej Nadziei! - na dźwięk tego imienia brązowy kocur drgnął. - Zrobiłem coś zakazanego. Teraz jest na to twoja kolej, Brzozowy Puchu.
Członek Klanu Gwiazdy cofnął się, gdy Migoczący Płatek zbliżył się do niego o krok.
- Pamiętaj, co ci powiedziałem. Zrobię wszystko, by potomek z mojej krwi był najbardziej szanowany.
- Migoczący Płatku, nawet, jeśli spełniłbym twoją prośbę, nie wiadomo, czy zakończyłoby się to dobrze. Uboczne skutki...
- Nie wymiguj mi się tu! - syknął. - Masz jedynie sprawić, by się tak stało. Może wtedy dam ci spokój.
Migoczący Płatek łypnął jeszcze na niego złowrogo i się odwrócił. Po chwili jego sylwetka o kolorze pszenicy zamigotała i zniknęła, co oznaczało, że wojownik spowrotem powrócił do rzeczywistości.
Brzozowy Puch również się odwrócił i zawędrował w kierunku przeciwnym od tego, skąd napotkał Migoczącego Płatka.
- Twoja chciwość jest zbyt wielka - wymamrotał pod adresem swojego niedawnego rozmówcy. - A żądania zbyt wysokie. Nie chciałbym być twoim potomiek, który będzie musiał znieść ich skutki - wypowiedział już na głos, po czym się oddalił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro